I choć w kolejce czekają na swoją prezentację koty z tegorocznego pobytu nad morzem wciąż ma do pokazania mruczących przyjaciół z 2018 roku.

Dziś również pozostajemy w Kuźnicy. Chciałabym Wam pokazać dwa kocury. Jednego z nich ponownie spotkałam w tym roku. Drugiego niestety nie. Jeden bytował na stacji PKP Kuźnica, drugi pomieszkuje prawie po sąsiedzku w stosunku do naszej kwatery.

Kotem peronowym był Jajcarz. Imię dostał nie od swego charakteru i żartowania ale faktu, że był kotem niekastrowanym i hojnie obdarzonym przez naturę.

Jajcarz to taki kocur, który podobnie jak kiedyś peronowy Zdenek, wiele już przeżył i niejedną ostrą walkę stoczył. Wszystko to odbija się na jgo marnej posturze i wyglądzie – ma liczne rany i zadrapania i jest mocno szczupły.

Kocur nie był ufny, ale głód robił swoje. Zazwyczaj odczekał aż się oddalę i szybko wcinał co tylko dostał. Ale po którymś juz spotkaniu pozwalał mi dość blisko podejść. Obecność innych kotów go nie zniechęcała. Raczej je przeganiał lub odsuwał się w cień.

Jego rewirem zdecydowanie była stacja i najbliższa okolica torów. Tam go zastawałam i tam się odnajdywał. Oto Jajcarz.

Kocim sąsiadem, mieszkającym po stronie zatoki, jest natomiast Arnold (vel Terminator). Imię otrzymał po kocie z poznańskiego schroniska, który go bardzo przypominał. Kocur może odstraszać wyglądem, ale nic bardziej mylnego. To nie jest typ zabijaki i agresora do ludzi.

Jak widać po fotografiach nie jest w najlepszej kondycji zdrowotnej. Podejrzewam też, że wiekowo jest całkiem kocim seniorem, ale może ten wygląd tak myli. Doskonale radzi sobie żyjąc w kocim stadzie (na tej samej posesji mamy też Rudzika, Gapcia czy Sąsiadkę).

Arnolda bardzo lubię. Początkowo jest nieufny, ale potem całkiem odważnie podchodzi do człowieka. jedzonko chętnie wcina i lubi delikatne drapanie po głowie. Pięknie wtedy pomrukuje.

Fot. Latarnica / czerwiec 2018