W cyklu blogowym relacji z wakacji 2018 powielam tytuł stworzony we wpisach powakacyjnych z 2017 roku. Niechaj już zostanie taka mała tradycja. Bo cała prawda tkwi w tym krótkim stwierdzeniu – „nie ma wakacji bez Szwedzkiej Górki!”.
Choćby nie wiem jaka była pogoda w trakcie tych 2 tygodni na Półwyspie Helskim jeden – ewentualnie dwa dni – muszę poświęcić na pobyt na tej wysokiej wydmie pod Helem.
Do Latarni wiodą co najmniej trzy drogi – alby wyruszy się od MOW i uda w las w kierunku morza, albo z centrum Helu czy spod latarni wzdłuż wybrzeża przez las, albo przez kładki cypla i dalej plażą w kierunku Juraty.
Rok temu po raz kolejny spacer miał miejsce przez ścieżkę idącą początkowo koło płotu terenu MOW. A potem idzie się już oznakowań szlaku. Bo trasa na Górę Szwedów ma swój szlak. A na prawie ostatnim odcinku trafia się jeszcze przy drodze na tablicę z opisem obiektu i mapką.
Poniżej kilkanaście fotografii z tej miłej sercu wycieczki na historyczną wydmę. Nie każdy bowiem kojarzy, że tam w XVII wieku miała miejsce morska potyczka ze Szwedami – wszystko poszło o galeon „Christine” który wszedł na mieliznę pod Helem.
Poniżej fotorelacja z czerwcowego spaceru na Górę Szwedów.
Fot. Latarnica / czerwiec 2018