Tak się jakoś złożyło, że ostatnie recenzowane tytuły zawsze były powiązane z historiami zwierzęcymi, a w szczególności z kocimi. Tak samo będzie i tym razem. "Kocur" to nieduża książeczka, więc w tej chwili myślę, że i wpis o niej nie będzie rozbudowany. Ale mimo, że przeczytałam po niej już kilka innych tytułów z zupełnie innych gatunków literackich, wciąż we mnie mocno siedzi i emocje po niej nie oklapły. Pomyślałam, że skoro nadal tak bardzo jestem pod jej wrażeniem, to zasługuje na recenzję w moim cyklu i chciałabym się nią z Wami podzielić .

Nie będę ukrywać. Przed lekturą "Kocura" nie znałam Autora i jego twórczości. Egzemplarz powieści wpadł mi w oko na tegorocznych marcowych Targach Książki w moim rodzinnym Poznaniu. Niestety biorąc ją do ręki od razu westchnęłam, że przecież nie mam już miejsca na kolejne papierowe wydania. Już w trakcie przekartkowywania czułam, że to historia dla mnie i mnie na pewno wciągnie. Ostatecznie wróciłam do domu bez zakupów, ale już następnego dnia poszukałam w internecie opcji - czy "Kocur" dostępny jest jako ebook. Gdy się okazało że jest, natychmiast go zakupiłam.  I szybko przystąpiłam do lektury. Jak mało która książka wzywała mnie mentalnie choć naprawdę był to strzał w ciemno. Zadziałał jakiś dziwny czar, któremu miałam szybko ulec.

Jak byłam w trakcie poznawania tej historii poszukałam również trochę informacji o Autorze. Okazało się, że urodził się i tworzy w Gdyni co niejako było dla mnie takie oczywiste i wyjaśniające to dziwne poczucie, że to będzie książka dla mnie. Bo starzy Czytelnicy tego bloga doskonale wiedzą jak kocham jako miasto Gdynię  i jak fascynuje mnie jej historia. Kadyna debiutował w 2015 roku. Już dziś powzięłam decyzję, że sięgnę również po inną powieść tego Autora. Na tą chwilę kusi i wzywa "Mały kapeć" z akcją w Gdyni.

Ostatnio - już po skończonej lekturze - wrzuciłam na facebooka post polecający tą powieść. Znajoma (która połyka wszystkie książki o tematyce kociej) zapytała w nim czy naprawdę warto ją poznać. Potwierdziłam, choć od razu też dodałam, że uprzedzam iż historia jest smutna, a często bardzo brutalna i opisana naturalistycznie. Jeśli ktoś spodziewa się po okładce lekkiej i przyjemnej historii o kocie niechaj po nią nie sięga.

"Kocur" to opowieść o wychowanym w dużym mieście klasycznym kanapowcu Berecie. Jako malutki kilkutygodniowy kociak został zabrany z miejsca narodzin - klasycznej polskiej wsi - i odtąd w domu miał życie jak w Madrycie czyli swoje bezpieczne terytorium z wieloma miejscami na spokojne drzemki, nieograniczone smaczne posiłki, ciepło, najlepsze zabawki i wymyślne drapaki. Ot koci żywot stworzenia niewychodzącego, nie znającego świata zewnętrznego i niebezpieczeństw, które ze sobą niesie.

Niestety jego stabilne i spokojne życie nagle wywraca się do góry nogami. Jego ukochana opiekunka, której na co dzień mruczy i nadstawia się jej do głaskania pakuje go w znienawidzony samochód i gdzieś ruszają. Podróż trwa na tyle długo, że kot już wie iż to nie jest wyprawa do weterynarza. To coś innego, nowego, nieznanego... Tego koty zdecydowanie nie lubią: niewiadoma i brak stabilizacji oraz codziennej rutyny.

Beret trafia na polską wieś. Tam jest puszczony z kontenera samopas w nieznany teren gospodarstwa, na którym w odpowiedniej hierarchii - ustalonej przez lata walk - koegzystują psy, koty, kury, świnie, szczury, konie i inne zwierzaki. Pachnący miastem i luksusem kot od razu jest traktowany jako wróg numer jeden, a on sam jest przerażony nieznanym otoczeniem i zapachami pełnymi nienawiści. Na dodatek widzi jak jego ukochana pani odjeżdża w siną dal, nie oglądając się za siebie. Początkowo wierzy że to chwilowe, że zaraz wróci na swoją kanapę i musi tylko te parę godzin jakoś przetrwać. Niestety nadchodzi pierwszy wieczór, a nikt po niego nie przyjeżdża. Jest głodny, zziębnięty i skrajnie przerażony. Miejscowe zwierzaki są coraz bardziej agresywne i gotowe atakować intruza choćby miał od razu zginąć.

Beret musi odtąd zmienić swoje życie i nauczyć się przeżyć w tak niesprzyjających warunkach. Okazuje się, że nie był tolerowany przez teściową swojej opiekunki, że czasami posikiwał gdzie nie powinien, a wieś na którą trafia tak naprawdę jest miejscem jego narodzin i bytowania kiedyś jego kociego ojca i matki. Miejscowe zwierzaki doskonale pamiętają kocura, który spłodził Bereta.

Od samego początku ta historia wzbudzała we mnie ogromne emocje. Nie spodziewałam się tak ekstremalnej jazdy i wręcz fizycznego bólu, gdy czytałam o tym jak Beret stara się przeżyć na wsi w towarzystwie brutalnych psów i stada kotów, które go nie chcą na swoim terenie.

Kadyna naturalistycznie odmalowuje polską wieś, na której zwierzaki mają ludziom służyć i są mocno eksploatowane i wykorzystywane. Psy są na krótkich łańcuchach lub biegają luzem siejąc postrach. Koty pełne chorób i skutków wzajemnych walk ledwie się snują - często głodne i zdominowane przez silniejsze osobniki. Mamy więc wyzierający z każdego rozdziału głód, agresje, strach, choroby, nienawiść, samotność, ból. Cała historia jest opowiedziana z punktu widzenia kocura Bereta.

Jest wiele brutalnych scen, realnie opisujących los zwierząt wiejskich. Gospodarze przemykają w tle rzucając im odpadki i nie troszczą się o to, że do misek dopchają się tylko najsilniejsi. Słabsze i stare osobniki w bólu i męczarniach umierają na polach, czy w stodołach szukając sobie odosobnionego kąta by dokonać żywota.

Powieść Kadyny walnęła mnie po głowie z taką siłą, że nawet teraz, gdy wspominam niektóre sceny czuję kulę w żołądku nie pozwalającą nic przełknąć, czuję też ten zwierzęcy strach i odczuwam ich los przy boku ludzi. Nie mamy jako ludzkość czym się pochwalić. Opisy rozmów świń w zagrodzie, które od samego początku odczuwają w jakim celu są hodowane i tylko czekają kiedy nadejdzie ten dzień, gdy po nie przyjdą aby zakończyć ich żywot i przerobić na pokarm dla ludzi. Opisy krzyku kotów rozrywanych przez psy, zabijanych świń... Kadyna nie ubarwia niczego i nie tuszuje realiów wiejskiego życia. Czytelnik siedzi w tej historii wstrząśnięty, zrozpaczony, nie mogący zaingerować w dalszą akcję. Chciałoby się Bereta wyrwać z tego świata, na nowo utulić, zabrać do bezpiecznego mieszkania. Ta niemoc równie mnie bolała co przeżycia bohaterów.

Już dawno nie czytałam powieści, a zwłaszcza książki z bohaterami zwierzęcymi, która by mnie tak wstrząsnęła ale i nasuwała liczne refleksje. Sama mam kota domowego, kolejnego już. Każdy był adoptowany ze schroniska, każdy po przejściach, ze swoim bagażem doświadczeń i chorób. Obecna kotka 4 lata musiała niczym Beret na wsi, przeżyć swoje na ulicach wielkiego miasta bezbronna. Nie wyobrażam sobie teraz  - patrząc jak bezpiecznie śpi na ciepłym kocu, jest syta, kochana - wyrzucić ją na ulicę.

Ale taki los spotyka wiele zwierząt i często są to straszne historie z ludźmi potworami w tle. Tak, potrafimy zgotować naszym braciom mniejszym piekło. Nie mam litości dla takich ludzi. Polska wieś to wciąż słabe ogniwo. Pomału dociera na nią świadomość kastracji zwierząt, dbałości weterynaryjnej, odpowiedniej diety dostosowanej do gatunku. Ale wciąż jest bardzo, bardzo źle. Nadal walczymy - my miłośnicy zwierząt - o brak łańcuchów, o ciepłe domy i empatię. "Kocur" Kadyny to ważny głos w tej walce. Unaocznia te problemy, stawia nas do pionu i oby nie pozwalał zaraz po lekturze po prostu powrócić do swoich spraw i wygodnego życia.

Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Kocur
Autor: Bruno Kadyna
Seria: Ukryte światy
Wydawca: Bibliotekarium
Objętość: 174 strony
Oprawa: miękka lub ebook
Wydanie: I, 2020

Tą książkę zakupiłam i czytałam jako ebook więc nie miałam możliwości zrobić sesji fotograficznej z papierowym egzemplarzem.

Literatura z latarnią w tle [17]

Z przyjemnością powracam do wpisu z kategorii Książki, a tym bardziej do prezentacji książek z okładkami, na których pojawia się realna lub wyimaginowana latarnia morska.  Dziś 9 kolejnych takich tytułów z różnych gatunków i dla różnych wiekowo odbiorców.

Tradycyjnie opisy pochodzą od wydawców, najczęściej z portalu lubimyczytac.pl

Nie wszystkie prezentowane książki znam. Łączy je motyw okładkowy. Często treść niewiele albo nic nie ma wspólnego z latarniami.

Światło między oceanami - M.L. Stedman

Tą książkę już prezentowałam ale z okładką z pierwszego wydania.

Poruszająca opowieść o niszczycielskiej sile niewłaściwych wyborów. O złych decyzjach dobrych ludzi. O szczęściu, z którego tak trudno zrezygnować…

Rok 1920. Tom Sherbourne, inżynier z Sydney, wciąż nie może się uporać ze wspomnieniami z Wielkiej Wojny. Posada latarnika na oddalonej o 100 mil od wybrzeży Australii niezamieszkanej wysepce Janus Rock i kochająca żona Isabel, która decyduje się dzielić z nim samotność, stopniowo przynoszą mu spokój i pozwalają pokonać upiory przeszłości.

Los wystawia ich jednak na ciężką próbę. Po dwóch poronieniach i wydaniu na świat martwego chłopca, Isabel dowiaduje się, że nie będzie mogła mieć dzieci, i popada w depresję. I wówczas zdarza się cud: do brzegu wyspy przybija łódź ze zwłokami mężczyzny i płaczącym niemowlęciem. Ulegając namowom żony, kierując się głosem serca, a nie zasadami moralnymi, Tom podejmuje decyzję, której konsekwencje położą się cieniem na życiu wielu ludzi...

Latarnia - Łukasz Orzechowski

W małym obskurnym barze, w wiecznie zasnutym mgłą portowym mieście siedzi człowiek. Zwykły, nierzucający się w oczy, powiedziałbyś rybak lub zwykły mieszczuch. Pochyla się nad kieliszkiem, widocznie zmęczony, czy to trudami życia, czy też zbyt dużą ilością alkoholu krążącego w jego krwi. Za oknami zmierzcha, cienie kładą się po okolicznych kamiennych domkach, drzewa, targane sztormową wichurą trzeszczą, niczym stare kości. Człowiek nie wie jeszcze, że ten wieczór zmieni całkowicie jego życie.

Książka wydana wyłącznie jako ebook.

Latarnia - D.J. Szopka

Nastoletnia April po śmierci matki zostaje wyrwana z życia, które zna i kocha. Trafia do domu ojca – małego miasteczka na południu Anglii. Jest samotna, niechciana i nieszczęśliwa, a złośliwa, przyrodnia siostra nastawia rówieśników przeciwko niej. I wtedy pojawia się on – Liam. Owoc zakazany. Nieosiągalny, ale spieszący z pomocą. Przyjaciel, którego April tak potrzebuje. Rodzące się uczucie sprawi, że będzie musiała dokonać trudnego wyboru między miłością a spełnieniem marzeń o ucieczce z angielskiego zaścianka. Nie może zostać, ale nie może też zabrać Liama ze sobą. „Latarnia” to historia dziewczyny, która zrobiła coś, czego nie może sobie wybaczyć, i chłopaka, który stracił niemal wszystko. Jedno z nich jest statkiem na wzburzonym morzu, szukającym drogi do domu, a drugie latarnią, ostoją cierpliwie wskazującą brzeg. Czy odnajdą się na nowo? Miłość to latarnia morska o zmiennym świetle.

Głos morza - Jarosław Klonowski

Inspirowana prawdziwymi wydarzeniami powieść, nawiązująca do grozy wiktoriańskiej.
Nowa Zelandia, XIX wiek. W niewyjaśnionych okolicznościach ginie Clarissa, młoda arystokratka, a zarazem jedyny mieszkaniec domu na owianym złą sławą Kalmarowym Wzgórzu. Thomas, brat Clarissy, próbuje rozwikłać tajemnicę jej śmierci. Sir Elthorn odkrywa niepokojące powiązania zmarłej z Maorysami, a także osobliwy, pokryty sztuką Polinezji fortepian, który pół wieku wcześniej przyczynił się do tragicznych wypadków na statku „Eleonora” płynącego w kierunku wyspy. Dalsze śledztwo prowadzi go aż na pustynię Karru i do Aleksandrii. W podróży towarzyszy mu młoda muzułmanka francuskiego pochodzenia. Dziewczyna, ukrywa przerażający sekret, a korytarze ekspresu Aleksandria-Kair wkrótce spłyną krwią...

Tajemnica morskiej latarni - Santa Montefiore

Powieść autorki światowych bestsellerów Santy Montefiore. Wciągająca historia poróżnionej rodziny, skrywanej przeszłości i miłości, która nigdy nie umiera.
Ellen Trawton ucieka od swojego płytkiego londyńskiego życia i władczej matki, która rozpaczliwie próbuje ją sobie podporządkować. Czy istnieje lepsza kryjówka niż dom pośród surowej scenerii Connemary, zamieszkany przez skrywaną przed rodziną ciotkę, z którą matka Ellen od lat nie utrzymuje kontaktów? Jednak dzikość i piękno irlandzkiej ziemi skrywają niewyjawione od lat sekrety i zagadkę z przeszłości, której nikt dotąd nie rozwikłał. Conor Macausland to nieodgadniony, samotny mężczyzna. Jego żona Caitlin zmarła młodo w tragicznym wypadku w starej latarni morskiej, a jej śmierć doprowadziła go do rozpaczy. Kiedy ścieżki Conora i Ellen krzyżują się, rodzi się między nimi uczucie, jednak niespokojny duch Caitlin gotów jest zrobić wszystko, by Conor już nigdy nikogo nie pokochał.

O latarniczce, miłości i samotnym humbaku -  Arleta Remiszewska

Przypowieść o miłości, która nigdy nie powinna być tą złą, i marzeniach, o które warto zawalczyć.
Na wyspie Fjotle panują odwieczne zasady. To mężczyźni dokonują wielkich czynów, a kobiety zajmują się domem. To chłopcy mogą się wymądrzać, a dziewczynkom pozostaje skromnie słuchać. Aby pasować do tego świata, Bryza nadaje sobie przydomek Grzeczna. Skrycie jednak marzy o zostaniu pierwszą latarniczką w dziejach wyspy. Tylko jak przekonać tradycyjną społeczność, by otwarła się na coś nowego...
Jaka mądrość płynie z historii babci i dziadka? Czy Bryza nauczy się wymądrzać? I czy zawsze warto być grzecznym?

Ode mnie: Mam swój egzemplarz i jestem zachwycona tą opowieścią. Mądra, ciekawa i polecałabym starszym dzieciom bo pokazuje co jest w życiu najważniejsze i je nie koloryzuje.

Latarnicy - Emma Stonex

Podobno nigdy nie odkryjemy, co się z nimi stało. Podobno morze strzeże swych tajemnic…
Kornwalia, rok 1972. Trzech mężczyzn znika z latarni morskiej odległej o mile od brzegu. Drzwi wejściowe są zamknięte od wewnątrz, a zegary zatrzymały się o godzinie 8:45. Dziennik jednego z nich opisuje potężną burzę, ale przez cały tydzień na niebie nie pojawiła się ani jedna chmura.
Co tak naprawdę się tam wydarzyło?
Dwadzieścia lat później wdowy po zaginionych wciąż nie mogą pogodzić się ze stratą. Helen, Jenny i Michelle oddaliły się od siebie. Ale wszystko zmienia się, kiedy kontaktuje się z nimi młody dziennikarzy, który próbuje rozwikłać zagadkę. Prawda może wyjść na jaw dopiero w konfrontacji z najgłębiej skrywanymi lękami…
"Latarnicy" to odurzająca i trzymająca w napięciu historia inspirowana prawdziwymi wydarzeniami. Nadzwyczajna i literacka opowieść o miłości i żalu oraz próbie zrozumienia, jak strach potrafi zatrzeć granice między rzeczywistością a wyobrażeniem.

Grant - Nora Roberts (tom 4 serii MacGregorowie)

Opowieść o życiu i miłosnych perypetiach członków szkockiego rodu MacGregorów

Grant Campbell zamieszkał w latarni morskiej, z dala od ludzi i świata. Pracował w skupieniu nad kolejnymi odcinkami komiksu i nie życzył sobie, by ktokolwiek zakłócał mu spokój. Był wściekły, kiedy do jego samotni niespodziewanie wtargnęła piękna kobieta. Gdy dowiedział się jeszcze, jak owa kobieta się nazywa, był pewien, że los sprzysiągł się przeciw niemu…

Ciche kroki na schodach - Eva Björg Aegisdottír

Opowieść lodowata i klimatyczna jak islandzka zima. Dla fanów Camilli Läckberg
Elma wraca z Reykjavíku do nadmorskiego Akranes, żeby w małym, spokojnym miasteczku odnaleźć równowagę po zakończonym związku. Ledwo podejmuje pracę jako oficer śledczy, a już musi się zmierzyć z makabryczną sprawą: w okolicy opuszczonej latarni morskiej para nastolatków znajduje zwłoki kobiety. Samobójstwo czy morderstwo? Wkrótce okazuje się, że zmarłą znali wszyscy… ale mało kto chce o niej rozmawiać. W trakcie dochodzenia Elma i inni śledczy odkrywają szokujące sekrety z przeszłości ofiary, których echa, jak się okazuje, rozbrzmiewają do dziś. Dzieciństwo zmarłej było naznaczone rozpaczą i przemocą. Czemu nikt wtedy nie pomógł dziewczynce, skoro wszyscy domyślali się, czego doświadczała? Czy policjantom uda się rozwikłać zagadkę jej śmierci? Jak bardzo wstrząśnie to małą społecznością, w której wszyscy się znają? Debiutująca autorka w niespotykany sposób oddaje niesamowitą, klaustrofobiczną atmosferę odosobnionego islandzkiego miasteczka, a powolne odkrywanie prawdy wywołuje u czytelników skrajne emocje i… łamie im serca.

Ode mnie: Miałam przyjemność czytać w tym roku. WSpaniały kryminał ze klimatem Islandii a przede wszystkim ważną rolą latarni w akcji. A są nawet i dwie latarnie - stara i nowa - i jak sprawdziłam - istnieją naprawdę.
 


Zdjęcie na niedzielę - 19 marca 2023

Na dzisiejszą niedzielę przygotowałam tryptyk książkowy dla młodszych Czytelników. Choć ja osobiście zachwycam się tą serią i uważam, że wiek nie ma tu nic do znaczenia. Cykl popularnonaukowy Torbena Kuhlmanna o małej myszce przemycający w jej przygodach wielkie odkrycia, wynalazki i historię nauki jest tak przepięknie ilustrowany, że mnie dech zapiera. Każda ilustracja to dzieło sztuki i mogę się w nią długo wpatrywać, a sama bohaterka - mysz - jest oddana precyzyjnie i przepięknie.

Książki wydaje na Polskę Wydawnictwo Tekturka. Nie są wcale malutkie, ani cienkie. To całkiem spore książki w formacie A4 i objętości mocno przekraczającej 100 stron. Dotychczas ukazały się: "Armstrong", "Lindbergh", "Edison" i "Einstein". I bardzo liczę na więcej w niedalekiej przyszłości.

Fot. Latarnica/luty 2023


Zdjęcie na niedzielę - 5 marca 2023

Dziś w fotografii pierwszego tygodnia marca chciałabym wizualnie powrócić do jednej z moich największych pasji jaką jest czytanie książek. Lata temu porzuciłam telewizję jako zjadacza czasu i ostatecznie pozbyłam się nie tylko przedmiotu czyli telewizora, ale zrezygnowałam z wszelkiego wiązania się z jakąś płatną czy bezpłatną platformą serwująca filmy. Cały czas, który pożerałoby patrzenie na filmy i programy oddaję książkom i zupełnie tego nie żałuję. Wolę ruchome obrazy wyobraźni w głowie niż podsunięty gotowy produkt filmowy.

Oczywiście nie jest tak, że nic nie oglądam. Czasami, naprawdę rzadko, trafiam do kina albo odtwarzam wybrany film w internecie. Ale to małe wyjątki. Musi mi już bardzo zależeć, aby coś obejrzeć więc najczęściej są to filmy o latarniach, morzu czy kotach.

Modelką do sesji zdjęciowej jest "Gdynia obiecana" Grzegorza Piątka Wydawnictwa W.A.B.

Fot. Latarnica / luty 2023


Światowy Dzień Kota AD 2023

17 luty. Data znana i jakże ważna w kalendarzu każdego kociarza i miłośnika zwierząt. W Polsce Międzynarodowy Dzień Kota obchodzimy od 2006 roku. Na świecie jest nazywany World Cat Day albo International Cat Day. Już od kilku tygodni przed nadejściem tego święta internet huczy od zapowiedzi atrakcji, promocji i specjalnych konkursów dla opiekunów mruczków. W tym dniu schroniska i fundacje często organizują dni otwarte i promują świadome adopcje.

Sama mam już mojego drugiego kota - adopciaka ze schroniska. I zawsze obchodziłam ten dzień - ale pod kątem uczynienia go dla mojego mruczka atrakcyjnym - więc więcej zabawy, tulenia, przysmaków i wyjątkowe posiłki. Wiem jak trudno kotom specyficznym znaleźć dobre domy a ja zawsze na takie się decydowałam, Miały jakieś skazy na charakterze czy zdrowiu albo obie i wtedy już nie tak łatwo są mile widziane w domach.

Mysza jest ze mną już pond 2,5 roku. W tym roku kończy 8 lat więc będzie już coraz bardziej szła ku zachowaniom senioralnym choć momentami bywa wciąż szalona jak kociak i bardzo ciekawa wszystkiego.

Tym wpisem chciałabym dziś pokazać jak upływa życie kota domowego po trafieniu z schroniskowej klatki na własny metraż z pełną wierną obsługą.  Poniżej Mysza Errorka w kilkudziesięciu odsłonach. Fotografie pochodzą z okresu grudzień 2022 - luty 2023.

 

Fot. Latarnica


Zdjęcie na niedzielę - 12 luty 2023

Dziś chciałabym w tym cyklu pokazać nie tyle konkretną latarnię morską czy ładny nadmorski pejzaż, ale stawiam na nastrój fotografii i taką refleksję. Ponieważ jesienią i zimą otaczam się światłem świec i wszelakimi latarenkami, którymi przez laty zostałam obdarowana, pomyślałam sobie, że jedną z ważniejszych rzeczy w naszym życiu jest to by być dla innych jak ta latarnia morska. Robić wszystko by sprowadzać ludzi, bliższych i dalszych, do bezpiecznego portu życia.

Ot takie, może nawet i noworoczne postanowienie. Sami oczekujemy, by w relacjach grzać się w świetle życzliwych osób, odnajdywać w nich tak potrzebne wsparcie. Niechaj działa to każdego dnia w obie strony.

Dobrej niedzieli!

 

Fot. Latarnica / luty 2023


Najlepsze lektury 2022 - ranking osobisty [2]

Z przyjemnością powracam dziś do przeglądu najlepszych lektur 2022 roku. To już taka blogowa tradycja, że na początku kolejnego roku wybieram te najlepsze (moim subiektywnym zdaniem), spośród listy przeczytanych.

Drugi odcinek oznacza te trudniejsze wybory bo muszę wybrać NAJ spośród powieści. Jak zawsze wskaże pierwszą trójkę (tzw. podium w kolejności przypadkowej) oraz dam wyróżnienia - w tym roku za książki z tzw literatury dla dzieci i młodzieży oraz dla cyklu powieściowego.

Zatem popatrzcie na moje typy. Opisy książek pochodzą tradycyjnie od wydawcy. Komentarz - to już chwila na własne refleksje.

PODIUM za powieści za rok 2022 zajmują: (kolejność przypadkowa)

Spacerujący z książkami - Carsten Henn

Wzruszająca opowieść o tym, co łączy ludzi i sprawia, że książki są takie cudowne.
Carl Kollhoff jest księgarzem niezwykłym. Łączy go z książkami miłość, która wykracza poza granice gustu. Co wieczór podczas spaceru nosi książki swoim klientom. Klienci także są wyjątkowi. Dla Carla są prawie jak przyjaciele, choć nic o nich nie wie i nie chce mieszać się do ich życia.
Pewnego dnia przyczepia się do niego Schascha, strasznie wygadana dziewczynka w żółtej kurtce. Chociaż Carl z początku nie lubi jej towarzystwa, ona nie daje się zbyć. Jest przebiegła i sprytna...
A kiedy Carl niespodziewanie traci pracę, za sprawą książek i tej nietuzinkowej dziewięciolatki wszyscy zdobywają się na odwagę, żeby porzucić bezpieczną anonimowość i zbliżyć się do siebie…

ODE MNIE: Gdy w powieści ważną rolę odgrywają książki , księgarnia czy biblioteka to wtedy od razu ma u mnie ogromne szanse by zapaść w serce. Tak było i tym razem. Od pierwszych stron zakochałam się w tej historii i bohaterach. Mądre, życiowe, wzruszające - dala czytelnika w każdym wieku, który ceni kontakt z literaturą drukowaną.

Chodź ze mną - Łukasz Orbitowski

Rok 1958. Helena, dwudziestoletnia studentka stomatologii z Gdyni, zakochuje się w sowieckim kapitanie niszczyciela. Kola jest starszy i żonaty. Niemożliwa miłość w Polsce Ludowej zmusza ich do brawurowej ucieczki do Szwecji. Wyruszając w podróż ku szczęściu, nie znają ceny jaką zapłacą za wspólne życie. Czy odnajdą bezpieczną przystań?
Rok 2017. Czterdziestotrzyletni Dustin, kucharz i syn Heleny, po raz pierwszy słyszy od matki opowieść o ucieczce i ojcu, którego nigdy nie poznał. Musi się skonfrontować ze swoim pochodzeniem, prawdą o przeszłości Heleny oraz własnym narastającym szaleństwem.
Łukasz Orbitowski w swojej najlepszej powieści zagląda w trudny świat relacji rodzinnych i próbuje odpowiedzieć na pytanie, jak wiele z naszych rodziców zostaje w nas samych. „Chodź ze mną” to doskonała analiza wielkich namiętności i tajemnic, które kładą się cieniem na życiu najbliższych.
Kanwą dla opisanych wydarzeń jest między innymi zaczerpnięta z prasy historia tajemniczego obiektu latającego, który spadł do gdyńskiego basenu portowego pod koniec lat pięćdziesiątych. Czy był to odłamek meteorytu, satelita, a może coś innego?

ODE MNIE: twórczość Orbitowskiego pokochałam za "Prezesa i Kropkę" - filozoficzne i pięknie ilustrowane  opowiastki o dwóch kotach. Ale jak wiadomo poza kotami i latarniami kocham i fascynuję się  choćby tak ważnym miejscem jakim jest dla mnie miasto Gdynia i jego historia. Tutaj akcję mamy właśnie w Gdyni i jest ona poprowadzona od lat II WŚ do współczesności. Przewspaniale oddane realia czasów, miasta na etapie kolejnych dziesięcioleci a do tego jaka rodzinna opowieść z tajemnicami w tle! A wszystko wyrasta z miejskiej legendy o niezydentyfikowanym obiekcie, który wpadł rzekomo do gdyńskiego portu. Reportaże na ten temat możecie znaleźć choćby na YouTube. Zachęcam!

Lustrzana kraina - Carole Johnstone

Wciągający thriller psychologiczny opowiadający o siostrach bliźniaczkach, mężczyźnie, którego obie kochają, nawiedzonym domu i mrocznych tajemnicach z dzieciństwa. Pięknie opowiedziana i napisana z zegarmistrzowską precyzją książka. – Stephen King
Cat mieszka w Los Angeles, z dala od okazałego, gotyckiego domu w Edynburgu, w którym dorastała wraz z siostrą El. W dzieciństwie wymyśliły Lustrzaną Krainę – mroczne miejsce w spiżarni, zamieszkałe przez piratów, czarownice i klaunów. Teraz Cat rzadko wspomina o rodzinnym domu i o tym, że El mieszka tam teraz ze swoim mężem. Jednak kiedy El ginie w tajemniczych okolicznościach, Cat musi wrócić do Edynburga. Stary dom wciąż jest pełen ciemnych zakamarków, a Cat na każdym kroku napotyka dawne tajemnice i przerażające duchy z przeszłości – ktoś (El?) pozostawił jej wskazówki, które mają doprowadzić do Lustrzanej Krainy, gdzie pozna całą prawdę…
Lustrzana Kraina to mroczny i świetnie napisany thriller o miłości i zdradzie, odkupieniu i zemście, mocy wyobraźni i cenie wolności.

ODE MNIE: Powieść na okładce poleca Stephen King. Już wielokrotnie można się było na takiej adnotacji sparzyć. Bo co Mistrz to Mistrz. Ale "Lustrzana..." zaintrygowała mnie od samego początku. Przez ⅓ powieści w ogóle nie rozumiałam co się dzieje i o czym czytam, czy to realne czy tylko chore fantazje bohaterek, czy to dobre czy złe. Ale mimo to fascynowało i wciągało by czytać dalej. A im dalej to coraz kolejne karty są odkrywane i robi się bardzo nieprzyjemnie i mrocznie. Wszystko zaczyna się układać i ostateczna prawda o tej historii i czym jest tytułowa kraina sprawiła, że  jest to jedna z najbardziej przerażających historii (nie mylić że to horror i fantazje) w gatunku - powiedziałabym powieści psychologicznych -  jakie czytałam. Ogromny szacun dla autorki. Doskonała robota!

Wyróżnienia za powieści za rok 2022 otrzymują: (kolejność przypadkowa)

27 pięter - Bradley Somer

Spragniona przygód złota rybka imieniem Ian przy pierwszej nadarzającej się okazji wyskakuje ze swojego kulistego akwarium, stojącego na balkonie dwudziestego siódmego piętra, i tak rozpoczyna swój lot. Mijając kolejne piętra, obserwuje życie mieszkańców bloku o nazwie Sewilla na Roxy.
A są wśród nich: atrakcyjny przyszły paleoklimatolog, obecnie erotoman, studentka obarczona niezmiernie ważną misją, femme fatale w różowej koszulce nocnej, robotnik budowlany z tajemniczym pakunkiem, kobieta cierpiąca na agorafobię, a także jedenastoletni podróżnik w czasie. Łączą ich wszystkich czas i przestrzeń, ale też coś o wiele istotniejszego: każde stoi przed podjęciem decyzji, po której ich życie już nigdy nie będzie takie samo.
Czasami jedynym sposobem na wyrwanie się z marazmu codzienności jest podjęcie ryzyka. Jak trafnie zauważa Ian: „Po życiu spędzonym w akwarium zdycha się jako stara ryba, która nie doświadczyła ani jednej przygody”.

ODE MNIE: Niesamowity pomysł na książkę. Mamy wieżowiec i wypadającą z akwarium rybkę, która spada ku ulicy mijając 27 kondygnacji. Co po drodze zobaczy? Z jakimi sytuacjami się zetknie w każdym z mieszkań? Autor prowadzi nas przez zagmatwane życia 27 bohaterów. Mądre, często bolesna, prawdziwe do bólu. czyta się jednym tchem.

Zanim wystygnie kawa - Toshikazu Kawaguchi

Mała kawiarnia w Tokio pozwala swoim gościom na podróż w czasie. Pod warunkiem, że wrócą, zanim wystygnie kawa.
Światowy bestseller. Ponad milion sprzedanych egzemplarzy.
A gdyby móc cofnąć się w czasie? Gdyby choć na chwilę wrócić do przeszłości i spróbować coś wyjaśnić, czemuś zaradzić, spotkać się z kimś, może po raz ostatni…
W małej bocznej uliczce w Tokio ukryła się klimatyczna kawiarnia, która od ponad stu lat serwuje starannie parzoną kawę. Krążą pogłoski, że swoim klientom oferuje też wyjątkową możliwość podróży w czasie.
W „Zanim wystygnie kawa” spotykamy cztery osoby, z których każda ma nadzieję skorzystać z tej oferty. Ktoś chce się skonfrontować z dawną miłością, ktoś powrócić do czasów sprzed utraty pamięci, zobaczyć się z siostrą, spotkać córkę, której nigdy nie było okazji poznać.
Wszystko może się wydarzyć, ale pod wieloma warunkami. Najważniejszy: musisz wrócić, zanim wystygnie twoja kawa.

ODE MNIE: Kocham takie książki, w których autorzy prowadzą nas np. przez ten sam okres czasu czy wydarzenie z życia bohatera w różnych jego wariantach, gdzie to co się wydarzy zależy od dokonanych wyborów. Czasami jedna drobna decyzja waży na całej przyszłości. Tutaj mamy podobną zabawę literacką. Na długość trwania gorącej kawy podanej do określonego stolika w tokijskiej cafe można jeszcze raz przeżyć dane zdarzenie ze swego życia i wnieść do niego poprawkę. Współczesna literatura rodem z Japonii fascynuje mnie coraz bardziej i odkrywa przed mną z każdym rokiem jak jest mi bliska i temu co w duszy gra i co oczekuje od dobrych książek. Z tego co kojarzę jest już druga część. Na pewno po nią sięgnę, gdy ukaże się już w przekładzie. W podobnym klimacie ma być zapowiadana już powieść "Fotograf utraconych wspomnień" z tego samego wydawnictwa Relacja autorstwa Sanaka Hiiragi. Warto się temu również przyjrzeć.

Impreza sąsiedzka - S. E. Lynes

Ava zostawiła swoją córkę w wózku tylko na pięć minut. Pasy były zapięte i była przekonana, że córeczka jest bezpieczna. Ale kiedy zeszła na dół, drzwi były otwarte, a Abi nie było. Rok później Lovegoodowie planują swoje długo oczekiwane przyjęcie z okazji przebudowy domu. Ava nie chce iść. Nie może znieść widoku końca drogi, miejsca, w którym zniknęła Abi, nie chce spędzać czasu z ludźmi, którzy nie podzielają jej żalu. Jej mąż Matt namawia ją: martwi się o nią. Noc poza domem może jej dobrze zrobić. Ale w trakcie rozmowy z przyjaciółmi i sąsiadami, przy drinku i plotkach, Ava dowiaduje się czegoś nowego o dniu, który przeżywała tysiące razy. Rzucony niedbale komentarz, który może wszystko zmienić.
AVA MYŚLAŁA, ŻE ZNA KAŻDY SZCZEGÓŁ TAMTEGO DNIA. WKRÓTCE PRZEKONA SIĘ, ŻE BYŁA W BŁĘDZIE.

ODE MNIE: Uwielbiam książki, od których od pierwszych zeń absolutnie nie można się oderwać. "Impreza..." jest właśnie taka. Psychologiczny thriller, który co krok zaskakuje. Nie ma zastoju w napięciu, nie ma nudy. Nikt nie jest tym za kogo się udaje. Zwroty akcji, nowe oblicza bohaterów, skrywane tajemnice. Genialna powieść!

Tylko przetrwaj noc - Riley Sager

Listopad 1991 roku. George W. Bush jest prezydentem, w radiu leci Nirvana, a Charlie Jordan jedzie w samochodzie mężczyzny, który najprawdopodobniej jest seryjnym mordercą.
Nie znali się wcześniej. Po prostu oboje zmierzali w stronę Ohio. Widocznie on też miał powód, by opuścić uniwersytet w połowie semestru.
Po drodze rozmawiają, ostrożnie unikając dominującego w wiadomościach tematu – Kampusowego Zabójcy. Coraz bardziej zaniepokojona Charlie ma wątpliwości. W Joshu jest coś podejrzanego… Kiedy mkną pustą autostradą w środku nocy, pasażerka zaczyna podejrzewać, że podróżuje razem z mordercą z kampusu.
A to znaczy, że może skończyć jako jego następna ofiara.

ODE MNIE: Powieść, która dotknęła moich lęków i obaw, podroż przez kraj z nieznajomym - załapanie się na tzw stopa przez ogłoszenie. Trafić się może każdy. Trzeba być dobrej myśli. A jednak bohaterka ma pecha. Już dawno tak się nie bałam podczas lektury. Kilka naprawdę zaskakujących zwrotów akcji wywalających historię do góry nogami. Już nie wiadomo komu ufać. Mistrzostwo gatunku. Sager jest u mnie w czołówce pisarzy.

Najlepsze książki dla dzieci i młodzieży roku 2022:

Lampka - Anet Schaap

Poruszająca powieść dla młodzieży o samotności, trudnej przyjaźni i odwadze. Dla tych, którzy kochają baśń o małej syrence – i nie tylko.
To jest opowieść o morzu. O tajemniczych wodnych stworzeniach i o groźnych piratach. O admirale i jego Czarnym Domu, gdzie, jak mówią, mieszka potwór. O szarej latarni morskiej na małym półwyspie. O Lampce, córce latarnika, która co dzień wspina się po sześćdziesięciu jeden stopniach, żeby zapalić światło. I o pewnym sztormowym wieczorze, gdy zabrakło zapałek i wszystko poszło nie tak.
Debiutancka powieść młodzieżowa holenderskiej pisarki i ilustratorki Annet Schaap, nagrodzona między innymi prestiżowym Złotym Rysikiem i przełożona na szesnaście języków.

ODE MNIE: zamiast komentarza zapraszam do recenzji na Latarnicy:

https://latarnica.pl/2022/08/12/latarnica-poleca-vol-40/

O latarniczce, miłości i samotnym humbaku - Arleta Remiszewska

Przypowieść o miłości, która nigdy nie powinna być tą złą, i marzeniach, o które warto zawalczyć.
Na wyspie Fjotle panują odwieczne zasady. To mężczyźni dokonują wielkich czynów, a kobiety zajmują się domem. To chłopcy mogą się wymądrzać, a dziewczynkom pozostaje skromnie słuchać. Aby pasować do tego świata, Bryza nadaje sobie przydomek Grzeczna. Skrycie jednak marzy o zostaniu pierwszą latarniczką w dziejach wyspy. Tylko jak przekonać tradycyjną społeczność, by otwarła się na coś nowego...
Jaka mądrość płynie z historii babci i dziadka? Czy Bryza nauczy się wymądrzać? I czy zawsze warto być grzecznym?

ODE MNIE: Ta niepozornie wyglądająca książeczka ze średnią graficznie okładką skrywa prawdziwy skarb. Opowieść z akcją na wyspie Fjotle, w której latarnia morska odgrywa ważną rolę, jest głęboka, mądra, ponadczasowa i uczy tego co w życiu najważniejsze. Byłam pozytywnie zaskoczona i całkowicie zachwyciła mnie i wciągnęła ta historia.

Julia i rekin - Karan Millwood Hargrave

Julia przeprowadza się z rodzicami na odludną wyspę, gdzie mają spędzić całe lato. Tata ma tam pracować, a mama chce znaleźć legendarnego grenlandzkiego rekina. Obsesja matki szybko zaczyna zagrażać całej rodzinie i Julia postanawia wyruszyć w podróż w najczarniejszą otchłań, którą rozświetli jej jedynie morska latarnia.
Piękna, liryczna, podnosząca na duchu opowieść o matce, córce i miłości, a także o znaczeniu nauki oraz troski o środowisko. Ilustracje Tom de Freston.

ODE MNIE: zamiast komentarza zapraszam do recenzji na Latarnicy:

https://latarnica.pl/2022/08/01/latarnica-poleca-vol-39/

CYKL roku 2022

 

Szkarlatna wdowa - Graham Masteron (tom 1 cyklu o Beatrice Scarlet)

Katie Maguire w wersji kostiumowej!

Dickensowski Londyn, Ameryka z czasów polowania na czarownice i młoda alchemiczka, która zamierza pokonać szatana. Książka łącząca elementy horroru, kryminału, powieści historycznej i detektywistycznej.Beatrice Scarlet dorasta w szczęśliwej londyńskiej rodzinie. Ojciec, ceniony aptekarz, przekazuje jej wiedzę na temat tworzenia lekarstw i trucizn. Ale spokój kończy się wraz ze śmiercią matki…Zrozpaczony ojciec popada w alkoholizm i wkrótce umiera. Osierocona Beatrice mieszka w ponurym domostwie ciotki. Gdy poznaje Francisa – młodego protestanckiego duchownego, w którym zakochuje się z wzajemnością – wydaje się, że los znów się do niej uśmiechnął. Świeżo upieczeni małżonkowie wyruszają do Ameryki, gdzie Francis zostaje pastorem w małym kościele w Sutton w hrabstwie New Hampshire.Oboje cieszą się z szansy na nowy początek, gdy sielankę przerywa seria brutalnych i tajemniczych zdarzeń: padają zwierzęta, giną ludzie, bez przyczyny wybuchają pożary… W miejscu, gdzie wszystko dzieje się z woli Boga, mieszkańcy są przekonani, że to dzieło… szatana.Tylko Beatrice widzi w nieszczęściach, jakie spadają na parafię jej męża, efekt przestępczych działań człowieka. W wyjaśnianiu kolejnych zagadek pomagają jej notatniki ojca. Niepokoi ją jednak, że każda kolejna zbrodnia coraz bardziej przypomina prowadzone przez niego eksperymenty…Co wspólnego z wydarzeniami w New Hampshire ma zagadkowy jegomość, który zjawił się w miasteczku w czarnej karocy, głosząc, że wie, jak pokonać szatana jego własną bronią? I czy aby na pewno do kolejnych morderstw nie przyczyniły się siły nadprzyrodzone?

XIII-wieczna wersja CSI (Crime Scene Investigation) w klimacie Szkarłatnej litery.

Sabat czarownic - Graham Masterton (tom 2 cyklu)

Długo wyczekiwana kontynuacja „Szkarłatnej Wdowy“ nareszcie w Polsce!
Detektyw Katie Maguire w wersji kostiumowej.

Graham Masterton brawurowo łączy elementy horroru, thrillera, powieści historycznej i detektywistycznej, tworząc porywającą fabułę osadzoną w starannie zrekonstruowanych realiach osiemnastowiecznej Anglii.
Mówią, że dziewczęta były wiedźmami.
Ale Beatrice Scarlet, inteligentna racjonalistka, jest pewna, że były tylko niewinnymi ofiarami…
Londyn, rok 1758. Beatrice Scarlet, córka aptekarza, jest przełożoną w przytułku dla upadłych kobiet imienia Świętej Marii Magdaleny. Praca sprawia jej przyjemność, ma poczucie misji, ale też nawiązuje silną więź z podopiecznymi.
Przytułek wspiera bogaty kupiec, handlarz tytoniem, który oferuje dziewczętom stabilną pracę, by pomóc w ich moralnej i społecznej rehabilitacji. Lecz gdy siedem młodych kobiet wysłanych do jego fabryki przepada bez wieści, Beatrice wie już, że dzieje się coś niedobrego.
Ich rzekomy dobroczyńca utrzymuje, że podopieczne Beatrice były wiedźmami, oddanymi szatanowi i jego demonicznym występkom. Ale ona jest przekonana, że chodzi tu o coś znacznie bardziej mrocznego niż wiedźmie czary…

ODE MNIE: jednym z najważniejszych cyklów powieściowych jakie kiedykolwiek czytałam jest - jak dotąd 11 tomowy - cykl Grahama Masterton o nadkomisarz Katie Maguire z akcją we współczesnej Irlandii. Nie podejrzewałam że mistrz horroru i thrillery będzie potrafił temu dorównać tworząc nowy cykl osadzony w historycznych już czasach XVIII wieku. Już od początku Beatrice Scarlet nazywana była przez krytyków odpowiednikiem Katie Maguire w otoczce powieści kostiumowej. Z nieufnością podeszłam do tomu 1 i mając już tom 2 od razu przeczytałam oba. To było objawienie i zachwyt. I zdecydowanie analogia do  postaci Katie zasłużona. Jak zwykle Autor nie zawodzi a "znam się" z nim już długo, bo pierwszą powieść "Manitou" przeczytałam w III klasie liceum trzymając pożyczony i zaczytany egzemplarz pod szkolną ławką. Od tamtej poru należy do grona moich ulubionych pisarzy.


Ze starej prasy [93]

Dziś w cyklu przeszukiwania starcy wydawnictw i prasy sięgam po "Polskie Morze. Informator Wybrzeża Morskiego" wydany w Gdyni w 1926 roku. Publikacja była planowane jako pozycja cykliczna, aktualizowana. Czy ukazały się kolejne nie wiem, jeszcze nie szukałam.

Poniżej okładka i strona tytułowa

Poniżej spis treści

Poniżej wstęp oraz strona, z której dowiadujemy się jaki w roku 1926 był numer telefonu do latarni morskiej na gdyńskim Oksywiu

Poniżej informacje o latarni Rozewie I

 

 

Poniżej informacje o latarni Hel

Publikacja zdigitalizowana w Pomorskiej Bibliotece Cyfrowej


Najlepsze lektury 2022 - ranking osobisty [1]

Jak co roku jeszcze w styczniu pragnę podzielić z Wami moimi zachwytami książkowymi, wybranymi spośród całej listy lektur, która systematycznie jest przez 365 dni w roku aktualizowana i umieszczona w poście Lektury... [i tutaj podaję rok].

Oczywiście to czysto subiektywna lista tych najlepszych. Zawsze będę to podkreślać, bo już nie rz sparzyłem się na tym że polecałam komuś książkę wg mnie pewniak, a ktoś niedoczytał nawet pierwszego rozdziału twierdząc, że nie jest w stanie przez to przebrnąć.

Zatem nie traktujecie tych typów jako jakieś ostateczne wyznaczniki dla siebie. Jeśli akurat jakąś treść lubicie możecie spróbować się z tą książkę zmierzyć, ale nic na siłę.

Rok 2022 zakończyłam z 110 tytułami na liczniku! Mniej niż w 2021, ale więcej niż przez wiele wiele lat, kiedy to przekroczenie magicznej setki było nieosiągalne. Dziś myślę, że skok moich statystyk ruszył w gorę przed laty kiedy to podjęłam odważną decyzję zrezygnowania z posiadania telewizora, kablówki czy jakiegokolwiek płatnego abonamentu platformy serialowo-filmowej w internecie. Wiedziałam zawsze, że książki są dla mnie ważniejsze ale dopiero ta decyzja odkryła przede mną jak wiele czasu marnotrawiłam na patrzenie w gadające pudełko.

Odcinek pierwszy moich lektur NAJ tradycyjnie dotyczy szeroko rozumianej literatury faktu. Kolejność w danej kategorii przypadkowa. Opisy pochodzą od stron wydawców.

Literatura faktu/reportaż

TOPR – żeby inni mogli przeżyć / TOPR Nie każdy wróci – Beata Sabała-Zielińska 

Tom 1:

Ile trwała najdłuższa reanimacja? Jakie szanse na przeżycie ma człowiek w lawinie? Dlaczego akcje jaskiniowe uważane są za jedne z najtrudniejszych? Jaka była najdłuższa wyprawa TOPR? Czy śmigłowiec Sokół przyleci po rannego zawsze i o każdej porze? Jaką rolę w ratowaniu ludzi odgrywają toprowskie psy? Jak dalece ratownicy ryzykują własne życie? Co ich motywuje? Co denerwuje? Jak się szkolą? Co umieją?
Ta książka jest pierwszą tego typu pozycją w Polsce. Nikomu do tej pory nie udało się skłonić ratowników do opowieści o trudach ich pracy. O ich sukcesach, porażkach, wątpliwościach oraz bohaterskiej niezłomności.
TOPR to hermetyczne środowisko ludzi, którzy "robią swoje", nie bardzo o tym rozprawiając. Bo kto zrozumie ich strach, gdy zaglądają śmierci w oczy? Kto poczuje to brzemię odpowiedzialności za kolegów i ratowanego? Dla kogo te kilka słów: "uroczyście przysięgam pod słowem honoru" będzie życiowym mottem?
TOPR to instytucja ze 110-letnią tradycją. Instytucja, którą tworzą ludzie z krwi i kości. Zwyczajni, a jednak – wyjątkowi. Zapraszamy do ich świata. Do historii o życiu, determinacji, bólu, nadziei i cudach.

Tom 2:

Czy jest ktoś, kto nie śledził, nie komentował, nie angażował się emocjonalnie w walkę o życie grotołazów uwięzionych w Jaskini Wielkiej Śnieżnej? W Polsce wrzało, w domach ratowników TOPR-u tymczasem, w trwodze wypatrywano powrotu mężów, ojców, synów. A gdy piorun uderzył w Giewont, zabijając cztery osoby i raniąc ponad sto pięćdziesiąt, pojęcie górskiej tragedii nabrało innego charakteru.
Ta książka to relacje ratowników TOPR-u, świadków wypadków i ich ofiar, opinie ekspertów, głos środowisk górskich. I…kobiet- matek, żon, partnerek. Tych, które muszą cierpliwie czekać. To książka pełna emocji - strachu, smutku i bólu. Nie ma w niej nadziei. Wszystkie iskry wiary, które zapalają się na chwilę w opowieściach bohaterów, szybko gasną. Tak jakby Tatry mówiły: "Żarty się skończyły!". Pozostaje śmierć, która nie ma nic wspólnego z literackim romantyzmem. Jak ze stratą najbliższych radzą sobie ci, którzy zostają? Co widzą i czują patrząc na Tatry?

ODE MNIE: to nie tylko rejestr pewnych wypadków, ale i cała historia tej organizacji napisana szczerze i wciągająco. Trudno oderwać się i nie odczuwać silnych emocji podczas opisów brawurowych akcji ratowniczych.

A gdyby to nie był Everest – Leszek Cichy

„Gdyby to nie był Everest, tobyśmy chyba nie weszli“ – to słynne zdanie wypowiedział Leszek Cichy 17 lutego 1980 roku. Tego dnia wraz z Krzysztofem Wielickim dokonał czegoś, co wydawało się niemożliwe. Jako pierwsi ludzie stanęli zimą na szczycie ośmiotysięcznika. I to od razu najwyższego!
Jak do tego doszło? Dlaczego polscy himalaiści zdecydowali się oblegać szczyt Góry Gór zimą? Przecież było powszechne przekonanie, że Mount Everestu o tej porze roku zdobyć się nie da. Grupa śmiałków dowodzona przez Andrzeja Zawadę podjęła wyzwanie.
Leszek Cichy ze swadą i szczerością opowiada o wydarzeniach sprzed czterdziestu lat. Już opis samych przygotowań do wyprawy w końcówce lat 70. powoduje szybsze bicie serca. I zdumienie – ekipa dysponowała jednym porządnym namiotem szturmowym, a Krzysztof Wielicki wspinał się w… okularach do spawania.
Odwaga i strach, racjonalizm i brawura, ambicja, brak pokory i chęć zapisania się w historii z jednej strony, z drugiej - liczne chwile zwątpienia i słabości. Książka Gdyby to nie był Everest..., ukazująca się w czterdziestą rocznicę pierwszego zimowego wejścia na najwyższą górę świata, to świetny dokument, w którym Leszek Cichy i słuchający jego wspomnień Piotr Trybalski nie tylko odtworzyli całą drogę na szczyt Everestu, ale też uchwycili niezwykły, najważniejszy moment złotej epoki polskiego himalaizmu.
Książkę Gdyby to nie był Everest... wzbogacają publikowane po raz pierwszy rozmowy z bazy i obozów pod Mount Everestem z 1980 roku spisane z oryginalnych taśm, nieznane, wyjątkowe fotografie ze słynnej wyprawy oraz fascynująca historia początków batalii o Górę Gór.

ODE MNIE: Everest to mój górski konik - książki o historii zdobywania tej góry aż od pierwszych prób po czasy współczesne łykam jak najsmaczniejszy deser. Do tego Leszek Cichy fantastycznie i drobiazgowo oddaje ten wyczyn Polaków. Wpada się w tą historię i chcę tam przebywać jak najdłużej.

Dookoła Bałtyku – Agnieszka Franus

Nieprzewidywalny, magiczny i tajemniczy. Dlaczego Bałtyk nas tak fascynuje?
Piękne, szerokie piaszczyste plaże otulone borami sosnowymi, urocze wioski rybackie, zjawiskowe, wysokie nawet na 160 metrów kredowe klify, tysiące wysp, pola wydm, ponad 8 tys. km linii brzegowej, wspaniałe miasta i miasteczka.
Morze Bałtyckie to jeden z najczęściej wybieranych przez nas wakacyjnych kierunków. To morze, które dzielimy m.in. z Łotwą, Litwą, Estonią, Finlandią, Szwecja, Niemcami i Danią. W tym przewodniku zabierzemy was w podróż dookoła Bałtyku, do miejsc znanych, ale też i tych mniej znanych, zobaczycie je oczami dziennikarzy, reportażystów i niezwykłych podróżników na stałe współpracujących z magazynem „National Geographic Traveler”, przez pryzmat ich osobistych doświadczeń, zachwytów i przemyśleń. To będzie bardzo inspirująca przygoda.

ODE MNIE: Kocham Bałtyk jako akwen i wybrzeża Bałtyku. Najbardziej nasze rodzime, ale widziałam już też te niemieckie, szwedzkie, litewskie i zawsze popadałam w zachwyt. Rozdziały tej książki tworzyli różni autorzy zakochani w opisywanych krajach i miejscach dookoła Bałtyku. Objeżdżamy z nimi akwen i już po chwili wiemy co ich zachwyciło i sami chcemy to zobaczyć. Przepiękne zdjęcia i osobiste historie pełne emocji.

Literatura faktu związana ze zwierzętami

Sekrety życia seksualnego zwierząt – Andrzej Kruszewicz

Jak TO robią zwierzaki?
Ekstremalne zbliżenia, imponujące atrybuty seksualne i sprytne strategie uwodzenia – poznaj sekrety seksualnego życia zwierząt.
Andrzej Kruszewicz – z wykształcenia lekarz weterynarii, z zamiłowania ornitolog, podróżnik, założyciel i szef Azylu dla Ptaków w Miejskim Ogrodzie Zoologicznym w Warszawie, którego dyrektorem został w 2009 roku. Autor i tłumacz wielu publikacji z zakresu ornitologii i życia zwierząt. Nominowany do tytułu „Mistrz Mowy Polskiej” w roku 2016. Prowadzi audycję w Radiu dla Ciebie. Jest też narratorem filmowego cyklu Prywatne życie zwierząt w Telewizji Polskiej.
Katarzyna Burda – dziennikarka specjalizująca się w tematyce naukowej. Laureatka nagrody Dziennikarze dla Klimatu. Pasjonatka nauki. Mieszka na Podlasiu z rodziną oraz dwoma psami i sześcioma kotami. Natura, której tajniki zgłębia w pracy i z którą obcuje w każdej wolnej chwili, onieśmiela ją, zachwyca i inspiruje.

ODE MNIE: Andrzeja Kruszewicza i jego audycje radiowe o zwierzętach słuchałam latami. Tak jak cudownie wypada w gawędach na żywo tak i świetnie pisze. A że temat modny i ciekawy czyta się to z zadziwieniem i pełnym szacunkiem do bogactwa natury.

Co gryzie weterynarza – Łukasz Łebek

Dlaczego koci katar może być śmiertelny?
Kto jest królem anoreksji wśród zwierząt?
Kim są pacjenci z pudełka?
Odbierał poród alpaki, przebiegło po nim stado krów i został napadnięty przez królika. Łukasz Łebek, lekarz weterynarii i autor bloga „Nie zadzieraj z weterynarzem”, w fachowy, ale przystępny sposób przybliża tajniki swojej pracy. Opisuje rozmaite przypadki, z którymi zetknął się w swoim gabinecie – od szczurów, chomików, szynszyli, przez psy, koty, a nawet udomowioną świnię czy gęś. Nie stroniąc od humoru, wyjaśnia, czego lepiej nie mówić weterynarzowi, dlaczego praca w terenie nie jest dla wszystkich i czym nie karmić naszych zwierząt, jeśli naprawdę je kochamy. Przybliża także ekonomiczny aspekt swojego zawodu oraz porusza trudne tematy eutanazji i radzenia sobie z odejściem czworonożnych przyjaciół.
Dzięki tej książce lepiej zrozumiesz swoje zwierzę i jego lekarza!

ODE MNIE: Najlepsza książka napisana przez weterynarza, na dodatek takiego z naszego podwórka! Soczysty język, historie bez cenzury, cięty język i niesamowity dar opowiadania o swojej pracy. A wszystko często na wesoło. Autor prowadzi popularny blog oraz profil na facebooku Nie zadzieraj z weterynarzem. Szczerze polecam!

Sekretne życie kotów – Andrzej G. Kruszewicz 

Te, co skaczą i mruczą. Pręgowane lub w cętki. Domowe i dzikie. Poznaj najciekawsze tajemnice kotów.
Podobno ludzie dzielą się na tych, którzy lubią psy, i na tych, którzy lubią koty. Trudno powiedzieć, czy tak jest naprawdę. Jedno jest pewne – jeśli pokocha się koty, miłość ta jest dozgonna. Wielbiciele kotów z zapałem przekonują, że kot to zwierzę wyjątkowe, a obcowanie z nim przynosi radość i zdrowie.
Andrzej G. Kruszewicz, dyrektor warszawskiego ogrodu zoologicznego, oraz Agnieszka Czujkowska, lekarz weterynarii, są nie tylko znawcami zwierząt i ich zwyczajów, lecz także uważnymi obserwatorami swoich podopiecznych. "Sekretne życie kotów" to zbiór fascynujących historii zaczerpniętych z kociego świata.
Razem z autorami odkryjesz wiele tajemnic – nie tylko kotów domowych, które towarzyszą nam na co dzień, ale również tych dzikich, mniejszych i większych, a także wielkich kuzynów naszych domowych pupili. I przekonasz się, że koty naprawdę się naturze udały!

ODE MNIE: Tematem książki ulubionego gawędziarza o zwierzętach są KOTY! Nic więcej mi nie trzeba bym z wypiekami na twarzy śledziła informacje o tak wielu gatunkach kotowatych z naszego globu. O wielu nie miałam pojęcia, szukałam zaraz zdjęć w internecie i zadziwiona patrzyłam w te cuda natury. Doskonała przygoda napisana z pasją.

Literatura w tematyce muzycznej / biografie / wspomnienia

Podróże małe i duże – Wojciech Mann i Krzysztof Materna

Podwójna dawka humoru - najzabawniejsze podróże Manna i Materny
Prywatne wspomnienia duetu, który stworzył niezapomniane programy, m.in. MdM, Za chwilę dalszy ciąg programu i M kwadrat. Absurdy PRL-u oraz niewiarygodne historie, które choć prawdziwe, brzmią jak wymyślone przez satyryka. Opowieści z czasów, gdy podróż „Stefanem Batorym” otwierała bramy wielkiego świata.
Jak autorzy zostali potraktowani przez sycylijską mafię?
W jaki sposób wprowadzili cła na plastikowe dywany?
Na co prawdziwi mężczyźni wydają pieniądze w Acapulco?
Po bestsellerowym RockMannie kolejna książka, która wzrusza jak wspomnienia z młodości, a śmieszy bardziej niż niejedna komedia.

ODE MNIE: Bardzo zabawne, ale i czasami tragiczne wspomnienia duetu, który pokochała cała Polska. Tym razem autorzy skupiają się na swoich pobytach za wielką wodą i w innych krajach kapitalizmu, do których docierali  ze swoim programem rozrywkowym zza żelaznej kurtyny. Doskonała rozrywka!

Szwedzka sztuka kochania – Katarzyna Tubylewicz

Szwedzka sztuka kochania – odważnie, bez masek i moralizowania.
W Szwedzkiej sztuce kochania wysłuchacie głosów i historii ludzi znanych i opiniotwórczych, którzy opowiedzą o tym, o czym nigdy wcześniej publicznie nie mówili, oraz ludzi zupełnie nieznanych, ale fascynujących i świadomych swoich wyborów. Przeczytacie o wszelkich rodzajach związków, o monogamii i poliamorii, o tantrze, o związkach tęczowych i queerowych rodzinach, będzie o wierności i zdradzie, o związkach otwartych i skrajnej wolności seksualnej, a także o miłości po miłości. Spotkacie ludzi pięknych, mądrych i wolnych. Dowiecie się, jak ma się do rzeczywistości słynny mit o „szwedzkim grzechu”.
Jeden z bohaterów – Marcus – zabiera autorkę na miejsce spotkań homoseksualistów położone tuż obok popularnej plaży. „Tajemny świat jest dyskretny i unikający konfrontacji. Jeśli jakaś heteroseksualna para nieświadoma niczego przeniesie się z kocem zbyt wysoko w las, w rejon gejów, ci ostatni przesuną się jeszcze wyżej. Przypomina to trochę taniec. I jest to taniec łagodny, pełen wzajemnej ostrożności nie znających się dobrze partnerów” – pisze autorka.
Katarzyna Tubylewicz uświadamia, że za rzadko toczy się w Polsce poważna i otwarta dyskusja o uczuciach, o wzajemnych relacjach, pokazuje, jak jesteśmy spętani konserwatywną narracją. Udowadnia, że miłość i erotyka to jedne z najważniejszych życiowych doświadczeń.

ODE MNIE: tak jak chętnie łypać książki o kotach czy latarniach tak fascynują mnie wszelkie opracowania o krajach skandynawskich. Tym razem mamy spojrzenie na Szwecję ale tylko pod kątem sztuki kochania czyli doskonale napisane opracowanie o związkach, miłości, seksie, tolerancji. Taże z polskimi akcentami czyli rozmowy z parami polsko-szwedzkimi.

Leon Wzorek – strażnik światła z Rozewia - Joanna Wzorek Głowacka

Wspomnienia wnuczki pierwszego polskiego latarnika o swoim pradziadku. Opowieść bardzo osobista ale i oddająca czasy przez które przejdziemy od chwili narodzin bohatera na południu Polski - aż po służbę na wybrzeżu  i wybuch II wojny światowej. Przepięknie i bogato ilustrowana, napisana z pasją i miłością.

ODE MNIE: Tą lekturą zakończyłam rok 2022. Jest więc oczywiste ( z racji tematu i zawodu bohatera), że nie mogłam pozostać wobec niej obojętna. Rok temu ostatnia lektura rownież trafiła do rocznego zestawienia książek NAJ. Ot taki mocny akcent również na koniec roku 2022. Historii Leona Wzorka poświęcę osobną recenzję więc tam ujawnię wszystkie moje odczucia. Tutaj dodam tylko, że naprawdę bardzo polecam!

Fot. główna - pixabay.com

 

 

 

 


Na taką książkę czekałam. Wydawnictwo, które wypełni lukę pomiędzy wspaniałą relację z przebiegu ścieżki zawodowej amerykańskiego weterynarza Philippa Schotta (Weterynarz z przypadku), a realiami z rodzimego podwórka lekarza weterynarii Łukasza Łebka (Co gryzie weterynarza). Tym razem otrzymujemy opowieść z pierwszej ręki o studiach i doświadczeniach w pracy od szkockiego lekarza zwierząt Garetha Steela. Przeskakuję więc do realiów tego zawodu na Wyspach Brytyjskich i w Irlandii, bowiem właśnie tam Autor szlifował tajniki tego trudnego zawodu.

A realia anglosaskie są zupełnie inne. Nie ma porównania z tym co funkcjonuje choćby w Polsce. Przede wszystkim głęboko rozwinięty jest system tzw. polis ubezpieczeniowych na zwierzęta co na starcie chroni przed błyskawicznym bankructwem. Bowiem ceny usług brytyjskich mogą statystycznego polskiego opiekuna zwierząt zwalić z nóg. Z tego co sama widziałam, u nas polisy dopiero raczkują i mało osób jest do nich przekonanych. W którym kierunku to pójdzie czas pokaże. Ale już widzimy i czujemy po portfelu, że korzystanie z klinik weterynaryjnych może błyskawicznie podnieść nam ciśnienie.

Wymowny jest oryginalny tytuł „Weterynarza na dyżurze” - „Never work with animals”. Choć to taki zabieg przewrotny, bowiem Autor nie wyobraża sobie siebie w innym zawodzie. Obecnie Steel ma już za sobą ponad 20 lat doświadczenia. Ale początki miał trudne i mogły go zniechęcać. Nawet najlepsza nota na studiach nie zapewni praktyki w terenie z konkretnymi przypadkami. A te od pierwszego zlecenia (pacjentem był byk) nie napawały optymizmem.

Od samego wstępu wiemy, z jaką książką będziemy mieć do czynienia. I nie mam tu na myśli, że tytuł sugeruje wspomnienia weterynarza. Wiemy, że mimo radości czy smutku jakie wnosi ten zawód, opowieść Steela będzie okraszona brytyjskim poczuciem humoru. A to gwarantuje przyjemność czytania i lżejszy emocjonalnie odbiór historii tragicznych, które rozładuje sposób snucia opowieści i czasami wręcz czarny humor. Dzięki temu Czytelnik (zapewne wrażliwy na los zwierząt) nie rozpadnie się na kawałki i zamiast zapłakać nad losem ciężko chorego czy uśpionego psa albo kota zachichocze pod nosem.

Ale od razu też naprostuje, że Autor nie podchodzi lekko i ironicznie do powagi wielu opisywanych przypadków. Sam zresztą w codziennej pracy stosuje metodę, że lepiej odciążyć zawiesistą atmosferę i tragizm sytuacji zabawnym komentarzem niż pozwolić zapaść się w dojmującym smutku i niemocy. Opowieść Steela nie jest bajaniem niedouczonego wesołka, a rzetelną historią o tym z czym mierzy się młody, a potem już coraz bardziej doświadczony lekarz weterynarii.

Gareth Steel pracował w zawodzie jako wiejski weterynarz, lekarz w prywatnej klinice, weterynarz na placówce dyżurującej 24 h na dobę, specjalista od zwierząt gospodarskich i małych zwierząt towarzyszących. Odkrywając arkana pracy weterynarza pokazuje, że to ogromnie ciężki zawód zajmujący czas nie tylko w godzinach pracy, bo w jego przypadku nigdy takich nie było. Kiedy oficjalnie kończył dniówki zaczynały się telefony z nagłymi przypadkami, a on sam przechodził w tryb weterynarza pod telefonem dostępnego na zawołanie. Oczywiście wiązało się to z notorycznym zmęczeniem, brakiem snu, niedojadaniem i krążeniem po bezdrożach Wielkiej Brytanii i Irlandii w celu dotarcia do często trudno oznakowanych i niemal niedostępnych gospodarstw. 

I tu dochodzimy do momentu, wspólnego dla wszystkich książek pisanych przez weterynarzy, które było mi już dane przeczytać. Praca w tym zawodzie to przecinające się dwa tory, po których na co dzień podąża lekarz. Jeden to praca z pacjentami. Drugi to ich opiekunowie czy właściciele gospodarstw. O ile w przypadku pacjentów weterynarz po prostu zgodnie ze swoją wiedzą działa to kontakty z ludźmi często stwarzają ogromne problemy. Zaczynając od podważania wysokości opłat za usługi a kończąc na narzucaniu swojej wizji terapii czy chęci uśpienia zwierzaka, który bez problemu nadaje się do szybkiej diagnozy i całkowitego wyleczenia. Po drodze lekarz zwierząt zmierzy się z całym spektrum uwag i zachowań włącznie z utrudnianiem pracy, naruszaniem nietykalności, grożeniem itp. Ludzie (Klienci) są zdecydowanie w tym zawodzie słabszym ogniwem.

Fot. freepik.com [3x]

Ogromnym atutem wspomnień z zawodowych wyzwań jest również edukacyjna rola tej książki. Z jednej strony opisując konkretne przypadki schorzeń i wypadków zwierząt (często tytułem rozdziału jest imię delikwenta) mamy dokładnie przedstawione co się wydarzyło, że wymagało interwencji lekarskiej oraz jakie środki zastosowano bądź jak przebiegały zabiegi chirurgiczne. Jest to bardzo interesujące i czasami – w przypadku zwierząt typu kot, pies, królik – może nam coś zasugerować w postępowaniu z naszymi pupilami, może skłonić do potrzebnej refleksji lub rozmowy z naszym weterynarzem.

Pacjentami Garetha Steela były przeróżne stworzenia małe i duże (niesamowite są rozdziały o poranionych łabędziach, domowym uciekinierze króliku, który utknął w małej przestrzeni, operacji kury nie mogącej znieść jajka, rodzinie z patyczakiem). Mam ogromny szacunek do tzw. weterynarzy wiejskich, bowiem praca z chorymi końmi, krowami, bykami czy owcami to ciężki kawałek chleba i wymaga doskonałej kondycji fizycznej. Opatrywanie i badania poszkodowanych odbywają się często w naturalnym środowisku – stajni, łące, błotnej kałuży czy wręcz na bagnach. Bywa, że pada deszcz czy śnieg, a podstawowym oświetleniem do działań jest latarka czołówka. Po takich doświadczeniach gabinet w klinice jawi się jako iście królewskie warunki.

Książka jest aktualna, bo oryginał wydano w 2022 roku więc opowieść Steela zahacza też o czasy utrudnionej obsługi weterynaryjnej za pandemii COVID-u. Możemy porównać to sobie z tym czego sami jako opiekunowie zwierząt doświadczaliśmy przez ostatnie lata. Bardzo ważne są też treści przemycane w poszczególnych rozdziałach na temat kondycji współczesnego świata pod kątem ekologii, hodowli zwierząt na pożywienie (zasadności spożywania mięsa, diety wege itp.), bezzasadności hodowli określonych ras psów – tylko ku zaspokojeniu próżności ludzi – które już trwale zmutowane są stałymi pacjentami klinik od chwili narodzin, postępu nauki w farmakologii, technice wspomagającej szybką diagnostykę, nowoczesnym chowie zwierząt. Jak podkreśla Autor – to co się sprawdzało 20-30 lat temu nie znaczy, że teraz jest dobre i akceptowalne bo czasy, instrumenty i okoliczności uległy zmianie. 

Identyfikuję się również z Autorem w kwestii adopcji zwierząt towarzyszących. Póki schroniska pękają w szwach lepiej zdecydować się na danie domu psu czy kotu z takiej placówki niż wspieranie hodowli – które jak wszędzie – często niestety są bardziej tzw. pseudohodowlami, gdzie jedynym wyznacznikiem działań jest zysk za każde narodzone stworzenie. W rozdziale temu poświęconym Steel pisze:

[...] A zanim zwrócisz się do jakiegokolwiek hodowcy, proszę weź pod uwagę jedno z wielu wspaniałych zwierząt znajdujących się w schroniskach, które zasługują na kochający dom tak samo jak każdy inny potencjalny pupil. [...] Jeśli zastanawiasz się na zakupem zwierzaka z ras brachycefalicznych dogłębnie przeanalizuj sprawę. Nawet najbardziej egoistyczni z nas dostrzegą, że do wysokiej ceny na metce trzeba doliczyć ogromne rachunki związane z opieką weterynaryjną.

W całej tej opowieści przeplatanej ze zdarzeń pięknych i o budującym zakończeniu z tymi, gdzie nawet lekarz ponosi porażkę, bo często z winy opiekuna nie może już nic zrobić, mamy obraz bardzo obarczającej odpowiedzialnością pracy, w której wciąż tra walka na linii śmierć-życie. Mam ogromny szacunek do przedstawicieli tego zawodu. Tym bardziej, że własnymi metodami muszą komunikować się z pacjentami, którzy nie powiedzą o tym jak się czują ani słowa.

Znaczący dla lepszego poznania specyfiki tego zawodu jest przedostatni rozdział traktujący ogólnie o pracy lekarskiej, którą sobie Autor wybrał. Pisze o kosztach tych mierzalnych i niemierzalnych, o zarobkach weterynarzy (realia Wysp Brytyjskich) w zestawieniu z lekarzami ludzkimi czy prawnikami. Wspomina też o wysokim koszcie emocjonalnym i braku czasu na zwykłe życie prywatne. Kto jeszcze nie wie, dodam że weterynarze to grupa zawodowa najbardziej narażona na samobójstwa. W końcu ich codzienny dzień to prawdziwy rollercoaster emocji - w jednej chwili odbierają poród i widzą cud narodzin by za chwilę przejść do gabinetu i dokonać eutanazji. To nie pozostawia obojętnym nawet największych twardzieli.

A żeby książka nie kończyła się tak bardzo smutno mamy na finał podnoszącą na duchu opowieść o labradorze Billy - niemal wskrzeszonym z martwych. Bo i takie zdarzenia dzieją się za drzwiami klinik, które odwiedzamy z domowymi pupilami.

Weterynarz na dyżurze” nie zawiedzie Czytelnika chcącego zajrzeć za kulisy tego zawodu. Nie zawiedzie też zwykłego zwierzoluba, który nie raz odwiedzał gabinet weterynaryjny. Nie ma na kartach tej książki wybielania prawdy i mydlenia oczu. Autor jest  szczery do bólu, ale przez to wierzymy w każdy prezentowany przypadek. Do tego Gareth Steel jest wspaniałym mówcą na temat swojej pracy i refleksji z nią związanych. Z pewnością po książkę sięgną najczęściej opiekunowie małych zwierząt domowych licząc na liczne przykłady z życia wzięte z ich pupilami w roli w głównej. To od razu uspokoję i potwierdzę, że przypadków z psami i kotami jest całkiem sporo. Jeśli lubicie literaturę faktu o zwierzętach to ta lektura jest stworzona dla was.

Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:
Tytuł: Weterynarz na dyżurze. Szczery do bólu dziennik lekarza zwierząt
Tytuł oryginalny: Never work with animals.The unfiltered truth of life a vet
Autor: Gareth Steel
Tłumaczenie: Maja Zawierzeniec
Wydawca: Społeczny Instytut Wydawniczy ZNAK
Objętość: 378 strony
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie: I, Kraków 2023

Książka jest również dostępna jako ebook.

Poniżej własne kompozycje – inspirowane lekturą i wspólnym czytaniem tej książki z kotką Myszą

Fot. Latarnica / styczeń 2023

Literatura z latarnią w tle [16]

Bardzo dawno nie publikowałam tutaj książek, na których okładkach pojawiają się realne bądź wyimaginowane latarnie morskie. Zawsze podkreślam, aby nie kupować książek na podstawie okładek, bo miałam już doświadczenia, że latarnia z okładki w ogóle nie pojawia się w jej treści. Jakimi kryteriami kierował się grafik dając latarnię, gdy w książce nie odgrywa ona żadnej roli? Nie wiem, ale można niepotrzebnie się ucieszyć na lekturę z jej udziałem a potem być głęboko rozczarowanym. Tak czy inaczej kryterium wyboru dla mnie do tego cyklu stanowi ilustracja. Jeśli jestem pewna że latarnia w ogóle książce się nie pojawia zaznaczę to w opisie.

Na początek 6 różnych wydań (a we wcześniejszych wpisach prezentowałam już i  inne okładki) jednej z najpopularniejszych lektur szkolnych.

Latarnik - Henryk Sienkiewicz

Stary i zmęczony życiem Polak - Skawiński - obejmuje posadę latarnika w nadmorskim miasteczku Aspinwall. Ma za sobą burzliwe życie: w powstaniu listopadowym walczył o niepodległą Polskę, potem bił się wszędzie tam, gdzie walczono o wolność: w Hiszpanii, we Francji, na Węgrzech, w Stanach Zjednoczonych. Potem już nie potrafił ułożyć sobie życia, wciąż prześladował go pech. Liczy na to, że w zaciszu latarni morskiej już nic mu nie zagrozi. Pensję przesyła na konto Towarzystwa Polskiego. Za ojczyzną właściwie przestał tęsknić, ceni spokój. Dlatego wybiera Aspinwall i pracę latarnika, bo właśnie na latarni udaje mu się rozpocząć ciche, spokojne życie. Wiele rozmyśla i wspomina nie zaniedbując nigdy swoich obowiązków. Podziwia tropikalną przyrodę, zaprzyjaźnia się z odwiedzającymi jego latarnię ptakami.

Bezpieczeństwo i ratownictwo morskie na południowym Bałtyku. Przełom XIX i XX wieku (od Świnoujścia do Piasków) - Antoni F. Komorowski

Autor podzielił pracę na cztery rozdziały. W pierwszym opisał historię Niemieckiego Towarzystwa Ratowania Rozbitków, a w drugim omówił wyposażenie stacji ratownictwa. Trzecia, najobszerniejsza część, to przedstawienie wszystkich stacji ratownictwa brzegowego na terenie dzisiejszego polskiego wybrzeża – od Świnoujścia do Piasków. Czwarty rozdział kontradmirał Marynarki Wojennej poświęcił polskim stacjom ratownictwa morskiego w okresie dwudziestolecia międzywojennego. Książkę urozmaica 99 rysunków i zdjęć przedstawiających m.in. budynki stacji ratownictwa brzegowego, łodzie i wyposażenie ratowników. Książka w językach polskim i niemieckim.

Komentarz ode mnie: latarnia prezentowana na okładce to przedwojenna kartka pocztowa z latarnią w gdańskim Nowym Porcie

Ta chwila - Guillaume Musso

Drugie zaczyna się, gdy uświadomisz sobie, że żyje się tylko raz.
Lisa marzy, aby zostać aktorką. Ale smutna codzienność zmusza ją do pracy w barze na Manhattanie. Pewnego wieczoru poznaje młodego lekarza, Arthura Costello. Raz po raz los styka ich ze sobą, aż wreszcie zaczyna rodzić się między nimi uczucie. Ale Arthur nie jest taki jak wszyscy.
Za zamkniętymi drzwiami odziedziczonej przez niego latarni morskiej skrywa się straszliwy sekret. Łamiąc złożoną obietnicę, Arthur zdecydował się je otworzyć. To, co za nimi znalazł, nie pozwala mu wieść normalnego życia.
Dla Lisy zrobi jednak wszystko. Aby przechytrzyć swoje przeznaczenie, razem z ukochaną podejmie szaleńczy wyścig z bezlitosnym przeciwnikiem, którym jest... czas.

Komentarz ode mnie: wspaniała  i wciągająca powieść, latarnia morska odgrywa ważną rolę w treści. Bardzo polecam!

Światło, które nigdy nie gaśnie - Magdalena Majcher

Opowieść o tym, jak łatwo pogubić się w pogoni za pieniędzmi i stracić to, co najcenniejsze.
Alicja postanowiła nigdy nie wracać do rodzinnego Kołobrzegu. Złość i duma nie pozwalały jej wysłuchać najbliższych.
Ale los bywa przewrotny i Alicja musi wrócić, bo z dnia na dzień zostaje z niczym. Jej mąż jest oskarżony o przestępstwa skarbowe i tonie w długach. Alicja kolejny raz musi uciekać, tym razem z miejsca, w którym udało jej się zapomnieć o przeszłości. Ale czy na pewno zapomniała? Czy przeszłość można tak po prostu wymazać, udawać, że nigdy się nie wydarzyła?
Alicja będzie musiała stanąć twarzą w twarz z ludźmi, którzy mieli zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa i szczęście, a zdradzili ją w najdotkliwszy sposób. Będzie musiała też nauczyć się tego, czego nigdy nie potrafiła – być sama.

Milczenie śniegu - Ragner Jonasson

Ari Thór Arason chciał zostać filozofem, żeby lepiej zrozumieć świat. Potem teologiem, żeby odnaleźć wiarę, którą stracił po śmierci rodziców. Został policjantem, żeby znaleźć sprawiedliwość. Pierwszą pracę dostał w Siglufjörđur, odciętym od świata, pogrążonym w mroku arktycznej nocy miasteczku na północy Islandii.
Teraz, tuż przed Bożym Narodzeniem, ma rozwiązać ponurą zagadkę w miejscu jeszcze bardziej złowieszczym...
Pod urwiskiem w opuszczonej wsi znaleziono ciało młodej kobiety. Ari Thór odkrywa, że dwadzieścia pięć lat wcześniej jej matka i pięcioletnia siostra zginęły pod tym samym klifem...
W wyludnionej wsi wciąż mieszka kilka osób. Wszyscy znali rodzinę ofiary. I wszyscy coś ukrywają. Nawet gdy ginie kolejny człowiek...

Komentarz ode mnie: Ta książka już się tu pojawiała w innym wydaniu okładkowym. Polecam cały cykl - doskonałe skandynawskie kryminały!

Nie ma przypadków - Łucja Szajda

Książka opowiada prawdziwe historie o zmaganiu się z uzależnieniem, współuzależnieniem, przemocą, o wychodzeniu z roli ofiary, radzeniu sobie z traumami i negatywnymi emocjami. Przedstawia fragmenty pracy terapeutycznej, w której Autorka stosuje różne, niekiedy niestandardowe techniki. Opisane historie dają nadzieję osobom znajdującym się w podobnych sytuacjach. Innowacją tej książki jest łączenie pracy terapeutycznej z wykorzystywaniem Mapy Świadomości według Davida R. Hawkinsa.

Dlaczego się udało - Janusz Filipiak

Biznesmenem został po czterdziestce, milionerem po pięćdziesiątce. Przez lata mieszkał z rodziną w kawalerce, a dzisiaj wypłaca sobie wielomilionową pensję. Prowokator i kapitalista, filozof i zagorzały kibic. Jak to się stało, że profesor Akademii Górniczo-Hutniczej razem z grupą studentów stworzył firmę, która od ponad 25 lat podbija światowy rynek?
W swojej bezkompromisowej autobiografii założyciel Comarchu pokazuje wielki biznes od kuchni: opowiada, jak robiło się interesy w latach 90., dlaczego kupił Cracovię oraz jak udało mu się przekształcić naukowy start-up w nowoczesną korporację opartą na wartościach i ludziach. Teraz jego firma zatrudnia ponad 6500 ekspertów, ma oddziały w prawie 70 krajach i tworzy oprogramowanie dla międzynarodowych marek z listy Fortune Global 500 oraz Forbes Global 2000.
Janusz Filipiak dzieli się sprawdzoną wiedzą o tym, jak skutecznie wyznaczać cele strategiczne, rekrutować najzdolniejszych pracowników, tworzyć struktury firmy, kontrolować organizację oraz zarządzać zespołem i czasem.
Lektura obowiązkowa dla wszystkich, którzy chcą świadomie rozwijać swoją karierę, a także zrozumieć otaczającą ich rzeczywistość – nie tylko biznesową.

Lampka - Annet Schaap

Poruszająca powieść dla młodzieży o samotności, trudnej przyjaźni i odwadze. Dla tych, którzy kochają baśń o małej syrence – i nie tylko.
To jest opowieść o morzu. O tajemniczych wodnych stworzeniach i o groźnych piratach. O admirale i jego Czarnym Domu, gdzie, jak mówią, mieszka potwór. O szarej latarni morskiej na małym półwyspie. O Lampce, córce latarnika, która co dzień wspina się po sześćdziesięciu jeden stopniach, żeby zapalić światło. I o pewnym sztormowym wieczorze, gdy zabrakło zapałek i wszystko poszło nie tak.
Debiutancka powieść młodzieżowa holenderskiej pisarki i ilustratorki Annet Schaap, nagrodzona między innymi prestiżowym Złotym Rysikiem i przełożona na szesnaście języków.

Komentarz ode mnie: zapraszam do mojej recenzji w cyklu Latarnica poleca! : https://latarnica.pl/2022/08/12/latarnica-poleca-vol-40/

Seth odkrył zdumiewający świat magii, gdy rozwiązywał tajemnicę Hotelu Ostatniej Szansy.
Setha pochłonęła nowa sprawa MagiPolu, związana z duchami w Latarni Snakesmouth. Kiedy zostaje zamordowana ekscentryczna właścicielka latarni Mina Mintencress, chłopak zdaje sobie sprawę, że niebezpieczeństwo czai się za każdym rogiem. Razem ze swoją kotką Czarnocką Seth musi przetestować nowo odkrytą magię. Czy zdołają zdemaskować złowrogiego czarnoksiężnika, zanim będzie za późno?
W książce tej znajdziecie połączenie kryminałów Agathy Christie z magią Harry’ego Pottera.

Komentarz ode mnie: książka czeka w kolejce do czytania.

Gwiazda Północy - Adam Michejda

Redaktor Pilny na tropie napoleońskiego okrętu.
Niewinny zakład o najdalej wysunięty na północ punkt Polski i włamanie do domu latarnika z Rozewia rozpoczynają kolejna niezwykła przygodę Rafała Pilnego i jego ekipy. Pościgi, tym razem po pięknych bałtyckich klifach, podwodne bitwy i nagłe zwroty akcji, w tym te dosłowne - na jachcie. A w tle walka o napoleoński skarb z zatopionego francuskiego okrętu z bandą Hien pod wodzą... tajemniczego Ptaszyska. Dokąd zaprowadzi naszych bohaterów dwustuletni dziennik pokładowy? Jaka tajemnice kryje Diabelska Skała? I co z tym wszystkim wspólnego ma najbardziej wpływowa Polka początku XIX wieku Maria Walewska? Dołączcie do ekipy Pilnego i przekonajcie się sami!

Komentarz ode mnie: książka czeka w kolejce do czytania, ale istotna wiadomość jest taka, że latarnia z powieści to Rozewie.

Tradycyjnie noty o książkach są notami wydawcy lub pochodzą z serwisów książkowych. Jeśli jakąś książkę znam dodaję na końcu kilka słów od siebie.


Lektury 2023

Kolejny rok czytelniczy za mną. I zakończony z sukcesem czyli osiągnięciem wyznaczonego sobie pułapu lektur. O mały włos a nic by z tego nie było - jednak się udało. Nie narzucam już sobie większych progów ale zawsze wierzę że wyzwanie Przeczytam 104 książki w roku jest w zasięgu moich możliwości choć kosztuje czasu i skupienia.

104 czyli dwie książki tygodniowo. Można? Tak. Choć tempo czytania zależy od nastroju, stanu fizycznego, gry roku. jesień i zima sprzyja, krótkie dni, więcej czasu w fotelu z kocykiem. Bywało że jeden tytuł czytałam i 2-3 tygodnie ale potem przychodziła lepsza passa. I tak się wszystko poukładało, że rok zakończyłam z wynikiem 110 tytułów na liczniku co jest znacznie gorszym wynikiem w stosunku do 2021 roku. Ale mnie i tak bardzo satysfakcjonuje.

Na rok 2023 ustawiam sobie ten sam pułap, choć biorę pod uwagę porażkę bo to naprawdę sporo. Zwłaszcza jeśli się normalnie pracuje i nie ma opcji by w tygodniu od rana do późnego popołudnia chwycić za książkę.

Rok 2022 zaczynałam literaturą górską "W cieniu Everestu" Magdaleny Lassoty, a zakończyłam go „Wiatrem" – Igora Brejdyganta, powieścią kryminalną z zimą i Tatrami w tle. Więc czytelniczy rok zatoczył niejako pętlę - było zimno i górsko. Pora na kolejne wyzwania i nowe zestawienie. Zatem CZAS START!

  1. Jest życie - Jeżyce - Ewelina Koterska, Paweł Kwiatkowski - styczeń - nota 5
  2. Perfekcyjny świat Miwako Sumidy - Clarissa Goenawan - styczeń - nota 5
  3. Kot kontra pies - czyli dlaczego zwierzęta są lepsze od ludzi - Kot Nieteraz, Pies Nierusz - styczeń - nota 5
  4. Idealna randka - Sue Watson - styczeń - nota 5
  5. Kotografia w jednym pazurku  - Monika Molek - styczeń - nota 5
  6. Surrender - Bono - styczeń - nota 5+
  7. Weterynarz na dyżurze - Gareth Steel - styczeń - nota 5
  8. Burgas i Bosman - Jerzy Radomski - styczeń - nota 5
  9. Uwięziona - B.A. Paris - luty - nota 5
  10. Mysz ale kot - Katarzyna Mól - luty - nota 4
  11. Dom po drugiej stronie jeziora - Riley Sager - luty - nota 5
  12. Book Lovers - Emily Henry - luty - nota 5
  13. Pan Miś nie może zasnąć - Karma Wilson - luty - nota 5
  14. Miasto zwane samotnością - Olivia Laing - luty - nota 5
  15. Ciche kroki na schodach - Eva Bjorg Agisdottir - luty - nota 5
  16. Morderstwo na szlaku - Jenny Blackhurst - luty/marzec - nota 5
  17. Kobieta z sąsiedztwa - Sue Watson - marzec - nota 5
  18. Edison - Torben Kuhlmann - marzec - nota 5
  19. O kocie, który ratował książki - Sosuke Natsukawa - marzec - nota 5
  20. Gdynia obiecana - Grzegorz Piątek - marzec - nota 5
  21. Kocur - Bruno Kadyna - marzec - nota 5
  22. Zaufaj mi - M.T. Logan - marzec - nota 5
  23. Beach read - Emily Henry - marzec/kwiecień - nota 5
  24. Catissime czyli koty w całej rozciągłości - Stephane Garnier - marzec - nota 4+
  25. Einstein - niezwykła mysia podróż przez czasoprzestrzeń - Torben Kuhlmann - marzec - nota 5
  26. Historia życia czarnego kota - Barbara Nawrocka-Dońska - kwiecień - nota 5
  27. Ostatnia róża - Monika Warneńska - kwiecień - nota 5
  28. Potworność - Edward Lee - kwiecień - nota 5
  29. Fotograf utraconych wspomnień - Sanaka Hiiragi - kwiecień - nota 5
  30. Skąd się wziąłem - Peter Mayle - kwiecień - nota 4
  31. Co się ze mną dzieje - Peter Mayle - kwiecień - nota 4
  32. Sekretne życie właścicieli kotów - Bruce Fogle - kwiecień - nota 5
  33. I cóż że o Szwecji - Natalia Kołaczek - kwiecień - nota 5
  34. Jak żyć z właścicielem neurotycznego kota - Stephen Baker - kwiecień - nota 5
  35. Malcolm i ja czyli rozkosze posiadania kota - William Thomas - kwiecień - nota 5
  36. Moja Islandia - Magdalena Anna Węcławiak - kwiecień - nota 5
  37. Finlandia - sisu, sauna i salmiakki - Aleksandra Michta-Juntunen - kwiecień - nota 5
  38. Dyrdymarki - Marek Niedzwiecki - kwiecień - nota 5
  39. Śpiączka - Graham Masterton  - kwiecień - nota 5
  40. Puch, kot nad koty - Jan Grabowski - kwiecień/maj- nota 5
  41. Znam twój sekret - Sue Watson - maj - nota 5
  42. Nowa żona - Sue Watson - maj - nota 5
  43. Włóczęga - Maria Terlecka - maj - nota 5
  44. Opowieść o kocie Gacku - Tomasz Nowakowski - maj - nota 5
  45. Zanim wystygnie kawa. Opowieści z kawiarni - Toshikazu Kawaguchi - maj - nota 5
  46. Gra w kłamstwa - Ruth Ware - maj - nota...
  47. Pod szcześliwą kocią gwiazdą - Grażyna Strumiłło-Miłosz - maj - nota 5
  48. Lśnienie nad głębiną - Arkadiusz Pacholski - maj - nota 5
  49. Jej pierwszy bal - Katherine Mansfield - maj - nota...

Fot. główna wpisu - pexels.com


Ostatni dzwonek prezentowy

To już ostatni moment na wybranie jakiegoś sympatycznego prezentu książkowego dla bliskich faromaniaków lub zwierzolubów. Czysto subiektywnie (bierzcie to pod uwagę i w razie czego szukajcie informacji w sieci i czytajcie opinie tych, którzy już je poczytali) podrzucę dziś wam dwie galeriei wydawnictw świeżutkich i ciut starszych, ale wciąż bez problemu dostępnych w internetowych księgarniach, sklepach czy na portalach aukcyjnych.

Patrząc na ważność tematyki tego bloga na początek propozycje latarniane bądź morskie (fakty i literatura obyczajowa z latarniami w tle):

A teraz coś dla zwierzolubów z naciskiem na miłośników kotów:

Mam nadzieję, że w tych zestawach znajdziecie jakąś prezentową inspirację. Korzystajcie z podpowiedzi. To doskonałe publikacje, które dostarczają rozrywkę, rzetelną wiedzą albo opowiadają niezwykłe prawdziwe historie.

Fot. główna wpisu - Markus Spiske/ pexels.com


Latarnica poleca [vol. 45]

Jakże trudno pisać cokolwiek o tej książce nie ujawniając zbyt wiele z jej treści. A każde zdradzenie wydarzeń, które pojawią się na kartach tej opowieści zepsułoby jej odbiór i liczne elementy zaskoczenia. Spróbuję zatem jak najogólniej, dorzucając czasami coś konkretniejszego, co szczególnie przykuło moją uwagę.

Polski wydawca reklamując tą książkę obok okładki "Thomasiny" zestawiał inną powieść Paula Gallico pt. "O chłopcu, który był kotem". Te dwie książki łączy osoba autora oraz fakt, że bohaterka jest potomkinią Jenny - kotki, pojawiającej się w "O chłopcu...". To tyle jeśli idzie o relacje wiążące te dwie historie. Więc niech nikt się nie martwi, jeśli wcześniej nie miał styczności z tą pierwszą. Śmiało może to zignorować lub nadrobić lekturę już po przeczytaniu "Thomasiny".

Paul Gallico to amerykański pisarz urodzony jeszcze w XIX wieku - a konkretnie w Nowym Jorku w 1897 roku. Powieści o kotach powstały w latach 50-tych XX wieku. I mimo, że pisane były kilkadziesiąt lat temu przygody bohaterów nadal wciągają od pierwszych stron i tylko nieliczne sformułowania czy wygłaszane ustami bohaterów poglądy dają odczuć, że nie jest to książka współczesna. Mnie przy czytaniu zupełnie to nie przeszkadzało.

Prawdopodobnie to ogromna zasługa bardzo dobrej tłumaczki pani Anny Bańkowskiej - której prace translatorskie ogromnie cenię oraz wykazuję się pełnym zrozumieniem wobec faktu, że kocha koty. Sama popełniła kiedyś książkę pt. "My mamy kota na punkcie kota" z najlepszymi fragmentami światowej kociej literatury - prozą, wierszami i tekstami piosenek. Rzecz obowiązkowa i znana miłośnikom mruczków. W mojej biblioteczce też ma swoje zaszczytne miejsce.

Gallico akcję swojej powieści osadził w historycznym hrabstwie Szkocji - Argyll. Tam poznajemy bohaterów - mieszkańców malutkiej nadmorskiej miejscowości o nazwie Inveranoch (dodam od razu, że fikcyjnej). Są przybyszami z wielkiego miasta Glasgow. Jednak życiowe okoliczności sprawiają, że zmieniają otoczenie by zacząć wszystko od nowa.

Bohaterem książki jest Andrew MacDhui - wdowiec z kilkuletnią córeczką Mary. Pogrążony w rozpaczy po śmierci ukochanej żony całą swoją miłość i opiekuńczość przelewa na swoją małą dziewczynkę. Andrew to ciekawa postać. Od samego początku czujemy, że jest bohaterem negatywnym. Bo jakże to tak, aby weterynarz - kiedyś miejski, a teraz wiejski - nie znosił swojej pracy, pacjentów i jeszcze bardziej opiekunów zwierząt. Z całej gamy możliwości najlepiej jeszcze toleruje zwierzęta gospodarskie, ale już kontakty międzyludzkie to jego pięta Achillesa. Zdecydowanie nie radzi sobie z empatią i samym spojrzeniem oraz oschłym podejściem zraża do siebie mieszkańców w podlegającej mu zawodowo okolicy.

Problem tkwi w tym, że nie zrealizował swojego życiowego marzenia bycia ludzkim lekarzem tylko niejako przymuszony tradycją rodziną kontynuował zawód swojego ojca. Zawód leczniczy, ale jednak ze zdecydowanie innymi pacjentami. Ilekroć na nich patrzy dotkliwie odczuwa ból zaprzepaszczonej w przeszłości szansy.

Żeby dolać oliwy do ognia w tym pełnym skaz portrecie, Andrew musi tolerować w swym domu obecność rudej kotki Thomasiny - oblubienicy jego córki Mary Ruadh. Sam najchętniej pozbyłby się zwierzaka z domu, ale dziewczynka po stracie matki ogromnie związała się z koteczką, którą traktuje jak przyjaciółkę, członka rodziny i powierniczkę jej wszystkich sekretów. Do tego Mary nie rozstaje się z kotką dosłownie - nosi ją przewieszoną przez ramię, sadza przy stole podczas posiłków, a wieczorami nie położy się i nie zaśnie póki Thomasina nie będzie obok. Mary bardzo kocha swojego tatę i wierzy, że on może dokonać wszystko i daje jej to poczucie bezpieczeństwa. Doskonale się też orientuje w pracy jaką wykonuje.

Częstym gościem kliniki jest miejscowy pastor ze swoim chorowitym i przekarmianym smakołykami psem. To właśnie on nakłonił weterynarza do przyjazdu do Inveranoch celem objęcia wolnej posady wiejskiego weterynarza z własną praktyką dla małych zwierząt domowych. Przepięknie ścierają się te dwa światy na kartach powieści. Pastor osoba pogodna, uduchowiona, silnej wiary i argumentacji religijnej często sięgająca do działań sił wyższych kontra sfrustrowany pracą weterynarz ateista, którego wiara i pogoda ducha odfrunęły wraz ze śmiercią małżonki. Ich dialogi i starcia sił są naprawdę świetnie napisane.

Ale życie bywa przewrotne i stawia nieraz przed nami po jednej burzy kolejny sztorm. Podczas tradycyjnego spaceru Mary z Thomasiną kotka doznaje urazu, co skutkuje niesprawnością tylnych łap i niemożnością poruszania się. Mary wie, że tylko tata zaradzi niedomaganiu i wszystko się dzięki jego interwencji jakoś ułoży. Trafia z wystraszonym zwierzakiem do przepełnionej poczekalni i potem do gabinetu.

Ojciec w ferworze zadań traktuje kotkę jak jednego z wielu pacjentów i po pobieżnej ocenie uznaje uśpienie zwierzaka za najlepsze wyjście. Krótko i stanowczo oznajmia o tym córce i wbrew jej krzykom i protestom poddaje Thomasinę eutanazji. Fakt wypadku, nieodwołalna decyzja ojca i jej wykonanie powodują, że Mary zapada na tajemniczą chorobę i z dnia na dzień staje się cieniem dawnej siebie. Dla weterynarza to kolejny cios i niezrozumienie więzi, która połączyła córkę z kotką. Na dodatek każdy dzień przynosi tylko pogorszenie stanu córeczki.

Nie będę ukrywać, że ta książka od samego początku nie jest lekką lekturą o przyjaźni dziewczynki z kotem. Mamy tam ludzkie dramaty i przeróżne typy charakterów, które ścierają się ze sobą i nie potrafią znaleźć nici porozumienia.

W zasadzie ja podczas tej lektury miałam takie odczucie, że książka Paula Gallico to lektura skierowana wyłącznie do dorosłych. Mnogość życiowych problemów, straty, odejścia, niezrozumienie, alienacja, przemoc, samotność - to doświadczenia tej rodziny i jej najbliższego kręgu znajomych. Mary w nowym miejscu nie ma za bardzo towarzystwa. Dotąd wystarczała jej kotka, której teraz zabrakło. Na tym etapie opowieści wydawało mi się, że nic z tego supła złych zdarzeń i emocji nie da się już rozwiązać.

Ale wtedy na scenę wchodzą nowe postacie i nowe wątki. Poznamy kilku kolegów ze szkoły Mary (to oni zorganizuję niezwykły pogrzeb Thomasiny i prawdziwy grób z dość kontrowersyjnym opisem zmarłej), miasteczko odwiedzą wędrowni Cyganie koczujący na obrzeżach i mający mini cyrk z tresowanymi zwierzakami oraz dowiemy się o ognistowłosej dziewczynie Lori zamieszkującej dom w lesie - która ma niezwykły dar ratowania i leczenia dzikich zwierząt. To u niej pojawi się pod opieką kotka, która wierzy że jest bogiem niczym koty boginie czczone w starożytnym Egipcie. I korzystając z tego przekonania zechce dokonać zemsty na niesympatycznym weterynarzu.

Ale jak to życiu bywa w tej wybuchowej dawce przeciwieństw, odmiennych poglądów, charakterów, wierzeń i celów życiowych mogą się spotkać najwięksi antagoniści. I nie na darmo mówi się, że kto się czubi ten się lubi, że przeciwieństwa się przyciągają. Oczywiście po drodze przeżyjemy jeszcze naprawdę mnóstwo smutnych i bolesnych zdarzeń z życia bohaterów. I mimo ciężaru emocjonalnego coś kazało mi jako czytelnikowi nie odkładać książki na bok, a wręcz gnać do przodu, by poznać zakończenie.

Powieść Gallico czyta się wyśmienicie, nie ma słabych punktów i przystopowania akcji - z każdą kartą przybywa nowych dramatycznych zdarzeń. Autor porusza też kwestie traktowania zwierząt - zarówno tych dzikich jak i domowych. To nie był popularny temat w latach kiedy książka powstawała. Mnie ta historia Thomasiny zupełnie zaskoczyła. Nie spodziewałam się tak wielowątkowej i mocno szarpiącej za serce opowieści.

Myślę, że każdy miłośnik zwierząt, a szczególnie kotów będzie poruszony i skłoniony do refleksji nad tym do jakiego momentu doszliśmy dziś w kwestii opieki nad zwierzętami, co jako ludzie możemy zrobić dla naszych braci mniejszych, jakimi ustawami możemy je chronić. Naszym celem powinno się stać polepszanie świata ludzi i szeroko rozumianej natury aby przetrwał i szedł ku dobremu, a nie zgubie. Książka Paula Gallico mocno mną potrząsnęła i wierzę, że współczesny czytelnik nie pozostanie obojętny po dotarciu do ostatniej strony. Dla mnie "Thomasina" to mocna pozycja literacka, którą zdecydowanie będę polecać i może się stać interesującym i wartościowym prezentem na zbliżające się święta.

I nie mogłabym pominąć na koniec warstwy graficznej - okładka jest przecudowna (projekt i ilustracja Marianna Sztyma) z uroczą ognistowłosą Lori i jej pacjentem borsukiem (ach jaka to dramatyczna scena współpracy szkolonego, ale szorstkiego Andrew z empatyczną dziewczyną) oraz weterynarzem Andrew i Mary z Thomasiną u jej stóp. Wzrok mile łechce też urocza rysunkowa wyklejka w kolorze pomarańczowym (główni bohaterowie to osoby rudowłose, podobnie jak tytułowa kotka szczyci się rudym futrem). Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Thomasina. O kotce, która myślała że jest bogiem
Tytuł oryginalny: Thomasina
Autor: Paul Gallico
Tłumaczenie: Anna Bańkowska
Wydawca: Wydawnictwo KROPKA
Objętość: 414 strony
Oprawa: twarda 
Wydanie: I, Warszawa 2022

Poniżej okładka – front i tył

Poniżej przykładowe trzy rozkładówki - piękna wyklejka oraz strona przedtytułowa i rozdziałowa

Poniżej własne kompozycje – inspirowane lekturą i wspólnym czytaniem tej książki z kotką Myszą

Dziękuję Wydawnictwu KROPKA za egzemplarz recenzencki.

Poniżej dzień, w którym przybyła paczka z książką - modelka kotka Mysza

Jako ciekawostkę chciałabym na koniec dodać, że w internecie trafiłam na informację, że w 1963 roku książka została zekranizowana przez wytwórnię Walta Disneya jako "The Three Lives of Thomasina".

Poniżej plakat tej produkcji filmowej i tytułowa bohaterka. Kadry z filmu z catsonfilm.net

Poniżej link do trailera tej produkcji:

https://www.imdb.com/video/vi568050457/?ref_=tt_pv_vi_aiv_1


Latarnica poleca [vol. 44]

Kiedy pobieżnie przejrzałam książkę jeszcze przed lekturą uznałam, że czytanie zajmie mi na pewno kilka wieczorów, bo treść będzie wymagała skupienia i uwagi. Kiedy rozpoczęłam czytać okazało się, że wystarczyły tylko dwa wieczory i „Boscy przewodnicy” odkryli przede mną swoje przesłanie.

Nie będę ukrywać, że mam problem z tą książką. Wiem, że trafi do rąk różnych Czytelników, a mam wrażenie, iż w pełni docenią ją jednak osoby religijne, praktykujące, mające w swym rozkładzie dnia stały rytuał czytania i rozważania Biblii.

Jak sama pisze o sobie Autorka:

[...] Jestem zaangażowaną chrześcijanką. Uczęszczam na zajęcia z teologii, działam w kościelnej wspólnocie i coraz mocniej czuję powołanie do posługi duszpasterskiej. Piszę teksty o Bogu i wierze. Czyż takie osoby jak ja nie są szczególnie narażone na atak lokalnych biesów?

Ale wizja wspólnego przyszłego życia i kontaktu ze swoimi zwierzętami, które towarzyszyły nam tu na ziemi nie jest przypisana tylko do chrześcijan. Ludzie różnych kultur i religii tworzą na co dzień bliskie relacje z czworonożnymi przyjaciółmi czy przedstawicielami innych gatunków ze świata zwierząt. Niemal codziennie widzę na portalach społecznościowych w postach o ostatnim pożegnaniu ze swoimi psami czy kotami, że większość osób (abstrahując od ich wyznań) żegna się z nimi tak naprawdę na chwilę wierząc na wspólne spotkanie kiedyś, w innym czasie, wymiarze... Tak trudno nam zerwać tą nić, która nas tu połączyła, tak bardzo chcemy jeszcze widzieć naszych futrzastych czy pierzastych przyjaciół w zdrowiu i sprawności. Jest to idea żyjąca ponad wyznaniami. To głębokie pragnienie i wiara jednocześnie, że rozstanie jest tylko czasowe, że to co razem przeżyliśmy to jeszcze nie koniec. 

Ale muszę tutaj naprostować od razu: Caryn Rivadeneira w swoich „Boskich przewodnikach” porusza nie tyle temat odchodzenia i tego co będzie po tej drugiej stronie z nami i naszymi zwierzętami towarzyszącymi ale z punktu widzenia osoby wierzącej, praktykującej, rozważającej teksty Biblijne skupia się na ich roli w boskim dziele zbawienia i obecności zwierząt na kartach świętej księgi.

Tytułowi boscy przewodnicy to według autorki ta cząstka relacji człowiek-zwierzę, która staje się naszym mostem do Boga – do prób zrozumienia jego istoty i tego co dla nas przygotował.

Rivadeneira wychodzi z założenia, że choć tylko w przypadku ludzi mówi się, że mają duszą i zostali stworzeni na podobieństwo Boga to zwierzęta są wymieniane na samym początku Biblii i w ostatnich jej tekstach – stanową więc klamrę spinającą wszystko co nam w życiu ziemskim przygotowano. Były istotnym elementem dzieła stworzenia (Dzień 6) – a co najważniejsze Bóg patrząc na stworzenia lądowe uznał, że są dobre. Zawierają więc boski element i są odbiciem jego piękna. Pisarka pisze wręcz wprost, że nie wiemy czy zwierzęta posiadają duszę (jej doświadczenie ze zwierzakami skłaniają ku temu, że mają coś na kształt zwierzęcej duszy), ale dzieło zbawienia i Nowej Ziemi dotyczy wszystkiego stworzenia –  ludzi i zwierząt. Paruzja czyli tzw. Drugie Przyjście to Ziemia w swej najdoskonalszej postaci, to powrót do raju. I w niej jest też miejsce dla zwierząt, a dowody na to znajduje ona w tekstach biblijnych, które cytuje i analizuje.

[...] Boży plan odkupienia świata obejmuje od początku naszych zwierzęcych przyjaciół.

Na książkę składa się 11 rozdziałów – w każdym z nich znajdziemy historię o innym przedstawicielu świata zwierząt w kontekście jego roli w życiu człowieka. Spotkamy psy, osły, wrony, kojoty, jeże, ośmiornice.

Tytułowy „przewodnik” to zwierzę, które dzięki swej obecności, określonemu zachowaniu, poprowadzeniu relacji staje się dla nas przewodnikiem ku boskości. Widząc te cechy patrzymy na przymioty boskie, zaczynamy więcej odkrywać na temat swojej roli tu na ziemi. Bardzo spodobało mi się przytaczane zdanie, które autorka usłyszała w dzieciństwie od swojej babci, a które - jak się okazało - rzutowało potem na jej dorosłe życie.

Babcia powiedziała:

Jeśli w niebie nie ma psów, to nie warto tam się wybierać

Abstrahując od religijnego aspektu rozważań, krótkie rozdziały przynoszą nam interesujące opowieści - często o charakterze autobiograficznym – o pewnych gatunkach zwierząt, które potrafią wspomóc człowieka i stać się dla niego terapeutą, przewodnikiem czy nauczycielem. Rola zwierząt jako świata nam towarzyszącego i bliskiego jest ogromna.

Sama Rivadeneira jest tzw. psiarą. Jej książka to też próba przekonania ludzi do psów rasy pitbul i rottweiler jako zwierząt z natury pokojowych i o pięknym charakterze, które przez złe wykorzystanie ich przez człowieka (np. walki psów) były wypaczone bądź z założenia postrzegane społecznie negatywnie. Z resztą na dowód przytacza kilka niesamowitych historii, które i u  mnie (a przyznam, że zamieram ze strachu widząc biegającego luzem pitbulla) zaczęły zmieniać postrzeganie tej rasy. Mimo afirmacji świata zwierząt Caryn przyznaje się, że zmaga się wciąż ze swoim strachem przed nietoperzami i wężami. Pracuje nad tym i z nietoperzami ma już na swoim koncie małe sukcesy. 

Na pierwszych stronach tej opowieści z pogranicza teologii i behawioryzmu zwierząt poznajemy również osobiste zwierzenia o momentach kryzysowych w wierze i próbach odnalezienia się między relacją z Bogiem, a ze zwierzętami. Bo pisarka przyłapywała się na tym, że przedkładała miłość do zwierząt – w tym do swoich psów – nad sprawy duchowe i boskie. To dawało jej poczucie porażki, ale i bunt dlaczego nie można tych dwóch aspektów połączyć.

W dobie covidu (bo książka jest efektem pisania w czasie covidowej izolacji) postanowiła przeanalizować Biblię pod kątem tekstów, w których przytaczane są zwierzęta. Okazało się, że jest ich całkiem sporo i wskazują na to jak ważne rolę Bóg im powierza. I wcale nie wskazują wyłącznie na to, że zwierzęta mają być dla nas tylko niewielkim dodatkiem bytu na ziemi. Uskarża się na tak powszechne błędne interpretowanie uczynienia sobie zwierząt poddanymi, co dla niektórych przekłada się w prosty i okrutny wniosek – że można ze zwierzętami zrobić wszystko, bo mamy nad nimi władzę.

Podoba mi się jej wielokrotne podkreślanie faktu o zwierzętach jako istot czujących, tworzących więzi, mających cały wachlarz emocji. Tak często musimy teraz w poszczególnych krajach walczyć o to by ustawowo wpisać tą prawdę w nasze prawodawstwo. Pisarka docenia też wszystkie działania osób skupionych wokół schronisk, organizacji ratujących i poszukujących domów dla zwierząt po przejściach. 

„Boscy przewodnicy” przypominali mi podczas czytania tak ważne dla mnie książki jak „Boskie zwierzęta” Szymona Hołowni, „Tęczowy Most. Opowieści czworonożnych przyjaciół z Nieba”  Kristy Robinett czy „Czego uczą nas zwierzęta” Danielle MacKinnon. Jeśli bliski jest nam dobrostan przyjaciół ze świata zwierząt, jeśli pochylamy się nad problemami braci mniejszych, jeśli kochamy bezgraniczną miłością nasze psy, koty, chomiki czy szczury to warto poznać punkt widzenia Caryn Rivadeneira.

Bo któż będąc opiekunem zwierzaka nie przytaknie tej prostej prawdzie:

[...] Zwierzęta żerując, bawiąc się czy po prostu istniejąc - sprawiają nam radość. Właśnie dlatego chcemy, żeby były częścią naszego życia: przy nas w domu lub jako nasi sąsiedzi na ziemi.

Pisarka miewa w swojej wspólnocie religijnej wystąpienia na tematy zwierzęce. Choć zdaje sobie sprawę, że czasami to co mówi bywa kontrowersyjne, często otrzymuje podziękowania od osób, które dzięki jej słowom znajdują ukojenie i wytłumaczenie dla własnych odczuć. To napędza ją do dalszych działań i pogłębiania wiary.

[...] Tak naprawdę nie wiemy co myślą (nasze psy). Możemy zgadywać, możemy się zastanawiać, obserwować, zaprzyjaźniać się i kochać. Nie zyskamy jednak pewności. [...]

Możliwe, że w domysłach na temat zwierząt mylimy się całkowicie. Nauka jest tak piękna dlatego, że ciągle snuje przypuszczenia, zmienia się, dostosowuje. Ciągle też odsłania przed nami nowe, fascynujące horyzonty, pomagając nam lepiej rozumieć świat, a zarazem ukazując, jak wiele jeszcze nie wiemy. Tutaj właśnie jest nasze miejsce: pośród tajemnic stworzenia i tajemnic Stwórcy.

Na sam koniec muszę wspomnieć o szacie graficznej tej książki. Przepiękna w barwach i formie okładka przykuwa wzrok. Kiedy dotarła do mnie paczka i ujrzałam książkę nie potrafiłam się pohamować od sięgnięcia po nią i przekartkowania. Wewnątrz mamy równie estetyczne i spójne stylem (tylko czarno-białe) ilustracje z bohaterami rozdziałów. Poręczny format i niemęcząca oczy czcionka to kolejne atuty.

Reasumując Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Boscy przewodnicy. Jak zwierzęta uczą nas życia
Tytuł oryginalny: Saints of Feather and Fang, How to Animals We Love and Fear Connect Us to God
Autor: Caryn Rivadeneira
Tłumaczenie: Anna Skucińska
Wydawca: Wydawnictwo Znak
Objętość: 242 strony
Oprawa: miękka
Wydanie: I, Kraków 2022

Poniżej okładka – front i tył

Poniżej przykładowe wybrane rozkładówki:

Poniżej własne kompozycje – inspirowane lekturą i wspólnym czytaniem tej książki z moim boskim przewodnikiem - kotką Myszą

Dziękuję Wydawnictwu Znak za przepiękny zestaw: książkę, magnesik oraz eko torbę z ptaszkiem.


Latarnica poleca [vol. 43]

Z ogromną przyjemnością dwa tygodnie z rzędu spędziłam z tzw. "kocimi lekturami". Tak się złożyło, że kocia tematyka utworzyła stosik książek i wieczoram zasiadałam w fotelu, by otulić się nie tylko mruczeniem mojej kotki Myszy - nieodłącznej towarzyszki czytania - ale i tematyką pełną futrzastych bohaterów.

Z bijącym sercem wyczekiwałam na przybycie przesyłki od Wydawnictwa Mando z egzemplarzem "Kociej kawiarni". Bo jakaż lektura może być idealniejsza na jesienne listopadowe wieczorny nad tą, w której pachnie kawa, mruczy kot, a na dodatek przebywamy w pięknej Barcelonie.

Zastanawiałam się jaki potencjał może mieć historia rozgrywająca się w kociej kawiarni. A z drugiej strony dostrzegałam też oczywistą prawdę - jak może nie przemawiać powieść, w której będą koty i ludzie. Bo jak wiadomo, każdy pojedynczy kot to już osobna księga do opisania, a 7 kotów z książki Anny Sólyom to cała złożona historia pełna mruczącej mądrości.

Miałam ogromne oczekiwania wobec tej prozy. Potrzebowałam dobrej opowieści, która odsunie mnie po dniu pracy wystarczająco daleko od codzienności, bym całkiem przenosiła się do innego świata. Jak zwykle dopełniłam swojego rytuału czytelniczego - poza fotelem i punktowym oświetleniem na książkę był koc, kawa i kot. Idealne by zacząć "Kocią kawiarnię" prawda? Więc otworzyłam okładkę. Na lewym skrzydle zobaczyłam sympatyczną twarz Autorki i przeczytałam te kilka znaczących słów: "pisarka, terapeutka, absolwentka filozofii". Wszystko stało się jasne. To nie będzie zwykłe czytadło. Znajdę tutaj coś więcej i bardzo tego więcej pragnęłam.

Pierwszy był element zaskoczenia: historia Nagore wciągnęła mnie od samego początku. I to jak! Planowałam podzielić lekturę na kilka wieczorów, ale nie udało się. Gdyby nie wczesna pora wstawania do pracy połknęłabym całość na raz, a tak zajęło mi to dwa - idealnie spędzone - wieczory. Powieść składa się z 23 krótkich rozdziałów. Łatwo między nimi na chwilę przerwy (na dolanie jesiennej aromatycznej herbaty lub korzennej kawy) i zadumania nad właśnie przeczytanym fragmentem.

Bohaterką "Kociej kawiarni" jest Nagore, którą poznajemy w chwili tzw. życiowego dołka. Wszystko się jej zawaliło. Rozpadł się związek, biznes - który budowała z partnerem za granicą tym samym przestał istnieć, powróciła do kraju, nie ma pracy, nie ma stałych dochodów, wynajmuje mieszkanie w nietaniej Barcelonie. Jak przetrwać i nie popadać w depresję oraz coraz większe długi? Sytuacja wydaje się patowa i coraz bliższa ku najprostszemu rozwiązaniu - powrotowi do domu rodzinnego z podkulonym ogonem. Tego Nagore pragnie się ustrzec. Nie chce pokazać rodzicom życiowej porażki na wielu frontach.

Z pomocą przychodzi jej przyjaciółka, która ofiarowuje pomoc w postaci pracy w Barcelonie. To oznaczałoby koniec choć części problemów. Ale... Jest mały problem. Ta praca nie będzie mieć nic wspólnego z tym co dotychczas robiła, nie wykorzystuje też jej wykształcenia artystycznego i co najgorsze zmusi ją do skonfrontowani się ze swoim wielkim lękiem.

Na ten moment jedyne miejsce, gdzie mogłaby od razu podjąć pracę to posada współprowadzącej lokal kociej kawiarni. W czym leży problem? W życiu Nagore to akurat kwestia bardzo trudna i zdawałoby się nie do przeskoczenia. Cierpi ona bowiem ailurofobię czyli lęk przed kotami. Niezły start, prawda?

Postawiona przez życie pod ścianą decyduje się iść na rozmowę i tak poznajemy drugą bohaterkę tej powieści - japonkę Yumi. Yumi zdecydowała się przewalić swoje życie do góry nogami i przeprowadziła się do Hiszpanii by otworzyć tak popularne w jej ojczystym kraju Neko Cafe. Mamy więc dwie bardzo interesujące postaci, z dwóch zupełnie różnych kultur. A pomiędzy nimi na scenę wkracza 7 kocich bohaterów - podopiecznych kawiarni, koty o różnej historii i po wielu przejściach przeznaczone docelowo do adopcji.

Mogłabym tu dalej snuć tą opowieść, bo kiedy do niej powracam teraz myślami czuję tą samą przyjemność i ekscytację jak wtedy gdy ją dopiero karta po karcie odkrywałam, ale nie o to chodzi by streszczać całą książkę. Mamy więc Nagore i Yumi, siódemkę kocich terapeutów i mistrzów zen oraz kilka postaci, które dopiero się w tej opowieści pojawią i na zawsze wpłyną na dalsze losy obu pań.

Powieść Anny Sólyem ma idealnie dobrane motto, które znajdziemy przed 1 rozdziałem: Zdarzyło mi się mieszkać z mistrzami buddyzmu zen, a każdy z nich był kotem - Eckhart Tolle. To prawda. Koty potrafią nas wiele nauczyć i czasami wystarczy przyjrzeć się wnikliwie jak celebrują każdy dzień, co jest im bliskie, a co ważne by dostrzec, że są idealnymi terapeutami i uczą ludzi jak żyć pełnią życia nie marnując ani chwili na to co nieistotne.

Nagore zatrudnia się w kawiarni. Staje tam twarzą w twarz ze swoi lękiem, ale i z coraz wiekszą fascynacją patrzy na koty. Musi je bowiem karmić, czyścić im kuwety, jeździć z nimi do weterynarza. Jej niekoci dotąd świat staje się bardzo kotami wypełniony. Czy da radę długo tak wytrwać?

Relacja Yumi i Nagore to przepięknie oddane spotkanie różnych kultur ale i ludzi, dla których dotąd istniały zupełnie inne priorytety życiowe. Te dwa światy połączą koty. One stają się mostem porozumienia i nowej ścieżki do dalszego etapu życia. Bohaterka nagle musi przejść przez ten most by zacząć stąpać ścieżką po zerwanym związku, po powrocie do kraju, po poznaniu, że koty nie są takie straszne...

Życie Nagore wkracza w nowy etap, gdy w Neko Cafe pojawia się Marc (odtąd stały klient kawiarni) oraz nowy kot Sort - podrzutek. Po drodze poznajemy coraz bliżej wszystkich mruczących podopiecznych kawiarni (a ich imiona to: Cappucino, Sort, Chan,Smokey, Figaro, Likier i Shere Khan) i widzimy jak ważne życiowe nauki dają one Nagore. I tu dochodzimy do istotnej kwestii jeśli chodzi o tą książkę.

"Kocia kawiarnia" jest - poza doskonałą powieścią z bardzo sympatycznymi postaciami - jednak trochę terapią i wykładem z filozofii życia. Patrząc w ten sposób na tą książkę to czuć wyraźnie wykształcenie i pracę zawodową autorki jako terapeutki. Pięknie przemyciła w historię Nagore, Yumi i Marca oraz siedmiu kotów to, co może być bazą pod nowe, pełne i wartościowe życie. W kolejnych rozdziałach poznajemy jaką życiową naukę odkrywa Nagore od kolejnego podopiecznego Neko Cafe. Wystarczy tylko zacząć dostrzegać to co jest naprawdę ważne. A mistrzami w pokazywaniu tego są koty. Te doskonałe istoty o wielkiej wrażliwości mogą nas niejednej mądrości nauczyć. Kto ma w domu kota zapewne nie raz się o tym przekonał. To proste nauki zamknięte w takich prawdach jak:

[...] Koty są ekspertami od drzemek. W ten sposób radzą sobie z traumami. [...]

Zwalczanie stresu poprzez sen. [...]

Pierwsza zasada kociej filozofii - bądź szczerze autentyczna. [...]

Zachowaj czujność, a odkryjesz wokół nowe możliwości.*

  • wszystkie cytaty z "Kociej kawiarni"

Niby oczywiste, ale jak trudno to dostrzec w codzienności pełnej pośpiechu. Książka Sólyem to opowieść o stracie, ale i o zysku. O tym co nas w życiu tłamsi, ale też o tym co może podnosić i sprawiać, że pofruniemy. Wydawca reklamując tą opowieść pisze, że ta historia otula lepiej niż ciepły kot. I jest w tym prawda. Ogrzałam się tą lekturą, podniosła mnie ona na duchu, dała dużo przemyśleń i ciepłych refleksji, pozwoliła też skonfrontować swoje życie z mądrościami przekazywanymi przez siedem kawiarnianych kotów. Czytelnik znajdzie tu też oczywiście opowieść o miłości, ale także o przemijaniu i wartości podejmowania ryzyka poprzez wkraczanie na nieznane ścieżki.

Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:
Tytuł: Kocia kawiarnia
Tytuł oryginalny: Neko Cafe
Autor: Anna Sólyom
Tłumaczenie z hiszpańskiego: Joanna Ostrowska
Wydawca: Wydawnictwo Mando
Objętość: 192 strony
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Wydanie: I, Warszawa 2022

Poniżej okładka – front i tył oraz grafika na wewnętrznych skrzydełkach

Poniżej własne kompozycje – inspirowane lekturą i wspólnym czytaniem tej książki z kotką Myszą

Fot. Latarnica / listopad 2022


Latarnica poleca [vol. 42]

Jak tylko usiadłam do lektury tej książki miałam z nią kłopot. Kłopot nie w nazwaniu tego czy mi się podoba czy też nie, ale w klasyfikacji czym jest właściwie ta opowieść. Czy powieścią, poradnikiem, wspomnieniami, autobiografią, małą historią sztuki z kotami w tle, a może tylko historią dopisaną na potrzeby pięknych ilustracji.

Bo istotnie autorka przeplata swoją spójną i chronologiczną osobistą opowieść wstawkami będącymi poradami dla kociarzy, informacjami z zakresu kociego behawioryzmu czy przeglądem pewnej dziedziny wiedzy np. historii malarstwa pod kątem obecności w niej kotów.

Ale może zacznę od początku. Okładka "Historii pewnego kota" Laury Agusti wyświetliła mi się na portalu społecznościowym i od razu przyciągnęła wzrok. Książek o kotach jest w tej chwili tak dużo, że trudno mnie w tej dziedzinie zaskoczyć czy zapaść od razu w pamięć. Ale w tym przypadku tak się stało. Projekt okładki jest tak inny i odbiegający od tego co jest dostępne, a na dodatek trafił w styl i estetykę ilustrowania, którą bardzo lubię, że od razu się nią zainteresowałam i chciałam wiedzieć więcej.

Nazwisko autorki nic mi nie mówiło. Nawet nie miałam pojęcia z jakiego kręgu kulturowego jest i jakim językiem na co dzień się posługuje. Byłam zaskoczona, że książka jest tłumaczeniem z języka hiszpańskiego, bo takie translacje nie dominują kociej tematyki. Zapowiadała się ciekawa przygoda z kotem z roli głównej. Tytułowy "pewien kot" jest - co potwierdzi każdy opiekun kota - nie byle jakim kotem, bo takich w ogóle nie ma. Każdy mruczek to osobny wszechświat zjawisk, zachowań, preferencji więc wiedziałam, że i tym razem poznam ciekawą istotę na czterech łapkach.

Laura Agusti dzieli się z czytelnikiem swoją życiową "przygodą" z kotami i zwierzętami. Mimo, że mamy tutaj bohatera, którym jest kot rasy syjamskiej Hej, to poza etapem życia autorki, który dzieliła z TYM kotem poznajemy wątki autobiograficzne sięgające do najwcześniejszego dzieciństwa i relacji z młodszą siostrą Mariną - także ogromnym zwierzolubem. Przez pierwsze stronice poznajemy rodzinne miasteczko, członków rodziny i zwierzęta, które na trwałe zapadły w pamięć Laury i z pewnością miały wpływ na jej późniejsze życie u boku psów i kotów.

Autorka chowała się ze zwierzętami i ich stała obecność na co dzień była dla niej tak powszechna jak oddychanie. Wejście w dorosłość, liceum plastyczne oraz studia na uczelni artystycznej poza rodzinnym miasteczkiem spowodowały, że zmuszona była przez lata wynajmować mieszkania, a ich najem wiązał się z zakazem posiadania jakichkolwiek zwierząt. Był to jedyny czas, kiedy nie dzieliła życia z naszymi czworonożnymi przyjaciółmi.

Po studiach, mając 23 lata i nowy start w Barcelonie w jej życiu pojawił się kot Hej - tytułowy "pewien kot". Był to jeden z tych kotów, który miał ogromnie bliską relację z opiekunem - jedynym opiekunem - a nie bardzo lubi ludzi i vice versa - goście domu Laury nie mieli ochoty bratać się z humorzastym i agresywnym wobec nich Hejem.

I w tym miejscu opowieści zaczęła się moja bardzo silna identyfikacja z bohaterką oraz pełne zrozumienie tego o czym pisze. Sama mam za sobą 11 lat dzielenia życia z trudnym, adoptowanym ze schroniska kocurem Errorem (imię to już moja zasługa) i wiedziałam z czym się borykała i jak jednocześnie mocno zacieśniała się ich wzajemna więź. Laura pisze o swoim dorosłym życiu w kontekście dzielenia go z kotem przepięknie i bardzo życiowo. Myślę, że większość kociarzy zrozumie i odnajdzie w sobie to wszystko o czym opowiada. Poza tym kto z nas nie jest przekonany że ich kot zasługuje na swoją opowieść i książkę nim?

Jak wspominałam wcześniej główny wątek opowieści Agusti przerywany jest poradami, informacjami o kotach jako gatunku czy krótkimi wzmiankami o kotach w historii sztuki. To dobre "wstawki" pozwalające na chwilę odetchnąć od historii zmierzającej do tego co nieuchronnie czyli upływu czasu, starzenia się zwierzaka, nadejścia chorób i trudnego momentu rozstania.

Nie przypuszczałam, że tak mocno przeżyję tą część, która opowiada o seniorze Heju. Sama ponad dwa lata temu rozstałam się po 11 latach z Errorem i czytając książkę Agusti wszystko z całą mocą do mnie powróciło: tamte emocje, często bezsilność, smutek, rozpacz i łzy. Z drugiej strony pisze o kociej starości, niedomaganiach i swoich względem tego odczuciach tak prawdziwie, szczerze i trafnie, że czułam się, jakby wskoczyła na chwilę do mojej głowy i podejrzała moją historię wraz z całym wachlarzem uczuć.

Oczywiście jej kot był zupełnie inny, inne były schorzenia, które go dopadły pod koniec życia, inny kraj, kultura. Ale moment przechodzenia przez starość zwierzaka, przez towarzyszenie mu w ostatnich miesiącach życia jest poza krajami czy kontynentami. Jeśli kochamy koty to pożegnanie będzie zawsze po części końcem naszego świata i to jak potem się zachowany, jak będziemy przechodzić proces żałoby jest sprawą indywidualną.

Laura Agusti w tych "przerywnikach" pisze też o żałobie jako pewnym procesie, analizuje go pod kątem psychologicznym, wymienia etapy żałoby, które są czymś normalnym i dla każdego człowieka trwają różnie. Czytając tą historię wróciłam do własnych wspomnień, jakże wiele z tego o czym pisze było również moim udzialem. Jakże trafne choć bolesne były niektóre zdania.

Ale życie toczy się dalej. To nasze, ludzkie - o wiele dłuższe od zwierząt nam towarzyszących - możemy albo wypełnić nowym istnieniem albo pozostać na etapie wspomnień i bólu. Nie będę dopowiadać finału tej historii. To znajdzie czytelnik na jej kartach końcowych. W każdym razie nie jest to książka, która pozostawia nas obojętnym wobec tego przekazu jaki chciała nam ofiarować autorka. Jej historia to relacja Laury i Heja, ale takich opowieści są tysiące czy nawet miliony. I zawsze są pełne radości i miłości, ale również zawsze przyjdzie pora na ból i rozpacz.

Nie można w kontekście "Historii pewnego kota" ominąć warstwy wizualnej - czyli ilustracji i szaty graficznej. Od razu widać, że mamy do czynienia z artystką i absolwentką szkół artystycznych. Jak sami obejrzycie poniżej - jest czym cieszyć wzrok. Ilustracje są przepiękne, oszczędne w barwach, ale skupione na detalach. Ja wybrałam do pokazania strony z kotem, ale na kartach tej książki spotkacie przepiękne rysunki ptaków, psów, jeży, owadów, królików, roślin czy hiszpańskiej architektury małych południowych miasteczek. Pod względem graficznym dzieło wspaniałe i czuć, że pisarka włożyła w nie całe serce i dobrze zna zwierzęta.

Myślę, że najlepszym podsumowaniem tej recenzji będzie po sięgnięcie do znanego zdania wypowiedzianego kiedyś przez pisarza Ernesta Hemingwaya. I każdy kociarz ma gdzieś wpisane w swój "system" relacji z tymi zwierzętami prawdę, która za tymi słowami idzie. A zdanie to brzmi: Posiadanie jednego kota prowadzi do posiadania następnego.

Mamy ostatni kwartał tego roku, nadchodzą święta. Myślę, że "Historia pewnego kota" może być jednym z najlepszych prezentów dla kociarza czy w ogóle miłośnika zwierząt. To świetny podarunek także dla kogoś kto kocha czytać, kocha książki i lubi by były one doskonałe również wizualnie. Doczytałam w notce o pisarce, że wydała w 2018 roku również książkę "Tylko koty jej w głowie". Mam nadzieję, że polski czytelnik będzie miał również okazję się z nią zapoznać.

Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:
Tytuł: Historia pewnego kota
Tytuł oryginalny: Historia de un tato
Autor: Laura Agusti
Ilustracje: Laura Agusti
Tłumaczenie: Urszula Żebrowska-Kacprzak
Wydawca: Wydawnictwo Albatros
Objętość: 158 stron
Oprawa: twarda
Wydanie: I, Warszawa 2022

Książka dostępna jest w internecie w wersji papierowej, ebook i audiobook.

Poniżej okładka - front i tył:

Poniżej przykładowe wybrane rozkładówki:

Poniżej własne kompozycje - inspirowane lekturą i wspólnym czytaniem tej książki z kotką Myszą

Fot. Latarnica / październik 2022


Zdjęcie na niedzielę - 9 października 2022

W drugą niedzielę października wracam do wrześniowych wspomnień uroczystości na Rozewiu. To właśnie stamtąd wróciłam z tą przepiękną książką o latarniku Leonie Wzorku. Gdyby nie ciężka praca prawnuczki nie zostałyby zachowane w takiej formie ważne wspomnienia i fakty. A to jest tak naprawdę bezcenne. Asiu jeszcze raz dziękuję!

Fot. Latarnica / wrzesień 2022


Latarnica poleca [vol. 41]

Kiedy rozpakowałam paczkę z tą książką i zobaczyłam ją w realu od razu wiedziałam, że zechcę o niej napisać. Jeszcze nie poznawszy jej treści totalnie zachwyca edytorsko - wspaniała kusząca okładka rysunkowa i przepiękne zdjęcia - staje się czymś z pogranicza albumu i nietypowego przewodnika.

"Nietypowego" to kluczowe słowo, bowiem "Dookoła Bałtyku" to nie nudny przewodnik z suchymi danymi atrakcji i wyliczanką miejsc polecanych ale raczej poszczególne rozdziały to inspiracje.

Książka ukazała się pod redakcją Agnieszki Franus, bo autorstwo rozdziałów jest różne i każdy stanowi subiektywną opowieść Autora o danym kraju czy mieście. TO właśnie oni będą próbowali nas zachwycić miejscami nad Bałtykiem, do których dotarli.

Całkowicie rozumiem taką ideę książki. Ona musi się sprawdzić. W zasadzie podobne rzeczy robię sama tutaj na Latarnicy próbując zarazić was nie tylko do polskiego wybrzeża Bałtyku, ale do MOICH miejsc na nim.

Bałtyk - to słowo które mnie osobiście kojarzy się tylko z miłymi wspomnienia i obrazami przepięknymi wizualnie. Oczywiście mam bardziej i mniej ulubione jego miejsca ale uważam że nie ma na świecie piękniejszego miejsca nad polskie plaże.

Tym kluczem szli autorzy rozdziałów i wybieramy się z nimi na długą podróż przez Polskę, Litwę, Łotwę, Estonię, Finlandię, Szwecję, Danię i Niemcy. Wszystkie te kraje mają dłuższą lub krótszą linię brzegową a na niej wspaniałe turystyczne miejsca.

Nie znam całego wybrzeża Bałtyku, nie znam nawet jego większości. Było mi dane zobaczyć tylko fragment wybrzeża Niemiec, Litwy i Szwecji. Ale te podróże utwierdziły mnie że Bałtyk to MOJE morze i styl zabudowy, przyroda, krajobraz jest tym co mi w duszy gra.

Oczywiście rozdziały zawierają pod koniec garść praktycznych i co ważne - bardzo aktualnym informacji - ale faktycznie w wielu miejscach do których nie dotarłam osobiście po prostu po lekturze się zakochałam patrząc na zdjęcia i doczytując odczucia autora.

"Dookoła Bałtyku" jest idealną pozycją na prezent dla kogoś kto równie jak my docenia nasze wybrzeże i bywa czasami ciut dalej w innym państwie nad Bałtykiem. Ale sprawdzi się również jako tzw. "kopniak na zachętę" w przypadku tych co znają tylko nasze polskie wybrzeże. Trudno bowiem oprzeć się prezentowanym miastom, wioską, wysepkom. Trudno nie cieszyć oczu przepięknymi fotografiami cudów natury czy aglomeracji z długą historią, gdzie przeszłość podaje sobie rękę z bardzo nowoczesną architekturą. Nie zawsze musi to być zgrzyt i szpetota.

Podtytuł tej książki to "100 pomysłów na przygodę życia". I tutaj się całkowicie zgadzam. Taki wypad na np. bliskie nam wybrzeże niemieckie, rejs z Kołobrzegu czy Darłówka na duński Bornholm czy wycieczka promowa z Gdyni do Karlskrony to mogą być wielkie przygody.

Z ogromnym sentymentem wspominam zagraniczne wojaże do miejsc nadbałtyckich. Wszędzie tam znalazłam analogie do niektórych naszych miejscowości, a znowu inne pejzaże są niepowtarzalne i niespotykane w Polsce. Choćby zatrzęsienie małych wysepek, gdy dopływa się do Szwecji. Dzieje się to najczęściej o wschodzie słońca i widoki bezcenne.

Autorzy poszczególnych rozdziałów swoimi opowieściami całkowicie mnie przekonywali, że miejsca które odwiedzili są niezwykle i warte zobaczenia. Książka tylko potwierdziła mnie w mojej stałej miłości do naszego morza. Wiem, że o ile nie odnalazłabym się w każdym z opisywanych krajów jako jego stały mieszkaniec, to gdyby przyszło mi żyć w pasie nadmorskim to już byłoby to o wiele łatwiejsze i do przyjęcia.

"Dookoła Bałtyku" to barwa opowieść o krajach, które łączy wspólne morze. Mamy w niej historię i współczesność, mamy niesamowita przyrodę, porty, architekturę i oczywiście latarnie morskie. Bo jak można myśleć o Bałtyku pomijając ważną rolę latarń. Oczywiście coraz więcej jest już zautomatyzowane, ale same ciekawe budynki i wieże zostają i są często popularnymi obiektami turystycznymi zamieniającymi się w placówki muzealne, hotele, kawiarnie czy sklepy z pamiątkami.

Z ogromną przyjemnością spędziłam kilka wrześniowych wieczorów z tą lekturą. Każda strona była warta nadbałtyckiej przygody. Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Dookoła Bałtyku
Autor: pod redakcją Agnieszki Franus
Wydawca: Wydawnictwo Słowne
Objętość: 320 stron
Oprawa: miękka
Wydanie: I, Warszawa 2022

Poniżej własne kompozycje inspirowane lekturą

Poniżej kilka zdjęć ukazujących okładkę (front i tył) i wnętrze książki


Latarnica poleca [vol. 40]

Tak się złożyło, że w ostatnich tygodniach czytałam jedną po drugiej dwie książki przeznaczone dla młodego czytelnika, w których ważną rolę odgrywa motyw latarni morskiej. Pierwszą z nich była "Julia i rekin" (recenzja ukazała się w 39 odcinku tego cyklu - 1 sierpnia br.), a teraz pora przyszła na "Lampkę" Annet Schaap.

Zazwyczaj nie wrzucam tutaj tak często recenzji, ale w tej chwili boję się, że z każdym kolejnym dniem ulecą mi emocje, które ta lektura wzbudziła i odejdą w niepamięć detale treści tej książki. Nie ma więc co zwlekać. Opowiem subiektywnie, co mnie w tej historii urzekło.

Nie chciałam się wypowiadać na jej temat póki nie dotrę do samego finału. Kilka dni temu wieczorem skończyłam lekturę (czytanie jej zajęło mi parę dni, bo objętość jest całkiem pokaźna) i od razu wiedziałam, że to będzie kolejny tytuł omawiany w ramach Latarnica poleca.

Z automatu trafił jako wysoko prawdopodobny do omawiania, bo latarnia morska jest nie tylko jako element zdobiący okładkę (bywa tak często, że na tym się kończy związek publikacji z tym tematem), ale i latarnia odgrywa ważną rolę oraz jest powiązana z główną bohaterką nazywaną Lampką. Dziewczynka ma swoje imię, ale wszyscy na nią tak mówią, ze względu na fakt bycia córką miejscowego latarnika. Dla mnie to imię wydaje się bardzo urocze i budzące same ciepłe i pozytywne skojarzenia.

Mimo takiego tytułu i imienia kojarzonego z ciepłem światła wydobywającego się z laterny sama opowieść wcale nie jest łatwa i lekka a raczej spowija ją z każdą stroną ciemność wkraczająca w życie bohaterów. Annet Schaap nie przedstawiła nam jasnych stron życia. Raczej skupiła się na tym co trudne, bolesne, przewracające nasze życie do góry nogami.

Autorka na dodatek sama zilustrowała własną opowieść, co sprawia że mamy tutaj spójną artystyczną wizję tej historii. Trochę miałam obawy wyczytując na okładce, że napotkamy tu tajemnicze wodne stworzenia i otrzemy się o postacie syren. Założyłam na samym początku, że powieść może być zbyt fantastycznie i daleka od życia, abym się w niej zanurzyła i dała pochłonąć. Nic bardziej mylnego!

Pisarka potrafiła z tego doskonale wybrnąć. To nie fantastyka, baśń czy jakiś literacki eksperyment. To co zostało nam podane w skrócie na okładce jest całkowicie zgodne z prawdą. A jednak to nie fantazjowanie o morskich potworach.

O ile czytana niedawno "Julia i rekin" rozgrywa się współcześnie to trudno mi umiejscowić czasowo akcję "Lampki". Z opisów odzieży wynika, że na pewno są to lata mody na długie suknie, czasy starych wielkich domostw ze służbą i szeroko zakrojonych działań piatów na wodach mórz i oceanów.

Sama latarnia - miejsce w którym mieszka z ojcem bohaterka - jest lokalizacją anonimową. Nie wiemy gdzie stoi ta latarnia i czy ma swój pierwowzór w rzeczywistości. Schaap pisze tylko o szarej wieży na małej skale, do której wiedzie od portowego miasteczka kręta kamienna ścieżka zalewana wodami przy sztormach i silnym wietrze.

Sytuacja rodzinna bohaterki nie jest łatwa. Szybko straciła matkę, a jej ojciec żonę. Musiała gwałtownie dorosnąć i została jedyną kobietą w latarni pomagając kalekiemu latarnikowi nie stroniącemu od alkoholu i załamań. Niesie na barkach zbyt wiele spraw jak na dziewczynkę w swoim wieku.

A co może się stać kiedy zabraknie światła w latarni, a na zewnątrz szaleje sztorm i statki nie widzą jak blisko im do brzegu i portu? Katastrofa murowana! To jedne zdarzenie zmienia bieg wydarzeń i wywraca do góry nogami życie ojca i córki. Prawo zostało złamanie, a konsekwencje trzeba ponieść: zostają rozdzielni - jeden zamknięty na stałe w latarni, której wejście zabito deskami, a Lampka odesłana na służbę do "Czarnego Domu" bogatego admirała. Dom ten ma jednak niedobrą renomę i krążą opowieści i mieszkającym w nim potworze.

W zasadzie w chwili, gdy przenosimy się do tego domu akcja bardzo się zagęszcza stając się mroczna i pełna tajemnic. Napięcie budowane przez Autorkę jest naprawdę stopniowane idealnie i trudno oderwać się od kolejnych rozdziałów. Bo oczywiście coś jest na rzeczy i mieszkańcy tego domu, a zwłaszcza jeden z wieży budynku to bardzo tajemnicza i mrożąca krew w żyłach postać.

Nie będę opowiadać fabuły, bo zepsułabym każdemu lekturę tej opowieści. Ale naprawdę - ja jako osoba dorosła, do której nie jest ta literatura skierowana - dałam się całkowicie zauroczyć prozą Schaap.

Nie ma możliwości byśmy nie odczuwali na własnej skórze trudów i przysłowiowych rzucanych pod nogi Lampki kłód na tym etapie życia. Wydaje się że nie czeka ją już nic dobrego. Ale podczas pracy w "Czarnym Domu" zdarzy się coś nieoczekiwanego. To zmieni jej przyszłość. Książka podzielona jest na 6 części, które zatoczą jakby pełne koło tej historii sięgając do czasów poznania się jej taty i mamy, do czasów młodości admirała i jego związku z tajemniczą kobietą.

Mamy tutaj w pięknej i przystępnej formie podanej dla starszych dzieci opowieść o tolerancji, o tym jak bywamy różni, jak każdy z nas jest osobną księgą do odkrycia i opowiedzenia.

Lampka ze swym otwartym na inność charakterem i patrzącym szeroko i bez uprzedzeń spojrzeniem dziewczynki rozumiejącej więcej niż każdy by przypuszczał, jest postacią zdecydowanie pozytywną i dającą nam lekcje o relacjach ludzi z różnych sfer i o różnych cechach. Nawet takich, które spychały je na margines społeczeństw i uznawane było za dziwolągi niewarte traktowania jak normalni ludzie.

"Lampka" otrzymała najwyższą holenderską nagrodę w dziedzinie twórczości dla dzieci i młodzieży tzw. Złoty Rysik. Ta historia została już przetłumaczona na 16 języków co świadczy o jej uniwersalności. Myślę, że w każdym kraju będzie zrozumiana. Aż prosiłoby się, aby takie powieści były szkolnymi lekturami, bo na wielu płaszczyznach jest co rozważać i omawiać. A poza tym uczy właściwych postaw.

I chociaż dla mnie zaczęło się wszystko po prostu od kolejnej okładki z latarnią - w środku odkryłam większy skarb w postaci tej opowieści - pełnej morskiej bryzy, wiatru, huku fal, wijących się ku górze stopniach nieznanej latarni, piratach i wabiących żeglarzy syrenach. Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Lampka
Tytuł oryginalny: Lampje
Autor: Annet Schaap
Ilustracje: Annet Schaap
Tłumaczenie: Jadwiga Jędryas
Wydawca: Dwie Siostry
Objętość: 326 stron
Oprawa: twarda
Wydanie: I, warszawa 2020

Poniżej własne kompozycje inspirowane lekturą oraz kilka stron ukazujących okładkę i wnętrze książki

Wnętrze książki

Front i tył okładki

Poniżej miejsce, gdzie spędzałam najczęściej czas z "Lampką" - popatrzcie jaki piękny jest grzbiet tej książki - nawet tam jest latarnia morska.

Fot. Latarnica / 2022