Minęły ponad dwa lata, a ja znowu spotkałam się na łamach książki z bohaterami cyklu o Mataszkach. Te przygodowe książki dla młodszego czytelnika (choć ja się całkowicie w nich odnajduję i czytam z zapartym tchem) noszą w sobie echa dawnych lektur ze szkoły podstawowej, które z wypiekami na twarzy wybierałam lub zamawiałam w szkolnej bibliotece. Musiała być w nich przygoda, tajemnica, historia i fajne postacie, które da się lubić, a nierzadko można się z nimi również zidentyfikować.
Te same cechy posiada – na chwilę obecną 4-tomowy cykl – „Mataszkowie” Tomasza Stochmala i przywodzi w trakcie lektury z odmętów pamięci tamte emocje i całkowite zatapianie się w czytanej historii. Jedno jest pewne i zawsze mi się w życiu sprawdzało. Kto ma pasję, a Tomasz Stochmal to człowiek wielu pasji, ten będzie potrafił o niej opowiadać i zarażać nią innych ludzi.
Autor w swoich książkach wplata to co na co dzień go pochłania – zabytki, historię, obiekty warte ocalenia od zapomnienia. Wystarczy wejść na jego strony internetowe np. stotom.wordpress.com i szybko można się zorientować co fascynuje Autora.
Szczególne miejsce w jego sercu mają również latarnie morskie i ten typ obiektów sprawił, że w nieskończonej przestrzeni internetu i zawartych tam treści odnaleźliśmy się kiedyś i zaczęliśmy rozmowy o latarniach. Latarnie morskie pojawiają się w dwóch z czterech tytułów tego cyklu (tom 1 – „Mataszkowie i tajemnice Helu”, tom 2 – „Mataszkowie i i skarby Torunia”, tom 3 – „Mataszkowie i mazurska przygoda”, tom 4 – „Mataszkowie i gdańska zagadka”). W tomie 1 helska latarnia jest niemal główną bohaterką. W tomie 4 – w tle głównego nurtu akcji przewinie się dawna latarnia morska – Twierdza Wisłoujście oraz latarnia morska w Nowym Porcie.
Jak dotąd czytałam tylko tom 1 i 4 z tej serii, ale pragnę w miarę szybko to nadrobić. Bowiem po zakończonej dziś lekturze wiem, że Autor trzyma poziom i pisze tak, iż chce się nieustannie być w tej książce i nie odkładać jej na półkę póki nie poznamy zakończenia.
Ja podzielilam sobie czas lektury najnowszego tomu Mataszków na trzy letnie wieczory. I to był dobry pomysł, bo nie przeczytałam jej za szybko, a mogłam cieszyć się detalami i opisami oraz przywoływać z pamięci te miejsce Gdańska (miasta, które uwielbiam), które są dokładnie opisane. Często uśmiechałam się pod nosem i pewnie nawet mruczalam podczas lektury, bo przypomniała mi wiele miejsc, które znam, a ktore ta książka wywołała w wyobraźni.
Tak naprawdę „Gdańska zagadka” rozgrywa się w samym centrum starówki i opisywane obiekty to taka „jazda obowiązkowa” dla gościa przybywającego do grodu Neptuna (uliczki Długa, Piwna, Mariacka, Długi Targ, Ratusz Głównego Miasta, Dom Uphagena, Dwór Artusa, Bazylika Mariacka, Muzeum Archeologiczne, Żuraw, Targ Rybny, czy trochę dalsze Nowy Port i Twierdza Wisłoujście).
Sposób w jaki Autor opisuje architekturę i to jak wpływa na nią np. pora roku czy zmienna aura pokazuje niezwykłą wrażliwość i dbałość o detale , które sam zapamiętał zachwycając się tymi miejscami. A ja te zachwyty zdecydowanie podzielam.
Dlaczego warto sięgać po cykl o Mataszkach? Uważam, że są to doskonałe książki dla dzieci, które mogą rozbudzić zainteresowania podróżami, historią czy tematycznym kolekcjonerstwem. Nadają się do rodzinnego albo samodzielnego czytania.
Główni bohaterowie – Mataszkowie – to bardzo sympatyczna rodzina. Chciałabym napisać, że taka jakich jest wiele, ale niestety podczas urlopów na naszym wybrzeżu coraz częściej widzę, że z lupą szukać takich rodzin, które tak naprawdę wspólnie spędzają wakacje, mają na nie jakiś pomysł i cieszą się swoim towarzystwem. A przecież wspólny wyjazd to doskonała okazja, aby przeżyć przygody, poznać nowe miejsca i może właśnie łapać bakcyla czegoś co w przyszłości przerodzi się w pasję, a może i stanie jednocześnie pracą zawodową.
Tom 4 cyklu rozgrywa się w Gdańsku. Jak zawsze młodzi bohaterowie trafią na swojej drodze na tajemnice tego miasta i będzie zagadka do rozwiązania powiązania z historią tego miasta. Znaczącą rolę odegra tutaj przepiękna w realu ulica Mariacka i postać Jana Ernesta Weichenthala (w XVIII wieku mieszkańca tejże ulicy) – budowniczego zegarów np. na Dworze Artura czy w Domu Uphagena.
Jako autorka blogu o latarniach morskich, kotach i literaturze, muszę od razu zaznaczyć, że wszystkie te elementy można spotkać w „Gdańskiej zagadce” ( rudy kot odegra z resztą ważną rolę w rozwikłaniu tajemnicy), podobnie jak bardzo sympatyczny gdański antykwariat. Ale jego opis i lokalizację sami znajdźcie w Mataszkach i odgadnijcie, o którym punkcie ze starociami wspomina Autor . Warto tam w Gdańsku zajrzeć, bo mają rzeczywiście wspaniale przedmioty i książki.
Jako miłośniczka historii naszego wybrzeża i książek z dobrze poprowadzoną fabułą, które doskonale się czyta, po raz kolejny zdecydowanie jestem na TAK! Latarnica poleca!
Tradycyjnie zachęcam również do zaglądania na stronę facebookową Mataszków: https://www.facebook.com/Mataszkowie/
Poniżej dane o książce:
Autor: Tomasz Stochmal
Tytuł: Mataszkowie i gdańska zagadka (4 tom cyklu)
Wydawca: Wydawnictwo STOTOM\
Ilość stron: 92
Ilustracje: Paulina Lewandowska
Rok i miejsce wydania: Toruń 2018
Egzemplarz „Mataszków i gdańskiej zagadki” przybył do mnie pocztą z odręczną dedykacją Autora, za co bardzo Tomaszowi Stochmalowi dziękuję oraz życzę niewygasającego źródła dobrych pomysłów na lokalizacje i fabuły kolejnych tomów. Czekam na nie z niecierpliwością!
Fot. Latarnica [4x]