Są takie książki, które już po pierwszym spojrzeniu sprawiają, że serce zaczyna mi szybciej bić. Tak było dokładnie w tym przypadku. Choć emocje już trochę ostygły, bo zaczytywałam się tą książką latem (i to jest dla niej idealny czas) to nie mogłam jej pominąć w moim cyklu Latarnica poleca, bo byłabym dla niej niesprawiedliwa. Poza tym należy do takich, które od razu polecam jeśli ktoś pyta o fajną lekturę, a wiem jednocześnie, że lubi nasze morze i wybrzeże. Dla mnie to był literacki pewniak. I nie zawiodłam się. Sam tytuł: Bałtyk. Słowo, które przywołuje całą masę skojarzeń, a przede wszystkim wspomnień. Morze Bałtyckie towarzyszy mi od dziecka. Nie pamiętam mojego pierwszego z nim kontaktu, ale miałam wtedy kilka lat i byłam w wieku przedszkolnym. Wiem jedno – to co wtedy zobaczyłam – bardzo mi się spodobało i do tego tęskniłam czekając niecierpliwie na letnie wypady nad Bałtyk.
Dziś już wiem, że Bałtyk wygląda równie pięknie widziany z plaż kurortów niemieckich czy wybrzeża Szwecji. Jest czarujący obserwowany z pokładów dużych promów i mniejszych statków wycieczkowych. To chyba „moje” morze. Widziałam przepiękny koloryt wód Morza Śródziemnego, ale… to nie był mój Bałtyk. I wychodząc z tej fascynacji i bezgranicznej miłości sięgnęłam po książkę Aleksandry Arendt. Już mile było to, że ukazała się w moim rodzimym Wydawnictwie Poznańskim. I choć nie należy sądzić książek po okładkach ta mnie zauroczyła bo przywołuje ten Bałtyk z dzieciństwa, perspektywy kocyka i leżaka. Tak wtedy spędzało się wakacje – albo przy dobrej pogodzie (a upalnym latem bywały temperatury 22-24 stopnie) leżąc na plaży, albo przy gorszej – chodząc na desery i inne słodkości do centrum kurortów. Ot typowe wakacje w ramach FWP (Funduszu Wczasów Pracowniczych) w latach 70-tych i 80-tych XX wieku. Dopiero po roku 1990 otworzyły mi się oczy, że można trochę inaczej czyli więcej zwiedzając i poznając historię danych miejsc i okolic.
Autorka sięga po tematy dawniejsze i bliższe nam czasowo. Czym jest ta książka? Właściwie zapewne subiektywnym wyborem ciekawych historii i miejsc związanych z naszym wybrzeżem. W 12 tematycznych rozdziałach (aż prosiłoby się o więcej, a może doczekam się kolejnego tomu o tytule Bałtyk 2? Bo przecież interesujących historii znad morza są setki) Aleksandra Arendt wybrała różnorodną tematykę i przemieszczamy się z nią od Wolina po Hel. Jest to także podróż wehikułem czasu. Książkę otwiera rozdział o latarniach morskich. To całkiem dobry wybór jak na wielkie bum na sam początek. Dla mnie rozwiązanie idealne. I choć osobiście większość z tych 12 historii znałam to sam sposób opowiadania o nich i strona wizualna książki są wystarczającym atutem, abym się w jej treści rozsmakowywała. Fantastyczny wybór archiwaliów, miłe dla oka stare fotografie i karty pocztowe, muzealne artefakty i mapy… Czułam się jak dziecko w Boże Narodzenie siedzące pod choinką z rozpakowanym idealnie trafionym prezentem. Bo ta książka jest dla mnie czymś takim. Historiami uszytymi na miarę i pozostaje się nimi tylko cieszyć. Celowo nie spieszyłam się z lekturą. Nie chciałam, aby ten zakup był lekturą na dwa dni (a mógł się stać i na jeden dzień bo jak tu pohamować ciekawość). Wolniutko przetrawiałam rozdział po rozdziale i przy okazji wracałam do własnych innych źródeł książkowych o danej tematyce. Ale jestem przekonana, że równie trafnie raduje czytelnika mniej znającego historię wybrzeża i ciekawostki z nim związane. Ja w końcu jestem pasjonatką tematu, a inny – mniej emocjonalnie podchodzący do tematu odbiorca – z pewnością wielokrotnie pomruczy z zadowolenia wybraną tematyką rozdziałów. Bo co tutaj mamy oprócz latarni morskich? Jest tych wciągających historii wiele. M.in. o Winecie – naszej rodzimej Atlantydzie, modzie plażowej, historii o Starym Helu, jedynej windzie na plaże, charakterystycznym „zameczku” przy plaży w Łebie, ruinach w Trzęsaczu, zatopionych lokomotywach, rejsach Tomasza Raczka czy rodzajach plażowania. Słowem istny kufer pełen cudów. Idealna lektura na plażę kiedy odrywając wzrok od kart lub czytnika ebook-ów od razu zawieszamy spojrzenie na wody Bałtyku. A z drugiej strony idealny prezent na jesienne i zimowe wieczory – kiedy tęsknota za morzem już bardzo doskwiera – można na chwilę przenieść się TAM.
Latarnica zdecydowanie poleca! I czekam jednak na kontynuację. Tutaj było tego wszystkiego zdecydowanie za mało. Bałtyk zasługuje na wydawnictwo wielotomowe. Wszystkim, którzy zdecydują się na zakup życzę miłej lektury i fascynujących spacerów po naszym wybrzeżu.
Dane książki:
Tytuł: Bałtyk. Historie zza parawanu
Autor: Aleksandra Arendt
Wydawnictwo Poznańskie 2018
Ilość stron: 254
Oprawa miękka
Poniżej okładka książki i kilka wybranych kart: