Latarnica poleca [65]
Nie zawsze jest tak, że w cyklu Latarnica poleca pojawiają się książki otrzymane od wydawców i prezentowane tutaj na zasadzie umowy barterowej. Czasami wrzucam tutaj tytuły, które po prostu tak same z siebie do mnie przemówiły treścią lub zauroczyły stroną wizualną.
W przypadku "Jestem dużym tatą" zagrały oba czynniki. Czyli zachwyciła mnie treść oraz przepiękne nadmorskie ilustracje p. Moniki Pollak. Nie będę ukrywać w przypadku zakupu tej książki skusiła mnie latarnia morska na okładce (co sugeruje od razu też tematykę morską, z akjcą gdzieś na wybrzeżu) oraz to że tytułowy tata udaje kota i ma kocie uszy. Zapowiadało się niezłe zestawienie ulubionych motywów. I nie zawiodłam się!
Naprawdę bardzo lubię literaturę dziecięcą i młodzieżową. Absolutnie nie stronię od takich lektur, ale muszą mieć to coś. Nie jest żadną stratą czasu poświęcić się takim książkom pod warunkiem, że coś wniosą w nasze życie. Mnie opowieść Rafała Witka dała dużo przyjemności.
Główne atuty?
1/ akcja na wyspie Bornholm plus bałtycki rejs promem w obie strony
2/ kocie akcenty na duńskiej wyspie
3/ wciągająca treść
4/ fantastycznie oddana relacja tata/ kilkulenia córka
5/ zachęcająco oddane atrakcje turystyczne wyspy
6/ przepiękna strona wizualna - ilustracje sprawiające że nie tak szybko przekładałam strony (ponizej na fotografiach dowód)
W przypadku tak niedużych objętościowo książek trudno pisać coś o treści, aby nie zdradzać za wiele, ale dla zachęty chciałabym podszepnąć że "Jestem dużym tatą" umożliwia odbycie rejsu promem na Bornholm i z powrotem (bohaterowie płynęli z Kołobrzegu) i mamy okazję pobyć parę dni na tej bałtyckiej wyspie należącej do Danii.
Ja osobiście podczas czytania miałam uczucie jakbym sama tam odpoczywala i zwiedzała okolicę. Tak się w życiu bohaterów ułożyło, że mama musiała zostać w kraju i pracować w związku z czym ten wypad należał tylko do Taty i Małej (autor nie podaje imienia dziewczynki). Autor fantastycznie opisuje relację międzypokoleniową oraz atuty takiego wyjazdu z punktu widzenia osoby doroslej a także kilkuletniej. Każdy dostrzega na miejscu coś innego i inne aspekty tego wyjazdu ich zachwycają. Książka ma dużo ilustracji, mniej tekstu ale jest go na tyle sporo że możan mowić o mini powiesci bowiem akcja zamyka się w 13 rozdziałach.
Osobiście na Bornholmie nie byłam. Choć chciałabym tam popłynąć. mam jednak dośwoaczenie z rejsów po Bałtyku i wiem jak wyglądają kraje skandynawskie i jakie bywa ich wybrzeże i wysepki. Bornholm to ciekawy wybór jako atrakcja turystyczna. Na miejscu można zwiezdać wyspę autokarem a przy pobytach kilkudniowych czy dłuższych sprawdzają się rowery, które czekają już na turystów zaraz po zejściu z pokładu promu.
Kiedyś planując rejs na tą wyspę (niestetey nie doszedł do skutku, a miałam płynąć z Darłówka) od razu szukałam informacji czy są tam latarnie morskie. I oczywiście, że je mają, bo to w końcu wyspa i oznakowania nawigacyjne w postaci świateł są bardzo ważne. Tym bardziej warto udać się w taki rejs, który doświadczyli bohaterowie tej sympatycznej opowieści. W spisie latarni znalazłam 10 takich obiektow. Nie wszytskie są już dziś czynne, ale do fotografowana doskonałe. Na wyspie jest np. imponująca latarnia Dueodde (południowy krańniec Bornholmu ) - to najwyższa latarnia morska w Danii. Jej wysokość wynosi 48 m i aby się wspiąć na górny taras trzeba pokonać aż 196 schodów. Latarnia jest nowoczesna, bo została zbudowana w latach 60-tych XX wieku, a w 70-tych w pełni zautomatyzowana. Poniżej zdjęcie tej latarni z wikipedia.org
Rafał Witek jest Autorem ponad 40 książek dla dzieci. Zdobył też ważne nagrody m.in. Konkursu Literackiego im. Astrod Lindgren czy Nagrodę Literacką im. Kornela Makuszynskiego. Jeśli akurat jesteście na etapie czytania książek z dziećmi lub są już one samodzielnie czytające myślę, że warto podsunać im książki tego Autora.
Wydawca zaleca "Jestem dużym tatą" dla dzieci w wieku 6+ i przyrownuje ją swoją kameralnością i klimatem do słynnych i lubianych "Dzieci z Bullerbyn". Nie może być lepszej rekomendacji.
Poniżej wyspa Bornholm - miejsce akcji książki oraz jej położenie względem naszego wybrzeża - Google Maps
Zdecydowanie: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Jestem dużym tatą, ale czasami udaję kota”
Autor: Rafał Witek
Ilustracje: Monika Pollak
Wydawca: Wydawnictwo Literatura
Wydanie I: Łódź 2021
Objętość: 96 stron
Oprawa: twarda
Format: 17 x 22,5 cm
Poniżej front i tył okładki
Poniżej wewnętrzna wyklejka i spis treści:
Poniżej przykladowe rozkładówki:
Oczywiście książka była czytana i przeżywana z Myszką
Latarnica poleca [64]
[…] To Shinjuku, znikają tu i ludzie , i koty.
Długo zastanawiałam się od czego powinnam zacząć, aby w najprostszy, ale zarazem najszczerszy sposób przekazać wam, jakie emocje wzbudziła i jakie struny duszy poruszyła we mnie powieść Duriana Sukegawy „Koty z Shinjuku”. Może zacznę zupełnie nietypowo, ale ta książka, również nie jest czymś pisanym według określonego, znanego schematu i nie daje się łatwo zaszufladkować.
Aby wejść w klimat opowieści Sukegawy i się w niej wygodnie rozsiąść trzeba zrozumieć cztery pojęcia.
Po pierwsze Shinjuku. To jedna z dzielnic Tokio - stolicy Japonii. Czym się charakteryzuje? Popularnie, gdy o niej mówimy myślimy o dużej dzielnicy rozrywkowej, biznesowej i handlowej skupionej wokół stacji o tej samej nazwie. Jest to dzielnica kontrastów. Z jednej strony nowoczesne biurowce i centra handlowe, z drugiej skupisko starych domów, w których umieszczono gastronomię i sklepiki.
Po drugie izakaya. Tym określeniem można nazwać coś na kształt japońskiego pubu, gdzie serwuje się zarówno alkohole jak i dość proste dania, w tym także z grilla. Często poza stolikami mają one tzw. miejsca przy barze i są nieznacznych rozmiarów.
Po trzecie Koto-lotek. To już określenie powstałe na potrzeby tej konkretnej książki, ale istotne bo od tej nieoficjalnej gry popularnej wśród bywalców jednego z miejscowych pubów wszystko się zaczyna. Hazardowa zabawa polega na bstawianiu i wytypowaniu imienia kota, który jako pierwszy objawi się klientom siedzącym przy długim barze w małym okienku widocznym naprzeciwko nich.
I po czwarte mapa rodzinna kotów. To również pojęcie powstałe na potrzeby tej konkretnej historii. Jest to kartka papieru przywieszona do lodówki w pubie o nazwie „Karinka” w dzielnicy Shinjuku. Ukazuje i opisuje 17 kotów kręcących się wokół lokalu i pojawiających się na jego tyłach. Teren ten jest widoczny z baru przez małe okienko, a koty często zatrzymują się w nim i patrzą na pijących wewnątrz klientów. 17 kotów - 17 imion i charakterów spośród których można typować i obstawiać, by brać udział w Koto-lotku.
I te cztery słowa są niejako klamrą spinającą tą opowieść, która zaczyna się od przypadkowego przyjścia bohatera do jednej tokijskiej izakayi. Nie planował tam wejść, nie znał tego lokalu, ale znał inne analogiczne puby i często do nich zaglądał po pracy, aby odreagować stresy dnia codziennego. A rzeczywiście miał powody by szukać ukojenia, bowiem praca mocno dawała mu się we taki ze względu na osobę szefa i konkurencję oraz dociskanie wydajności i efektywności do maksimum.
W „Kotach z Shinjuku” śledzimy pewien etap zawodowy chłopaka, który marzył o pracy w mediach - radiu, czy też telewizji, chciał tworzyć i pisać dobre scenariusze. Nazywa się Yamazaki Seita choć bywalcy pubu „Karinka” będą się do niego zwracać skrótowo po prostu Yama. Jednak życie nie układa się mu według marzeń. Ma kiepskie dorywcze zajęcia by cokolwiek zarobić, wynajmuje nieciekawą klitkę u japońskiej rodziny, a procesy rekrutacyjne do prac, z którymi chciałby związać życie odrzucają go już na etapie składania papierów, bowiem Yama jest daltonistą, a firmy medialne zaznaczają, że osoby z tą wadą wzroku nie mają czego u nich szukać.
Tak się jednak składa, że na jego drodze pojawi się Kazuki Nagasawa znany twórca scenariuszy filmowych i radiowych mający swą własną agencję. Podczas rozmowy przy alkoholu w Karince czuje jakiś drzemiący potencjał i daje chłopakowi szanse zatrudniając go. Ma odtąd planować programy TV z wyprzedzeniam, robić dla nich tzw research i opracowywać bieżące informacje.
Można by powiedzieć, że dla Yamy to jak wygrana życiowa, ale w praktyce okazuje się, że jest wyrobnikiem pracującym ponad swoje siły 7 dni w tygodniu będąc do dyspozycji szefa 24 godziny na dobę. I zadania, które stara się dobrze realizować wcale mu nie wychodzą. A konkurencja w firmie jest ogromna i oczekiwania szefa jeszcze większe, bo liczy się tylko oglądalność i sukces.
Durian Sukegawa w przejmujący sposób ukazuje atmosferę pracy w dużej medialnej agencji w której trwa nie tylko wyścig szczurów, ale co najgorsze szef stosuje mobbing i ucieka się do przemocy wśród pracowników, nie rzadko używając agresji w postaci szturchania czy ich bicia.
Równowagą dla problemów w pracy i nieustannych porażek - bo jak wykrzyczał mu zwiedziony szef w twarz: z 50 napisanych pytań do popularnego teleturnieju wybrano tylko jedno a 49 odrzucono i wyrzucono do kosza - stało się spotkanie z Yumą - dziewczyną pracującą za barem w Karince jak i obsługującą grill i serwującą potrawy. To dzięki niej poznał bliżej sylwetki kotów z zaplecza lokalu i nawiązał znajomości z ekscentrycznymi stałymi bywalcami przyłączając się do zabawy w Koto-lotka. Dzięki stałym Klientom dowiedział się, że to Yume stworzyła i narysowała rodziną mapę kotów i dokarmia je regularnie.
Przypadkowe wejście do „Karinki” stało się z czasem stałym rytuałem i bohater odwiedzał ten pub kiedy tylko mógł. Yume odkryła przez nim nowy nieznany świat - świat bezdomnych kotów z Shinjuku, który dla niej był bardzo ważny, bo ceniła ich towarzystwo bardziej od ludzkiego. Jak sama się zwierzała:
[…] Miałam kilku kolegów, przed którymi mogłam się otworzyć, ale większości ludzi nie ufałam, dlatego nawet teraz nie potrafię rozmawiać i nie bardzo wiem, na czym polega „normalność”. Lepiej czuję się w towarzystwie kotów niż ludzi.
Oczywiście w całej tej historii z czasem więź między Yamazakim, a Yume znacznie się zacieśni. Doświadczą pięknych chwil i odkryję się dla siebie nawzajem obnażając swoją przeszłość, obawy, bolączki codzienności, traumy, ułomności ciała.
Powieść Sukegawy bardzo mnie zaskoczyła na poziomie głębokiego wejścia w analizy trudnych tematów - mniej popularnych w literaturze. Aby nie zdradzać treści powiem tylko, że na kartach powieści zmierzymy się z alkoholizmem, depresją, samobójstwem, próbą morderstwa, złym i ciężkim losem bezpańskich zwierząt, mobbingiem, byciem transwestytą w uporządkowanym świecie bankowości, przemocą, molestowaniem seksualnym, dojrzewaniem w sierocińcu… Dużo tego i naprawdę mocno daje to po psychice Czytelnika. Zdecydowanie spodziewałam się lżejszej lektury, a dostałam tzw. ciężki kaliber. Ale nie piszę tego w kontekście krytycznym. Tak jak dla chłopaka Yume pokazała mu nowy nieznany śwat, tak i mnie się oczy otworzyły na aktualne problemy życia we współczesnym Tokio. Oczywiście wiele z tych problemów jest ponad narodami i płciami. Wszyscy mniej lub bardziej się o nie ocieramy lub w nie wchodzimy.
I choć patrząc na te trudne doświadczenia bohaterów można by się bardzo zdołować Autor pilnuje by ostatecznie ponad całą tą historię na wierzchu zostało podstawowe przesłanie, które próbuje nam wpoić. Podporządkowane korporacyjne życie Yamy było pracą wykonywaną dla mas, anonimowego widza i statystyk oglądalności. Czyli tak naprawdę dla nikogo. Yume starała się obudzić w chłopaku to co zawsze w nim było czyli że pisząc choćby scenariusze ma się skupić na jednostce, Nigdy nie dogodzimy wszystkim… Porusza też w nim jego poetycką cząstkę duszy, którą dawno temu uśpił, przez co w powieści mamy możliwość przeczytania również kilka pięknych wierszy o kotach.
Historia kończy się kilkadziesiąt lat później kiedy to Yamazaki i Yume mają szansę ponownie się spotkać i spojrzeć na to co chcieli zrobić ze swoim życiem, a co ostatecznie zrobili. To przepiękny mądry finał, w którym kluczową rolę odegra ręcznie przepisywany tomik wierszy pt „Koty z Shinjuku”. Idealnie podsumowuje to kilkukrotnie powtarzane przez bohatera zdanie w ostatnim rozdziale, które specjalnie powraca, aby podkreślić wagę tego stwierdzenia:
„Czasami przyszłość umyka wszelkim wyobrażeniom”
Ostatnio dość intensywnie wkręciłam się w czytanie współczesnej prozy japońskiej i koreańskiej i jestem tymi światami zachwycona. Te książki są inne, od razu się czuje, że powstały w kulturach wschodnich. Do tego bardzo często istotą rolę odgrywają w nich koty, które dla ludzi wschodu są ważne i bardzo przez nich wielbione. To tylko każde mi dalej poszukiwać interesujących nowych tytułów i autorów z tego kręgu kulturowego.
A co do „Kotów z Shinjuku” to zdecydowanie: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Koty z Shinjuku"
Autor: Durian Sukegawa
Przekład: Małgorzata Samela
Ilustracja kotów: Anna Brzezina
Wydawca: Wydawnictwo Yumeka
Wydanie I: Katowice 2025
Objętość: 204 strony
Oprawa: miękka ze skrzydełkami, okładka z lakierem wybiórczym
Poniżej front i tył okładki
Poniżej wewnętrzna tylna okładka z mapę rodziny kotów oraz przykladowe rozkładówki
Poniżej sesja zdjęciowa z moją domową kocicą Myszką - wierną czytelniczką - bez niej nie czytałabym tyle ile czytam bo towarzystwo kota do dobrej książki to idealne dopełnienie
Recenzja powstała dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Yumeka - serdecznie dziękuję za egzemplarz książki!
Latarnica poleca [63]
Ze zbiorami opowiadań mam problem. Od zawsze. Choć bardzo je lubię (a nie każdy miłośnik książek lubi sięgać po tą formę) zazwyczaj ostatecznie sprawiały mi zawód. Dlaczego? Statystycznie rzecz ujmując najczęściej zawierały kilka świetnych tekstów, parę średnich no i kilka takich, które całkowicie zabijały ich ostateczną ocenę. Po każdej takiej lekturze byłam zła na te słabiutkie historie, które zapadały w pamięć najdobitniej i tak naprawdę nigdy nie powinny się znaleźć w druku. Nie wiem czy w przypadku zbioru jednego autora - pisarze czasami na siłę dopisują kilka opowiadań na zlecenie wydawcy by objętość gotowej książki była obszerniejsza bądź spełniała wymogi jakiejś serii - tak czy inaczej podchodzę do takich wydawnictw naprawdę ostrożnie.
Kiedy zobaczyłam w sieci zapowiedź antologii opowiadań polskich autorów o kotach w głowie miałam tylko jedno! „Tak! Tak” Wspaniale. To kiedy premiera?” Ale za chwilę przyszło otrzeźwienie czytelnicze. Rety! Temat, który kocham i wielbię w literaturze, a który zapewne paru zaproszonych pisarzy totalnie położy i nie wyczuje klimatu. Czy wszyscy zebrani to kociarze? Czy mają pojęcie o tych zwierzakach? Dzielą z nimi pisarską codzienność? A jeśli nie, co z tego wyniknie dla książki o idei samej z siebie bardzo słusznej i pożądanej na rynku wydawniczym. Nie miałam okazji dotrzeć na specjalne spotkanie poświęcone temu wydawnictwu na Poznańskich Targach Książki w marcu tego roku. Z jednej strony żałuję, z drugiej i tak byłabym dopiero przed lekturą i niewiele wiedziała o tym co zawiera.
Od razu się przyznam. Przelatując szybko wzrokiem po nazwiskach autorów zaprezentowanych na okładce znałam i kojarzyłam tylko jedno - Katarzyny Bereniki Miszczuk. A jak wyszło po przeczytaniu notki o tej pisarce - kojarzyłam osobę, która jest współzałożycielką Wydawnictwa Mięta - dzięki któremu trzymam teraz ten koci zbiór w rękach.
Kiedy rozpakowałam paczkę od Wydawcy lekko się przeraziłam objętością książki. Prawie 400 stron - kiedy ja to przeczytam? Nie wspominając czasie potrzebnym do ułożeniu sobie w głowie opinii, a potem przelaniu wszystkiego na słowa. A jednak 11 opowiadań i 396 stron zabrało mi z życia tylko 3 świetnie spożytkowane kwietniowe wieczory. Wędrowałam od jednej historii do drugiej i jakoś tak trudno było się powstrzymać i odłożyć książkę na półkę. Może też dlatego, że zebrani pisarze są reprezentantami przeróżnych gatunków literackich, mają odmienne doświadczenia zawodowe, inne ścieżki życiowe co ostatecznie zaowocowało totalnie nieporównywalnymi do siebie opowieściami o naszych kociskach. Poczytamy typową obyczajówkę, romans, fantasy, kryminał czy horror. A w każdej odsłonie mamy inne oblicze kota i inne role jakie mogę pełnić w życiu człowieka.
Wiadomo, że przy tego typu wydawnictwach nie ma co mówić - nawet ogólnikowo - o treści, bo zdradzi się zbyt wiele. Ale nie będę spoilerować jeśli napiszę, że oto mamy na rodzimym rynku bardzo udaną antologię tematyczną, której głównym motywem są koty. Brzmi cudownie dla kociarzy? I tak naprawdę jest!
Wychodząc z założenia, że kilka story będzie słabszych robiłam sobie krótkie notatki o każdym opowiadaniu i nadawałam mu już po przeczytaniu ocenę. Jakie było moje zdziwienie - gdy już po dotarciu do końca ostatniego 11-tego opowiadania spojrzałam na moje oceny (w skali od 1-5 gdzie 5 to najwyższa nota) i nie znalazłam ani jednego poniżej solidnej noty 4+. [!] Ewenement? Na to wygląda i wyjątek od reguły! Już nie mogę narzekać na zbiory opowiadań i wrzucać je do jednego worka.
Bardzo podoba mi się, że zawarte w „Kiciusiach, kotach, sierściuchach” teksty są tak różne, a ich motyw główny - czyli KOT - potraktowany na różnych poziomach gatunkowych. Poznawałam te historie mierząc się z silnymi emocjami. Bo wywołują one cały ich wachlarz. Był strach, rozpacz, zdenerwowanie, smutek i przyjemne ciepło rozlewające się po duszy. Nawet broniłam i łezkę przejmując się losem dwóch bohaterów. Bo koty dają nam tak wiele dobrego, a my ludzie bywamy potworami i często obchodzimy się z nimi paskudnie. Nie we wszystkich opowiadaniach koty są traktowane dobrze i godnie. Ale każda historia wciąga od pierwszej stron.
Oczywiście mam swoich faworytów. To te przy których zapisałam bez wahania notę 5. I na 11 tekstów dostało ją 7 kocich opowieści. Zaproszeni pisarze wspaniale wywiązali się z tego trudnego tematycznie zadania. Bo koty to cały złożony wszechświat i zwierzęta wciąż nie do końca oswojone i zależne od ludzi. Można by o nich tomiska pisać i nigdy do końca nie odkryć wszystkich kart. Ale to zwierzaki doskonałe, piękne same z siebie, a kiedy już nam zaufają powinniśmy czuć się najbardziej docenionymi i wyróżnionymi istotami na ziemi.
Futrzani bohaterowie antologii „Kiciusie, koty...” to zwierzęta dzielące z nami mieszkania i domy, ale też dzikie istoty z tajemniczych światów. Jedni je kochają, a drudzy nienawidzą czy zupełnie nie rozumieją ten kotomannii jaka opanowała współczesny świat i internet. Ale nie oszukujmy się, to one rządzą mediami społecznościowymi, to ich historie często wyciskają łzy i pozwalają w dobroczynnych zbiórkach osiągnąć ogromne sumy na ich ratowanie, ale to również i one traktują nas jak osobistą służbę i nie mają z tym żadnego problemu.
Koty opanowały współczesny świat. Potrafią sprzedać niemal wszystko, zachwycają swym majestatem i tajemniczością. Nie mają wypisanych uczuć na pyszczkach. Wiem coś o tym, bo sama dzielę życie z kotką adoptowaną ze schroniska i to ona towarzyszyła mi całej lekturze „Kiciusiów, kotów, sierściuchów’. To mój drugi kot. Poprzedni również był adopciakiem po przejściach. I nadal czuję ze wiele mam jeszcze do odkrycia o tym gatunku.
Czy zachęcałabym do przeczytania tego zbioru Wydawnictwa Mięta? Kociarzy namawiać nie trzeba, równie mocno jak koty większość z nich kocha książki, więc ten tytuł jest obowiązkowym w ich biblioteczkach. A każdy inny Czytelnik i miłośnik książek? Według mnie te teksty się obronią i spodobają, bo to kawał dobrego pisarstwa. Jeśli ktoś lubi opowiadania powinien sięgnąć i po nie, a może odkryje nawet w nich dla siebie koty, które nie wzbudzały dotąd żadnych emocji.
Na koniec muszę dorzucić jeszcze mój zachwyt warstwą edytorską. Tom jest przepięknie wydany - sztywna oprawa, tłoczenia, przepiękna okładka ze świetnie uchwyconymi mruczkami robi swoje! Aż chce się przesuwać po papierze dłońmi. Do tego każde opowiadanie zaczyna się indywidualną ilustracją z kotem. Sama przyjemność oglądania i brawa dla ilustratorki. Wydawca do tego zachwytu dorzucił jeszcze niespodziankę w przesyłce egzemplarza recenzenckiego, bowiem w książce znalazłam zakładkę i naklejkę, a sam tom był opasany sznurkiem z słodką zawieszką z kotem. Bardzo mnie to szarpnęło za serducho jako kociarę.
Reasumując LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Kiciusie, koty, sierściuchy” - antologia
Autor: różni autorzy: Tomasz Betcher, Karolina Głogowska, Magdalena Kruszewska, S.J. Lorenc, Ewa Małecki, Katarzyna Berenika Miszczuk, Joan Neumann, Aga Sana, Wojciech Wojnicz, Marek Zychla, Izabela Żukowska
Ilustracje: Marta Róża Żak
Wydawca: Wydawnictwo Mięta
Wydanie I: Warszawa 2025
Objętość: 396 stron
Oprawa: twarda, szyta, z tłoczonymi napisami
Poniżej front i tył okładki, wyklejka z kocimi łapkami oraz spis treści
Poniżej wybrane strony książki i przepiękne ilustracje otwierające kolejne opowiadania
Poniżej moja ulubiona modelka i towarzyszka wszystkich lektur – kotka Mysza i jej chwile z "Kiciusmiami, kotami, sierściuchami”
Recenzja powstała dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Mięta
Tak wspaniale wyglądała przesyłka z antologią, która do mnie dotarła i zaskoczyla miłymi kocimi dodatkami
Latarnica poleca [62]
Dla kociarzy była to zapewne najbardziej oczekiwana premiera wiosny tego roku. Odkąd w mediach społecznościowych na kilka tygodni wcześniej zaczęły pokazywać się reklamy z przyciągającym uwagi zdjęciem czarno-białego kotka na uroczym i stonowanym miętowe tle z dopiskiem Zaleca się kota nikt z miłośników tych zwierząt nie przeszedł wobec tej informacji obojętnie. Ja od razu zapisałam sobie w kalendarzu datę premiery i dosłownie odliczałam dni. Niestety czasami bywa tak, że jak na coś bardzo czekamy i z góry zakładamy, że będzie to produkt najwyższej klasy może przyjść wielkie rozczarowanie. Z ogromnymi obawami sięgnęłam po książkę z piękną okładką, z której patrzyły na mnie dwa urocze kocie pyszczki. Nie chciałam rozczarowania, chciałam idealnej lektury dla miłośnika kotów, takiej która niesie ciepło, nadzieję i jest po prostu fantastyczną i wciągającą historią.
Co dostałam w zamian?
Wydawca absolutnie miał rację wrzucając na rodzimy rynek tą książkę. Będąc już bestsellerem w Japonii, gdzie jak wiadomo koty darzy się szczególnym uczuciem i czułością, w Polsce również musiała się sprawdzić i trafić prosto w serce każdego kto dzieli swoje życie prywatne czy zawodowe z tymi niezwykłymi zwierzętami.
Jak z każdą nową książką, pierwsze kilkanaście czy kilkadziesiąt stron to czas poznawania się, wyczucia stylu, klimatu, rozpoznania terenu, po którym będziemy się z bohaterami poruszać czy gatunku literackiego. Mnie to rozglądanie się po nieznanej okolicy zajęło zapewne ponad 20 stron pierwszego rozdziału, ale potem już poczułam o co w tym chodzi i w jakie zakamarki ludzkiego i kociego życia chce nas poprowadzić autorka. No i wpadłam po uszy w jej opowieść!
„Zaleca się kota” tworzy 5 różnych (choć nie tak do końca) historii. Akcja rozgrywa się w Kioto i kluczowym jej elementem jest niepozorny budynek w ciemnym zaułku, gdzie na piętrze trafia się prosto pod drzwi pewnej klinki, o której przekazują sobie informacje ludzie tzw marketingiem szeptanym. Czasami przypomina to zabawę w głuchy telefon, informacje są ciut modyfikowane i zmieniane, ale kto chce i naprawdę tego potrzebuje trafi pod te właściwe drzwi, a one się dla niego otworzą.
Czym jest klinika Kokoro? To takie jakby połączenie gabinetu psychologiczno-psychiatrycznego. Ale jeśli ktoś myśli, że polega to na wielokrotnym powracaniu pacjentów i długich rozmowach czy sesjach z lekarzem to bardzo się myli. Wizyty tam są bardzo krótkie i odbywają się niemal w pośpiechu. Trafiają do niej ludzie z problemami, tacy którzy już wcześniej przeszli przez wiele innych terapii i całą gamę leków zaleconych przez lekarzy psychiatrów. Jednak nadal borykali się z codziennością i nie radzili problemami w życiu. Toteż są bardzo zaskoczeni, gdy zostają postawieni przed aktem jedynej słusznej metody stosowanej w Kokoro. Na wszystkie bolączki tego świata wypisuje się tam receptę na kota. Koty dobierane są pod pacjenta i jego bolączki i w zależności od sytuacji wydawane są na czas określony od kilku do kilkunastu dni. "Klient" wychodzi z budynku z transporterkiem z kotem i dużą papierową torbą z tzw. zestawem startowym (kuweta, żwirek, miseczki, karma).
Aż sama poczułam zaskoczenie, gdy pierwszy pacjent dostał kota w celach terapeutycznych. Zastanowiłam się jak ja sama bym się czuła nie mając dotąd zwierzaka, nie znając kotów, a tu nagle takie zalecenie z góry od lekarza. Uwierzcie, prawie wszyscy bohaterowie 5 uroczych historii są totalnie zszokowani takim obrotem sprawy. A mamy tu naprawdę różne postacie z różnych środowisk i zupełnie inne życiowe perypetie.
W „Zaleca się kota” Sho Ishida przedstawia nam młodego pracownika ogromnego biura maklerskiego, w którego w pracy stosuje się mobbing, mamy też kierownika call-center, który nie radzi sobie z nową podesłaną i narzuconą odgórnie przełożoną; w trzeciej historii bohaterką jest córka, która jako nieletnia trafia do Kokoro wraz z matką, bowiem w jej szkole utworzyły się dwie frakcje w klasie i trzeba przynależeć do jednej z nich, co budzi w niej rozterki, bo nie identyfikuje się z żadną grupą. Czwarta opowieść pokazuje nam życie ambitnej pani projektant, która tworzy ekskluzywną galanterię - głównie torebki - by po jej historii przejść do ostatniej bohaterki - tradycyjnej japońskiej gejszy, która nie ma własnego dom, ale pracuje i żyje w tzw. domu gejsz kształcącym przyszłe adeptki tego zawodu.
Jak widać zupełnie inne środowiska, inne problemy, inne oczekiwania życiowe. Ale wszystkich połączy fakt, że w ich życie wkroczą koty. Koty jako lek na wszystko, koty jako stabilizator emocji, terapeuci, wywoływacze uśmiechu i panaceum na bezsenne noce i niechęć zmierzenia się z każdym kolejnym dniem.
Jestem ogromnie zaskoczona uniwersalnością tej powieści i jej ciepłem. Jest w tej książce tyle dobrych emocji pojawiających się w życiu bohaterów od chwili, gdy wracają z transporterkim z kotem do swoich domów. Oczywiście to wszystko nie działa tak prosto jak pstryknięcie włącznika światła, ale jednak obecność stworzenia tak cudownego jak kot sprawia, że zaczynają zupełnie inaczej patrzeć na rzeczywistość i odradzają się w nich dawno zapomniane uczucia i emocje. Bywa, że po długich miesiącach po raz pierwszy zaczynają się uśmiechać, odczuwać nad czymś zachwyt i mają poczucie odpowiedzialności za drugą, słabszą istotę. Koty leczą nie tylko tych ludzi, ale uzdrawiają atmosferę w ich rodzinach, miejscach pracy - w zasadzie tak jak ja to na co dzień obserwuję wśród znajomych. Jakże to często obecność czworonożnego przyjaciela zmienia na lepsze wszystko.
Autorka (rocznik 1975) jest zdecydowanie miłośniczką tych zwierząt i doskonałą ich obserwatorką. Ogromnie mnie rozczulały te strony, na których były opisywane pierwsze wspólne chwile kotów z ludźmi, których miały leczyć. Jakże wiele tam trafnych obserwacji, najdrobniejszych gestów, mowy kociego ciała. Jak się to czyta czuje się miękkie futro pod dłonią, słychać delikatne mruczenie, bije w nas ciepło ich ciała, oczami wyobraźni zachwycamy się doskonałością proporcji budowy, jego zwinnością, cichym stąpaniem po naszej codzienności na cudownych słodkich kocich łapkach (tak bardzo, że będą zawodową inspiracją pani projektant z 4 rozdziału). Takie drobne spostrzeżenia i oczywistości cieszyły moje czytelnicze oczy jak nigdy:
[...] "Z jednej strony przyciąga uwagę, z drugiej jest cichutka... Takie chyba właśnie są koty" - pomyślał Shuta. (rozdz. 1, str 23)
[...] - To właśnie działanie kotów. To uczucie, że nie chce się wypuszczać z rąk ich ciepła, zostaje w sercu na zawsze. (rozdz. 4, str 212)
Mam wrażenie, że „Zaleca się kota” może u Czytelników na całym świecie spełnić dwojakie zadanie (a nie przesadzam, bo prawa do publikacji sprzedano do 30 krajów!). Z jednej strony po książkę sięgnie każdy kociarz, bo on już wie, że wobec zła tego świata najlepiej maszerować ramę w ramię z kotem, że jego obecność czyni naprawdę cuda. Z drugiej strony ja kupowałabym tą książkę jeszcze „niezakoconym” osobom, a borykającym się z różnymi bolączkami ducha czy ciała wierząc, że może odkryją w swoim sercu te magiczne drzwi i dopuszczą do siebie myśl, po prostu zaryzykować i adoptować kota.
Ogromnym atutem jest też pozytywne przedstawienie zawodu weterynarza (ważnym elementem tej historii jest klinika dla zwierząt starszego już pana o ogromnym doświadczeniu) oraz informacje o prokocich organizacjach i schroniskach, gdzie można znaleźć przyjaciela na całe życie. Sho Ishida zastosowała również w swojej powieści zabieg, który bardzo lubię w książkach - mianowicie, że w niepołączonych pozornie ze sobą historiach bohaterowie się gdzieś ze sobą na dalszym planie spotykają, mijają, wchodzą w większe i mniejsze interakcje. Mała podpowiedź, zwróćcie uwagę na imiona bohaterów i kotów, pod koniec książki wszystko zacznie się wam pięknie jak w prawie gotowych puzzlach układać w jeden klarowny obraz. Naprawdę finał zrobił na mnie wrażenie, a poza tym dwa wieczory spędzone z tą książką uważam za jedne z najlepszych od tygodni.
„Zaleca się kota” otoczyło mnie jak mięciutki koc i i rozgrzało jak gorąca herbata, a na dodatek ja już miałam podczas całej tej lektury moją własną kocią terapeutkę na kolanach. W ogóle nie mam wątpliwości, że tak po prostu, po ludzku jednym z najważniejszych zaleceń życia jest to proste stwierdzenie: ZALECA SIĘ KOTA.
Na koniec optymistyczna wiadomość dla tych, którzy są już po lekturze i wciąż pozostają z błogim uśmiechem na twarzy. Jest już kontynuacja tej powieści, a na polski rynku wyda ją to samo wydawnictwo Marginesy. Już nie mogę się doczekać.
Reasumując: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Zaleca się kota”
Autor: Sho Ishida
Ilustracje: Arisa Shimoda
Wydawca: Wydawnictwo Marginesy
Wydanie I: Warszawa 2025
Objętość: 260 stron
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Poniżej front i tył okładki
Poniżej wybrane strony książki
Poniżej moja ulubiona terapeutka i lek na wszytsko - kotka Mysza i jej chwile z "Zaleca się kota"
Recenzja powstała dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Marginesy
Tak wyglądała tajemnicza przesyłka, która do mnie dotarła a w niej cudowny zestaw recenzencki
Kolejne marzenie spełnione...
Fot. Latarnica / 8-9 marca 2025
Fot. moja z pisarzem - pani z Domu Wydawniczego REBIS - dziękuję!
Fot. główna wpisu - strona facebookowa Poznańskich Targów Książek
A za rok stuknie setka...
Za rok, w lutym 2026 roku, miasto Gdynia obchodzić będzie 100-tne Urodziny a dokładnie stulecia nadania jej praw miejskich. Już trwa konkurs na logo tego wydarzenia, a póki co świętujemy 99 urodziny miasta z morza i marzeń.
Z tej okazji chciałabym podpowiedzieć wszystkim zainteresowanym historią Gdynii o jednej - niemłodej już publikacji - ale wartej poczytania choćby dlatego, że przybliży nam dzieje poszczególnych dzielnic tego miasta.
W 2011 roku Muzeum Miasta Gdyni wydało opracowanie Tomasza Rembalskiego tp. "Gdynia i jej dzielnice przed powstaniem miasta (XIII-XX w.)"
Książka zawiera przy okazji historii Oksywia fotografię latarni morskiej (już nieistniejącej). Poniżej okładka, spis treści , strona oraz fotografia latarni.
Ponadto w ostatnim czasie wszły jeszcze dwie nowości które również mogą zainteresować miłośników tego maista.
Poniżej okładki i krótki opis:
GDYNIA pierwsza w Polsce - Aleksandra Boćkowska
Wyd. CZARNE, 336 stron, twarda oprawa
Gdynia: najbardziej polskie z polskich miast, powstałe w kontrze do niemieckości Gdańska i Sopotu. Do dziś pielęgnuje odrębność. „Gdynianie mają poczucie, że muszą strzec tego skarbu: polskości, własności, kapitalizmu” – tłumaczy jeden z rozmówców Aleksandry Boćkowskiej.Autorka z reporterską wnikliwością prowadzi nas przez powojenne dekady życia miasta, które istnieje od ledwie stu lat. Rozmawia z mieszkańcami, społecznikami i politykami, opowiada losy miejsc niemożliwie pięknych, jak basen na Polance Redłowskiej, i niemożliwie zapomnianych, jak osiedle Pekin. Sprawdza, jak działa pamięć o tragicznym Grudniu 1970. Na wypucowanych fasadach modernistycznych kamienic szuka rys. W latach dziewięćdziesiątych znajduje źródła ważnych dla Gdyni słów: „prestiż”, „przedsiębiorczość”, „nowoczesność”, by się przekonać, że najważniejsze to przecież „miłość”.Reportaż Aleksandry Boćkowskiej to pasjonująca opowieść o złożonej historii Gdyni, miasta, które od dziesięcioleci zajmuje szczególne miejsce na mapie Polski – tej właściwej i wyobrażonej.
Tadeusz Wenda. Budowniczy portu Rzeczpospolitej - Zbigniew Opacki, Dagmara Płaza-Opacka
Wydawca: uzeum Miasta Gdyni, Wydawnictwo Uniwersytetu Gdańskiego, 405 stron, oprawa miękka
W 1920 r. Polska po latach zaborów i braku własnej państwowości wróciła nad Bałtyk. Niewielki skrawek wybrzeża był jednak zupełnie niezagospodarowany. Brakowało na nim choćby jednego większego portu mogącego obsługiwać flotę wojenną i handlową. Mimo to wizjonerstwo grupy ówczesnych polityków oraz ekspertów branży morskiej pozwoliło na zbudowanie własnego portu, otwierającego Polskę na świat. Miejsce jego realizacji wskazał inżynier Tadeusz Wenda, który również zaprojektował i nadzorował budowę. Stworzył dzieło, które pozwoliło na rozwój gospodarczy kraju oraz rozwinięcie żeglugi i handlu zamorskiego. Realizacji tego zadania Wenda poświęcił 17 lat pracy. Zwykł w tym czasie mówić: „Dla Polski ten port buduję”. Gdyński port był i jest dumą nie tylko rządzących, ale całego społeczeństwa. Miasto, które przy nim wyrosło, stało się symbolem nowoczesności.Wciąż jednak niewiele wiadomo o samym Tadeuszu Wendzie. Kim był budowniczy portu Rzeczypospolitej? Książka autorstwa historyków Dagmary Płaza-Opackiej i Zbigniewa Opackiego ukazuje życiową i zawodową drogę inżyniera, wychodząc od korzeni jego rodziny, przybliżając okres nauki, a stosowną uwagę poświęcając służbie Polsce w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Nie unika przy tym wątków prywatnych, odkrywając przed czytelnikiem Tadeusza Wendę jako brata, męża i ojca.
Fot główna wpisu - grafika urodzinowa z profilu facebookowego GDYNIA
Świecąca od 130 lat...
W tym roku pisałam już o okrągłych 150 urodzinach latarni Czołpino, ale w 2025 roku mamy i inną okrągłą rocznicę. Latarnia z Krynicy Morskiej świeci 130 lat. I mam tu na myśli ciągłość światła od czasu zbudowania w 1895 roku pierwszej latarni w miejscowości Kahlberg. Poniżej okolicznościowy kolaż opublikowany z tej okazji na stronie Towarzystwa Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego.
Na facebookowej stronie Towarzystwa, które sprawuje też opiekę nad tym obiektem napisano:
Czy wiecie, że pierwszy budynek latarni w Krynicy Morskiej zbudowano 130 lat temu? Jego oddanie do użytku miało miejsce 1 maja 1895 roku. Budowa miała być na tyle ważnym przedsięwzięciem, że Cesarz Wilhelm II wraz z ministrem robót publicznych zostali zaproszeni do wzięcia udziału w uroczystości wmurowania kamienia węgielnego . Ale... z nieznanych powodów goście nie pojawili się na uroczystości, która ostatecznie odbyła się bez specjalnego ceremoniału. Początkowo latarnia świeciła światłem błyskowym: 2 sekundy światła, 4 sekundy przerwy, Widzialność wynosiła 18 mil morskich, a poziom świecenia znajdował się na wysokości 48 metrów ponad poziomem morza.
Poniżej kilka archiwaliów z prywatnych zbiorów Latarnicy: latarnia przedwojenna z 1895 roku oraz latarnia współczesna z czasów PRL-u.
Jeśli intersuje was ten obiekt nawigacyjny polecam kilka lektur, które pogłębią wiedzą w tym temacie i przybliżą dzieje i rozwój tego dziś bardzo popularnego kąpieliska.
- dr Günter Grünberg - "Mierzeja Wiśłana" - wyd. Region
- Dariusz Barton - "Dzieje kąpieliska i kurortu w Krynicy Morskiej" - wyd. Maria Wolska
- Apoloniusz Łysejko - "Latarnia w Krynicy Morskiej" - wyd. TPNMM
Literatura z latarnią w tle [22]
Po pół roku najwyższa pora powrócić do okładek wykorzystjących motyw latarni morskich - czy to jakichś konkretnych czy anonimowych bądź będących tylko elementem graficznym. Dziś zaprezentuję kolejne 9 tytułów. Żadnego nie znam. Opisy pochodzą od wydawców lub z portalu lubimyczytac.pl
Na początek nowe wydanie Jana Piepki i dwie nowości
Szumiące wrzosy - Jan Piepka
Powieść Jana Piepki rozgrywa się w dwóch przenikających się przestrzeniach czasowych. We współczesnej (lata 60. XX wieku) bohater w sztormową noc czuwa przy żonie kaszubskiego rybaka z Jastarni. Jej mąż i jego przyjaciel najprawdopodobniej zginął na morzu. Mieszają się tu rozpacz, bezsilność i wciąż tląca się nadzieja, że może jednak nie stało się najgorsze. Długa jesienna noc jest także okazją do wspomnień, w których bohater/narrator powraca do dramatycznych wydarzeń II wojny światowej, okrucieństwa radzieckiego „wyzwolenia” w 1945 roku i trudów powojennej odbudowy. Te wszystkie wypadki są z nim bezpośrednio związane i oglądane jego oczami – stąd fabuła ogranicza się do północnych Kaszub. Choć nigdzie w powieści nie wybrzmiewa jednoznacznie słowo „miłość”, to wokół niej zbudowane są historie głównych bohaterek – rybaczki Marii, młodzieńczej miłości narratora – Elżbiety i Niemki Margot, która mimo doznanych krzywd i obcości, pozostaje w rodzinnych, kaszubskich stronach.
Tytułowe wrzosy mają w powieści wymiar symboliczny – towarzyszą bohaterom w kluczowych momentach ich życia – łącząc to, co dobre (zapach, słodycz, ciepło jesieni) z tym, co złe (chłód, ból związany ze stratą najbliższych i gorycz porażki).
W nowym wydaniu wyd. Region na okładce wykorzystano latarnię Rozewie II.
Latarnia uśpionych miłości - Andrea Longarela
W miejscu, gdzie pamięć tonie w morskich falach, uczucia odradzają się na nowo
Varela de Mar to mała i spokojna wioska. Dwustu trzydziestu trzech mieszkańców. Plaża, która znika podczas przypływu. Opuszczona latarnia morska.
Alba wraca po pięciu latach do rodzinnej miejscowości. Mieszka tu jej dziadek, Pelayo, który choruje na alzheimera. Dziewczyna musi się nim zaopiekować zgodnie z wolą rodziców, którzy postanowili, że skoro ich córka rzuciła studia i nie znalazła pracy, musi im pomagać.
W Vareli mieszka także Enol. Chłopiec, z którym prowadziła długie rozmowy, mający obsesję na punkcie morza, romantyk urodzony w niewłaściwym czasie. Po latach rozłąki Alba i Enol nie potrafią znaleźć wspólnego języka. Chłopak żywi do niej urazę, ponieważ gdy byli nastolatkami, złamała mu serce. Czy coraz częstsze spotkania sprawią, że mur między Albą i Enolem zacznie się kruszyć?
Latarnia uśpionych miłości to historia, która poruszy nawet najtwardsze serca. Hiszpańska wioska nad morzem, spotkanie po latach i radzenie sobie z rodzinnymi tajemnicami to przepis na idealną powieść. Przygotujcie chusteczki!
Cztery żywioły magii - antologia
Cztery żywioły.
Cztery magiczne opowieści.
Cztery fantastyczne autorki i ich nieposkromiona wyobraźnia.
Fantastyczny dream team powraca! Jadowska, Kisiel, Kubasiewicz, Wójtowicz – cztery żywioły polskiej fantastyki znowu w natarciu!
Przez miasto przeszła wichura, a wietrzyca Majka jest przekonana, że ktoś ją śledzi. Czy popada w paranoję?
A może miała coś wspólnego z niedawnym atakiem żywiołu?
Kiedy lokalny ryneczek zostaje poddany rewitalizacji po polsku, w spokojnej dzielnicy pojawiają się groźne siły.
Filomena, Kira i Tomira zwierają szyki, żeby przywrócić ład i uchronić mieszkańców przed niebezpieczeństwem… oraz przed pewnym rozgogolonym żigolakiem.
W Krakowie dochodzi do serii podpaleń. Ogień zdaje się dziwnie obcy, a Helena, ogniowa czarownica pracująca w straży pożarnej, szybko wiąże tę sprawę z przypadkami sprzed lat. W jaki sposób się łączą i co mają wspólnego z samą Hel?Wyspa na Bałtyku, tajemnica, morskie legendy, magia… Dla Mary mogłyby to być wakacje życia, gdyby nie jeden szczegół – musi odnaleźć szczątki swojego ojca, inaczej ten nigdy nie zazna życia wiecznego.
Gorąca, porywająca i wciągająca… Oto kolejna wyjątkowa antologia stworzona przez wasze ulubione pisarki.
Głód - Uniwersum metro 2033 - Siergiej Moskwin (tom 1 cyklu Potwory apokalipsy)
Jeżeli myślisz, że znasz już cały świat Uniwersum Metro 2033 i nic nie jest już w stanie cię zaskoczyć – będziesz musiał zweryfikować swoje przekonanie! Powieść Siergieja Moskwina jest odkrywcza dla samej siebie i będzie odkryciem do każdego z was. Zamiast metra – zaśnieżone połacie Arktyki. Zamiast przygodowej powieści — kameralny thriller, napisany po mistrzowsku i dokładnie. Zamiast szybkiej akcji – rozciągnięta, powolna historia, która owieje was lodowym chłodem i napełni pierwotnym przerażeniem przemieszanym ze strachem. Czytając ją, nie raz poczujesz na twarzy lodowaty podmuch i nie raz po plecach przebiegną Ci ciarki…
Szept lawendowego ogrodu - Agnieszka Zakrzewska (tom 1 cyklu)
Rosetta wychowuje się na dziewiczych plażach wyspy Texel. Jej ojciec, rybak z dziada pradziada, traktuje dziewczynkę oschle i surowo, ale zawsze może ona liczyć na ciepło i zrozumienie ze strony troskliwej matki. W swojej kuchni Cosima uczy córki kreatywności i ciekawości świata. Życie rodziny Dussenów zmienia się jednak diametralnie, kiedy kuter ojca nie wraca do macierzystego portu.
Pozbawiona środków do życia Cosima najmuje się jako gospodyni domowa w pięknej willi jednej z zamożnych mieszkanek nadmorskiego miasteczka. Załamana z powodu przeprowadzki Rosetta stroni od ludzi, najczęściej chowając się przed światem w lawendowym ogrodzie na tyłach domu. Nie podejrzewa nawet, iż przypadkowe spotkanie z pewnym rudowłosym chłopakiem sprawi, że rozkwitnie, odkrywając w sobie pasję do gotowania. Jednak ich rozpisana na symfonię aromatów i smaków znajomość wystawiona zostaje na próbę, kiedy Nikodem postanawia wrócić do Polski. W końcu dziewczyna, mimo obaw podążając za podszeptami serca, decyduje się wyruszyć w nieznane. U kresu podróży czekają na nią stęsknione ramiona ukochanego i jego zyskująca coraz większą popularność restauracja.
Rosetta szybko uczy się egotycznej codzienności. Jej ulubionymi przyprawami stają się cząber i tymianek, ziołem – mięta, a marzeniem – serwowanie szczęścia przyprawionego ukochaną lawendą. Uwielbia się śmiać, łamać konwenanse, kocha masło i… ludzi. Czy dzięki humorowi i ciepłu kobiety z dalekiej krainy restauracja, mimo przeciwności losu, pozostanie miejscem, do którego mieszkańcy miasteczka przychodzą nie tylko zjeść, ale również nakarmić duszę i uleczyć złamane serce? Jaki wpływ na toczące się sielsko i leniwie dni w Polsce będą miały sekrety z holenderskiej przeszłości? Jedno jest pewne – kuszący aromat lawendy, miłość i pasja będą w tej pełnej humoru, wzruszeń i rodzinnych perypetii opowieści sekretnymi składnikami idealnie skomponowanego życia.
Powrót do domu - Kristin Hannah
Niepublikowana wcześniej w Polsce książka Kristin Hannah, autorki uwielbianych na całym świecie powieści „Słowik” oraz „Zimowy ogród”.
Życie prywatne światowej sławy lekarki Madelaine Hillyard dalekie jest od ideału. Kochająca, lecz przepracowana samotna matka nieustannie kłóci się z nastoletnią córką. Lina desperacko stara się odnaleźć ojca, który odszedł przed jej narodzeniem.
Czy konfrontacja z bólem i ranami z przeszłości jest konieczna?
W dodatku życie Madelaine komplikują tak od siebie różni bracia DeMarco. Podczas gdy ksiądz Francis DeMarco zawsze jest gotów podać jej pomocną dłoń, to jego brat Angel już dawno przyjął rolę niegrzecznego chłopca. Skrzywdził Madelaine, lecz teraz, gdy sam potrzebuje ratunku, znów pojawia się w jej życiu i oczekuje wsparcia.
Lecz czy pomoc potrzebującemu to jej obowiązek? I czy skrzywdzona musi pragnąć pojednania?
Na straży sekretu - Trenton Lee Stewart
Autor Tajnego bractwa pana Benedykta przedstawia tę mrożącą krew w żyłach tajemniczą przygodę pełną magii i humoru.
Kiedy Reuben odkrywa niezwykły antyczny zegarek z sekretną mocą, w jego życiu następuje intrygujący zwrot. Jeden sekret prowadzi do drugiego, a Reuben czuje się rozdarty między swoją prostoduszną naturą a pragnieniem, by zostać bohaterem.
Zmierza wprost ku niebezpiecznej przygodzie - pełnej ciekawych postaci, zdradzieckich pułapek i ucieczek w ostatniej chwili. Wyrusza, by rozwiązać zagadkę, zanim będzie za późno.
Czy wraz z nieustraszoną Penny, potężnym Jackiem i mądrą panią Genowefą u boku, Reuben zdoła przechytrzyć chytrego złoczyńcę o imieniu Dym i uratować miasto przed straszliwym losem?
W tej genialnie stworzonej powieści, uznany autor Trenton Lee Stewart zaprasza czytelników do przyłączenia się do przygody, rozszyfrowania wskazówek i zadania sobie pytania: Czy poznanie sekretu jest darem lub przekleństwem?
Głos morza - Jarosław Klonowski
Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami powieść, nawiązująca do grozy wiktoriańskiej.
Nowa Zelandia, XIX wiek. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie Clarissa, młoda arystokratka, a zarazem jedyny mieszkaniec domu na owianym złą sławą Kalmarowym Wzgórzu. Thomas, brat Clarissy, próbuje rozwikłać tajemnicę jej śmierci. Sir Elthorn odkrywa niepokojące powiązania zmarłej z Maorysami, a także osobliwy, pokryty sztuką Polinezji fortepian, który pół wieku wcześniej przyczynił się do tragicznych wypadków na statku „Eleonora” płynącego w kierunku wyspy. Dalsze śledztwo prowadzi go aż na pustynię Karru i do Aleksandrii. W podróży towarzyszy mu młoda muzułmanka francuskiego pochodzenia. Dziewczyna, ukrywa przerażający sekret, a korytarze ekspresu Aleksandria-Kair wkrótce spłyną krwią...
Nadzieja na sensowność świata - Jerzy Surdykowski
Nowa książka Jerzego Surdykowskiego to swoisty manifest wiary. W człowieka, w cywilizację, w naukę czy wreszcie, a może przede wszystkim – w Boga. Aby zmierzyć się miejscami z dość śmiałą propozycją autora warto zdać sobie sprawę z jak nietuzinkową osobowością mamy tutaj do czynienia. Surdykowski poprzez swój niezwykły życiorys silnie oddziałuje na słowa i myśli jakimi się z nami dzieli, jest więc zarówno twórcą jak i w pewnym sensie tworzywem, co czyni jego prozę jeszcze bardziej fascynującą. Przypomnijmy, Jerzy Surdykowski to krakowianin, człowiek renesansu lub – jak kto woli – człowiek – orkiestra. Dość powiedzieć, że był marynarzem, inżynierem-elektronikiem, programistą komputerów, stoczniowcem, instruktorem alpinizmu, redaktorem, konsulem, dyplomatą, publicystą, dramaturgiem, reporterem czy pisarzem. Jest autorem między innymi powieści Powracający z morza, czy Oblężenie a także S.O.S, Wołanie o sens” czy Paradygmat.
W Nadziei na sensowność świata" autor szuka odpowiedzi na pytania: "Czemu (...) umysł dociekający prawdy o kosmosie, kwantach albo tajemnicy życia wciąż formułuje pytania bez odpowiedzi, bo dotyczące niepoznawalnego Absolutu?" I zaprasza nas, czytelników do tego abyśmy w tych poszukiwaniach towarzyszyli.
Najlepsze lektury 2024 roku - ranking osobisty [2]
Dziś przede mną ten trudniejszy wybór - beletrystyka. Jak wybrać najlepsze powieści czytane w 2024 roku? Było ich wiele, a większość zachwycała. Tematyka różnorodna, trudno zestawiać, porównywać. Muszę jakoś wybrnąć i sklasyfikować te książki w kilka kategoriach:. W stosunku do roku 2023 dołożyłam katyegorioę z kocimi bophaterami, bo inaczej ciężko było odrzucić kilka wibytnych tytułów.
PODIUM za powieści za rok 2024: (kolejność przypadkowa)
Grace córka latarnika - Hazel Gaynor
Oparta na prawdziwych wydarzeniach opowieść o bohaterskiej młodej dziewczynie, odwadze i świetle pewnej latarni.
Rok 1838. Northumberland, Anglia. Latarnia Longstone na wyspach Farne jest dla Grace jedynym znanym domem. Kiedy ona i jej ojciec cudem ratują rozbitków z potwornej burzy, dziewczyna staje się znana w całym kraju. Ale o wiele cenniejsza niż jej przypadkowa sława jest przyjaźń, która rozwija się między Grace a pewnym artystą. A gdy George Emmerson budzi w niej miłość do malarstwa, ona z kolei budzi jego serce…
Rok 1938. Newport, Rhode Island. Dziewiętnastoletnia Matilda Emmerson po zajściu w ciążę została odesłana z Irlandii w atmosferze hańby i skandalu. Póki jej dziecko się nie urodzi, ma zostać z kuzynką Harriet, pomocnicą latarnika. Pewnego dnia Matilda wpada na porzucony, wpół ukończony portret, za którym kryje się jej rodzinna historia. Gdy zbliża się ogromny huragan, dwie kobiety żyjące w odstępie stu lat zostają na zawsze połączone więzią pełną odwagi i miłości.
"Grace córka latarnika" to piękna, wzruszająca historia dla wszystkich poszukujących romantycznych kobiecych opowieści, w których tkwi ziarnko prawdy.
ODE MNIE: Czy to w ogóle zaskakujące, że jedną z książek roku na Latarnicy zostaje powieść o latarniczce oparta na faktach? Pewnie nie :) Ale mimo tematyki od razu dodam, że gdyby autorka nie podołała ze spisaniem i fabularyzowaniem tej historii opowieść o Grace nie znalazła by się na podium. Sama tematyka nie obrobiłaby się. A tu miłe zaskoczenie! Od początku to doskonała, spójna, cudownie napisana książka, którą bardzo ogólnie można by nazwać nawet romansem ale nim zdecydowanie tylko nie jest. Owszem jest znaczący wątek miłosny... ale poza nim mam snucie opwieści o odważnych latarniczkach, podjętych przez nie akcjach ratowniczych na granicy życia i śmierci i strasznie trudnych warunkach do życia. Do tego wszytsko utrzymane w ryzach zasad pracy latarnika więc wg hermonogramu zmian i praca musiała "chodzić jak w zegarku", bo od zawsze od odpowiedzialności latarnika zależało wiele ludzkich istnień na morzu. Bardzo polecam, bo to się naprawdę czyta z przyjemnością. Dwie płaszczyzny czasowe: XIX i XX wiek - dwie silne kobiety. Drobiazgowo oddane czasy i zasady nimi rządzące. Uczta dla wielbicieli książek.
Żona lekarza (tom 1 cyklu) - Daniel Hurst
Mój mąż jest lekarzem. Mądrym i czarującym, któremu wszyscy ufają. Z wyjątkiem mnie. W oczach innych ludzi mam dosłownie wszystko - idealne małżeństwo, idealnego męża, idealne życie. Ale to takie dalekie od prawdy...
Doktor Drew Devlin nie jest tak szanowaną postacią, za jaką się uważa. Powodem, dla którego przeprowadziliśmy się do tej pięknej, starej posiadłości ze wspaniałym widokiem na morze, była chęć pozostawienia przeszłości za sobą. Z założenia ma to być nowy początek dla nas obojga. Odkryłam jednak, że mój mąż znów mnie okłamuje. Wykorzystuje wpływy, które ma w swojej pracy, aby mieszać ludziom w życiu i uzyskać dokładnie to, czego chce - bez względu na to, kto na tym ucierpi.
Nie docenił mnie jednak. W tym dużym, odległym od wioski domu znalazłam mnóstwo czasu, by przemyśleć wszystkie jego błędy. A mój mąż nie ma pojęcia, co za chwilę się wydarzy... Kontynuacją tej historii jest "Wdowa po lekarzu" i "Kochanka lekarza" (premiera w tym miesiącu).
ODE MNIE: W 2024 roku wiele kryminałów otrzymało ode mnie maksymalną notę. Przyjęłam zasadę, że jeśli przeglądając spis lektur będę doskonale jakąś pamiętała i samo spojrzenie na tytuł wzbudzi emocje i wspomnienia jak się nią ekscytowałam to będzie znaczyć, że jest tym lepszym kryminałem od innych. "Żona lekarza" jest z pogranicza gatunków kryminału i thrillera. Akcja rozgrywa się w małej nadmorskiej miejscowości, do której przeprowadzają się bohaterowie. Zakupili cudowny dom z widokiem na morze. Można by rzecz sielanka. On uznany lekarz, ona jego żona. Ale życie obojga skrywa mroki i tajemnice. Zmiana miejsca życia nie nie jest rozwiązaniem na życiowe problemy. Ta opowieść Daniela Hursta od początku wciągnęła mnie maksymalnie w wykreowany świat. NIe mogłam się oderwać. Parę konkretnych zaskoczeń i zrotów akcji tylko podbija wartość jej odbioru. A tom drugi potwierdził tylko, że autor idzie w dobrym kierunku i trzyma poziom oraz jest w stanie z tej historii wycisnąć naprawdę wiele. Bardzo polecam! I czekam niecierpliwie na tom 3!
Hildur (tom 1 cyklu) - Satu Ramo
Najprawdziwszy nordic noir, doprawiony szczyptą islandzkiego mistycyzmu.
Nękana wspomnieniami traumy z dzieciństwa oficer śledcza i dowódczyni jednostki do spraw zaginięć dzieci, Hildur Rúnarsdóttir, która walczy ze stanami lękowymi, surfując w zimnych wodach Atlantyku i jej partner - praktykant z Finlandii, Jakob Johanson, który uciekł na Islandię przed skomplikowaną sytuacją życiową.
Tych dwoje policjantów niespodziewanie znajduje się w samym środku osobliwej sieci zbrodni. Mgła okrywająca mroczne sekrety sprzed lat powoli zaczyna się rozwiewać. Gdzieś w odległych zakątkach Islandii toczą się bowiem mroczne sprawy, których bohaterowie zmuszeni są robić co w ich mocy, aby utrzymać się na powierzchni.
Mówią, że zemsta jest słodka, ale czy w rzeczywistości może cokolwiek rozwiązać?
ODE MNIE: W roku 2024 przeczytałam dużo doskonałych kryminałów i thrillerów. Ale "Hildur" wybija się na ich tle czymś wyjątkowym. Może tym że akcja rozgrywa się w mało zaludniownej częśći islandzkich fiordów, może wspaniale nakreślonymi postaciami po życiowych przejściach, pogodą i pejzażami, które są szczegółowo powiązane z akcją i opisywane z drobiazgami. Wszystko świetnie napisane, czytając całkowicie przeniosłam się TAM. Nie mogę się już doczekać na tom 2.
Wyróżnienia za powieści za rok 2024 otrzymują: (kolejność przypadkowa)
Córki latarnika - Jean Pedziwol
Córki latarnika, entuzjastycznie przyjęty przez krytykę „dorosły” debiut Jean. E. Pendziwol, autorki książek dla dzieci, to poruszająca opowieść o rodzinie, tożsamości, sztuce i prastarej tajemnicy, tchnąca niespokojną atmosferą i emocjonalną potęgą Języka kwiatów, Sierocych pociągów i Światła między oceanami.
Choć umysł ma wciąż bystry, Elizabeth straciła wzrok. Mieszka w domu spokojnej starości i nie mogąc już czytać ulubionych książek ani oglądać obrazów, które tak bardzo ją kiedyś poruszały, wypełnia pustkę muzyką i rodzinnymi wspomnieniami, zwłaszcza o ukochanej siostrze bliźniaczce Emily. Kiedy odnajdują się prywatne dzienniki zmarłego ojca Elizabeth, przeszłość staje się nagle teraźniejszością, i to za bardzo.
Przy pomocy Morgan, nastoletniej przestępczyni, która odpracowuje karę w domu spokojnej starości, Elizabeth czyta dzienniki, które zabierają ją na wyprawę przez czas i zbliżają do siebie obie podróżniczki…
ODE MNIE: wciągająca od pierwszej kartki, magiczna, z historią latarnianą i tajemnicą z przeszłości pewnej rodziny... W moich kryteriach tzw. powieść idealna.
Przyjaciel - Sigrid Nunez
Bezimienna główna bohaterka nagle traci przyjaciela, który bardzo wiele dla niej znaczył. Pozostaje po nim pustka … i wielki, przygarnięty przez niego dog arlekin. Kto miałby się nim zająć? Niechętna zwierzętom wdowa w podeszłym wieku? Nieobecna, skłócona ze zmarłym córka, która nawet nie pofatygowała się na pogrzeb?
W nagrodzonej prestiżową National Book Award z 2018 roku powieści Sigrid Nunez w sposób błyskotliwy i przenikliwy opowiada o nowojorskim środowisku literackim, problemach starzejącego się pisarza i codziennej pracy nauczyciela akademickiego. To również historia o przyjaźni, miłości i śmierci, jak też o wartościach, jakie do naszej egzystencji wnoszą zwierzęta. Kto komu bardziej pomaga w trudnych chwilach – one nam czy my im? Wzruszająca, mądra powieść o tym, co w życiu najważniejsze.
ODE MNIE: kolejny typ powieści jaki kocham: inteligentna, błyskotliwa, przepięknie napisana, wzruszająca i z podkreśleniem niezwyklej roli zwierząt w naszym życiu.
Miasteczko Twin Falls - Loreth Anne White
Bądź czujny. W każdym z nas czai się bestia
W spokojnym i sennym miasteczku brutalnie pobito i utopiono nastolatkę. Potworna zbrodnia zmieniła wszystko.
Od tego dnia minęło ponad dwadzieścia lat. Każdy doskonale pamięta, co wtedy robił. Wszyscy mają alibi dla siebie i bliskich. Nikt nie chce ponownie przechodzić przez piekło tamtej nocy.
Dla Rachel, emerytowanej policjantki, zabójstwo Leeny Rai to zamknięta sprawa. Kiedy młoda, dociekliwa podcasterka kryminalna nachodzi ją na farmie, wracają stare demony. Skazany za morderstwo Clayton Jay Pelley po latach milczenia ujawnia nowe fakty. Mieszkańców miasteczka Twin Falls ponownie ogarnia strach.
Jedno jest pewne, nie tylko Clayton skrywa mroczne tajemnice.
Loreth Anne White powraca w pełnym napięcia thrillerze inspirowanym prawdziwą zbrodnią.
ODE MNE: wspaniały kryminalny thriller z niezwykłymi zwrotami akcji, mroczny, brutalny, naturalistyczny.
Przyjrzyj się - David Ellis
Simon Dobias jest trzydziestosiedmioletnim profesorem prawa w Chicago, a jego żona Vicky pracuje na rzecz ofiar przemocy domowej. Zamożna para wydaje się zwykłym i nudnym małżeństwem z prawie dziesięcioletnim stażem, ale to tylko pozory. Oboje mają silny pociąg do kłamstwa i liczne sekrety. Część z nich zaczyna wychodzić na jaw, gdy w rezydencji na przedmieściach zostaje znalezione ciało pięknej Lauren Betancourt. Kto ją zabił? To tylko jedna z wielu zagadek. Przygotuj się na prawdziwy emocjonalny rollercoaster. Skup się dobrze, ponieważ czeka cię mnóstwo zwrotów akcji i misternie utkana sieć kłamstw. To ekscytująca powieść o chciwości, zemście, obsesji i... morderstwie doskonałym? Nic nie jest takie, jakie wydaje się na pierwszy rzut oka.
ODE MNIE: kolejny wyrożniony thriller - wlaśnie za to że nie nie ejst oczywiste i ciągle nas zupełnie zaskakuje. Uczta dla czytelnika w ramach gatunku.
Idealny czas na smuteczek - Nanae Aoyama
Historia podzielona na cztery pory roku, która w oryginalny sposób obala stereotypy dotyczące relacji międzypokoleniowych. Z przebłyskami poważnego humoru i wyczuleniem na przejmujące szczegóły Nanae Aoyama opisuje bolesny proces wyrywania się z więzów młodości.
Miała niejasne wrażenie, że jak się człowiek zestarzeje, to pewnie niewiele już czuje.
Dwudziestoletnia Chizu, zmęczona wiecznym pouczaniem przez matkę, przyjeżdża do Tokio. Zamieszkuje u ekscentrycznej pani Ginko, która ma ponad siedemdziesiąt lat, a w jej domu jest więcej kotów niż ludzi.
Chizu nic nie wie o starszych ludziach. Boi się, że pani Ginko może w każdej chwili umrzeć. Wkrótce przekonuje się, że podczas gdy kobieta żyje pełnią życia, jej codzienność składa się z trudnych emocji, z którymi ledwie sobie radzi. Obie zaczynają mocniej się sobie przyglądać w codzienności, zmieniającej się wraz z porami roku.
ODE MNIE: jak teraz myślę o tej książce to mam bardziej wrażenie że oglądałam film a nie czytałam lekturę. WSzytsko jest w niej takie obrazowe, plastyczne, namacvalne. Książka snująca się bardzo powoli, pełna kolorów, zapachow, miejsc. Zachwyca na kazdym kroku. Typowa lektura japońska - albo się ten styl kocha albo odrzuca.
Marzenia z brązu (Faye tom3) - Camilla Lackberg
Choć były mąż Faye nie żyje, jej koszmar trwa dalej. Ojciec, który zbiegł z więzienia i jest na wolności, stanowi dla niej śmiertelne zagrożenie. Mężczyzna budzi w niej przerażenie, a niebezpieczeństwo zagraża nie tylko jej, ale też wszystkim, których kocha. Faye musi ochronić swoich najbliższych oraz swoje życiowe dzieło – firmę Revenge. Planując ostateczną zemstę, zbiera wokół siebie grupę nieustraszonych kobiet i sięga po pomoc jedynego mężczyzny, któremu ufa. Ale czy uda jej się pokonać ojca, który współpracuje z potężną, niebezpieczną organizacją przestępczą i jest groźniejszy niż kiedykolwiek wcześniej?
ODE MNIE: Wydawało mi się że poza cudownym kryminalnym cyklem Lackberg z akcją w letniskowej Fjallbace i postaciami które tam wykreowała nie odnajdę już w jej prozie takich zachwytów. A jednak trylogia o Faye zachwuciła mnie i ukazała zupełnie inne oblicze tej pisarki. To zupełnie inna historia, zupełnie inna bohaterka. Ale totalnie wciąga i tom 3 (mam nadzieję, że nie ostatni) również mnie pochłonął i dałam się uwieść tej historii.
Najlepsze książki dla dzieci i młodzieży roku 2024: (kolejność przypadkowa)
Kocioł - pierwszy astromiauta - Marta Rydz-Domańska
Rzadko się zdarza, żeby ktoś wpadł w tarapaty tylko dlatego, że zasnął. Tak się przynajmniej zdawało Kociołkowi, nieco marudnemu i wiecznie głodnemu kocurowi, który uciął sobie drzemkę w otwartej walizce swojej Pańci i obudził się… na stacji kosmicznej. Łatwo się domyślić, że jego obecność na orbicie jest totalnym zaskoczeniem dla dowódczyni i reszty załogi. Jak kot poradzi sobie w takich warunkach i czy okaże się przydatny podczas misji pozaziemskiej? Przekonajcie się sami. W Kosmosie nigdy nic nie wiadomo…
Miau! Będzie ko(s)micznie!
ODE MNIE: wszytsko co mnie urzekłó znajdziecie w recenzji z cyklu Latarnica poleca!
https://latarnica.pl/2024/03/27/latarnca-poleca-vol-55/
Kruche życie pancernika - Arleta Remiszewska
Łajka w Kosmosie, korzyści z RPG, deterministyczny chaos i (nie)pancerny pancernik, czyli jak szukać odpowiedzi na Najważniejsze Pytania i... dogadać się z bratem.
Kacper jest z natury mądralą i lubi filozofować, w końcu zamierza zostać liderem! Antek, jego brat, wierzy w harmonię i chciałby dać drugie życie Łajce. Mama i tata starają się godzić odmienne punkty widzenia, a babcia... Babcia jest po prostu złośliwa, ale chyba rozumie Kacpra lepiej niż Antek. Choć oczywiście dobrze mieć brata, nawet jeśli ten woli psy od kotów, a braterska miłość oznacza wieczne uszczypliwości.
Gdy okazuje się, że Antek musi stawić czoła chorobie, każdy z członków rodziny mierzy się z tym faktem po swojemu. W głowie Kacpra mnoży się jeszcze więcej pytań...
Czy można przygotować się na stratę? Czemu samodzielne myślenie jest trudną sztuką? I co po nas zostaje w Kosmosie?
ODE MNIE: Książka którą natychmiast włączyłabym na listę tzw lektur obowiązkowych. Porusza tak wiele ważnych aspektów że można by godzinami o nich rozmawiać. Przepiękna historii autorki od "O latarniczce, miłości i samotnym humbaku" czy "Kota Erwina".
Cacko - Emilia Kiereś
Srebrna bombka z cienkiego dmuchanego szkła pojawiła się na choince podczas pierwszej Wigilii po przeprowadzce rodziny Jacynów do Poznania w 1911 roku. W niemal magiczny sposób spełniło się wtedy marzenie małego Ambrożego, który kilka godzin wcześniej dostrzegł ją na wystawie sklepowej i nie mógł oderwać od niej wzroku.
Od tej pory srebrne cacko stanie się najważniejszą bożonarodzeniową ozdobą, rodzinnym amuletem przechodzącym z pokolenia na pokolenie i gromadzącym w sobie pamięć o kochającej się rodzinie, jej szczęśliwych i trudnych chwilach, przywiązaniu do polskości i zwykłym byciu dobrym człowiekiem.
Czytelnik uczestniczy w świętach Bożego Narodzenia kolejnych pokoleń tej rodziny w latach ważnych dla historii Polski: 1918, 1944, 1981 i całkiem współcześnie; obserwuje, jak zmienia się świat, a jednocześnie niezmienne pozostaje to wszystko, czym promieniuje cacko.
Piękna i wzruszająca opowieść o poznańskiej rodzinie na przestrzeni stulecia.
ODE MNIE: ta powieść przniosla mi już w listopadzie swiąteczny nastrój i była ogromnym zachwytem. Wszytsko opisalam w grudniowej recenzjki z cyklu Latarnica poleca!
https://latarnica.pl/2024/11/13/latarnica-poleca-59/
Wyróżnienia dla najlepszych książki dla dzieci i młodzieży w roku 2024: (kolejność przypadkowa)
Opowieść o zimowym kotku - Holly Webb
Dla małych wielbicieli serii „Zaopiekuj się mną” specjalnie na święta niespodzianka: wyjątkowo ciepła i urocza opowieść, idealna na długie zimowe wieczory.
Ula spędza przedświąteczny czas u swojej babci. Mieszka ona w bardzo starym, wiktoriańskim domu otoczonym niesamowitym ogrodem – idealnym do zwiedzania i zabaw. Uli bardzo brakuje jednak kogoś, z kim mogłaby się bawić…
Pewnego śnieżnego poranka, gdy wychodzi do ogrodu, pod ogromną, rozłożystą jodłą dostrzega wyjątkowo pięknego białego kota o złotozielonych oczach. Później spotyka Wiktorię, dziewczynkę która dawno temu mieszkała w tym domu. Wiktoria opowiada, że ten piękny kot, Puszek, należy do jej młodszej siostry, która jest bardzo chora.
Puszek nagle znika i dziewczynki nie mają pojęcia, co mogło się z nim stać. Czy Ula zdoła pomóc swojej nowej przyjaciółce z przeszłości odnaleźć kotka?
ODE MNIE: historia idealna na koniec roku, przyprószona śniegiem, w atmosferze świąt, piękny opis relacji kilku pokoleń. Do tego uroczy koci bohater.
Morten, Emilia i zaginione światy - Reeli Reinaus
Po śmierci dziadków Morten zostaje w domu sam z wujem, w chacie na skraju bagien. Jego mama pracuje za granicą, więc widują się sporadycznie. Ojca nie poznał nigdy.
Życie z wujem alkoholikiem jest nie do zniesienia, ale Morten nie dzieli się z nikim swoim cierpieniem. Gdy w domu jest bardzo źle, ucieka na bagna. Tam czuje się wolny i bezpieczny, tam też oddaje się swojej pasji – fotografii. Wszystko się zmienia, gdy podczas jednej z takich wypraw spotyka tajemniczą dziewczynę. Emilia wydaje się nieco dziwna, ale Morten dobrze się czuje w jej towarzystwie. Ma wrażenie, że Emilia rozumie go lepiej niż ktokolwiek inny. Wkrótce jednak się okazuje, że jego nowa znajoma nie może opuścić bagien...
Napisana w tonacji realizmu magicznego historia o Mortenie i Emilie – podobnie opowieść o Mariusie i wilkołaczce Liisi – charakteryzuje się przenikaniem dwóch światów, realnego i magicznego. W nich ludzie współistnieją z bohaterami z baśni i legend, a nawet z duchami, a przyroda jest wspaniała – nieokiełznana i pełna mocy. Za to problemy, z jakimi mierzą się młodzi bohaterowie, są jak najbardziej prawdziwe i uniwersalne.
Biały Kruk 2017
ODE MNIE: bardzo smutna powieść o samotności, odrzuceniu, patologii w rodzinach, przemocy, nałogach. Ale wszytsko przepięknie ubrane w słowa i niezwykłą historię oscylującą na granicy jawy i snu.
Kotka Śmieciarka - Ernest Seton Thompson
Klasyka z 1915 roku. W Polsce wydana w 1931 roku. Opowieść o trudych losach kotki na ulicach wielkiego miasta w Ameryce na początku XX wieku. Smutbne, czasami brutalne i szczere. Bardzo mnie poruszyło. Ciekawe ilustracje. Cała dostępna darmowo na wikipedii.
Najlepsza książka z kocimi bohaterami (bez granicy wiekowej) 2024 roku: (kolejność przypadkowa)
Nero Corleone - kocia historia - Elke Heidenreich
Książka opisuje dzieje kota o imieniu Nero Corleone z perspektywy głównego bohatera, który potrzebuje zaledwie sześciu tygodni, żeby zostać szefem zagrody w pewnej włoskiej wiosce. Przecież Don Corleone nie boi się niczego ani nikogo!!!
ODE MNIE: przepiękna historia o kotach we włoskiej wiosce, klimat upalnego lata, sielskiego życia z dala od dużego miasta a wszhtsko z cudownymi ilustracjami.
Frankie - Jochen Gutsch, Maxim Leo
Richard Gold po stracie żony pogrążył się w rozpaczy. Całymi dniami nosił smutny szlafrok i stary kapelusz i zmagał się z chorobą zwaną „życie bez sensu”.
Frankie to wolna dusza, kot żyjący na ulicy, który zna dziesięć języków (nieznający języków kocur jest skończony, wszystko przez różnorodność gatunkową).
Ich pierwsze spotkanie nie należało do najprzyjemniejszych. W końcu nie co dzień Frankie dostawał w łeb, i to czymś ciężkim. Jednak góra żarcia, największy telewizor na świecie i miękkie łóżko sprawiają, że kocur postanawia zamieszkać z nowo poznanym człowiekiem.
Tak zaczyna się przyjaźń między mężczyzną i kotem. Kotem, który poszukuje domu, i mężczyzną, który czuje, że jego życie nie ma sensu.
ODE MNIE: poruszająca od pierwszycb stron historia pełna smutku, ale i piękna jakie może wnosić w życie zrozpaczonego człowiek relacja z kotem.
Historia o mewie i kocie, który uczył ją latać - Luis Sepulveda
To nowe wydanie pięknej opowieści o kocie imieniem Zorbas, który obiecał umierającej mewie, że zaopiekuje się jej pisklęciem. A ponieważ „słowo honoru dane przez jednego kota portowego jest wiążące dla wszystkich kotów portowych”, Zorbas będzie mógł liczyć na pomoc przyjaciół, może nie najmądrzejszych, lecz pełnych dobrych chęci. Kocia gromadka, chroniąc pisklę przed ludzkim wzrokiem, zdecyduje się nawet na zawarcie paktu z odwiecznymi wrogami – szczurami. Czy jednak równie dobrze sobie poradzi, gdy nadejdzie czas nauki latania?
Dzieci z pewnością zachwyci obfitująca w zabawne przygody fabuła, dorosłych zaś ujmie poetycki klimat książki i jej ekologiczne przesłanie.
ODE MNIE: poetycka opowieść o tytułowych bohaterach - jest to wszytsko co kocham w książkach, nadmorksie miasto portowe, kot, mewa, mądra historia i przepiękny język opowieśći. Od początku czuje się, że mamy do czynienia z książką wyjątkową i inną niż wszytskie.
Najlepszy CYKL książek roku 2024: (kolejność przypadkowa)
Cykl Atykwariat Morisaki - Satoshi Yagisawa
Tom 1 - Moje dni w antykwariacie Morisaki
Czy da się przeżyć życie, nie angażując się w sprawy innych i nie mówiąc o tym, co się naprawdę czuje? I nie czytając książek? Takako prawie by się to udało…
Po zerwaniu z superprzystojnym Hideakim, z którym łączyła nadzieje na przyszłość, rzuciła pracę i zamierzała przespać resztę życia. Nie pozwolił jej na to wujek Satoru – przyjaciel z jej lat dziecięcych, który teraz jawi się jej jako nieudacznik. No bo kim może być porzucony przez żonę właściciel zatęchłego antykwariatu? Okazuje się jednak, że wujek ma wielu przyjaciół (równie wścibskich jak on),a jego sklep jest ceniony przez znawców literatury. Czy dzielnica pełna książek i jego mieszkańcy odmienią życie Takako? I czy Takako znajdzie w sobie siłę, aby pomóc innym?
Powieść Moje dni w antykwariacie Morisaki aż się skrzy od dowcipu, a przy tym dotyka najgłębszych potrzeb człowieka – bycia kochanym i rozumianym.
Tom 2 - Moje miejsce w antykwariacie Morisaki
Moje miejsce w antykwariacie Morisaki to powieść, która przenosi nas do tokijskiej dzielnicy antykwariatów – Jinbocho – gdzie klimat starych ksiąg kontrastuje z nowoczesnością wieżowców w tle. Przez stronice nieśpiesznie prowadzi nas Takako, która w pierwszej części Moje dni w antykwariacie Morisaki, pogrążona była w apatii. Znów spotykamy jej wujka Satoru, ciocię Momoko, Wadę i nieliczne grono znajomych oraz przyglądamy się klientom – plejadzie antykwarycznych ekscentryków. Odkrywamy nie tylko meandry pisarstwa, lecz także międzyludzkich relacji, które rzutują na to, co jest i będzie. Nie jest to proza monumentalna o rzeczach wielkich, ale bez wątpienia skrywa się w niej przytulność i bliskość. Jest tu zwyczajność kupowania woluminów, które mają swoją historię. Są małe opowieści poukładane na regałach, a równocześnie i te z krwi i kości. To powieść dla tych, którzy mogą nie jeść, ale muszą czytać. Choć w rzeczywistości jest dla każdego, bo serwuje prostolinijnie podane prawdy egzystencjalne – o czytaniu, życiu i śmierci – które wspólnie tworzą barwny gobelin naszego bytu.
ODE MNIE: pełna ciepła i życiowej mądrości piękna historia z książkami w tle.
Cykl Ulica Pazurkowa
Wszytsko zaczyna się w historii pt. "Na tropie Ogryzka"
Pierwsza z serii książek o sympatycznych mieszkańcach ulicy Pazurkowej, którzy zaprzyjaźnili się dzięki kotu Ogryzkowi. Ogryzek przyszedł do domu państwa Kociejków przed świętami Bożego Narodzenia, zwabiony zapachem karpia. Natychmiast stał się ulubieńcem całej rodziny, szczególnie trójki dzieci. Wkrótce też polubili go pozostali lokatorzy kamienicy, gdy więc na wiosnę kot niespodziewanie zniknął, wszyscy go poszukiwali. Skutek tych poszukiwań okazał się zaskakujący i sprawił mieszkańcom ulicy Pazurkowej wiele przyjemności.
ODE MNIE: więcej moich refleksji znajdziecie w recenzji z cyklu Latarnica poleca!
https://latarnica.pl/2024/02/26/latarnica-poleca-vol-53/
Cykl Elfomania Marcina Pałasza
Wszystko zaczyna się w "Sposobie na Elfa"
Pewnego dnia ze schroniska do mieszkania pisarza i jego syna trafia Elf – pies o wielkich uszach i równie wielkim sercu. Chociaż przeraża go dywan na trzepaku, papierowe ręczniki i inne Śmiertelnie Groźne Rzeczy, nie jest tchórzem. Stawia czoła dzikiemu zwierzowi i ratuje z opresji Czesława, a gdy na osiedlu pojawia się złodziej, niespodziewanie ujawnia swój instynkt tropicielski. Wciąż jednak tęskni za swoją siostrą Erką, która została w schronisku. Nawet spacery z Młodym i spotkania z piękną Karą i jej pupilką Lindą nie pozwalają mu o tym zapomnieć...
"Sposób na Elfa" to wzruszająca, a zarazem pełna humoru historia miłości psa do człowieka, i człowieka do psa. Po przeczytaniu tej książki już zawsze będziesz inaczej patrzeć na swojego pupila!
ODE MNIE: Kiedy przeczyta się tom 1 od razu pragnie się poznać więcej i sięga się szybko po kolejne tomy. To książka nie tylko o pięknej i mądrej psiej adopcji ale i wspaniale ukazana relacja ojca z synem nastolatkiem, a wszytsko z wątkiem kryminalnym w każdej z części. Zakochałam się w tych postaciach!
-----------------------
Opisy książek pochodzą z serwisu Lubimyczytac.pl i od wydawców
Najlepsze lektury 2024 roku - ranking osobisty [1]
Jak co roku, w pierwszym odcinku z wyborami najlepszych lektur w roku pomijam wszytskie powieści, które najtrudniej mi wybrać (pojawią się w odcinku 2) - zwłaszcza jeśli takich lektur było w ciągu roku sporo. Tradcyjnie na pierwszy ogień idzie kategoria:
Literatura faktu/reportaż
Na początek 3 według mnie najlepsze (podium - kolejność przypadkowo bo tutaj nie jestem w stanie wybrać):
Duchy Bałtyku. Podróże wzdłuż niemieckiego wybrzeża – Paul Scraton
Ta podróż zaczyna się w muzeum, od spojrzenia na "Mnicha nad brzegiem morza" i "Opactwo w dębowym lesie". Mrok obrazów Caspara Davida Friedricha pasuje do Bałtyku –„najbardziej złowieszczej i strasznej z wód Europy”.
Wędrowny esej Scratona przywołuje fragmenty skomplikowanej historii Niemiec. Czy zbrodnia, choćby popełniona przed naszym urodzeniem, ale w kraju, którego paszport nosimy, wciąż nas w jakiś sposób naznacza? Czy nadal ponosimy odpowiedzialność za duchy na wybrzeżu? Te pytania oraz losy zatopionych okrętów i statków, biografie wielkich pisarzy, skrawki życia w NRD i trudnych latach zjednoczenia wyznaczają tor pieszej wyprawy autora. Miejsce znajdą tu też historie wyparte i zapomniane, jak ta z Prory, miejscowości, w której na zlecenie Hitlera zbudowano ośrodek wypoczynkowy, mający zachęcić robotników do wstępowania w szeregi nazistowskiej armii. Dziś, zakłamując historię, reklamuje się ją jako modny kurort pełny nowoczesnych apartamentowców.
"Duchy Bałtyku" to fascynujący dziennik podróży po niemieckim wybrzeżu, pełen literackich odniesień, brutalnej historii i nostalgii. Miasta rozpadają się i giną w morzu. Bałtyk pozostaje.
ODE MNIE: Książka prawdzie zaskoczenie - wciąga od początku i przedstawia te cudowne wybrzeże niemieckie Bałtyku, napisana z pasją, sięgająca do bardzo ciekwaych historii, byłam oczarowana.
Islandia – tam gdzie elfy mówią dobranoc
Islandia. Wyspa ognia i lodu. Królestwo zorzy polarnej i "żywych" wulkanów. Ojczyzna Odyna, Thora i Widara. Przystań wikingów. Kraina elfów, trolli, potworów i... maskonurów. Arkadia samotników i marzycieli. Odległa, zimna, nieznana, piękna, intrygująca... Niewielka, ale mająca wiele do zaoferowania.
Na kartach tej książki autorka snuje wciągającą od pierwszych zdań opowieść o Islandii, o jakiej nie mówi się w przewodnikach. Przybliża dzieje wyspy od czasów pierwszych osadników do dzisiaj. Prowadzi do miejsc, w których kształtowała się islandzka państwowość. Przywołuje dawne wierzenia, konfrontując je z duchowością współczesnych mieszkańców. Przygląda się przyrodzie, obyczajom i przesądom, zagląda do nawiedzonych domostw, rozszyfrowuje imiona i nazwiska, podgląda codzienne życie wyspiarzy i daje się porwać islandzkiej muzyce. Przekonuje, że kraj, w którym zamarzają termometry, potrafi buzować nie tylko od gejzerów i lawy, ale także od gorących serc, i że warto zobaczyć go z bliska.
ODE MNIE: zapraszam do rarchiwalnej ecenzji z cyklu Latarnica poleca!:
https://latarnica.pl/2024/05/31/latarnica-poleca-vol-58/
Osobisty przewodnik po Pradze – Mariusz Szczygieł
Osobisty przewodnik po Pradze to jubileuszowy, 10. tytuł Mariusza Szczygła, który ukazuje się dwadzieścia lat po pierwszym wyjeździe autora do Pragi wiosną 2000 roku, kiedy to uwiodły go miasto i język.
Jak sam mówi, książka ta wzięła się ze zdenerwowania: „Od momentu pierwszych moich publikacji o Pradze nie ma tygodnia, żebym nie dostał pytania o jakieś miejsca magiczne, ważne, osobiste. Ma to być oczywiście Praga bez mostu Karola i bez Hradczan. Nadmiar tych próśb, a zwłaszcza niemożność odpisywania na wszystkie, zaczął mnie irytować, postanowiłem więc zamienić to uczucie w coś pozytywnego. Napisałem przewodnik, do którego wszystkich będę teraz odsyłał”.
Miejsca opisywane w przewodniku możemy zobaczyć dzięki fotografiom Filipa Springera.
Dom jako cios między oczy. Dworzec jako upadła bajka. Most, który ułatwia śmierć. Schron przed beznadzieją. Góra nieobojętności. Pomnik gejów. Kościół zgubiony na podwórku. Grób jako kryształ. Kamienica, która drga. Prysznic jako metafora… Do tego rozmowy z Czeszkami i Czechami. Znanymi i nieznanymi.
ODE MNIE: lektura, którą w pełni mogłam docenić dopiero po osobistym kontakcie z miasatm Praga. Przecudowny subiektywny wybór miejsc, z których większość poznałam. Wspaniale napisane i sfotografowane. Jeśli znacie kogoś kto kocha Pragę to jest to idealna książka na prezent.
Poniżej wyróżnienia w tej kategorii (kolejość przypadkowa)
Zapytaj astronautę – Tim Peake
Czy w kosmosie jest szybki internet? Kiedy człowiek postawi stopę na Marsie? Jak pachnie przestrzeń kosmiczna? Czy w stanie nieważkości da się korzystać z iPada? Czy każdy z nas może zostać astronautą?
Czy zdarzyło ci się patrzeć w nocne niebo i zastanawiać się, jakie tajemnice może skrywać ogrom przestrzeni kosmicznej? Czy wyobrażałeś sobie kiedyś, jak to jest być astronautą i patrzeć na Ziemię z góry?
Wcale nie musisz aplikować o pracę w agencji kosmicznej, aby poznać odpowiedzi na te i setki innych pytań, na które w niniejszej książce odpowiada brytyjski astronauta, Tim Peake.
Dzięki tej wspaniałej książce poczujesz się jak prawdziwy badacz kosmosu: usłyszysz ryk silników startującej w kosmos rakiety, zerkniesz w nocne niebo, by zobaczyć okrążającą Ziemię Międzynarodową Stację Kosmiczną i przekonasz się, jakie to jest podziwiać wschody i zachody słońca… 16 razy na dobę.
Ten pełen pasji do nauki przewodnik po życiu w kosmosie zabierze cię w niezwykłą podróż w kosmos, pokaże tajniki pracy astronauty i odkryje cuda technologii kosmicznej stworzonej przez człowieka.
ODE MNIE: astronautyka fascynowała mnie od dziecka, ale zawsze rodziła w głowie mnóstwo pytań. Ta książka jest odealną odpowiedzią na większość z nich. Informacje od astronauty z pierwszej ręki. Bardzo ciekawe fakty i lekko napisane.
Korespondencja z wybrzeża – Jerzy Bandrowski
W 1920 roku na mocy traktatu wersalskiego II Rzeczypospolita uzyskała dostęp do Bałtyku. Pomorze (...) dla mieszkańców pozostałej części kraju, przez długi czas pozostawało krainą egzotyczną i nieznaną.W drugiej połowie lat dwudziestych, jako jeden z pierwszych, rybacki mikrokosmos postanowił sportretować Jerzy Bandrowski. Chcąc jak najwierniej oddać (...) życie mieszkańców nadmorskich wiosek, zamieszkał wśród nich (...) Reportaże Jerzego Bandrowskiego stanowią w istocie pamiętnik z pobytu autora w Jastarni. Widać w nich fascynację i szacunek dla społeczności lokalnej, ale też dążenie do rzetelnego przedstawienia jej codzienności. Tym samym teksty Bandrowskiego należą do kanonu literatury wspomnieniowej poświęconej minionemu życiu rybaków Półwyspu Helskiego.
ODE MNIE: Kopalnia wiedzy o Jastarni po odzyskamniu przez Polskę dostępu do morza po I WŚ. Uwielbiam takie książki. Zatrzymały na kartach czas który już nigdy nie wróci i zupełnie inne życie na Półwyspie Helskim.
Sekrety Świnoujścia – Roman Czejarek
Na samym krańcu zachodniej Polski, na dwóch wyspach, tuż nad Bałtykiem roztacza swe uroki Świnoujście. Czeka tu na nas piękna nadmorska plaża, w gościnę zapraszają luksusowe hotele, sanatoria obiecują samo zdrowie. Od niedawna nie trzeba nawet czekać na prom, bo na drugą stronę miasta szybko można się dostać tunelem. O tych atrakcjach wiedzą wszyscy. A co skrywa Świnoujście? Jakie ma tajemnice?
Zapraszamy w niezwykłą wyprawę po mieście. Dajmy się porwać opowieściom o dawnym niemieckim Swinemünde i polskim Świnoujściu. To tu powstały najwyższa latarnia morska, najdłuższy falochron i „wiatrak”, który niczego nie mieli. To tu przez kilkadziesiąt lat mieściło się przedsiębiorstwo, które na polskie stoły dostarczało ryby z najróżniejszych stron świata. To tu przy przeprawie promowej został upamiętniony słynny pies Bolek. Świnoujście skrywa też mroczne sekrety. Niewielu wie o nalocie Amerykanów w 1945 roku, „Dzikim Zachodzie” w pierwszych powojennych miesiącach czy zatopionych niemieckich okrętach podwodnych, podobno ze skarbami.
Odkryjmy supertajny podziemny punkt dowodzenia PRL na wypadek wybuchu trzeciej wojny światowej, poznajmy prawdziwą historię braci Zielińskich, pokazaną w filmie 300 mil do nieba, dowiedzmy się, dlaczego właśnie tu ukrył się Lechosław Goździk, legendarny przywódca strajków z 1956 roku.
ODE MNIE: Uwielbiam ten cykl książek "Sekrety..." z łódzkiego wydawnictwa Księży Młyn. Zakupiłam i przeczytałam wszytskie wydana a dotyczące miast z naszego wybrzeża.
Literatura w tematyce muzycznej / biografie / wspomnienia (kolejność przypadkowa)
Przydaj się. Siedem zasad lepszego życia – Arnold Schwarzenegger
Inspirujący przewodnik po drodze do sukcesu od ikony kina akcji i kulturystyki.
Siedem zasad, które pomagają osiągać życiowe cele, opracowanych przez Arnolda Schwarzeneggera.
Najsławniejszy kulturysta na świecie. Najlepiej opłacany aktor w dziejach kina. Polityk i jeden z liderów szóstej największej potęgi gospodarczej naszego globu. Brzmi jak początek żartu? Ale to jedna i ta sama osoba – Arnold Schwarzenegger. Uwierzcie, że nic w jego życiu nie stało się przypadkiem.
Oszałamiający sukces Arnolda to część procesu, na który składają się: wyrazista wizja, myślenie bez ograniczeń, ciężka praca, bezpośrednia komunikacja, szybkie rozwiązywanie problemów, otwartość umysłu, ciekawość i chęć pracy na rzecz społeczeństwa. A wszystko to dzięki jednej lekcji, która wpoił mu ojciec: „Przydaj się, Arnoldzie”. Schwarzenegger pamiętał te słowa każdego dnia.
„Przydaj się” to wyjątkowo szczera książka, która inspirująco prezentuje podstawowe narzędzia pomagające nadać życiu sens. Schwarzenegger opracował je na bazie swoich życiowych doświadczeń i niesamowitych dokonań. W tej książce pokazuje, jak ich używać w służbie przyszłości – tej, którą sobie wyobrażamy i tej, którą dla siebie tworzymy. Spostrzeżenia ożywia fascynującymi osobistymi anegdotami, opowieściami o swoich sukcesach oraz zmieniających życie porażkach – o części z nich przeczytacie tutaj po raz pierwszy!
ODE MNIE: Całkowite zaskoczenie, świetnie napisana książka łącząca elementy autobiografii z poradnikiem coachingowym. A że lubię Arnolda i wiele filmów z nim widziałam to tym chętniej sięgnęłam po to wydawnictwo.
Teoria wielkiego podrywu – kulisy serialu – Jessica Radloff
Teoria wielkiego podrywu oczami twórców, aktorów i ludzi z planu.
Ten serial to zjawisko telewizyjne. Pomimo pomysłu, który wydawał się nie mieć żadnych szans powodzenia, nieudanego pierwszego pilota i strajku scenarzystów tuż po starcie emisji, Teoria wielkiego podrywu stała się prawdziwym fenomenem. Poznaj iście hollywoodzką historię, której nawet najbardziej zagorzali fani nie znają w całości!
Dziennikarka Jessica Radloff, która napisała ponad 150 artykułów na temat serialu (a nawet wystąpiła w jego finale!),daje czytelnikom przepustkę za kulisy. Dlaczego producenci musieli nagrać dwa piloty? Kto miał zagrać Penny i dlaczego miała nazywać się Katie? Dlaczego aktor, dla którego została napisana rola Howarda, ostatecznie został Stewartem? Ta książka to porywające, zabawne i pełne anegdot spojrzenie na serial, który pokochały miliony. Pozycja obowiązkowa dla każdego fana przygód Sheldona, Leonarda, Penny i spółki.
Dwa lata pracy, 120 godzin zupełnie nowych wywiadów, tysiące stron zapisanych rozmów, 114 stron notatek spisanych podczas oglądania 280 odcinków wszystkich 12 sezonów. Radloff wykonała ogromną pracę, docierając do ludzi, którzy z sukcesem tworzyli Teorię wielkiego podrywu, i oddając im głos.
Nikt nie opowiedziałby tej historii lepiej niż oni.
ODE MNIE: jestem ogromną fanką tego serialu. Wielbię i już dwa albo trzy razy oglądałam wszytskie kilkanaśćie sezonów. Kocham bohaterów i to że bohaterami są naukowcy. Casting do głównych ról wykonał tutaj mistrzostwo świata. Encyklopedia wiedzy na maniaka tej telewizyjnej produkcji,
Opowieść o Jastrzębiej Górze i Jasnym Wybrzeżu – Karol Klukowski
Ten unikalny album, niezwykle bogato ilustrowany doskonałymi obrazami 40 wybitnych polskich artystów oraz archiwalnymi dokumentami i zdjęciami, narodził się z miłości do morza i sztuki. Karol Klukowski podjął się dzieła niemal niemożliwego i… stworzył pierwszą monografię poświęconą polskim malarzom, którzy – w rozmaity sposób – związali się z odzyskanym polskim wybrzeżem okresu międzywojennego. Uzupełnił ją o tych pomorskich współczesnych artystów, którzy zapisali wyraźne „morskie ślady” w swojej twórczości. W tym doborowym gronie znaleźli się oczywiście wszyscy, którzy z malarstwem o tematyce marynistycznej kojarzą się nierozerwalnie: z Marianem Mokwą, Eugeniuszem Dzierzenckim czy Henrykiem Baranowskim. Trafili do niego również chętnie sięgający po morskie tematy inni – m.in. Czesław Tumielewicz, Kazimierz Ostrowski, Ignacy Klukowski. Ale są też i tacy, którzy – tylko na pozór – z morską tematyką i Pomorzem raczej się nie kojarzą: Wojciech Kossak, Julian Fałat, Wojciech Weiss czy Jan Cybis. To opowieść nie tylko o polskim Biarritz II Rzeczypospolitej, czyli Jastrzębiej Górze, ale i o całym „jasnym Wybrzeżu” – od Karwii po Hel. Pasjonujące historie miejsc, ludzi i ich pasji. Oraz malarskie arcydzieła – obrazy zatrzymane w czasie i w przestrzeni. Warto tę historię poznać bliżej. Ten przepiękny album powinien znaleźć się na półce nie tylko wielbicieli wielkiej sztuki, ale i wszystkich, którzy kochają polskie morze i polskie wybrzeże.
ODE MNIE: Przepięknie wydana książka z licznymi archiwalnymi fotografiami i ogromny atut w postaci reprodukcji dzieł artystów tworzących na tym odcinku wybrzeża. Jako zakochana w tym rejonie nie mogłam się nie zachwycić. Wiele ciekawych historycznych faktów. Pozycja obejmuje też artystów tworzących na Rozewiu i w okolicy.
---------------------
Opisy książek pochodzą od Wydawców i z portalu lubimyczytac.pl
Lektury 2025
I już wszystko wiadomo! Po dwóch nieudanych latach (rok 2022 i 2023) osięgnięcia założonego celu czytelniczego JEST!!! Udało się! Ale się cieszę! Czytelnicze wyzwanie AD 2024, aby przeczytać 104 książki w ciągu roku (czyli 2 tygodniowo) zakończyłam około północy w Sylwestra na pułapie 125 tytułów. Naprawdę mam z tego satysfakcję. I jaki to był rok pod względem lektur! Prawie same maksymalne noty i cudooowne historie. Wiele, wiele zachwytów i nowych Autorów, na których kolejne powieści czekam.
Teraz w styczniu przede mną jedno z tych trudniejszych zadań. Wybrać ranking najlepszych przeczytanych książek w kilku kategoriach. To trudność, ale i ogromna przyjemność. Piszę ten tekst w poranek 1 stycznia. Na liczniku czytelniczym jeszcze 0. Nawet nie wiem jaka lektura zawoła jako pierwsza ale wsłucham się w te tysiące nieprzeczytanych tytułów i coś z tego wyłapię.
Pozostaje już tylko usiąść w fotelu, otworzyć czytnik Kindle lub jakieś wydanie papierowe i pogrążyć się w nieznanej jeszcze historii. Czas start!
Lektury 2025:
- Gustloff - Krzysztof Piersa - styczeń - nota 5
- Dwadzieścia jeden - Krzysztof Maciejewski - styczeń - nota 4
- Polski SOR - Jan Świtała - styczeń - nota 5
- Mój kochany mąż - Kimberly Belle - Styczen - nota 5
- Opowieścui kota ze starej wierzby - Marcel Ayme - styczen - nota 5
- Historia kotów - Madeline Swan - styczeń - nota 5
- Sekrety Kołobrzegu - Paweł Górski - styczeń - nota 4+
- Kot, który zgubił dom - Ewa Nowak - styczeń - nota 5
- Wszytsko oprócz prawdy - Gillian McAllister - styczeń - nota 5
- Europa - prawdziwa historia o kotce - Jan Grabowski - styczeń - nota 5
- Tylko szeptem - Lidia Liszewska (tom 1 trulogii) - styczeń - nota 5
- Zemsta rodziców - Daniel Hurst - styczeń - nota 5
- Przyjdę po ciebie nocą - Heather Gudenkauf - styczeń - nota 5
- Czuła przewodniczka - Natalia De Barbaro - styczeń/luty - nota 4+
- Pomoc domowa (tom 1 serii) - Freida McFadden - luty - nota 5
- Elfie, mamy problem! (tom 8 Elfomanii) - Marcin Pałasz - luty - nota 5
- Sekretna kocia piekarnia - Heleny Laks - luty - nota 5
- Kochanka lekarza (tom 3 serii) - daniel Hurst - luty - nota 5
- Koty św. Gertrudy - Ks. Jan Twardowski - luty - nota 5
- Jednym gestem (2 tom serii) - Lidia Liszewska - luty - nota 5
- Pomoc domowa. Sekret (tom 2 serii) -Freida McFadden - luty - nota 5
- Cichym gestem - (3 tom serii) - Lidia Liszewska - luty - nota 5
- Ślub pomocy domowej (tom 2,5 serii) - Freida McFadden - nota 5
- Dziewczyna z pokoju nr 12 - Kathryn Croft - luty - nota 5
- Jacht Mazurek - Paweł Janikowski - luty - nota 4
- Kobiety Picassa - Jeanne Mackin - luty/marzec - nota 5
- Myszart (tom 1) - Thierry Joor - luty - nota 5
- Odłamki gwiazd. Podróże do latarni morskich - Piotr Oleksy - luty - nota 5-
- Kocięta - Laurie Halse Anderson - luty - nota 5
- Lighthouses of the world - Jean Marie Calbet - luty - nota 5-
- Sklep pory deszczowej - You Yeong-Gwang - marzec - nota 5
- Myszart w Wenecji (tom 2) - Thierry Joor - marzec - nota 5
- Nawet diabeł go nie chce (tom 12 cyklu o katie Maguire) - Graham Masterton - marzec - nota 5
- Kocie story - Katarzyna Burda - marzec - nota 5
- W środku nocy - Riley Sager - marzec - nota 5
- Chciałbym mieć psa czyli jak wychować człowieka - Marcin Pałasz i Elf - marzec - nota 5
- Anglia. Czas na herbatę - Marta Dziok-Kaczyńska -marzec - nota 5
- Słone łąki. Wybrzeże Morza Północnego - Dorthe Nors - marzec - nota 5
- W księżycowym lesie - Michiko Aoyama - marzec - nota 5
- Ty, ja, ona - Sue Watson - marzec - nota 5
- Męskie gadanie - Beata Biały - marzec - nota 5
- Zła siostra - Claire Douglas - marzec - nota 5
- Zaleca się kota - Sho Ishida - kwiecień - nota
- Budząc lwy - Ayelet Gundar-Goshen - kwiecień - nota 5
- Kiciusie, koty, sierściuchy - kocia antologia opowiadań - kwiecień - nota 5
- Koty z Shinjuku - Durian Sukegawa - kwiecień - nota 5
- Diego, kota Krzysztofa Kolumba - Andrzej Urbańczyk - kwiecień - nota 5
- Kot słusznie dumny. Opowieści - Powiastki - Spotkania - kwiecień - nota 5
- Mieszane towarzystwo - Irena Krzywicka - kwiecień - nota 4
- Po słońce i wodę - Dagmara Płaza-Opacka - kwiecień - nota 5
- Elf i dom demonów (tom 7 Elfomanii) - Marcin Pałasz - kwiecień - nota 5
- Jestem dużym tatą, ale czasami udaję kota - Rafał Witek - kwiecień- nota 5
- Magiczny kotek - Sue Bentley - kwiecień - nota 5
- Rosa i Bjork (tom 2 cyklu) Satu Ramo - kwiecień/maj- nota 5
- Kwiat wiśni i czerwona fasola - Durian Sukegawa - maj - nota 5
- Farerskie kadry - Maciej Brencz - kwiecień/maj - nota 5
- Papier, kamień, nożyce - Alice Feeney - maj - nota 5
- Hipacy chce się zakochać - Katarzyna Ziemnicka - maj nota 5
- Dobra zła dziewczyna - Alice Feeney - maj - nota ...
- Gdynia. Pierwsza w Polsce - Aleksandra Boćkowska - maj - nota 5
- Sekrety nadbałtyckich wczasowisk - tom 1 - Paweł Górski - maj - nota..
- Hela foka - historie na fali - Renata Kijowska - maj - nota...
Fot. Mysticartdesign/pixabay.com
Fot. główna wpisu StockSnap/pixabay.com
Latarnica poleca [61]
Czy lubicie powracać do ulubionych bohaterów książkowych? Czy macie tak jak ja, że bardzo przyzwyczajacie się do świata książki, w której aktualnie przebywacie i żal wam jest pod koniec czytania rozstania i z tymi miejscami i postaciami? Mnie zazwyczaj dopada taki smutek, gdy docieram do finałów historii książkowych. Czasami wręcz zwalniam z tempem czytania, by jeszcze trochę nacieszyć się tym wykreowanym przez pisarza światem.
Wombat Maksymilian jest takim bohaterem, do którego można na szczęście powrócić jak do dobrego kumpla i przeżyć z nim nowe przygody. 12 listopada miała miejsce premiera - obok misji na dachu świata - kolejnych przygód Wombata Maksymiliana - tym razem w Chinach. Nikomu nie trzeba dziś mówić jaką potęgą gospodarczą jest w obecnych czasach to państwo i jak wiele wokół nas i w naszych domach produktów wyprodukowanych właśnie w tym ogromnym i bardzo gęsto zaludnionym kraju. Byłoby dziwne, gdyby Wombat Maksymilian przemierzając Bhutan czy Nepal nie trafił do tej azjatyckiej krainy, której zawdzięczamy mnóstwo wciąż używanych wynalazków nawet sprzed tysięcy lat.
Maksiu jest wciąż w niekończącej się podróży i przeżywa nadal swą wielką przygodę. Nie po drodze mu powrócić do rodzimej Australii i martwiącej się tam o niego rodziny. Czasami dopada go myśl o powrocie, ale kiedy kończy się jedna misja, zaraz zaczyna kolejna. Musi stale iść przed siebie, choć sam najchętniej to by przed sobą kopał tunele, bo przecież to wombatom wychodzi najlepiej. A jemu na pewno, skoro przekopał się z rodzinnych stron aż na inny kontynent.
Dla przypomnienia wombaty to małe, okrągłe włochate stworzenia z rodziny torbaczy. Lubią zajadać korzonki i roślinki czyli to klasyczni wegetarianie. Ich ojczyzną jest kontynent australijski. W trzecim tomie przygód tego słodkiego zwierzaka (a każdy nadaje się do czytania jako samodzielna niezależna powieść podróżnicza) przemierzamy z Maksymilianem kraj zwany Chinami. Nasz bohater jak zwykle nie potrafi rozpoznać, gdzie tym razem rzucił go los, ale znajduje na swojej drodze miejscowego przewodnika. Tym razem takim nieocenionym pomocnikiem i przyjacielem zostaje szczurek o imieniu He. Maksymilian w życiu nie przypuszcza, że w Państwie Środka przyjdzie mu znienacka spotkać się ze swoją rodziną, choć będą to raczej same kłopoty, z których trzeba będzie jakoś po wombaciemu z honorem wybrnąć.
W „Wombacie Maksymilianie i rodzinie w tarapatach” mamy okazję poznać bliżej postać jego starszego brata Klopsa. Dlaczego futrzak nosi takie imię dowiecie się również z tej historii. Autor Marcin Kozioł użył w tej opowieści takiego zabiegu, że Klopsik szukający Maksymiliana w różnych krajach ma osobno poświęcone mu rozdziały, których jest narratorem i które są czytelnie wyróżnione w książce. Póki się oboje nie spotkają oko w oko samotnie przemierzają nieznane sobie kraje. A wszystko przez tęskniącą za bratem ich młodziutką siostrę Malinkę. To ona wywołała lawinę niefortunnych zdarzeń, bowiem przy pierwszym wyrwaniu się Maksia w świat wskoczyła za nim w jego wykopany wombaci tunel i… no właśnie. Wpadła w prawdziwe tarapaty! Mamy więc nie tylko powieść podróżniczą, ale wręcz konkretne wątki gangstersko-kryminalne.
Jeśli „Rodzina w tarapatach” będzie waszym pierwszym spotkaniem z tymi bohaterami to możecie się zastanawiać co znaczą te wombacie łapki z tajnym szyfrem. Od razu rozwieję wasze wątpliwości. Książki o Wombacie Maksymilianie to coś więcej niż zadrukowane strony. A zadrukowane są pięknie, bo chińską przygodę wzbogacają BARDZO liczne i PRZEPIĘKNE fotografie wykonane przez Autora, które pokazują nam wszystkie opisywane miejsce. A odwiedzimy tutaj m.in. Wielki Chiński Mur, Pekin, Szanghaj, Hongkong i Makao. Poznacie też co to uliczki hutongu. Tym „czymś więcej” wombaciego cyklu jest jego multimedialność. Drogi Czytelniku - bądź koniecznie uzbrojony w dostęp do internetu. Tajne kody z łapek przenieś w stosowne deszyfrujące okienko na stronie WombatMaksymilian.pl a odkryją się przed tobą dodatkowe multimedia: zdjęcia, mapy, filmy. Ja np. z wielką ciekawością sprawdziłam jak brzmi tradycyjny chiński instrument oraz jakie wrażenie robi koncert na największe bębny z Wieży Bębna. Coś niesamowitego!
Poza fotografiami wydawnictwo zdobią prześliczne ilustracje pana Mariusza Andryszczyka. To dzięki niemu wombaty są jak żywe i nie mogę oczu nasycić tymi słodkimi krągłymi kształtami. O realizm i dbałość faktograficzną powieści zadbała pani Elvira Eevr Djaltchinova-Malets, historyk sztuki i antropolog kulturowa. W chińskiej przygodzie Maksia dużo dowiemy się o kulturze, religii, i tradycji Chin. Sami zobaczycie, że wombaty odwiedzą te najważniejsze i słynne miejsca. Natrafią nawet podczas spaceru na pomnik samego Bruce’a Lee.
Jak zawsze mamy tu super nakreślone postacie. Sympatyczny szczurek He jest bardzo pomocny w zrozumieniu kraju, w którym żyje, choć najbardziej zna go od strony kanałów i śmietnisk restauracji. A skoro Autor wyjawi wam dlaczego Klops został Klopsem to poznacie również historię imienia Malinki. No i pojawi się również znany z nepalskiej przygody Pan Dudek!
Podobnie jak w pozostałych książkach cyklu od strony naukowej Maksymiliana wspomaga jego Tata Wombat (chodząca encyklopedia) oraz podróżniczka Zuza - przyjaciółka i sprawczyni tego, że namówiła naszego bohatera na publikację swoich przygód. Wiedza dopełniająca to z czym spotyka się bohater jest odpowiednio wyróżniona na kartach książki. W chińskiej przygodzie Czytelnicy zetkną się również ze sztuką kaligrafii, Zakazanym Miastem, terakotową armią, siecią podziemnych kanałów, starymi chińskimi grami, a znajomość jednej sprawi, że Maksiu… Nie, jednak wam nic więcej nie zdradzę. Przeczytajcie sami.
Na koniec pytanie, ale odpowiedzcie sobie szczerze. Lubicie czytać? Ja nie wyobrażam sobie dnia bez chwili na książkę, ale nie każdy to lubi i nie każdy dysponuje wolnym czasem. Ale lubicie przygodę, podróże i fajne historie? To możecie odetchnąć. Nic straconego! Przygody Wombata Maksymiliana są dostępne również w formie dźwiękowej. W Legimi znajdziecie audiobooki czytane przez aktora Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego.
Jeśli jeszcze ma ktoś wątpliwość czy warto udać się do dalekich krajów z Masymilianem, to dodam że książki otrzymały prestiżowe nagrody. Mają na swoim koncie:
Nagrodę Magellana:
Nagroda główna dla najlepszego przewodnika dla dzieci ogłoszona przez „Magazyn Literacki Książki”, „Kontynenty” i „Podróże”
Nagrodę Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Nagroda główna w XXI konkursie „Świat przyjazny dziecku” dla książki „Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka”
Wydawca podaje, że historie o Maksymilianie najbardziej trafią do czytelnika w wieku 7-12 lat. Ale przyznam się , że mnie bardzo wciągnęły te opowieści. Zatem to lektura dla każdego. I jest to fantastyczny środek by zainteresować dzieciaki światem i odmiennymi kulturami. Ale i dla młodszych czytelników Wydawnictwo Bumcykcyk ma coś w tym temacie. Dla dzieci w wielu 4-8 lat ukazały się już dwa tomy z nowej serii o Malince Wombat. Więc i młodsze i starsze znajdą coś dla siebie. Aby zobaczyć pełną ofertę zajrzyjcie koniecznie na bumcykcyk.com. I jestem przekonana że bez względu na to, od której przygody zapoznacie się z tym bohaterem, na jednej książce się nie skończy.
Reasumując: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Wombat Maksymilian i rodzina w tarapatach”
Autor: Marcin Kozioł
Ilustracje: Mariusz Andryszczyk
Zdjęcia: Marcin Kozioł
Wydawca: Wydawnictwo Bumcykcyk
Wydanie II: 2024
Objętość: 208 stron
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 166 x 220 mm
Poniżej front i tył okładki
Poniżej wybrane rozkładówki książki
Poniżej sesja 3 tomu serii z kotką Myszką i jej chinńska przygoda
Dla przypomnienia dodam, że przygody Wombata Makrymialiana to cykl 3 książek (na chwilę obecną) i można je kupować i czytać w dowolnej kolejności.
Latarnica poleca [60]
Czy macie wokół siebie młodych odkrywców i podróżników? A może ty sam - dorosły już Czytelniku - czujesz się wciąż po trochu dzieckiem i potrafisz zachwycać się światem właśnie na ten otwarty, bez uprzedzeń i niczym niezmącony dziecięcy sposób?
12 listopada miała miejsce premiera nowych wydań przygód Wombata Maksymiliana w Nepalu i w Chinach. Nie słyszeliście dotąd o nim? Nie wiecie czym, a raczej kim są wombaty? Trzeba to szybko nadrobić. Wystarczy, że spojrzymy na okładkę i już widać czym charakteryzuje się to włochate stworzenie. Bywa kojarzone z dużymi chomikami, bobrami, borsukami, świnkami morskimi, ale tak naprawdę najbliżej mu do misiów koala (które oczywiście misiami nie są) za to i jedne i drugie należą do rodziny torbaczy i zamieszkują odległy kontynent australijski. Wombaty lubią kopać długie tunele i ta cecha może im czasami przysporzyć całkiem nieplanowanych zdarzeń. Tak było w przypadku Maksymiliana, który kopał i kopał a to sprawiło, (bardzo to upraszczając) że dziś mówimy już o nim jako o podróżniku a nie zasiedziałym przedstawicielu gatunku na swoim kontynencie.
Wszystko co dotąd przeżył z dala od rodzinnego domu zanotował na kartach 3 niezwykłych książek, które możecie czytać w dowolnej kolejności. Dziś chciałabym się skupić na jego nepalskiej przygodzie. A raczej tajnej misji, bo został wysłany do tego kraju prosto przez mnichów z Bhutanu, którzy podali mu tajemniczą kopertę z treścią pisaną w bardzo, bardzo dziwnym języku. Bynajmniej nie ludzkim. Choć Maksymilian akurat nie zrozumiałby ani ludzkiego ani każdego innego. No poza językiem wombacim oczywiście.
Dla nas Europejczyków Nepal to bardzo egzotyczne miejsce. Dla przybysza z Australii również się takim wydaje. Maksymilian dostaje się do Nepalu na pokładzie bhutańskich (smoczych) linii lotniczych, ale dalej będzie już musiał radzić sobie sam, a przy tym kontynuować ważną misję.
Pewnie najdzie kogoś myśl: ale jak tu czytać o tak nieznanym kraju - wyobraźni nam nie starczy aby to wszystko objąć! Mam w tej kwestii bardzo dobrą wiadomość. Przygody Maksymiliana to coś więcej niż książka o przygodach w dalekich krajach. Ma dwa niezaprzeczalne dodatkowe atuty:
1/ wydawnictwo wzbogacają BARDZO liczne i przepiękne fotografie Autora, które pokażą nam wszystkie opisywane miejsce. Więc jeśli o czymś czytamy to zaraz też widzimy te egzotyczne pejzaże, budowle czy przedstawicieli miejscowej fauny i flory, nie zabraknie też portretów ludzi dorosłych i tych jeszcze całkiem małych
2/ Uwaga! Czytając Wombata Maksymiliana bądź wyposażony w dostęp do internetu! Te książki zawierają tajne kody! Jeśli traficie podczas lektury na wombacie łapkę z szeregiem cyfr czy liter to nie ma co zwlekać. Trzeba wejść na stronę www.wombatmaksymilian.pl i rozszyfrować kod - dzięki czemu otrzymujemy dostęp do dodatkowych materiałów multimedialnych - można odnaleźć się w terenie na mapie , można przejrzeć pokonaną trasę, obejrzeć film albo np rozejrzeć się w danym miejscu. Jak? Pod kodami ukryte są fotografie do obejrzenia w 360 stopniach (pełna panorama!) zatem możemy się nieźle zakręcić na miejscu!
Nie będę ukrywać. Sama miałam podczas tej deszyfryzacji sporo uciechy i przyjemności oglądania nieznanych miejsc. OK, wspomniałam o zdjęciach i nowoczesnym aspekcie lektury multimedialnej ale nie mogłabym - sama jako plastyk z wykształcenia i pracująca cale życie w branży projektowo-graficznej - pominąć cudownych ilustracji pana Mariusza Andryszczyka. To dzięki jego kresce Maksymilian ożywa w tej książce i wszędzie go pełno. Jest taką futrzastą kulką - uroczą, czasami nie za bardzo zgrabną, ze słabszą kondycją ale takie są wombaty - słodkie zwierzaki!
Nie chcę tutaj nic zdradzać z samej intrygi i przebiegu tajnej misji, (tajne to tajne cicho sza!), ale uwierzcie, jest to wszystko podane w taki sposób, że tylko napięcie narasta i bardzo chce się poznać na czym ta misja polega i jak się dla bohaterów skończy. Tak, mamy tu obok Maksymiliana świetne postacie państwa Dudków (ptaki dudki), gadatliwą kozę długouchą, która chciałaby wybrać się do Włoch czy Hiszpanii, lecz każda wyprawa i przygoda bardzo ją kusi, ale nade wszystko intryguje postać bossa miejskiej dżungli, który okazuje się kluczow postacią do powodzenia misji zleconej wombatowi przez mnichów z Bhutanu.
Poza intrygą godną ludzkiego agenta 007 akcja rozgrywa się w konkretnych miejscach Nepalu. I to takich z tych ważnych dla kraju, kultury, religii, tradycji… Kibicując Maksymilianowi na jego niełatwej drodze w nowym kraju mamy okazję poznać ten region właśnie od strony historycznej i kulturowej. Ogromne zasługi ma tu pani Elvira Eevr Djaltchinova-Malets, historyk sztuki i antropolog kulturowa - która w przypadku tej serii czuwa nad merytoryczną redakcją. Możemy więc też przyswoić dodatkową wiedzę przy okazji towarzyszenia wombatowi w misji ratunkowej w Dudkostanie - jak o swoim kraju mawia para dość narcystycznych ptaków. Pamiętajmy że Nepal to cudowne widoki, to kraj różnorodny będący nazywanym dachem świata i mający na swoim terytorium znane ośmiotysięczniki - wyzwanie alpinistów z całego świata.
Tą wiedzę uzupełniają Czytelnikowi dwaj narratorzy, którzy nie podróżują z Maksymilianem, ale wiedzą co się z nim dzieje i na szybko dopowiadają mu wszystko co niezbędne o miejscach, które na swoich krótkich łapkach przemierza.
Pierwszy to Tata Wombat. Nie rusza się z rodzimej Australii za to ma wręcz encyklopedyczną wiedzę. Drugi to spisująca opowieści Maksia podróżniczka Zuza. To ona namówiła naszego bohatera na publikację swoich przygód i ona dopowiada tam, gdzie tata wombata nie podołał. A wszystkie to dodatkowe ciekawostki są jasno i czytelnie wyróżnione graficznie w książce. Nie można się pogubić!
Powiem szczerze, że spędziłam wyjątkowe trzy listopadowe wieczory całkowicie przenosząc do Nepalu. Trzeciego wieczoru wiedziałam, że bez względu na czas i godzinę muszę poznać zakończenie i dowiedzieć się jak przebiegła tajna misja. Jestem przekonana, że każdy Czytelnik nie będzie potrafił odmówić sobie szybkiego dotarcia do wielkiego finału tej historii. A przecież na jej końcu tak naprawdę zaczyna się już kolejna wyprawa. I Maksymilian nie ma czasu na odpoczynek, bo musi udać się do następnego kraju. Ale o tym opowiem osobno i przy następnej okazji.
Jest jeszcze jeden istotny atut w kontekście serii książek o Wombacie Maksymilianie. Chodzi o osobę Autora. W przypadku książek, których akcja rozgrywa się w konkretnych krajach ma znaczenie fakt czy osoba pisząca widziała te miejsca na własne oczy czy opisy powstają na podstawie wyłącznie przeprowadzonych badań i dostępnych gdzieś tekstów pisanych oraz fotografii. W tych książkach czuje się, że to o czym pisze Marcin Kozioł jest osobistym doświadczeniem i spostrzeżenia z tym związane wypływają na bazie własnych doświadczeń. Co więcej wręcz czuć, że Autor te kraje „skosztował” to znaczy zna ich smaki, zapachy, aurę, ludzi, sytuacje, zwyczaje itp. To dodaje opowieściom autentyczności i tak bardzo obrazowo przemawia. No, a fotografie są trafione w punkt, jakby robione czasami pod konkretną scenę. Wielkie gratulacje za wybór zdjęć! Czuć profesjonalistę, wytrawnego podróżnika (z aparatem odwiedził ponad 60 krajów) i te lata współpracy z National Geographic Polska.
Na koniec ważna informacja dla tych, którzy nie mają dużo czasu na czytanie. Nic straconego! Przygody Wombata Maksymiliana można wysłuchać w formie dźwiękowej. W Legimi dostępne są audiobooki czytane przez aktora Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego. Więc Maksymilian może trafić do waszego domu w postaci niedrukowanej, a tak samo intensywnie pozwoli przeżywać swoje przygody. I to całą rodziną jednocześnie zasłuchaną.
Jeśli jesteście zainteresowani pełną ofertą wydawnictwa (a zapewniam, że jest w czym wybierać) zajrzyjcie na ich stronę internetową: bumcykcyk.com Traficie tam m.in. na lektury dla młodszych odbiorców przygód Maksymiliana, których bohaterką jest Malinka Wombat. - młodsza siostra Maksia. Te krótkie, pięknie ilustrowane historie uciszą z pewnością małych miłośników zwierząt.
Reasumując: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Wombat Maksymilian i misja na dachu świata”
Autor: Marcin Kozioł
Ilustracje: Mariusz Andryszczyk
Fotografie: Marcin Kozioł
Wydawca: Wydawnictwo Bumcykcyk
Objętość: 288 strony
Oprawa: miękkna ze skrzydełkami
Format: 166 x 220 mm
Poniżej front i tył okładki:
Poniżej okładka i miejsce akcji tomu 2 przygód Womabta Maksymiliana: NEPAL
Poniżej wybrane rozkładówki z przepięknymi fotografiami Autora i ilustracjami Mariusza Andryszczyka:
Poniżej kotka Mysza i jej chwile z Maksymilianem:
Przygody Wombata Maksymiliana to przeuroczy cykl książek podróżniczych. W tej chwili można już cieszyć oczy serią 3 tytułów. A chciałoby się tylko więcej i więcej!
Recenzja powstała dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Bumcykcyk.
Autor Wombata Maksymialiana przekazał również 2 egzemlarze na świąteczną licytację na rzecz kotów z poznańskiego schroniska. Książki można licytować i jednocześnie wspomóc koty do dnia 3 grudnia na profilu Myszy na faceboku (fb.com/MYSZA.Errorka)
Latarnie morskie w poezji [4]
Dziś do poetyckiego cyklu trafia fragemnt "Powrotu" Heinego - całość można zobaczyć tutaj:
https://pl.wikisource.org/wiki/Powrót_(Heine,_tłum._Kraushar)
Kim jest Autor? Christian Johann Heinrich Heine, właśc. Harry Chaim Heine (ur. 13 grudnia 1797 w Düsseldorfie, zm. 17 lutego 1856w Paryżu) – niemiecki poeta żydowskiego pochodzenia, przedstawiciel romantyzmu, jeden z najwybitniejszych niemieckich liryków, prozaik, publicysta.
POWRÓT
Przy rybackiej, niskiej chacie,
Patrzyliśmy się w dal morza,
Mgły wieczorne nadciągnęły,
Mknąc w dalekie wód przestworza...
Morskich latarń zapalonych,
Światło błysło w morza fali,
A w tem świetle — jak widziadło,
Statek czerniał gdzieś w oddali...
Mówiliśmy o przygodach,
Jakie głębia morza kryje,
O rybaka smutnym losie,
Co wśród grozy śmierci żyje...
O dalekich lądu brzegach,
O krainie klęsk i cudów,
O dziwacznych obyczajach,
Rozmaitych ziemi ludów...
Nad Gangesem kwiatów gąszcze,
Różnobarwnym lśnią szkarłatem,
Tłumy ludzi klęczą w ciszy,
Przed lotosu cudnym kwiatem.
Tam znów, brzydcy Lapończycy,
Płaskogłowi, płaskonosy,
Smażą ryby przy ognisku,
Krzycząc, jęcząc w niebogłosy.
A dziewczęta to słuchają...
Wreszcie zmilkły wszystkie gwary,
Siny statek znikł w oddali
Morze pokrył obłok szary...
Heinrich Heine
(wyd. 1880 rok)
Poniżej portret poety pędzla Mortiza Daniela Oppenheima (reprodukcja z wikipedia.org) oraz tomik poezji z którego pochodzi ten wiersz - wydanie Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1987
Latarnica poleca [59]
Czy można przeżyć magię świąt Bożego Narodzenia już w pierwszej połowie listopada? Ale tak z całą mocą: ze wzruszeniem, ciepłymi wspomnieniami, zapachami sprzed lat, twarzami bliskich, którzy już odeszli, rodzinnymi historiami o ciężkich i lepszych czasach? Odpowiedź jest krótka: Można! Bo sama tego doświadczyłam. I zupełnie nie spodziewałam się, że święta wkroczą do mojego domu i życia w tym roku tak szybko. A wszystko za sprawą przesyłki, która trafiła do moich rąk 9 listopada.
W niepozornej kopercie od warszawskiego Wydawnictwa BIS, tuż przed oficjalną premierą, która miała miejsce 12 listopada, przybyła książka Emilii Kiereś „Cacko” zapowiadająca lekturę w klimacie świąt, które nadchodzą coraz większymi krokami. A pogoda za oknem jeszcze temu przytakuje podsyłając coraz chłodniejsze podmuchy wiatru i temperatury opadające słupkiem rtęci coraz bliżej ku zeru. Zatem jesień weszła w fazę przygotowywania się do zimy. A skoro zima to coraz bliżej ten wyjątkowy czas w roku…
Jeszcze tego samego wieczoru usiadłam w ulubionym do lektur fotelu (najlepszy zakup mojego życia!) z kocem na kolanach, na który natychmiast wskoczył kot i uruchomił głośne mruczenie, a ja popijając herbatę z malinami, plastrem pomarańczy i miodem otworzyłam okładkę „Cacka” i… odleciałam w inny świat.
Fakt, Wydawca poinformował mnie, że szykuje wzruszającą i piękną opowieść o świętach z moim rodzinnym miastem Poznań w tle, ale nie takiej dawki emocji i nagle odkopanych własnych wspomnień sprzed dekad się spodziewałam. Nie będę udawać że jest inaczej - dotychczas nie miałam sposobności skosztowania prozy Emili Kieraś, choć nazwisko nie jest mi obce, bo od lat na liście książek do kupienia czeka jej „Lapis”. Myślę, że teraz szybko to nadrobię. Bo jak wiadomo apetyt wzrasta w miarę jedzenia.
Nie jest mi łatwo zebrać w słowa ten cały wszechświat myśli i emocji jakie obudziła lektura „Cacka”. Na pewno nie przypuszczałam, że ta lektura będzie swoistą podróżą w przeszłość i odnajdywaniem we własnym życiu wielu odpowiedników doznań i sytuacji bohaterów tej zimowej opowieści. Jakby nagle ktoś odkrył zakurzony karton ze wspomnieniami i otworzył mi go pod samym nosem. Przez dwa wieczory (bo tyle zajęła mi lektura i z premedytacją podzieliłam ją sobie na weekend) nie było mnie w moim pokoju. Nie było mnie też w roku 2024. Ale na pewno nadal byłam w Poznaniu, ale jakże innym, jakże przechodzącym przemiany, ulegającym powiewowi historii i tego co przyniosły dziesięciolecia od początku XX wieku.
Bo „Cacko” to nie tylko opowieść bożonarodzeniowa, ale to kawał historii naszego kraju, choć w tym przypadku sprowadzony do miasta Poznań, w którym dzieje się akcja. A akcja obejmuje ponad 100 lat - zaczynając się w roku 1911, a kończąc w 2014 - kiedy to miasto i nasz kraj przeszły tak wiele zmian. A wszystko zamknięte w ramy historii jednej rodziny państwa Jacynów, których poznajemy w chwili rozpoczęcia swojego poznańskiego życia, bowiem podejmują się przeprowadzki do dużego miasta z pobliskiej Wrześni. A ta ogromna zmiana ma miejsce właśnie w Boże Narodzenie. Kiedy mały Ambroży wysiada z mamą na stacji kolejowej Poznań jest wtedy miastem Posen. A ich sąsiadami na Łazarzu zostaną niemieckie rodziny.
Dalsze losy bohaterów i następnych pokoleń Jacynów poznamy w kluczowych momentach historycznych i podczas świąt Bożego Narodzenia spędzanych w jakże innych okolicznościach, a czasami i innych miejscach. Emilia Kiereś zaprowadzi nas także do Poznania w roku 1918, kiedy to miasto szykuje się na przybycie kompozytora Ignacego Paderewskiego. Później przeskoczymy do 1944 i czasu II wojny światowej kiedy to bohaterowie przebywają w rodzinnym majątku Nadorzyce. Dalej prosto z tragicznych doświadczeń wojennych przenosimy się na ulicę Zieloną w Poznaniu, gdzie święta 1981 roku naznaczone są ogłoszeniem stanu wojennego. By prawie, że zakończyć tą wędrówkę w roku 2014 - w zupełnie już innym Poznaniu i zupełnie innej Polsce w mieszkaniu przy placu Cyryla Ratajskiego. Napisałam „prawie”, bo epilog tej książki zamknie krąg zdarzań ponownie w roku 1911, by wyjaśnić nam co tak naprawdę wtedy się wydarzyło i jak ponad stuletnia bombka choinkowa z sklepiku niemieckiego handlarza Hansa Neumanna (wciąż obecna w rodzinie i zawieszana raz w roku na świątecznym drzewku) trafiła w ręce taty Ambrożego i stała jego głównym prezentem dla syna podczas ich pierwszych świąt w Poznaniu.
Myślę, że nie przypadkowo powieść bożonarodzeniowa „Cacko” jest taką historią pętlą. Bo jakże inaczej miałaby przebiegać historia tej rodziny jeśli nie po trajektorii kuli - skoro wspólnym elementem każdego Bożego Narodzenia, które poznajemy jest właśnie tytułowe cacko - przepiękna i delikatna szklana bombka odbijająca w sobie wszystkie przeszłe wigilie tej rodziny i zebrane wtedy przy wigilijnym stole osoby.
Cacko państwa Jacynów było tym wyjątkowym przedmiotem przechowywanym i wędrującym wraz z rodziną nawet gdy nadeszły najcięższe czasy. Od razu zaczęłam się zastanawiać czy i w mojej rodzinie mamy taki przedmiot. Stare bombki z okresu dzieciństwa , jeszcze zachowane po dziadkach nie przetrwały. Ale jest taki porcelanowy aniołek, który od dziesięcioleci trafia na czubek choinki. Jego obecność przypomina nam o osobach, których już z nami nie ma, skłania ku wspomnieniom i opowieściom o dawnych świętowaniu. Sama pamiętam - jako osoba z rocznika 1973 - trudność zdobywania produktów żywnościowych w latach 70-tych i 80-tych XX wieku, pamiętam stan wojenny, niepewność, strach, potwornie mroźne i śnieżne zimy, szarość ulic i pustki w sklepach. Ale tamte święta mimo trudnych czasów w naszym kraju wspominam też najcieplej - bo gromadziliśmy się całą kilkupokoleniową rodziną i było naprawdę wyjątkowo. I w moim odczuciu bogato. Nigdy już takie wigilie później w latach 90-tych nie wróciły. A zapach pomarańczy do dziś kojarzy mi się wyłącznie z tymi trudno zdobytymi przez mamę, ale zawsze obecnymi te kilka dni w roku.
Podczas lektury zastanawiałam się dla kogo właściwie jest ta opowieść. To, że wyjątkowo poruszy osoby urodzone w latach 70-tych i 80-tych XX wieku to pewne. Bo mocno dotyka tego co sami przeżyli i jeszcze na świeżo pamiętają wojenne opowieści dziadków z okupowanego Poznania. I w zasadzie chciałam początkowo napisać, że nie wiem czy to dobra historia dla dzieci… Ale jednak się teraz z tego wycofuję. „Cacko” Emilii Kiereś to najlepszy możliwy sposób by przybliżyć młodym pokoleniom historię, ale w tak niezwyklej otoczce jaką jest magia świąt, na którą dzieci tak czekają. Daje to szansę pokazania, że nie zawsze Boże Narodzenie było takie jak jest teraz i trzeba o tym pamiętać i dbać by nie wróciły czasy biedy, głodu, wojny i niedostatku. Książka przepięknie też zachęca do pielęgnowania własnych rytuałów świątecznych i znalezienia sobie - może nawet dopiero dziś - swojego rodzinnego cacka - czegoś co przetrwa dla następnych pokoleń. Bo warto pielęgnować tradycję i wartości rodzinne i o tym też jest ta książka. O relacjach które są i przetrwają ponad wszystkimi kłodami jakie rzuci nam los pod nogi.
Na koniec muszę jeszcze dodać, że mnie kilka razy dopadło zeszklenie się oka i raz popłynęły nawet łzy ogromnego wzruszenia podczas czytania, bo jednak mocno odnajdywałam się w losach tej rodziny i pobudzały one głęboko pochowane wspomnienia. Ale doświadczałam też uśmiechu pod nosem, kiedy moglam sobie w duchu powiedzieć - „Rety u nas też tak było na święta!”, „My również mieliśmy takie bombki” , „My też chętnie graliśmy w grę planszową zwaną Grzybobranie”!. Cóż to były za czasy!
„Cacko” Emilii Kiereś to cudowna powieść o rodzinie, w której możemy się przeglądać i dostrzegać własne korzenie i losy naszych przodków. To jak oglądanie starego albumu zdjęć - zakurzonego, pełnego wygasłych twarzy ludzi, bez których nie byłoby dziś nas. Do tego w tle mamy pięknie podaną historię Poznania (w końcu Autorka mieszka właśnie w tym mieście i zna je najlepiej) co może też zaciekawić czytelników z innych regionów Polski. Dodatkowym atutem tej publikacji są cudowne i idealnie oddające treść ilustracje pani Edyty Danieluk.
Nie spodziewałam się tak emocjonalnej, ciepłej i doskonale napisanej powieści, która zadowoli starszych i młodszych. Z przyjemnością będą ją polecać na prezent bożonarodzeniowy, bo dzięki jej wielopokoleniowemu czytaniu nasze święta w roku 2024 mogą się tylko wzbogacić duchowo i pobudzić do wielu dobrych działań.
Reasumując: Latarnica poleca!
PS. Dziękuję Wydawnictwu BIS za przysłanie egzemplarza recenzenckiego, który odmienił we mnie końcówkę tego roku i wniósł szybciej niż zwykle nastrój i magię świąt.
Podstawowe dane książki
Tytuł: "Cacko - opowieść bożonarodzeniowa"
Autor: Emilia Kiereś
Ilustracje: Edyta Danieluk
Wydawca: Wydawnictwo BIS
Objętość: 168 stron
Oprawa: twarda
Format: 170 x 240 mm
Poniżej front i tył okładki:
Poniżej sesja inspirowana lekturą z własnym bożonarodzeniowym cackiem
Poniżej wybrane rozkładówki z przepięknymi ilustracjami Edyty Danieluk
Książka posiada też piękną klimatyczną wyklejkę w bożonarodzeniowym klimacie - obcowanie z takim pięknym wydawnictwem jest czystą przyjemnością
Egzemplarz "Cacka" przyjechał do nas w zimną, ponurą listopadową sobotę. Ale swoim przybyciem odmienił ten dzień, a nawet cały weekend. Nagle spłynęła na nas magia świąt i nawet kotka Mysza bardzo się zainteresowała tym co kryje się za tą kuszącą okładką
Zdjęcie na niedzielę - 20 października 2024
Dzisiejsze zdjęcie na niedzielę - jest jednocześnie jesienną polecajką książkową. W tym miesiąca miałam przyjemność zapoznać się z treścią tej książki. Pisarstwo Autorki Katarzyny Ryrych znam doskonale z dwóch tomów o kocie Philo, które swego czasu mnie urzekły. Dlatego wiedziałam, że choć nie będzie to opowieść o kocie czy morskich sprawach to warto ją poznać. I nie zawiodłam się. Za intrygującym tytułem "O Stephenie Hawkingu, czarnej dziurze i myszach przypodłogowych" kryje się mądra historia o tolerancji, inności, chorobach duszy i ciała, wynalazczości i nauce. Polecam!
Fot. Latarnica / X.2024
Zdjęcie na niedzielę - 13 października 2024
Wciąż się zastanawiam czy napisać recenzję z tej fascynującej lektury, ale z pewnością wiem już to, że mimo iż przeczytałam po niej kolejne kilkanaście książek to ta historia wciąż jest we mnie żywa. Książka trochę się u mnie przeleżała. Myślałam że będzie to płytkie romansidło z latarnią w tle. Jakże się myłiłam. Owszem, jest i wątek miłosny, ale w dużej mierze powieść bazuje na autentycznej posatci latarniczki Grace oraz jej historii pewnego heroicznego czynu. Do tego mamy to wątki dramatyczne i napięcie jest ogromne, a cała akcja rozgrywa się w dwóch czasoprzestrzeniach i w różnych latarniach (jedna w Wielkiej Brytanii, a druga w USA). Powieść zainspirowała mnie do tej jesiennej sesji.
Fot. Latarnica / 2024
Latarnie morskie w poezji [3]
Cykl poetycki na Latarnicy ingurował wiersz Kazimierza Wierzyńskiego. Wtedy również przybliżyłam sylwetkę poety i pokazałam wam jego zdjęcie. Dziś kolejny wiersz tgeo poety, w ktorym pojawia się latarnia morska.
Kazimierz Wierzyński
Ja jestem falą
Ja jestem falą.
Zmierzchy i zorze
We mnie się palą,
Oddycha morze.
Lot mój podnieca-
A gdy przygarnie,
Wśród skał zaświeca
Morskie latarnie.
Popłyńcie ze mną,
W dal, marynarze!
Nie będzie ciemno,
Wiatr drogę wskaże.
Skąpię Was pianą,
W piasku osuszę.
Swoje we wiano
Dajcie mi duszę.
Popłyniem w morze,
Morze bez końca.
Pod blask ułożę
Was mego słońca.
A gdy Was strudzę
W tym moim biegu,
Na złotej smudze
Dobijem brzegu.
Tu Was zostawię…
Wiersz można odsłuchać w interepretacji Doroty Godzic na youtube.com
https://www.youtube.com/watch?v=D3VYTm-38qI
Poniżej zdjęcia poety ze zbiorów NAC
Latarnie morskie w poezji [2]
Prezentowany dziś wiersz został opublikowany w książce Jana Piepki pt. "W cieniu blizy" (wybór felietonów), która ukazała się w 2004 roku w Gdyni w wydawnictwie VAM.
Bliza
Szepnęłaś - cóż mi życie, cóż ludzkie serce znaczy?
Patrz, oto rozewska bliza
co noc tnie mrok
żółtymi nożycami luksów
i wskazuje drogę tym, dla których ląd to ocelanie.
Nie mów tak, bo warto żyć.
Roman Repeć
(wydrukowane w "Radarze" nr 6 - czerwiec 1979)
Fot. Rozewia I - Latarnica / lipiec 2024
Fot. główna wpisu PIRO4D/Pixabay
Literatura z latarnią w tle [21]
Po niemal kwartale roku z przyjemnością powracam do kolejnej odsłony wpisu o książkach z latarniami (konkretnymi lub anonimowymi) na okładkach. Jak zawsze dla szybkiego przybliżenia danej pozycji przytoczę krotkie opisy książek. Oczywiście wszytskich nie mam i nie czytałam, ale notki pochodzą z popularnego serwisu lubimyczytac.pl lub bezpośrenio ze stron wydawców.
Na początek trzy nowości od domu wydawniczego Księży Młyn z Łodzi. Na każdej okładce znajduje się jakaś latarnia: Wczasowiska tom 1 - Hel, Wczasowiska tom 2 - Nowy Port w Gdańslu, a na "Sekretach Świnoujścia" latarenka wieńcząca wschodni falochron.
Sekrety nadbałtyckich wczasowisk - tom 1 - Paweł Górski
Jak co roku w Chałupach, gdy zaczyna się upał, warto poczytać. Nawet w krzakach tekstylni z ciekawością zajrzą na kolejne strony Sekretów nadbałtyckich wczasowisk. Afryka dawno została odkryta, więc przyszedł czas na najbardziej tajemnicze historie Wybrzeża! Pełny po brzegi jest „Maxim”, gdzieś w zakamarku czai się Nikoś, a barman woła: „Hej! Bałtyk jest chłodnym morzem i dlatego miłość nad morzem udać się nie może”. To niemożliwe! Musi się udać! – złości się Stanisław Dygat, spoglądając w oczy ukochanej Kaliny. Szarą płachtę gazety unosi w górę wiatr i Antoni Abraham nie może skończyć czytać artykułu. W recepcji Domu Zdrojowego pająk śpi i nie czuje, że za chwilę porwie go przypływ. Może dlatego, że już nie ma dzikich plaż, na których dwóch cesarzy – Wilhelm II Hohenzollern i Mikołaj II Romanow – zbierało bursztyny. Nie ma też już gwarnej kafejki przy molo, ale jeśli chcesz się przenieść w czasie i ponownie przeżyć na urlopie obowiązkowy dzień bezmięsny, poczuć niezapomniany smak kotleta z mortadeli i kompotu z kluskami nazywanego zupą owocową, nie wsiadaj do pociągu byle jakiego, bo opowieści z Juraty, Jarosławca, Dębek, Darłowa, Trzęsacza czy Krynicy się nie kończą... Nie licz godzin i lat spędzonych na zgłębianiu sekretów!
Sekrety nadbałtyckich wczasowisk - tom 2 - Paweł Górski
Jolka, Jolka, pamiętasz lato ze snu? A gdyby tak je powtórzyć? Raz jeszcze zajrzeć do jaskini hazardu w Sopocie, spędzić wieczór w gdańskiej „Syrenie”, uciec przed rzezimieszkami i puścić oczko do mewek w Nowym Porcie. W upalny sierpień przyjrzeć się z bliska szpiegowskiej akcji „Jungle”, a wieczorem odwiedzić tajemniczą willę Johanna Bergera… Na traktorze z dziewczyną z plakatu pomknąć wprost w spienione fale Bałtyku albo od marynarza kupić zachodnie pończochy, perfumy i zegarki. Każdego wakacyjnego dnia rozwiązywać zagadki zamku w Krokowej i oglądać filmy w kinie Leningrad. A na koniec tańczyć do utraty tchu podczas FAMY i odpłynąć w wymarzony rejs na „Stefanie Batorym”. To wszystko jest możliwe z drugą częścią bestsellerowych Sekretów nadbałtyckich wczasowisk! Nie czekaj, urwij się choćby zaraz! Na odkrycie czeka ponad trzydzieści zaskakujących opowieści.
Sekrety Świnoujścia - Roman Czejarek
Na samym krańcu zachodniej Polski, na dwóch wyspach, tuż nad Bałtykiem roztacza swe uroki Świnoujście. Czeka tu na nas piękna nadmorska plaża, w gościnę zapraszają luksusowe hotele, sanatoria obiecują samo zdrowie. Od niedawna nie trzeba nawet czekać na prom, bo na drugą stronę miasta szybko można się dostać tunelem. O tych atrakcjach wiedzą wszyscy. A co skrywa Świnoujście? Jakie ma tajemnice?Zapraszamy w niezwykłą wyprawę po mieście. Dajmy się porwać opowieściom o dawnym niemieckim Swinemünde i polskim Świnoujściu. To tu powstały najwyższa latarnia morska, najdłuższy falochron i „wiatrak”, który niczego nie mieli. To tu przez kilkadziesiąt lat mieściło się przedsiębiorstwo, które na polskie stoły dostarczało ryby z najróżniejszych stron świata. To tu przy przeprawie promowej został upamiętniony słynny pies Bolek. Świnoujście skrywa też mroczne sekrety. Niewielu wie o nalocie Amerykanów w 1945 roku, „Dzikim Zachodzie” w pierwszych powojennych miesiącach czy zatopionych niemieckich okrętach podwodnych, podobno ze skarbami.Odkryjmy supertajny podziemny punkt dowodzenia PRL na wypadek wybuchu trzeciej wojny światowej, poznajmy prawdziwą historię braci Zielińskich, pokazaną w filmie 300 mil do nieba, dowiedzmy się, dlaczego właśnie tu ukrył się Lechosław Goździk, legendarny przywódca strajków z 1956 roku.Po Sekretach Pomorza Zachodniego oraz wielu tomach Sekretów Szczecinapolecamy kolejną książkę Romana Czejarka, znanego dziennikarza i tropiciela ciekawych historii.
Z dziejów żeglugi, portu i latarni - Gawędy o moim mieście - zeszyt 1 - Józef Pluciński
Historię miasta zna jak nikt. Dr Józef Pluciński opowiada o historii miasta Świnoujście w 1 zeszycie historycznym - tematyka jak w tytule.
Na okładce najstarsza świnoujska latarnia tzw. Czarna Wdowa którą pokazywałam niedwano w latarnianych unikatach.
Po wschodniej stronie Świny - Gawędy o moim mieście - zeszyt 6 - Józef Pluciński
Historię miasta zna jak nikt. Dr Józef Pluciński opowiada o historii miasta Świnoujście w 6 zeszycie historycznym - tematyka jak w tytule.
Na okładce latarnia morska w Świnoujściu.
Gra w życzenia - Meg Shaffer
A ty zechcesz popłynąć na Wyspę Zegarową? Wiele lat temu Jack Masterson, autor bestsellerów dla dzieci, z niewiadomych przyczyn porzucił pisanie. Nagle pojawia się ponownie z zupełnie nową książką i jedynym w swoim rodzaju konkursem. Wygrana w nim nagroda odmieni życie zwycięzcy tej wciągającej i kapryśnej powieści.
Lucy Hart dobrze wie, jak to jest dorastać bez miłości rodziców. W dzieciństwie naznaczonym zaniedbaniem i samotnością znalazła ukojenie w książkach, a konkretnie w serii Wyspa Zegarowa autorstwa Jacka Mastersona. Teraz jako dwudziestosześcioletnia pomocnica nauczyciela dzieli się swoim zamiłowaniem do czytania z uczniami, zwłaszcza z osieroconym Christopherem. Lucy oddałaby wszystko, by adoptować chłopca, jednak nie może sobie na to pozwolić bez funduszy i stabilizacji.
Gdy Jack Masterson ogłasza, że napisał nową książkę i organizuje konkurs na swojej prywatnej wyspie, Lucy dostrzega w tym szansę na lepszą przyszłość dla siebie i Christophera.
Ale najpierw musi stawić czoła bezwzględnym kolekcjonerom książek, przebiegłym przeciwnikom i rozpraszająco przystojnemu ilustratorowi. W międzyczasie Jack Masterson knuje ostateczny zwrot akcji.
Powieść Meg Shaffer to niesamowita przygoda i powrót do dziecięcej wyobraźni dla dorosłych!
Dookoła Bałtyku - Agnieszka Franus
Jedna z najlpeszych ksiązek - nieklasycznych, subiektywnych przewodników po krajach nadbałtyckich. Dla mnie stała się ogromną literacką przygodą io wciąż pozpstaję pod wrażeniem. O książce napisalam w cyklu recenzenckim i zapraszam do zajrzenia do archiwum:
https://latarnica.pl/2022/09/21/latarnica-poleca-41/
Nadzieja - Agnieszka Borys
Jakub, samotny idealista szukający ucieczki przed światem, zaczyna pracę w domu opieki. Tam zostaje opiekunem Marii, która wciąż wymyka się z ośrodka. Nikt nie wie, dokąd kobieta się udaje i czy jest to wynikiem jej choroby, czy też skrywa ona jakąś tajemnicę. Z czasem pomiędzy Marią a Jakubem zawiązuje się niezwykła przyjaźń. Przyjaźń, która odmieni ich na zawsze.
Ucieczka - Lisa Childs
Wyspa u wybrzeży stanu Maine.
Dawny zakład zamknięty zostaje ponownie otwarty jako Halycon Hall. Jednak pomimo wysiłków, by prezentować się jako uzdrowisko dla bogatych i sławnych, nie może uciec od złej sławy i nawiedzonej przeszłości… Zdesperowana Rosemary Tulle przybywa na wyspę, by odnaleźć swoją młodszą siostrę, która zostawiła niepokojącą wiadomość. Pracownicy nie chcą wpuścić kobiety, a także upierają się, że jej siostra uciekła. Rosemary wie jednak, czym było Halycon Hall w przeszłości, a instynkt podpowiada jej, że prawda o siostrze jest zupełnie inna. Zmuszona jest zwrócić się o pomoc do mężczyzny, którego miała nadzieję nigdy więcej nie zobaczyć. Jakie sekrety skrywa Halycon Hall? Jaka mroczna przeszłość upomniała się o Rosemary i jej siostrę?
„Wciąga od pierwszej strony. Lisa Childs tworzy niesamowity, zapadający w pamięć nastrój, który trzyma w napięciu aż do ostatniej strony!” – Rita Herron, autorka bestsellerów „USA Today".