Wakacyjnie w Stilo i archiwalny unikat

Jak pisałam w poprzednim tygodniu, wciąż mam jeszcze trochę zdjęć z waszych letnich wojaży do naszych latarni morskich. Dziś będzie też taki fotograficzny wpis - tym razem z latarni Stilo. Fotografie zostały wykonane w lipca br.

Tuż po nich chciałabym wam pokazać coś unikalnego co wiąże się z tą latarnią. Mało kto kojarzy co było w tym miejscu zanim latarnię wybudowano. A było to zawsze ważne miejsce nawigacyjne na naszym wybrzeżu i musiało być jako oznakowane. Zanim zdecydowano się na budowę typowej latarni na wydmach była stawa nawigacyjna tzw Stilo Bake. Nigdy nie natrafiłam na jakiekolwiek jej ujęcie. Ale dziś mogę się nim już z wami podzielić, Pochodzi z strony facebookowe Miłośnicy historii Choczewa.

Ale to zobaczycie już po obejrzeniu aktualnych zdjęć latarni. Tomku dziękuję za pamięć!

Fot. Tomasz Smołka / lipiec 2022

Poniżej archiwalia związane z obiektem, który istniał przed zbudowaniem latarni Stilo. Opis zaczerpuje z grupy facebookowe, który podał p. Jerzy Neczajewski:

Na zdjęciu z 1898 r. pokazane jest umacnianie wydmy w rejonie znaku nawigacyjnego Stilo-Bake. 
(latarnia Morska Stilo została w tym miejscu wybudowana w latach 1904-1906).Do umocnienia zastosowano wówczas wrzos i sosnę.
Zdjęcie zamieszczone w "Handbuch des Deutschen Dünebaues" wydanym w 1900 r.
Latarnia morska zawdzięcza swoją nazwę pladze nielegalnego pozyskiwania drewna, która miała miejsce pod koniec XVIII wieku.  W 1784 r. by zapobiec pladze kradzieży i aby nie pozostawiać tego terenu bez opieki, wybudowano tu dom dwurodzinny. Pierwszymi najemcami byli Michael Stylow i Jacob Adrian. Do 1861 roku mieszkało tu kilka pokoleń rodziny Stylow. Z czasem nazwa osady zmieniła się z Łeba-Boor i Stylow na Stilo-Kathen do skróconej nazwy "Stilo".


Zdjęcie na niedzielę - 4 września 2022

Dziś chciałabym symbolicznie - bo obrazem - pożegnać lato. Dwa typowo wakacyjne miesiące - lipiec i sierpień już za nami. Oczywiście kalendarzowe lato jeszcze trwa ale mamy już wrzesień i nie ma co liczyć że wrócą letnie typowo dni a i dzień już tak bardzo krótszy w stosunku do np czerwcowych wieczorów.

Poniżej dwa obrazy z Kuźnicy - obrazy tak bardzo oddające lato nad morzem - piasek z muszelkami oraz piękne niebieskie niebo z chmurami.

Fot. Latarnica / Kuźnica 2021


Widoki z podróży [106]

Dzisiejszy wpis ukazuje fotografie z letnich wypraw podesłane przez trzy osoby. Ponieważ odwiedziliście kilka miejsc, a między tym najbardziej na wschodzie i zachodzie wybrzeża jest spora odległość, zaznaczyłam na mapce latarniane punkty, do których dotarliście. Dziękuję za podzielenie się nimi!

Rozewie II

Fot. Dorota Motyl

Rozewie, Hel, Jastarnia, Nowy Port, Sopot

Fot. Emil Salamon

Kikut koło Wisełki

Fot. Bartosz Mazur


Flora Półwyspu Helskiego 2021 [3]

Dziś w trzecim odcinku cyklu roślinnego z wakacji AD 2021 sięgnę po zdjęcia flory naturalnej i zastanej czyli posadzonej przez człowieka celem ozdobienia posesji czy swojego małego biznesu. Większość kadrów pochodzi z samej Kuźnicy ale jest też i Góra Szwedów. (fot. 1)

Fot. Latarnica / Kuźnica-Hel 2021


Widoki z podróży [105]

Na naszym pięknym wybrzeżu mamy dwie niewielkie miejscowości letniskowe o podobnych nazwach i często bywają mylone. Chodzi o Dąbki i Dębki. Dębki to nieduża osada w województwie pomorskim, w powiecie puckim - w gminie Krokowa. Natomiast Dąbki to uzdrowiskowa wieś w województwie zachodniopomorskim, w powiecie sławieńskim - w gminie Darłowo.

Ponieważ kończą się miesiące wakacyjne chciałabym w tym tygodniu pokazać jeszcze zdjęcia z waszych letnich wypraw po naszym pięknym wybrzeżu. Dziś wracamy do Dąbek.

Położenie miejscowości pokazuje poniższa mapka: (widok satelitarny z Google Maps)

Poniżej fotografie wykonane w lipcu br.

Fot. Beata Żyto


Zdjęcie na niedzielę - 28 sierpnia 2022

W ostatnią niedzielę sierpnia lądujemy w gdańskim Nowym Porcie - wieczorową porą przyglądamy się przepięknej sylwetce zabytkowej latarni morskiej z kulą czasu. Latarnia jest otwarta do zwiedzania od poniedziałku do niedzieli w godzinach 10:00-17:00.

Fot. Lidia Czuper / lato 2022


Nowość przy latarni Krynica Morska

Moim cichym marzeniem byłoby doczekanie się takiego zadbanego i uporządkowanego częściowo miejsca w lokalizacji dawnej latarni Jastarnia Bór (pod Helem). Jak już wiecie z moich wcześniejszych kilku wpisów to miejsce ze szczątkami przedwojennej blizy Bór wyglądało w 2020 roku tak: (jest też na ten temat kilka innych wpisów z 2019 i 2020 roku):

https://latarnica.pl/2021/08/04/wakacje-2020-10/

Jeszcze do niedawna odwiedzając Krynicę Morską w gęstej roślinności wokół latarni można było znaleźć porozrzucane szczątki wysadzonej przedwojennej latarni. Nie każdy o tym wiedział więc mógł brać te kamienne elementy jako przypadkowy gruz. Poniżej zdjęcie z Krynicy z 2008 roku kiedy wskazuję na taki kamień znaleziony w wysokiej trawie. Obok spotkanie z latarnikiem z Nowego Portu w Krynicy - panem Jackiem Michalakiem.

Fot. Tomasz Lerczak / Krynica Morska 2008

Podobna historia jest związana z latarnią w Helu. Mało kto wie, że symboliczny nagrobek latarnika Maya powstał ze stopni wysadzonej przedwojennej latarni Hel.

Fot. Latarnica / Hel 2020

Nowością w Krynicy Morskiej jest uporządkowanie terenu wokół latarni i zebranie i wyeksponowanie szczątek przedwojennej latarni. Tak o tym wydarzeniu poinformowała Baza Oznakowania Nawigacyjnego na facebooku:

Nowa atrakcja przy latarni morskiej w Krynicy Morskiej.

Staraniem Towarzystwa Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego i Urzędu Morskiego w Gdyni pojawiła się przy latarni morskiej w Krynicy Morskiej nowa atrakcja – wyeksponowane zostały granitowe elementy, będące zachowanymi pozostałościami pierwszej latarni morskiej, która funkcjonowała w latach 1895 - 1945. Elementy te przez lata tkwiły w ziemi wokół nowej wieży i budynku maszynowi. Podczas prac rekultywacyjnych, wykonanych przez latarników, zostały one wydobyte na powierzchnię i prezentowane są zwiedzającym jako relikty historycznej budowli lądowego oznakowania nawigacyjnego, jakimi były i są nadal latarnie morskie.

Poniżej zdjęcia z nowej inwestycji. Fot. latarni po lewej Baza Oznakowania Nawigacyjnego, fot. po prawej Tomasz Lerczak / 2019

Fot. Baza Oznakowania Nawigacyjnego

Fot. główna wpisu - optyka w Krynicy Morskiej- Tomasz Lerczak /2019


Darłówko latem 2022

Póki jeszcze na kartach kalendarza sierpień i trwają wakacje wskoczymy dziś do Darłówka. Z tą miejscowością mam same miłe wspomnienia - zarówno wakacyjne jak i majówkowe. Ale Darłówko jakie przypadło mi do serca już nie istnieje. Dla mnie w pamięci zostało taką małą miejscowością z niezabudowanymi obszarami wokół latarni oraz z czystą otwartą przestrzenią portową po drugiej stronie kanału.

Dziś te miejsca są nie do poznania. Latarnia trzyma się dzielnie i jest obiektem zadbanym. Nawet już przywykłam do budynku tuż za nią. Ale to co powstało po drugiej stronie kanału portowego absolutnie nie pasuje do klasycznej zabudowy tej miejscowości i nie powinno się wydarzyć.

Jak wiadomo zawsze chodzi o pieniądze i biznes więc powstały apartamentowce przysłaniając morze. Dla mnie totalna porażka, choć z pewnością ma też swoich zwolenników.

Poniżej dwie galerii od dwóch różnych osób - z migawkami z Darłówka w sezonie letnim 2022. Miłego oglądania!

Fot. Beata Żyto / lipiec 2022

Fot. Kasia Foigt / sierpień 2022


Moje magiczne miejsca - subiektywnie [2]

Kiedy lata temu oglądałam w TVP jeden z odcinków duńskiej serii "Gang Olsena" zauroczyło mnie miejsce, w którym rozgrywa się akcja - ogromny bunkier położony na samej plaży, który bywa częściowo zalewany morskimi falami. Pomyślałam sobie wtedy że nie znajdę się w nigdy w takim miejscu i nie doświadczę na żywo podobnych pejzaży. Filmem tym był obraz z 1971 roku pt. "Gang Olsena gdzie do Jutlandii".

Poniżej dwa kadry z filmu, fot. Filmweb

Nie przypuszczałam, że kiedyś, lata później, odkrywając dopiero dla siebie ukochane miejsce nad Bałtykiem stanę na naszej rodzimej plaży i zobaczę na niej bunkier niczym obraz z zapamiętanego filmu.

Od tamtego czasu (koniec lat 90-tych XX wieku) zauroczyło mnie to miejsce, a pierwszy raz mijając ten bunkier i schodząc z plaży odkryłam że nie jest w tym miejscu samotny. W głąb lądu i w kierunku zatoki idą kolejne tego typu obiekty. To było już coś więcej niż spełnienie marzenia.

Kto nie zna Półwyspu Helskiego ani okolic Kuźnicy i Jastarni ten nie wie, że w ramach Ośrodka Oporu Jastarnia mamy tam takie miejsce, gdzie sąsiadują obok siebie patrząc od wód Bałtyku: "Sęp", "Saragossa", "Sabała" i "Sokół". Schron "Sokół"znajduje się po drugiej stronie półwyspu - nad zatoką Pucką.

Dla mnie (subiektywnie) wszystkie bije na głowę najlepszą lokalizacją "Sęp", bowiem znajduje się na plaży nad otwartym morzem. W bardziej wietrzne i sztormowe dni wody podchodzą pod sam schron i nie można go obejść nie zanurzając się w zimne wody Bałtyku.

Przez prawie 30 lat - odkąd znam to miejsce - sam schron zmieniał swoją zewnętrzną "powłokę" od bycia niepomalowanym, po różne malowania w kolory maskujące. Niestety zawsze dopadną go graficiarze i bywa mniej lub bardziej ustrojony rysunkami i napisami.

Jeśli ktoś przebywa na wakacjach w Jastarni lub Kuźnicy - polecam spacer brzegiem morza do schronu. Z Kuźnicy to dłuższa czasowo wędrówka ale nie obciążająca mocno. Idąc naprawdę wolni zajmie to nam około godziny lub ciut więcej. Można wtedy zejść obok schronu do ścieżki idące lasem i udać się w cieniu do samej Jastarni. Trasa zdecydowanie warta polecenia. Dla mnie nie ma wakacji bez kilkukrotnego przejścia tego odcinka wybrzeża.

Sam "Sęp" jest ciężkim schronem bojowym. W odróżnieniu od pozostałych obiektów, dla zwiększenia jego odporności zastosowano grubsze ściany. Mają one grubość 125-330 cm. Po 2000 roku schrony zostały odrestaurowane i powstała ścieżka dydaktyczna. Sęp pozostaje otwarty, lecz wnętrze jest zasypywane piaskiem. W sezonie letnim wokół niego jest zazwyczaj sporo ludzi. Wielu robi sobie zdjęcia i wchodzi na sam schron.

Dla mnie "Sęp" z najbliższym otoczeniem to miejsce magiczne, a kiedy trafi się być tam samemu (a bywa tak nawet w wakacyjne miesiące) z przyjemnością siadam pod jego murami i delektuję się widokiem morza.

Fot. Latarnica / czerwiec 2021

Poniżej położenie schronów, widok satelitarny Google Maps


Zdjęcie na niedzielę - 21 sierpnia 2022

Rzadko w niedzielnym cyklu pojawia się temat koci. Ale dziś będzie to temat łączony - morsko-koci. Morza wprawdzie na zdjęciu nie ma, ale sam kot jest mieszkańcem Kuźnicy na półwyspie helskim. A do morza - od miejsca gdzie go uchwyciła było naprawdę blisko.

Bury tubylec jest wyjątkowo płochliwym osobnikiem nie ufającym człowiekowi, lecz po paru podejściach i próbach udało mi się zrobić mu to zdjęcie nie wywołując jego panicznej ucieczki.

Jak to dobrze że cyfrowe aparaty mają obiektywy pozwalające mocno przybliżyć kota, w rzeczywistości nie podchodząc do niego naprawdę tak blisko był czuł dyskomfort. Sam kot zachował się jak w słynnej dziecięcej piosence: Wlazł kotek na płotek...

Ode mnie dostał robocze imię Żbiczek i bardzo mi się wizualnie podoba. Ma specyficzny pyszczek, nie pozwalający pomylić go z innym kotem. Fotografia powstała w czerwcu dwa lata temu.

Fot. Latarnica / Kuźnica 2020


Wakacje 2021 [8]

"Jurata - kurort z niczego"- jak głosi tytuł książki o początkach tego letniska. W 1928 roku rozpoczęły się budowy małych, pięknie zaprojektowanych willi nadmorskich. Jednym z pierwszych właścicieli takiej nadmorskiej nieruchomości był Wojciech Kossak. Za nim w ślad poszli potem i inni artyści. Kossak spędził w Juracie z rodziną letnie wakacje w latach 1937-1939. Na miejscu miał swoją pracownię i korzystał z wszystkich atrakcji miejscowości i oraz walorów przyrodniczych tego miejsca.

W Juracie tamtych lat były m.in.: wspaniały i nowoczesny zakład balneologiczny z gorącymi i zimnymi kąpielami, piękna restauracja z zapierającym dech widokiem na morze, korty tenisowe oraz plaża z torem do sportów wodnych.

Dziś ta mała nadmorska miejscowość nie przypomina międzywojennej Juraty - kurortu dla sławnych i bogatych. Znikają też domki z lat 20-tych XX wieku - które oddawały charakter tej miejscowości. Trudno doszukać się oryginalnych - nie przerobiony przez lata - budynków.

Ale wędrując dziś po uliczkach Juraty (a mają urocze nazwy jak np. Mestwina, Ratibora, Świętopełka, Sambora, Międzymorze) można napotkać niepozorny budynek z figurą malarza w ogrodzie, w którym mieści się teraz nieduża sympatyczna kawiarenka. Nazywa się "Kossakowska" i faktycznie jest urządzona w dawnym domu i pracowni artysty. Niewiel tam już oryginalnego sprzętu, kawę piję się raczej w ogródku na zewnątrz ale miło jest na chwilę przysiąść i poczuć się jakby w wehikule czasu i choć wyobraźnią przenieść do czasów świetności tego miejsca.

Kawiarnię u Kossaka odwiedzamy rokrocznie jeśli tylko czas i okoliczności pozwolą. Mają tam smaczne ciasta a niedawno wprowadzono do menu także śniadania. Mimo bycia troszkę na uboczu rotacja przy kilku stolikach jest cały czas i widać, że powracają do niej stały bywalcy. Ja również się już do nich zaliczam.

Obowiązkowo zanim trafi się do ogródka u Kossaka warto przejść się od stacji PKP zaliczając po drodze jurackie molo.

W 2021 roku nie było idealnej pogody gdy odwiedziłam Kossakówkę. Ale nie odstraszyło mnie to od spędzenia dłuższego czasu przy jego pracowni. Wokół wciąż szumią sosny, niedaleko do wód zatoki, a ciut dalej do plaży nad otwartym morzem. Urocze miejsce warte zatrzymania.

Fot. Latarnica / czerwiec 2021


Ze starej prasy [90]

Dziś w archiwalnym cyklu - nie prasa, ale wydawnictwo bardziej albumowe. Nakładem Przedsiębiorstwa żeglugowego Gdynia w 1939 roku ukazało się "Dorobek Polski na morzu w ilustracjach" ukazujący stan na rok 1939.

Ten 58-stronicowy albumik zawiera m.in. fotografie z portu Gdynia, Gdyni Orłowa czy Półwyspu Helskiego. Na stronie 40 znalazły się dwie fotografie latarni morskich - Rozewia I oraz Helu. Przy okazji prezentacji portu w Gdyni pokazano radiostację portową oraz portowe główki w kształcie latarenek.

Poniżej okładka :

Poniżej karta z latarniami oraz gdyńską główką portową


Widoki z podroży [104]

Ten cykl gwałtownie odżywa podczas sezonu letniego. Podróżujecie i dzielicie się swoimi fotografiami ze mną, a ja je tu wstawiam, aby i więcej osób mogło zachwycać się naszymi latarniami i nadbałtyckimi miejscowościami.

Dziś wpadniemy z wizytą do Krynicy Morskiej. Czyli udamy się na Mierzeję Wiślaną. Ta latarnia jest jedną z młodszych na naszym wybrzeżu, bowiem uruchomiono ją w 1951 roku i do setki jej jeszcze sporo brakuje.

Poniżej trochę wód Bałtyku i zalewu:

Fot. Lidia Czuper i Tomasz Bury / lipiec 2022.


Zdjęcie na niedzielę - 14 sierpnia 2022

W połowie sierpnia chciałabym się z Wami podzielić zdjęciem, które wbrew pogodzie jest dla mnie kulminacją wakacji i urlopu. Może dlatego je tak odbieram, bo podczas pobytu nad morzem lubię też takie dni (byle nie były za często), gdy niebo zaciągnie się ciemnymi chmurami zwiastującymi deszcz lub letnią burzę.

Fotografię wykonałam na helskiej plaży między Borem, a Górą Szwedów. Idąc brzegiem morza od miejsca, gdzie kiedyś stała latarnia Jastarnia Bór złapał nas deszcz. Ale taki letni, przyjemny, nie intensywny. Nagle zmieniło się światło, niebo nabrało złowieszczy kolor, a mnie to idealnie przypasowało aby zrobić trochę zdjęć.

Tam są tak piękne puste, nieskalane ludzką stopą plaże. To chciałam oddać na tej fotografii i fakt że są jeszcze na naszym wybrzeżu dziewicze plaże na których piasek uformowany jest przez wiatr w fale i gdzie wyrasta pojedyncza roślinność wydmowa.

Fot. Latarnica / czerwiec 2021


Widoki z podróży [103]

Bardzo się cieszę, że osoby z którymi miałam kiedyś okazję pracować czy poznać się w innych okolicznościach pamiętają o mojej pasji nawet wtedy, gdy nasze drogi już się rozejdą. Tak było w tym przypadku. Szymon (autor podesłanym zdjęć) pracował kiedyś ze mną w jednej firmie i już lata minęły odkąd poszedł inną drogą zawodową. Ale jak jest gdzieś w terenie i widzi latarnię podsyła do mnie fotografie. W ten sposób mogę napisać te parę słów o szwedzkiej latarni w Malmo.

Poniżej dwa podesłane z podróży kadry:

Fot. Szymon Kościelniak / 2022

Poniżej kilka faktów na temat tego obiektu:
– zbudowana w 1878 roku
– obiekt wyłączony w 1983 roku, w latarnie swieci tylko ozdobne słabe światło
– wysokość wieży 20 m
– żeliwna wieża na kamiennej podstawie
– malowanie w poziome pasy biało-czerwone
– wieża zamknięta dla turystów, można podejść bezpośrednio pod latarnię

Poniżej Street View i widok satelitarny z Google Maps

Poniżej stara kartka pocztowa z tą latarnią, leuchtturm-welt.net

Poniżej archiwalne ujęcia z Wikipedii.org w tym projekt latarni i zdjęcie z 1924 roku , stara kartka pocztowa i ujęcie portu z latarnią

Poniżej wygenerowane na podstawie planów latarni obiekty 3D autorstwa Samuela Hedlund - wikipedia.org


Flora Półwyspu Helskiego 2021 [2]

Z przyjemnością powracam dziś do zdjęć kwiatów i roślin sfotografowanych na Półwyspie Helskim podczas wakacji 2021 roku. Kiedy szykowałam zestaw zdjęć do tego wpisu od razu przypominały mi się okoliczności ich powstawania, pora dnia, miejsce. Te dziś wyselekcjonowane powstały w Kuźnicy, pod Jastarnią i przy Górze Szwedów w okolicach Helu.

Fot. Latarnica / czerwiec 2021


Zdjęcie na niedzielę - 7 sierpnia 2022

W pierwszą niedzielę sierpnia przepiękne letnie ujęcie latarni Rozewie II. Zauroczyło mnie na tej fotografii lipcowe niebo. Jego kolor i forma chmur.

Fot. Tomasz Smołka / lipiec 2022.


Latarnia sierpnia 2022

W drugim wakacyjnym miesiącu przenosimy się do Estonii. Latarnią sierpnia w moim kalendarzu jest bardzo charakterystyczna w swej formie Kopu Lighthouse. Poniżej aktualna karta:

Poniżej kilka faktów na temat tego obiektu:
– jedna z najstarszych latarni świata
– zbudowana w 1531 roku
– obiekt aktywny
– wysokość wieży 36 m
– wysokość światła 102 m n.p.m.
– kwadratowa kamienna wieża z czterema gigantycznymi trójkątnymi przyporami, zwieńczona kwadratowym ceglanym przedłużeniem, laterną i galerią
– wieża malowana na biało, laterna czerwona
– pierwotnie na szczycie wieży był palony ogień (XVI wiek)
– ceglana górna część wieży została zbudowana w 1659 roku
– rosyjski rząd przejął obsługę wieży od władz lokalnych w 1805 roku i dobudował laternę w 1845 roku
– w latarnie Soczewka Fresnela zainstalowana w 1901 roku
– gruntowny remont obiektu przeprowadzono w 2001 roku
– jest główną atrakcją turystyczną Hiiumaa, oferując spektakularny widok na Bałtyk i wejście do Zatoki Fińskiej
– wieża otwarta (za niewielką opłatą) codziennie od 1 maja do 30 września
– do dyspozycji gości parking i kawiarnia
– znajduje się na najwyższym wzgórzu półwyspu Kõpu

Poniżej ujęcie latarni w zimie i latem, zima - fot. listsoflights.com, latem - wikipedia.org

Poniżej latarnia, wnętrza, laterna, taras górny, znaczek pocztowy i tablica - fot. Wikipedia.org

Poniżej dwie stare kartki pocztowe z Flick.com oraz stara fotografia z leuchttrurm-welt.net

Poniżej widok satelitarny z Google Maps oraz Street View z Google

Poniżej kilka ciekawych ujęć latarni oraz parking z kawiarnią - fot. hiiumaa.ee/objekt/kopu-tuletorn/


Moje magiczne miejsca - subiektywnie [1]

Zaczynam dziś nowy cykl blogowy. W zasadzie zabierałam się do niego od czasu ukazania się recenzji z cyklu Latarnica poleca (odc. 37) w lutym br. Do pomysłu wrzucania od czasu do czasu takich osobistych, subiektywnych myśli na temat moich magicznych miejsc skłoniła mnie lektura bardzo przyjemnego Przewodnika osobistego - wielbiciela latarń - Tomka Stochmala. O jego książce możecie przeczytać tutaj:

https://latarnica.pl/2022/02/21/latarnica-poleca-vol-37/

A zainspirowanych moim tekstem zachęcałabym również do kupna tej książki (raz i innych tego autora) i zbierania - choćby tylko w głowie - swoich własnych ukochanych miejsc w Polsce i na świecie.

Założyłam, że z mojej strony nie będą to rozwlekłe, bogato ilustrowane wpisy. Forma książki drukowanej Tomka tego zdecydowanie wymaga. Ale blog autorski rządzi się swoimi prawami. Będą to raczej "zajawki" inspirujące do własnych poszukiwań.

Dlatego chciałabym wzbogacać je maksymalnie 1-3 zdjęciami i nie wypisywać obszernie historii tych miejsc. Kogo zainteresują w przestrzeni internetu lub bibliotek znajdzie wszystko co potrzebne. Ot, po prostu moje krótkie myśli, odczucia, doświadczenia w skojarzeniu z konkretnym miejscem czy obiektem.

Wrzucane tu magiczne miejsca będą prezentowane bez żadnego klucza czyli ich kolejność nie ma najmniejszego znaczenia. Znaczenie jest jedno - są dla mnie na swój sposób wyjątkowe.

To tyle tytułem wprowadzenia. Najwyższa pora na pierwsze miejsce z konkretnym obiektem.

Miejsce: ŚWINOUJŚCIE

Obiekt: Stawa Młyny zwana popularnie i potocznie "wiatrakiem"

Fot. Tomasz Lerczak / styczeń 2004

Stawa Młyny - bardzo popularny znak nawigacyjny, figurujący na wielu przedmiotach, oznakowaniach i publikacjach związanych z tym miastem. Dla mnie jest jak wspomnienie najlepszych wakacji i ma posmak dzieciństwa.

Przez kilkanaście lat Świnoujście było dla mnie drugim najbardziej schodzonym miastem poza rodzinnym Poznaniem. Od wieku przedszkolnego do lat szkoły średniej niemal co roku letnie wakacje spędzałam właśnie tam. Mieszkałam w jednym domów wczasowych usytuowanych przy samej promenadzie nadmorskiej i przy wtedy tzw. głównym wejściu na plażę z króciutkim molo.

Stawa Młyny były celem codziennych pieszych wycieczek czy to lasem czy plażą (najczęściej jednak plażą) a jednocześnie były takim ogranicznikiem i metą wędrówek, bowiem za nimi był już tylko kanał portowy z wpadającą do morza Świną. Sam wiatrak bardzo mnie zawsze interesował od środka i nigdy nie udało się tam zajrzeć. Wiele lat później, dopiero w dobie internetu, odkryłam zdjęcia z tym co kryją jego mury.

Ileż to godzin siedzenia na falochronie na różnych jego odcinkach spędziłam wiem tylko ja. Mogłam tak bez końca patrzeć na ruch statków towarowych i pasażerskich (ech te marzenia o Skandynawii i dostatkach życia w wolnym świecie!).

Falochron z wiatrakiem o poranku, w południe, popołudniu, po zmierzchu nie miał przede mną tajemnic. Tam marzyłam, tam odpoczywałam po kolejnym zakończonym roku szkolnym, tam miałam obawy co do przyszłości w realiach kraju lat 70-tych i 80-tych XX wieku, tam zazdrościłam ludziom machającym do nas z ogromnych promów do Ystad. Czułam że dla nich otwiera się jakaś ogromna szansa i życie którego nigdy nie poznam.

I ostatnia refleksja. kto był w Świnoujściu ten wie, że z falochrony zachodniego patrząc na jego wschodni odpowiednik w i w głąb portu doskonale widać latarnię morską. Wtedy zupełnie niedostępną, na zabronionym do poruszania się cywilom, ogrodzonym terenie portu. A jakże kuszącą! To był ten zalążek trwałej miłości do latarni morskich. Codziennie się w nią wpatrywałam a myśli krążyły maniakalnie wokół tego jak w niej jest, jaka jest jej najbliższą okolica, jaki widok rozpościera się z laterny (oczywiście wtedy nie znałam jeszcze tego pojęcia).

Jak wiadomo to co jest niedostępne, zakazane kusi najbardziej. Więc ten zakazany portowy owoc musiał w kolejne lata zaiskrzyć i wybuchnąć. Tam w dzieciństwie zakiełkowała moja pasja i miłość która trwa nieprzerwanie do dziś.

Kiedy po raz pierwszy po II WŚ otworzono (po gruntownym remoncie) w sierpniu 2000 roku dla turystów wieżę latarni - razem z siostrą wybrałyśmy się do Świnoujścia pociągiem, a potem stateczkiem wycieczkowym białej floty - który kursował właśnie tylko w tym celu: do latarni i z powrotem. To było niesamowite przeżycie. I wszystkie imaginacje i tajemnice stanęły przede mną otworem. Ale to już opowieść o latarni, a nie o Stawie Młyny. A niechaj to pozostanie opowieść o wiatraku.

Fot. Joanna Organek / 2020


Latarnica poleca [vol. 39]

Od wiosny nie sięgałam do tego cyklu, ale będąc świeżo po lekturze "Julii i rekina" od razu wiedziałam, że będę chciała się z Wami podzielić paroma spostrzeżeniami i refleksjami.

Na początek prosta i krótka konkluzja: ta książka - choć przeznaczona dla młodego czytelnika i klasyfikowana jako tzw. literatura młodzieżowa - jest wspaniała! I to pod każdym względem. Od początku jak ujrzałam jej zapowiedź wiedziałam, że chcę mieć wydanie papierowe, bo od strony edytorskiej to małe dzieło sztuki. Ale po kolei.

Co może przykuć mój wzrok w książce, o której nie wiem nic? Na pewno wizerunek latarni. A jeśli okazuje się, że na jednym wizerunku się nie kończy, to jestem już bardzo zainteresowana taką książką. Tak, tak... choć na okładce jej nie ma w środku przewinie się kilkakrotnie i to w jakiej pięknej szacie graficznej! Czytając od razu chciałam wiedzieć czy opisywany obiekt istnieje. Niestety Google ani Wikipedia nie znajdują nic pod podaną w nazwą. Przyjmuje więc, że to latarnia stworzona na potrzeby powieści. Reszta? Wszystko się zgadza. Jest wyspa Unst pośród wysp szetlandzkich, jest osada Belmont - jako terminal promowy, ale z niej nie wiedzie żadna droga do latarni Uffle-Gent. Za to wyspa Unst szczyci się kilkoma latarniami, w tym spektakularną Muckle Flugga (North Unst), która z tego co widzę, posłużyła ilustratorowi książki za pierwowzór latarni z opowieści Hargrave.

No dobrze, zobaczyłam latarnię w książce i przepadłam. Ale to była fascynacja obrazem. Nie sądziłam, że zrówna się ona z fascynacją treścią. Innych książek Kiran Millwood Hargrave nie znam. A już sprawdziłam, że wydała kilka - w tym opowieść na faktach o czarownicach z dalekiej północy ("Kobiety z Vardo"). Dodam tutaj tylko, że Autorka to rocznik 1990 [!] , absolwentka Cambridge i Oxfordu, pisarka i poetka, laureatka nagród literackich. Nie wiedziałam więc czego się tutaj spodziewać. To był pierwszy kontakt z jej pisarstwem.

Bardzo spodobali mi się bohaterowie. Brytyjska rodzina, w której tata będzie dbał by wygaszona, nieczynna latarnia automatycznie paliła się światlem, mama biolog od wszystkiego co żyje w morzach, mająca bzika na punkcie spotkania rekina, który pojawia się daleko na Morzu Północnym i Morzu Norweskim oraz tytułowa Julia - ich córka i rodzinny zwierzak - członek rodziny - kotka Kluska. To oni wyruszają w daleką drogę z Kornwalii na Szetlandy. Każdy dorosły ma tam realizować się zawodowo, a mama chce dzięki pracom badawczo-naukowym zdobyć grant uniwersytetu na badania nad rekinami.

Zatem wszystko zaczyna się w Kornwalii i mamy początkowo powieść drogi, ale szybko osiadamy na Unst na Szetlandach. Tata to osoba, której życie zamknięte jest w cyfrach, ma ścisły umysł w odróżnieniu od żony i córki - których życie opisują słowa. Są jakby z innej beczki ale wszystkich łączy silna więź.

Wydawać by się mogło, że to będzie obyczajowa historia z latarnią, kotem i wyspami na dalekiej północy w tle. Ale od samego początku czułam, że zabieg iż w całej powieści dominują kolory czarno/szaro/białe z dodatkiem tylko jednej barwy (żółtej) kryje w sobie coś bardziej mrocznego, smutnego i wciągającego nas głęboko w ludzkie emocje. Od strony graficznej wszystko wygląda przepięknie i do siebie zgrabnie pasuje. Przecież latania to właśnie coś ciemnego, obiekt który w nocy staje się ledwo widoczny, stapia z ciemnością mroku, a pośród tego budzi się do życia świetlista żółta struga światła z laterny.

Tak, nie mylicie się jeśli podejrzewacie już, że to nie jest miła opowiastka o przywracaniu do życia latarni i badaniach naukowych na statku badawczym na zimnych wodach północy. Przeprowadzka na lato rodziny z Kornwalii ujawni cały szereg skrywanych emocji i obudzi zmory przeszłości. Pomału odkryjemy tajemnice rodziny, wydarzenia z przeszłości, poznamy spojrzenie na obecną sytuację oczami każdego z bohaterów.

Nie chcę ujawniać treści, bo naprawdę wciąga od samego początku. Ja podzieliłam sobie czas na jej lekturę na trzy popołudnia. Śmiało można po prostu z tą książką usiąść i wpaść w nią po uszy do samego finału. Jednak od razu zaznaczam - nie będzie to jasna i prosta droga. Atutem jest język i styl Autorki. Od samego początku ma się wrażenie że płynnie przechodzimy od prozy do poezji - czegoś lekkiego, ulotnego, zachwycającego. To samo dzieje się w sferze edytorskiej - tekst czasami przybiera dziwne kształty morskich stworów, układa się bardziej jak wiersz niż proza. Jest to tak napisane, że miałam wrażenie, że obcuję z czymś naprawdę wyjątkowym.

Nie pamiętam już od jak dawna nie czułam takich zachwytów. Do tego przyjemność sensualna - przy przekładaniu kolejnych stron. Nie dość, że piękne ilustracje (już wiem że ilustrator Tom de Freston to prywatnie mąż Autorki) to jeszcze co jakiś czas mamy zabieg wplatania pośród papierowe strony kalek z grafiką, która przenika się z ilustracją na papierze. Dzięki temu dochodzi do mieszania się światów - wizualnie i w treści.

Uważam, że ta opowieść porusza tak ważne kwestie, że powinna obowiązkowo być omawiana w szkołach. Jest bardzo życiowa, nic nie upiększa, ale nawet w najciemniejszych zakamarkach tej historii odnajduję się światło z laterny. Dla mnie jedna z ważniejszych książek ostatnich lat. Coś naprawdę innego - podane w unikalny sposób.

Wielkie uznania dla wydawnictwa Słowne Młode za odwagę wydania w końcu tak niszowej książki - nie nastawionej na masowego odbiorcę. Ale jeśli ten masowy się odważy na konfrontację z nią na pewno znajdzie w niej coś dla siebie, poczuje się poruszony i wciągnięty w wir zdarzeń.

Nie ukrywam, że z automatu łatwiejszy start mają u mnie książki z akcją nad morzem, w małych miejscowościach czy na wyspach. Tu mamy nie tylko szetlandzką wyspę Unst, małą lokalną społeczność, ale i latarnię jako miejsce zamieszkania bohaterów. Nie mogło być lepiej. Podsumowując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:
Tytuł: Julia i rekin
Tytuł oryginalny: Julia and the shark
Autor: Kiran Millwood Hargrave
Ilustracje: Tom de Freston
Tłumaczenie: Joanna Jagiełło
Wydawca: Słowne Młode
Objętość: 224 strony
Oprawa: twarda
Wydanie: I

Poniżej trzy własne kompozycje inspirowane lekturą ( jako dodatek moja domowa Kluska czyli kotka Mysza) oraz kilka stron ukazujących wnętrze książki

Poniżej przód i tył okładki

Fot. Latarnica