Podsumowanie świątecznej zbiórki dla schroniska

31 grudnia o północy zakończyłam tegoroczną zbiórkę dla Schroniska dla zwierząt w Poznaniu. W tym roku wyjątkowo zaczęła się ona wcześniej - jesienią, bowiem w 2024 roku przebiegała w 3 etapach.

ETAP 1

MYSZOWATY BAZAREK

Jesienią na stronie facebookowej Myszy ruszył bazarek- czyli wyprzedaż przeróżnych przemiotów na zasadzie licytacji. Osoby oferujące najwyższą kwotę otrzymywały paczkę z zakupionymi fantami a cała kwota została wydana na podarunki dla schroniska. Udało mi się sprzedać ponad 90% wystawionych przedmiotów. Licytowaliście hojnie! To był piękny czas wsparcia.

ETAP 2

LICYTACJA KSIĄŻEK OD SPONSORÓW

Dzięki Wydawnictwu Bumcykcyk oraz Wydawnictwu BIS mogłam wystawić na świąteczne licytacje te trzy wspaniałe nowości książkowe, które idealnie nadawały się na prezenty pod choinkę. Książki osiągnęły naprawdę fajne sumy i za nie zakupiłam podarunki dla podopiecznych schroniska. Jeszcze raz dziękuję Sponsorom! Na Latarnicy w dziale "latarnica poleca" znajdziecie z nich w grudniu również świeże recenzje.

ETAP 3

FACEBOOKOWA MYSZOWTA ZBIÓRKA ŚWIĄTECZNA 

Jak co roku zasady były te same i miło było powitać nowych oraz zobaczyć starych wiernych darczyńców, którzy są z nami jeszcze od czasu zbiorek z kotem Errorem. Bardzo dziękuję wszystkim za to że dołączyli się aby wspomagać braci mniejszych. Dziś jak co roku pamiątkowa galeria Darczynców. Jesteście wspaniali! A zwierzaki miały smaczne i rozrywkowe święta.

Fot. główna wpisu Jenna Hamra/pexels.com


Zdjęcie na niedzielę - 29 grudnia 2024

Niechaj dzisiejszy tryptyk, w ostatnią niedzielę grudnia i starego roku, będzie jednocześnie zapowiedzią, że w 2025 roku nie zniknie cykl kalendarzowy i raz w miesiącu przedstawię wam latarnię z karty nowego ściennego kalendarza.

Za te cudowne prezenty ze zdjęć dziękuję jak co roku Agnieszce Bańkowskiej. Jest w tym temacie niezawodnia i wytrwała.

Fot. Latarnica / grudzień 2024


Latarnica poleca [61]

Czy lubicie powracać do ulubionych bohaterów książkowych? Czy macie tak jak ja, że bardzo przyzwyczajacie się do świata książki, w której aktualnie przebywacie i żal wam jest pod koniec czytania rozstania i z tymi miejscami i postaciami? Mnie zazwyczaj dopada taki smutek, gdy docieram do finałów historii książkowych. Czasami wręcz zwalniam z tempem czytania, by jeszcze trochę nacieszyć się tym wykreowanym przez pisarza światem.

Wombat Maksymilian jest takim bohaterem, do którego można na szczęście powrócić jak do dobrego kumpla i przeżyć z nim nowe przygody. 12 listopada miała miejsce premiera - obok misji na dachu świata - kolejnych  przygód Wombata Maksymiliana - tym razem w Chinach. Nikomu nie trzeba dziś mówić jaką potęgą gospodarczą jest w obecnych czasach to państwo i jak wiele wokół nas i w naszych domach produktów wyprodukowanych właśnie w tym ogromnym i bardzo gęsto zaludnionym kraju. Byłoby dziwne, gdyby Wombat Maksymilian przemierzając Bhutan czy Nepal nie trafił do tej azjatyckiej krainy, której zawdzięczamy mnóstwo wciąż używanych wynalazków nawet sprzed tysięcy lat.

Maksiu jest wciąż w niekończącej się podróży i przeżywa nadal swą wielką przygodę. Nie po drodze mu powrócić do rodzimej Australii i martwiącej się tam o niego rodziny. Czasami dopada go myśl o powrocie, ale kiedy kończy się jedna misja, zaraz zaczyna kolejna. Musi stale iść przed siebie, choć sam najchętniej to by przed sobą kopał tunele, bo przecież to wombatom wychodzi najlepiej. A jemu na pewno, skoro przekopał się z rodzinnych stron aż na inny kontynent.

Dla przypomnienia wombaty to małe, okrągłe włochate stworzenia z rodziny torbaczy. Lubią zajadać korzonki i roślinki czyli to klasyczni wegetarianie. Ich ojczyzną jest kontynent australijski. W trzecim tomie przygód tego słodkiego zwierzaka (a każdy nadaje się do czytania jako samodzielna niezależna powieść podróżnicza) przemierzamy z Maksymilianem kraj zwany Chinami. Nasz bohater jak zwykle nie potrafi rozpoznać, gdzie tym razem rzucił go los, ale znajduje na swojej drodze miejscowego przewodnika. Tym razem takim nieocenionym pomocnikiem i przyjacielem zostaje szczurek o imieniu He. Maksymilian w życiu nie przypuszcza, że w Państwie Środka przyjdzie mu znienacka spotkać się ze swoją rodziną, choć będą to raczej same kłopoty, z których trzeba będzie jakoś po wombaciemu z honorem wybrnąć.

W „Wombacie Maksymilianie i rodzinie w tarapatach” mamy okazję poznać bliżej postać jego starszego brata Klopsa. Dlaczego futrzak nosi takie imię dowiecie się również z tej historii. Autor Marcin Kozioł użył w tej opowieści takiego zabiegu, że Klopsik szukający Maksymiliana w różnych krajach ma osobno poświęcone mu rozdziały, których jest narratorem i które są czytelnie wyróżnione w książce. Póki się oboje nie spotkają oko w oko samotnie przemierzają nieznane sobie kraje. A wszystko przez tęskniącą za bratem ich młodziutką siostrę Malinkę. To ona wywołała lawinę niefortunnych zdarzeń, bowiem przy pierwszym wyrwaniu się Maksia w świat wskoczyła za nim w jego wykopany wombaci tunel i… no właśnie. Wpadła w prawdziwe tarapaty! Mamy więc nie tylko powieść podróżniczą, ale wręcz konkretne wątki gangstersko-kryminalne. 

Jeśli „Rodzina w tarapatach” będzie waszym pierwszym spotkaniem z tymi bohaterami to możecie się zastanawiać co znaczą te wombacie łapki z tajnym szyfrem. Od razu rozwieję wasze wątpliwości. Książki o Wombacie Maksymilianie to coś więcej niż zadrukowane strony. A zadrukowane są pięknie, bo chińską przygodę wzbogacają BARDZO liczne i PRZEPIĘKNE fotografie wykonane przez Autora, które pokazują nam wszystkie opisywane miejsce. A odwiedzimy tutaj m.in. Wielki Chiński Mur, Pekin, Szanghaj, Hongkong i Makao. Poznacie też co to uliczki hutongu. Tym „czymś więcej” wombaciego cyklu jest jego multimedialność. Drogi Czytelniku - bądź koniecznie uzbrojony w dostęp do internetu. Tajne kody z łapek przenieś w stosowne deszyfrujące okienko na stronie WombatMaksymilian.pl a odkryją się przed tobą dodatkowe multimedia: zdjęcia, mapy, filmy. Ja np. z wielką ciekawością sprawdziłam jak brzmi tradycyjny chiński instrument oraz jakie wrażenie robi koncert na największe bębny z Wieży Bębna. Coś niesamowitego! 

Poza fotografiami wydawnictwo zdobią prześliczne ilustracje pana Mariusza Andryszczyka. To dzięki niemu wombaty są jak żywe i nie mogę oczu nasycić tymi słodkimi krągłymi kształtami. O realizm i dbałość faktograficzną powieści zadbała pani Elvira Eevr Djaltchinova-Malets, historyk sztuki i antropolog kulturowa. W chińskiej przygodzie Maksia dużo dowiemy się o kulturze, religii, i tradycji Chin. Sami zobaczycie, że wombaty odwiedzą te najważniejsze i słynne miejsca. Natrafią nawet podczas spaceru na pomnik samego Bruce’a Lee.

Jak zawsze mamy tu super nakreślone postacie. Sympatyczny szczurek He jest bardzo pomocny w zrozumieniu kraju, w którym żyje, choć najbardziej zna go od strony kanałów i śmietnisk restauracji. A skoro Autor wyjawi wam dlaczego Klops został Klopsem to poznacie również historię imienia Malinki. No i pojawi się również znany z nepalskiej przygody Pan Dudek!

Podobnie jak w pozostałych książkach cyklu od strony naukowej Maksymiliana wspomaga jego Tata Wombat (chodząca encyklopedia) oraz podróżniczka Zuza - przyjaciółka i sprawczyni tego, że namówiła naszego bohatera na publikację swoich przygód. Wiedza dopełniająca to z czym spotyka się bohater jest odpowiednio wyróżniona na kartach książki. W chińskiej przygodzie Czytelnicy zetkną się również ze sztuką kaligrafii, Zakazanym Miastem, terakotową armią, siecią podziemnych kanałów, starymi chińskimi grami, a znajomość jednej sprawi, że Maksiu… Nie, jednak wam nic więcej nie zdradzę. Przeczytajcie sami.

Na koniec pytanie, ale odpowiedzcie sobie szczerze. Lubicie czytać? Ja nie wyobrażam sobie dnia bez chwili na książkę, ale nie każdy to lubi i nie każdy dysponuje wolnym czasem. Ale lubicie przygodę, podróże i fajne historie? To  możecie odetchnąć. Nic straconego! Przygody Wombata Maksymiliana są dostępne również w formie dźwiękowej. W Legimi znajdziecie audiobooki czytane przez aktora Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego. 

Jeśli jeszcze ma ktoś wątpliwość czy warto udać się do dalekich krajów z Masymilianem, to dodam że książki otrzymały prestiżowe nagrody. Mają na swoim koncie:

Nagrodę Magellana:

Nagroda główna dla najlepszego przewodnika dla dzieci ogłoszona przez „Magazyn Literacki Książki”, „Kontynenty” i „Podróże”

Nagrodę Komitetu Ochrony Praw Dziecka.

Nagroda główna w XXI konkursie „Świat przyjazny dziecku” dla książki „Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka”

Wydawca podaje, że historie o Maksymilianie najbardziej trafią do czytelnika w wieku 7-12 lat. Ale przyznam się , że mnie bardzo wciągnęły te opowieści. Zatem to lektura dla każdego. I jest to fantastyczny środek by zainteresować dzieciaki światem i odmiennymi kulturami. Ale i dla młodszych czytelników Wydawnictwo Bumcykcyk ma coś w tym temacie. Dla dzieci w wielu 4-8 lat ukazały się już dwa tomy z nowej serii o Malince Wombat. Więc i młodsze i starsze znajdą coś dla siebie. Aby zobaczyć pełną ofertę zajrzyjcie koniecznie na bumcykcyk.com. I jestem przekonana że bez względu na to, od której przygody zapoznacie się z tym bohaterem, na jednej książce się nie skończy. 

Reasumując: LATARNICA poleca!

Podstawowe dane książki

Tytuł: „Wombat Maksymilian i rodzina w tarapatach

Autor: Marcin Kozioł

Ilustracje: Mariusz Andryszczyk

Zdjęcia: Marcin Kozioł

Wydawca: Wydawnictwo Bumcykcyk

Wydanie II: 2024

Objętość: 208 stron

Oprawa: miękka ze skrzydełkami

Format: 166 x 220 mm

Poniżej front  i tył okładki

Poniżej wybrane rozkładówki książki

Poniżej sesja 3 tomu serii z kotką Myszką i jej chinńska przygoda

Dla przypomnienia dodam, że przygody Wombata Makrymialiana to cykl 3 książek (na chwilę obecną) i można je kupować i czytać w dowolnej kolejności.

 


Latarnica poleca [60]

Czy macie wokół siebie młodych odkrywców i podróżników? A może ty sam - dorosły już Czytelniku - czujesz się wciąż po trochu dzieckiem i potrafisz zachwycać się światem właśnie na ten otwarty, bez uprzedzeń i niczym niezmącony dziecięcy sposób?

12 listopada miała miejsce premiera nowych wydań przygód Wombata Maksymiliana w Nepalu i w Chinach. Nie słyszeliście dotąd o nim? Nie wiecie czym, a raczej kim są wombaty? Trzeba to szybko nadrobić. Wystarczy, że spojrzymy na okładkę i już widać czym charakteryzuje się to włochate stworzenie. Bywa kojarzone z dużymi chomikami, bobrami, borsukami, świnkami morskimi, ale tak naprawdę najbliżej mu do misiów koala (które oczywiście misiami nie są) za to i jedne i drugie należą do rodziny torbaczy i zamieszkują odległy kontynent australijski. Wombaty lubią kopać długie tunele i ta cecha może im czasami przysporzyć całkiem nieplanowanych  zdarzeń. Tak było w przypadku Maksymiliana, który kopał i kopał a to sprawiło, (bardzo to upraszczając) że dziś mówimy już o nim jako o podróżniku a nie zasiedziałym przedstawicielu gatunku na swoim kontynencie.

Wszystko co dotąd przeżył z dala od rodzinnego domu zanotował na kartach 3 niezwykłych książek, które możecie czytać w dowolnej kolejności. Dziś chciałabym się skupić na jego nepalskiej przygodzie. A raczej tajnej misji, bo został wysłany do tego kraju prosto przez mnichów z Bhutanu, którzy podali mu tajemniczą kopertę z treścią pisaną w bardzo, bardzo dziwnym języku. Bynajmniej nie ludzkim. Choć Maksymilian akurat nie zrozumiałby ani ludzkiego ani każdego innego. No poza językiem wombacim oczywiście.

Dla nas Europejczyków Nepal to bardzo egzotyczne miejsce. Dla przybysza z Australii również się takim wydaje. Maksymilian dostaje się do Nepalu na pokładzie bhutańskich (smoczych) linii lotniczych, ale dalej będzie już musiał radzić sobie sam, a przy tym kontynuować ważną misję. 

Pewnie najdzie kogoś myśl: ale jak tu czytać o tak nieznanym kraju - wyobraźni nam nie starczy aby to wszystko objąć! Mam w tej kwestii bardzo dobrą wiadomość. Przygody Maksymiliana to coś więcej niż książka o przygodach w dalekich krajach. Ma dwa niezaprzeczalne dodatkowe atuty:

1/ wydawnictwo wzbogacają BARDZO liczne i przepiękne fotografie Autora, które pokażą nam wszystkie opisywane miejsce. Więc jeśli o czymś czytamy to zaraz też widzimy te egzotyczne pejzaże, budowle czy przedstawicieli miejscowej fauny i flory, nie zabraknie też portretów ludzi dorosłych i tych jeszcze całkiem małych

2/ Uwaga! Czytając Wombata Maksymiliana bądź wyposażony w dostęp do internetu! Te książki zawierają tajne kody! Jeśli traficie podczas lektury na wombacie łapkę z szeregiem cyfr czy liter to nie ma co zwlekać. Trzeba wejść na stronę www.wombatmaksymilian.pl i rozszyfrować kod - dzięki czemu otrzymujemy dostęp do dodatkowych materiałów multimedialnych - można odnaleźć się w terenie na mapie , można przejrzeć pokonaną trasę, obejrzeć film albo np rozejrzeć się w danym miejscu. Jak? Pod kodami ukryte są fotografie do obejrzenia w 360 stopniach (pełna panorama!) zatem możemy się nieźle zakręcić na miejscu!

Nie będę ukrywać. Sama miałam podczas tej deszyfryzacji sporo uciechy i przyjemności oglądania nieznanych miejsc. OK, wspomniałam o zdjęciach i nowoczesnym aspekcie lektury multimedialnej ale nie mogłabym - sama jako plastyk z wykształcenia i pracująca cale życie w branży projektowo-graficznej - pominąć cudownych ilustracji pana Mariusza Andryszczyka. To dzięki jego kresce Maksymilian ożywa w tej książce i wszędzie go pełno. Jest taką futrzastą kulką - uroczą, czasami nie za bardzo zgrabną, ze słabszą kondycją ale takie są wombaty - słodkie zwierzaki!

Nie chcę tutaj nic zdradzać z samej intrygi i przebiegu tajnej misji, (tajne to tajne cicho sza!), ale uwierzcie, jest to wszystko podane w taki sposób, że tylko napięcie narasta i bardzo chce się poznać na czym ta misja polega i jak się dla bohaterów skończy. Tak, mamy tu obok Maksymiliana świetne postacie państwa Dudków (ptaki dudki), gadatliwą kozę długouchą, która chciałaby wybrać się do Włoch czy Hiszpanii, lecz każda wyprawa i przygoda bardzo ją kusi, ale nade wszystko intryguje postać bossa miejskiej dżungli, który okazuje się kluczow postacią do powodzenia misji zleconej wombatowi przez mnichów z Bhutanu.

Poza intrygą godną ludzkiego agenta 007 akcja rozgrywa się w konkretnych miejscach Nepalu. I to takich z tych ważnych dla kraju, kultury, religii, tradycji… Kibicując Maksymilianowi na jego niełatwej drodze w nowym kraju mamy okazję poznać ten region właśnie od strony historycznej i kulturowej. Ogromne zasługi ma tu pani Elvira Eevr Djaltchinova-Malets, historyk sztuki i antropolog kulturowa - która w przypadku tej serii czuwa nad merytoryczną redakcją. Możemy więc też przyswoić dodatkową wiedzę przy okazji towarzyszenia wombatowi w misji ratunkowej w Dudkostanie - jak o swoim kraju mawia para dość narcystycznych ptaków. Pamiętajmy że Nepal to cudowne widoki, to kraj różnorodny będący nazywanym dachem świata i mający na swoim terytorium znane ośmiotysięczniki - wyzwanie alpinistów z całego świata.

Tą wiedzę uzupełniają Czytelnikowi dwaj narratorzy, którzy nie podróżują z Maksymilianem, ale wiedzą co się z nim dzieje i na szybko dopowiadają mu wszystko co niezbędne o miejscach, które na swoich krótkich łapkach przemierza.

Pierwszy to Tata Wombat. Nie rusza się z rodzimej Australii za to ma wręcz encyklopedyczną wiedzę. Drugi to spisująca opowieści Maksia podróżniczka Zuza. To ona namówiła naszego bohatera na publikację swoich przygód i ona dopowiada tam, gdzie tata wombata nie podołał. A wszystkie to dodatkowe ciekawostki są jasno i czytelnie wyróżnione graficznie w książce. Nie można się pogubić!

Powiem szczerze, że spędziłam wyjątkowe trzy listopadowe wieczory całkowicie przenosząc do Nepalu. Trzeciego wieczoru wiedziałam, że bez względu na czas i godzinę muszę poznać zakończenie i dowiedzieć się jak przebiegła tajna misja. Jestem przekonana, że każdy Czytelnik nie będzie potrafił odmówić sobie szybkiego dotarcia do wielkiego finału tej historii. A przecież na jej końcu tak naprawdę zaczyna się już kolejna wyprawa. I Maksymilian nie ma czasu na odpoczynek, bo musi udać się do następnego kraju. Ale o tym opowiem osobno i przy następnej okazji.

Jest jeszcze jeden istotny atut w kontekście serii książek o Wombacie Maksymilianie. Chodzi o osobę Autora. W przypadku książek, których akcja rozgrywa się w konkretnych krajach ma znaczenie fakt czy osoba pisząca widziała te miejsca na własne oczy czy opisy powstają na podstawie wyłącznie przeprowadzonych badań i dostępnych gdzieś tekstów pisanych oraz fotografii. W tych książkach czuje się, że to o czym pisze Marcin Kozioł  jest osobistym doświadczeniem i spostrzeżenia z tym związane wypływają na bazie własnych doświadczeń. Co więcej wręcz czuć, że Autor te kraje „skosztował” to znaczy zna ich smaki, zapachy, aurę, ludzi, sytuacje, zwyczaje itp. To dodaje opowieściom autentyczności i tak bardzo obrazowo przemawia. No, a fotografie są trafione w punkt, jakby robione czasami pod konkretną scenę. Wielkie gratulacje za wybór zdjęć! Czuć profesjonalistę, wytrawnego podróżnika (z aparatem odwiedził ponad 60 krajów) i te lata współpracy z National Geographic Polska.

Na koniec ważna informacja dla tych, którzy nie mają dużo czasu na czytanie. Nic straconego! Przygody Wombata Maksymiliana można wysłuchać w formie dźwiękowej. W Legimi dostępne są audiobooki czytane przez aktora Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego. Więc Maksymilian może trafić do waszego domu w postaci niedrukowanej, a tak samo intensywnie pozwoli przeżywać swoje przygody. I to całą rodziną jednocześnie zasłuchaną.

Jeśli jesteście zainteresowani pełną ofertą wydawnictwa (a zapewniam, że jest w czym wybierać) zajrzyjcie na ich stronę internetową: bumcykcyk.com Traficie tam m.in. na lektury dla młodszych odbiorców przygód Maksymiliana, których bohaterką jest Malinka Wombat. - młodsza siostra Maksia. Te krótkie, pięknie ilustrowane historie uciszą z pewnością małych miłośników zwierząt.

Reasumując: LATARNICA poleca!

Podstawowe dane książki

Tytuł: „Wombat Maksymilian i misja na dachu świata”

Autor: Marcin Kozioł

Ilustracje: Mariusz Andryszczyk

Fotografie: Marcin Kozioł

Wydawca: Wydawnictwo Bumcykcyk

Objętość: 288 strony

Oprawa: miękkna ze skrzydełkami

Format: 166 x 220 mm

Poniżej  front i tył okładki:

Poniżej okładka i miejsce akcji tomu 2 przygód Womabta Maksymiliana: NEPAL

Poniżej wybrane rozkładówki z przepięknymi fotografiami Autora i ilustracjami Mariusza Andryszczyka:

Poniżej kotka Mysza i jej chwile z Maksymilianem:

Przygody Wombata Maksymiliana to przeuroczy cykl książek podróżniczych. W tej chwili można już cieszyć oczy serią 3 tytułów. A chciałoby się tylko więcej i więcej!

Recenzja powstała dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Bumcykcyk.

Autor Wombata Maksymialiana przekazał również 2 egzemlarze na świąteczną licytację na rzecz kotów z poznańskiego schroniska. Książki można licytować i jednocześnie wspomóc koty do dnia 3 grudnia na profilu Myszy na faceboku (fb.com/MYSZA.Errorka)


11-ta świąteczna zbiórka dla schroniska

Jak co roku  - tak i w obecnym - 11 listopada, kiedy niemal wszyscy mamy wolne i świętujemy - startuję z powtarsalną od 11 lat akcją. Rok temu obchodziłam okrągłą 10 rocznicę pomagania. Przez 6 lat odbywała się pod patronatem mojego pierwszego kociego adopciaka z poznańskiego schroniska Errora, a w tym roku mam już 5-tą zbiórkę z kotką Myszą (ównież była podopieczna tego samego schroniska).

Głównym medium akcji jest fan page Myszy na facebooku. Adres strony: www.fb.com/MYSZA.Errorka

Kochani Przyjaciele zwierząt i Czytelnicy Latarnicy. Nadchodzą nasze 5-te święta z Myszą! Ze względu na mój niezmienny stan zdrowia (poważne schorzenie kręgosłupa) jestem zmuszona utrzymać zasady zbiórki pomijające wysyłkę czy przywożene darów na mój adres (odpada podnoszenie paczek, przestawianie, sortowanie, które kiedyś było normą). Ale przecież tak naprawdę nNIE TO stanowi trzon akcji pomocy. Celem jest, żeby koty w poznańskim schronisku miały dobre jedzonko, zabawki, preparaty dla zdrowia, legowiska, kocyki. W tym roku podobnie jak w 2023 sytaucja jest naprawdę trudna i są ogomne braki. Do tego w schronisku przebywa ogromna ilość zwierząt (ok. 400 kotów). Kiedy adoptowałam Errora było ich kilkanaście. I tyle samo na szpitaliku. Więc czasy się totalnie zmieniły. Potrzeba więc na teraz w zasadzie wszystkiego.
Zatem zasady są niezmienne:
1/ punktem zbiórki nie jest nasze mieszkanie
2/ Mysza nie sprawdza zawartości każdej paczki przez co nie powstaje na facebooku klasyczna galeria darów razem z Myszą, możemy pokazywać faktury, zamówienia itp.aby wszystkie podarunki były jawne
Tak wiem, to był bardzo przyjemny zwyczaj te wspólne fotki – także dla nas – ale wiązał się z ogromnym wysiłkiem fizycznym. Waga darów od Was często wynosiła kilkanaście, a bywało i nawet kilkadziesiąt kilogramów.
Ale to nadal nasza - tym razem PIĄTA i JEDENASTA zbiórka - jako kontynuacja wcześniejszych„obłędnych” zbiórek Errorkowatych. Tradycja musi mieć ciągłość.
Istnieje kilka sposobów wsparcia kotów z naszego schroniska:
1/ zakup podarunków w jednym ze sklepów internetowych i podanie adresu do wysyłki – nowej siedziby schroniska. Podamy ją na priv jak zgłosicie że szykujecie pakę.
2/ zakup podarunków i zapakowanie ich i wysłanie na nowy adres schroniska – podamy ją na priv jak zgłosicie że szykujecie pakę.
3/ przelanie datku na zakup produktów a my sami zajmiemy się ich wybraniem i zakupem, zbieramy kilka wpłat razem aby złapać promocje i rabaty oraz darmową wysyłkę kurierską – adresem dostawy będzie nowa siedziba schroniska
4/ robicie w domu przegląd starych ręczników, poszewek pościeli, kocyków i kocy i przesyłacie lub zawozicie (to dotyczy Poznaniaków) na adres nowej siedziby schroniska.
Dane do przelewu podajemy w wiadomości prywatnej więc prosimy odzywać się wyłącznie na myszowatym profilu na priv. (fb.com/MYSZA.Errorka)
Dary pokazujemy na naszym profilu w specjalnej galerii – w postaci faktur lub zdjęć faktur lub wrzucanie plików zdjęciowych od was. KONIECZNIE nas informujcie (na priv Myszy), że coś pofrunie do schroniska (poróbcie zdjęcia), abyśmy odznaczyli was jako uczestników zbiórki!
NIE ULEGA ZMIANIE:
Każdy Darczyńca (ludzki czy zwierzęcy – to wy nam podajecie jaki) zostaje umieszczony w specjalnej galerii Darczyńców w pamiątkowej grafice zbiórkowej przygotowywanej indywidualnie co roku. Dziś ją zdradzamy poniżej. Tylko koniecznie musicie nam dać znać, że daliście kotom wsparcie – jeśli paczka do schroniska pójdzie bezpośrednio od was.
Czas trwania akcji: 11 listopada – 31 grudnia 2024. Ostatnie dary mogą trafić do schroniska już w Nowym Roku.
Zatem: 3… 2… 1… START! Bo dobrze jest pomagać!
PS. jeśli wchodzicie na facebooka proszę o udostępnianie tej zbiórki! Kotki ze schroniska czekają na smaczne i wesołe święta!  Zachęcam!
Poniżej motyw tegorocznej zbiórki - kartka oraz podziękowania które dostanie elektronicznie każdy Darczyńca z wklejoną swoją fotogrfaią lub swoich zwierzaków (do wyboru)
Kolaż fotogrfaaiczny: Latarnica / depositphotos.com
Fot. główna wpisu - generator AI / freepik.com

Zdjęcie na niedzielę - 13 października 2024

Wciąż się zastanawiam czy napisać recenzję z tej fascynującej lektury, ale z pewnością wiem już to, że mimo iż przeczytałam po niej kolejne kilkanaście książek to ta historia wciąż jest we mnie żywa. Książka trochę się u mnie przeleżała. Myślałam że będzie to płytkie romansidło z latarnią w tle. Jakże się myłiłam. Owszem, jest i wątek miłosny, ale w dużej mierze powieść bazuje na autentycznej posatci latarniczki Grace oraz jej historii pewnego heroicznego czynu. Do tego mamy to wątki dramatyczne i napięcie jest ogromne, a cała akcja rozgrywa się w dwóch czasoprzestrzeniach i w różnych latarniach (jedna w Wielkiej Brytanii, a druga w USA). Powieść zainspirowała mnie do tej jesiennej sesji.

Fot. Latarnica / 2024


Kocie lato 2022 [1]

George vel Errorek

Z kotem Georgem latem 2022 to była dziwna historia... Ten kocurek objawił mi się w pierwszy wieczór pobytu na wakacjach w Kuźnicy wieczorem, kiedy udałam się na ostatni tego dnia spacer. Mijałam właśnie niezamieszkały, stojący od zawsze - jak tylko pamiętam - nad samą zatoką dom z mocno zarastającym ogrodem i tam właśnie na tyłach posesji wyszedł do mnie ON. Pan Kot. Jak tylko go zobaczyłam - było wiadomo, że z automatu dostał imię Errorek, bo wyglądał identycznie jak mój kot którego pożegnałam po długiej chgorobie w 2020 roku.

Kocurek był bardzo towarzyski. Nie bał się mnie a suchy patyk i gałąź okazały się najlepszymi zabawkami. Byłam nim zachwycona i trochę obserwowałam na ugiętych nogach, bo tak bardzo był klonem mojego kota. Poniżej zdjęcia z naszego pierwszego wieczoru, który jak się okazało był tylko jednym z dwóch spotkań w Kuźnicy tamtego lata.

Drugi raz natrafiłam na niego podczas ostatniego wieczornego spaceru przed wyjazdem. Zatem jego obecność stała się niejako klamrą spinającą tamten czas nad morzem. Tym razem był ciut dalej w stronę zatoki, ale potem wracaliśmy noga w nogę przechodząc dokładnie obok tej niezamieszkanej posesji. Podczas drugiego spotkania podobnie jak przy naszym zapoznaniu wciąż ufnie i radośnie się turlał u mych stóp, ale tym razem mijał nas mieszkaniec Kuźnicy i widząc spektakl kota przy mnie zwrócił się do niego po imieniu. I tak okazało się, że Errorek to George więc nie mogę - pisząc o nim - pominąć jego prawdziwego imienia. To był przemiły i ufny kot. Z przyjemnością spędziłabym z nim więcej czasu, ale nie było już takiej okazji.

Od razu dodam, że w tym roku ani razu nie spotkałam George'a vel Errorka. Wielka szkoda.

Poniżej zdjęcia z naszego drugiego spotkania - widać już jak pomału zapada zmrok.

Fot. Latarnica / czerwiec-lipiec 2022


Czerwiec w Krynicy Morskiej [vol. 1]

Szybko nadrabiam, bo mam jeszcze zaległośc przedwakacyjną - fotorelację z Krynicy Morskiej czyli jak to aktualnie prezentuje się latarnia morska od zewnątrz i wewnątrz.

Dziś tylko ujęcia z zewnątrz oraz jako bonus dwa krynickie koty.

Fot. Lidia Czuper / czerwiec 2024


Zdjęcie na niedzielę - 9 czerwca 2024

W miesiącu czerwcu, w głowie układają mi się tylko wakacyjne kadry. A wakacje to nie tylko morze i latarnie ale i kolory morza i elementy rybackie oraz koty nadmorskie. Dziś taki kadr z Kuźnicy z roku 2022. Jeszcze nie prezentowałam z niego zdjęć na blogu. Ale pora już zacząć.

Poniżej portowa kotka Krawacik odpoczywająca w upalny dzień przy rybackiej szopce nad Zatoką Pucką.

Fot. Latarnica / czerwiec 2022


Kocie lato 2021 [11]

11 odcinek tego cyklu będzie w całosci poświęcony mojemu ulubiencowi - Tadeuszowi z Kuźnicy. Tadek zwany też krótko Rudy to kocur którego spotykam od kilku lat, początkowo sądziłam że przyjechał z kimś na wakacje, potem wiedziałam już ze to mieszkaniec LKuźnicy a od 2 lat mam zaszczyt odwiedzać go na jego terenie i mogę złożyć dary przze co Tadeusz przychodzi wypić ze mną kawkę.

Nie inaczej było w roku 2021. To był wyczerpujący i gorący letni dzień. Pół dnia spędziliśmy na Rozewiu - długi spacer, bo tradycyjnie od Władyslawowa na Rozewie pieszo i droga powrotna na pociąg również. Ale po  ochłonięciu w Kuźnicy spakowałam prezenty i wieczorową porą udałam się do Tadeusza. Obowiązkowo była wspólna kawka, a tym razem Tadek bardzo był towazrystki i chętnie siedział mi na kolanach. Choć wiadomo przysmaki mają moc.

Z Tadeuszem widywałam się na schadzkach o wschodzie i zachodzie słońca nad zatoką. Te nasze spotkania w terenie są również wspaniałe.

Poniżej fotorelacja.

Fot. Latarnica / czerwiec 2021

Fot. gdzie jestem ja z Tadkiem Bogna Konkel - oiekunka Rudego

Używając lupki znajdziecie we wpisach archiwalnych wiele innych zdjęć Tadka tym razem w terenie nad zatoką, na katamaranie, na plaży, na ścieżkach Kużnicy.


Kocie lato 2021 [vol. 10]

Dzisiejszy wpis poświęcony będzie trzem spptkanym podczas urlopu kotom. Dwa to starzy znajomi: Salomon - kot sąsiad z drugiej strony ulicy Helskiej, Klementyna - kotka z zaplacza sklepu z kosmetykami i pamiątkami. Ostatni kot to nowy wypatrzony mieszkaniec Kuźnicy. Krążył po wszystkich posesjach, lubił podjadać z cudzych misek i zaczepiał koty. Był chętny do bójek i zaczepek. Spojrzenie miał zadziorne, ale jak mruczał i pomrukiwał gdy jadł :) Poezja!

Salomon

Rewir Salomona to jego posesja tuż przy torach i przejściu na plażę. Często przekracza tory i udaje się na ścieżkę spacerową, a nawet i na obrzeże plaży nad otwartym morzem. Znam go i obserwuję od wielu lat.

Inne zdjęcia Salomona znajdziecie choćby w tych wpisach z 2018 i 2019 roku:

https://latarnica.pl/2020/04/17/kocia-strona-wakacji-2019-3/

https://latarnica.pl/2019/07/10/kocia-strona-wakacji-2018-8/

Klementyna

Kotka Klementyna to podobnie jak Salomon bardzo stara kuźniczna znajoma. Latem rezyduje ze swoimi ludzmi na zapleczu sklepu a bywa i na samym sklepie gdzie z przyejmnością zaglądam i co roku coś kupuję. Można. wnim np. znaleźć bardzo ładną porcelanę z kaszubskimi motywami czy ręcznie malowane pejzaże z Kuźnicy.

Bandzior vel Zbój

Ten niezależny kocur robił codziennie obchody po Kuźnicy, denerwował inne koty, zaczepiał je ale ptzed wszystkim l;ubił korzystać z cudzuych jadłodajni. Był chudy, wygłodzony i chętnie zjadał to co mu dawałam, Wtedy nawet nie bał się blisko podejść. Miał wygląd rozrabiaki stąd imiona. Ale i urok eleganckiego dżentelmena przez krawacik i białe wąsiska.

Fot. Latarnica / czerwiec 2021


Kocie lato 2021 [vol. 9]

Ostatni odcinek kociego cyklu był w marcu br. więc najwyższa pora na prezentację kolejnego kociego modela. Dziś kot z Kuźnicy - tak tylko zakładam że kocur  - i nadałam mu imię Diabolo. Był czarny jak węgiel, pojawił się znikąd, nagle, późnopopołudniową porą, w zasadzie na terenie mieszkania kotki Krawacikowej - tuż obok szopki przy której zawsze chodziła, jadła  i spała. Miałam jeden wieczór by popstrykać mu zdjęcia, bo już innym razem nigdy go nie widziałam w tym miejscu.

Ale preznetował się fantastycznie, nie był bardzo płochliwy choć o dotknieciu czy bardzo bliskom podejściu nie było mowy. Ale zostały fajne rybackie kadry z kotem w roli głównej. O samym Diabolo trudno mi coś więcej napisać, bo nie pogłębiliśmy naszej relacji. Może się kiedyś jeszcze spotkamy?

Fot. Latarnica / Kuźnica czerwiec 2021


Latarnica poleca [vol. 55]

To miała być taka recenzja jak zwykle. Ot zebrane myśli na temat książki, którą z przyjemnością przeczytałam. Ale już czuję, że musi tu wkroczyć trochę prywatnej historii i taka będzie ta opowieść o Kociołku - nowości Wydawnictwa bis -  mająca dla mnie swoje korzenie o wiele, wiele wcześniej niż teraźniejszość. Bo jak tylko zobaczyłam zapowiedź i okładkę "Kocioł - pierwszy astroMIAUta" od razu przypomniałam sobie o swojej pierwszej kosmicznej zwierzęcej książce, która bardzo mnie ukształtowała. Ale to mogłam dostrzeć dopiero z perspektywy lat i upływu czasu.

Dawno, dawno temu kiedy Monika była jeszcze małą Monisią zaczytywała się w książeczce "Szare Uszko" Mieczysława Piotrowskiego (a najpierw wsłuchiwała w jej treść,  bo nie potrafiła jeszcze czytać). Pokochała głównego bohatera zajączka, który sprzeciwał się okrutnym działaniom myśliwych, a ostatecznie trafił do szkoły dla zwierząt, w której uczono latać w przestrzeni kosmicznej. Co ważniejsze Szare Uszko po edukacji w szkole dla astronautów zakwalifikował się do lotu w kosmos i wyruszył rakietą poza ziemię by ujrzeć z bliska twarz księżyca.

Poniżej moja ukochana książeczka z dzieciństwa:

Ta historia była dla mnie tak czarująca i znacząca, że kosmos, astronautyka, astronomia, obce cywilizacje i kolonizacja kosmosu pojawiły się w moich wyborach książkowych i filmowych przez całe życie bardzo często. Po drodze pojawiło się i marzenie o studiowaniu astronomii, ale jednak poziom nauk ścisłych byl dla mnie - jako humanistki - nie do przejścia.

Nic dziwnego, że zalotne spojrzenie kota Kociołka z okładki książeczki pani Marty Rydz-Domańskiej natychmiast sprawiło, że serce zabiło mi mocniej. Bo coż mi mogła ta lektura ofiarować? Podwójne szczeście w postaci bohatera, który należy do mojego ulubionego gatunku zwierząt jak i kosmiczną wyprawę! Nic więcej do pełni szczęścia mi nie potrzeba! Duet KOT-KOSMOS to to, co gwarantuje szybkie bicie serca, uśmiech na ustach i nieziemskie emocje.

Nie będę ukrywać - jako "konsument literatury" - nieznane książki czy niesprawdzonych autorów zdecydowanie oceniam najpierw po okładce czy tytule. Tutaj od razu aż zaiskrzyło! Ze stacji kosmicznej spogląda na mnie sympatyczny Kocioł - kot astroMIAUta, a w przestrzeni kosmicznej wędruje pracownik stacji. Cudowne kolory, wspaniala kreska, styl który od razu mi przypasował no i to cudne oryginalne imię kota! Natychmiast książkę zamówiłam i nie mogłam się doczekać na paczkę.

Kiedy trzymałam już w dłoniach historię astroMIAUty aż mnie kusiło, by rzucić wszystko i od razu zagłębić się w lekturze. A ponieważ miałam rozpoczęte inne książki zaczekałam parę dni i z wielką lubością, w ukochanym fotelu, z kubkem herbaty w dłoni oddałam się tej kosmicznej opowieści. Plan był taki by sobie dawkować i za szybko nie dotrzeć do celu, ale... plany jak to plany, a życie swoje. Zapadłam się dosłownie w tej historii i na jeden wieczór oddałam kosmosowi i stacji z kotem na pokładzie.

Nie podejrzewałam jak wielu silnycn emocji mi dostarczy, jak bardzo będę się martwić, denerwować, bać ale i również uśmiechać, przytakiwać, a chwilami wręcz mruczeć przy niej. A jako, że czytaniu towarzyszyła moja kotka Mysza leżąca na kolanach to i ona usłyszała wiele fragemntów tej książeczki.

"Kocioł - pierwszy astroMIAUta" ma w sobie wszekkie cechy książki idealnej. Świetna, trzymająca w napięciu historia - pięknie przyprawiona informacjami ze świata nauki, które zupełnie nie odbiera się jako suchych informacji z astronautyki. Mamy wspaniałego, sympatycznego bohatera - nierasowego kota o wdzięcznym imieniu Kocioł, który jak to każdy kot z własnej ciekawości i wygody dobrego spanka może nagle znaleźć się w bardzo niekomfortowej sytuacji. Stacja kosmiczna to nie najlepsze środowisko bytowania dla domowego kota. Nagle rodzi się wiele problemów - choćby w kwestiach żywienia czy załatwiania swoich potrzeb fizjologicznych.  Obecność Kociołka totalnie zaskakuje pracowników stacji, ale stając przed tym faktem będą musieli po prostu dostosować swoje zadania i obowiązki tak, by kot mógł ten czas spędzić po kociemu i mając zaspokojone swoje potrzeby.

Kocioł jest cudownym stworzeniem, zaskarbia sobie załogę, ma do dyspozycji kosmiczny ogród w którym są prowadzone badania biologów nad uprawą roślin w tak innych niż ziemskie warunki. Po drodze przyjdzie nam i bohaterom zmierzyć się z kosmiczną przygodą mrożącą krew w żyłach i nic już więcej nie zdradzę. Ale tak czy inaczej lektura tej książki to sama przyjemność. Jej treść wciąga, fascynuje miejscem akcji, a strona wizualna czyli ilustracje Autorki są cudowne. Z przyjemnoscią wpatrywałam się w każdą i błądziłam wzorkiem po detalach i sylwetce Kociołka.

Śmiało mogę powiedzieć, że przy lekturze tej książki przyjemność znajdą nie tylko dzieci, ale i dorośli. Jedyny minus to taki, że opowieść za szybko dobiegła końca. Z przyjemnością poczytałabym więcej,  a sam Kocioł jest tak fajnym bohaterem, że mógłby pojawić się w jakiejś inneg książkowej historii i przeżyć kolejne przygody - choćby miały być tylko ziemskie.

Reasumując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Kocioł pierwszy astroMIAUta

Autor: Marta Rydz-Domańska

Ilustracje: Marta Rydz-Domańska

Wydawca: Wydawnictwo bis

Objętość: 64 strony

Oprawa: twarda

Format: 165 x 235 mm

Poniżej okładka – front i tył

Poniżej wybrane rozkładówki książki

Poniżej sesja z moją kocią modelką Myszą - wspaniale się nam razem czytało o Kociołku i przeżywało kosmiczne przygody.


Zdjęcie na niedzielę - 10 marca 2024

Marzec jest miesiącem, w którym diametralnie zmienia się aura z zimowej na wiosenną i mózg zaczyna już myśleć o cieple i lecie. A kiedy myślę lato to od razu nasuwa mi się słowo "wakacje" a kiedy wakacje to "Kuźnica". A Kuźnica to w dużym stopniu dla mnie koty nadmorskie i starzy dobrzy mruczący znajomi.

Dziś obrazek letni z 2022 roku. To otoczenie tzw drewnianej szopki ze sprętem rybackim nad Zatoką Pucką. Tam pomieszkuje znana mi od lat Pani Krawacik. Tu miała popołudnowy relaks i pilnowała sprzętu. Pamiętam ten czas i mam same miłe skojarzenia, gdy oglądam ten konkretny kadr. Ach, ma w sobie moc lato na Półwyspie Helskim.

Fot. Latarnica / czerwiec 2022


Kocie lato 2021 [vol. 8]

Luty to miesiąc w którym my kociarze obchodzimy tak ważne święto jak Dzień Kota (17 luty), ale jakoś nie dałam rady wrzucić w ten miesiąc kolejnego odcinka z kociego cyklu wakacyjnego. Zatem dziś szybko to nadrabiam.

Pani Bułeczka 

Stara znajoma widywana od kilku lat na prawie sąsiadującej z nami w Kuźnicy posesji. Kotka trzy a się blisko domu lub przebywa na jego zarośniętym tarasiku. Czasami przebiega na drugą stronę, gdzie przy dmu zawsze przebywa stado kotów i potrafi je nieźle pogonić. także po płotach. Mimo że dama jest konkretnej budowy rusza się zgrabnie i szybko.

Panią  Bułeczkę możecie zobaczyć choćy we wpisie z lata 2020:

https://latarnica.pl/2021/06/18/kocie-lato-2020-3/

Dyniek zwany też Szczuplakiem

To jeden z tych tzw. niezależnych zawadiaków. Trochę w typie zakapiora bandziora, gardzi obecnością człowieka, zawsze przemyka zajęty swoimi sprawami, spieszący do celu, który zobie wyznaczył. Nie cofnie się z drogi gdy idziesz, ale ominie cię szybko i sprawnie szerokim łukiem. Biegnie i zmierza gdzieś... On tylko to wie. Chudzinka dlatego pierwsze imię dałam mu Szczuplak. Zapadnięte boki, miejscami nastroszona sierść. Kursuje między Dużym Morzem, a krzakami nad zatoką. Mija posesję z rewirem Pani Bu≥łeczki, moja dom ze stadem kotóe. Jeśli nie wchodzą mu w drogę to zignoruje je. Jest ponad to.

Fot. Latarnica / Kuźnica czerwiec 2021


Latarnica poleca [vol. 54]

Chyba nikt nie ma wątpliwości, że w końcówce XX wieku, a już na pewno w XXI wieku koty rządzą internetem i naszym życiem. Trudno jest się oprzeć urokowi tych mięciutkich istot o wielkich oczach, którymi potrafią wyprosić u człowieka niemal wszystko na zawołanie. Kochamy koty w filmach, w literaturze, w reklamie i na opakowaniach stosowanych produktów. Wiadomo – kot sprzeda dziś wszystko samą swoją obecnością. A życie u jego boku nigdy nie będzie już takie samo i podobne do tego z okresu „przed posiadaniem kota”. Sama to wiem i już trudno mi wyobrazić sobie jak wygląda żywot bez współdzielenia go z tą istotką na czterech łapkach.

Podobne podejście do życia ma rodzina bohaterki książeczki „Minka i jej kocie przygody” Anny Bichalskiej. Bo nie tylko dzielą swoje życie z malutką i pełną szalonych pomysłów kotką Minką, ale i jej rodzeństwem Łatką i Szarusiem i kocią mamą Łapką. Z kociakami jak z małymi dziećmi – żywe srebra gotowe czerpać z życia ile się da, ciekawskie i chętnie stawiające czoła wyzwaniom, nawet jeśli nie do końca zdają sobie sprawę z ich skutków.

Minka jest najbardziej ciekawska i odważna. Gdy rodzeństwo śpi nocą wtulone z futerko mamy wsłuchując się z jej równy oddech, bicie serca i czerpiąc kojące ciepło koteczka gotowa jest na nocne zwiedzanie mieszkania i odkrywanie nieznanych przedmiotów, zapachów i wysokości. Bo wysokie ciągi komunikacyjne to kotki lubią zbadać. Inaczej stamtąd widać świat i można zaczaić się na rodzeństwo. Dewizą życiową Minki jest, że życie jest pełne niespodzianek i fascynujących zjawisk. I one tak bardzo ją kuszą że jest w stanie prowadzić samotne nocne badania choćby kosztem swojego snu. Przecież kotki – w przeciwieństwie do ludzi - mają ten komfort i odeśpią wszystko za dnia!

Książka Anny Bichalskiej w kilku niedługich rozdziałach idealnie oddaje pomysłowość małego kota mieszkającego z ludźmi w jednym mieszkaniu. Wszystko może go zainteresować. Ludzki umysł nie potrafi nawet sobie wyobrazić jak atrakcyjne mogą być zupełnie niepozorne przedmioty. Z kociej perspektywy kwiatki doniczkowe to dżungla, wiadro z wodą ocean, zasłona ścianka wspinaczkowa, a odkurzacz to straszny wyjący potwór, choć można go okiełznać i się z nim zaprzyjaźnić. Ale to trzeba być tak odważną kotką jak Minka. 

Autorka doskonale oddaje pozytywne wartości jakie wnosi w nasze życie kot. Ludzka rodzina Minki – a zwłaszcza dziewczynka Lusia – ma wiele rozrywki z samej obserwacji pomysłów koteczki. Minka jako ta odważniejsza bywa prowodyrem zabaw z rodzeństwem podsuwając im różne scenariusze zabaw w mieszkaniu. Najlepsze są zdobywania nowych – niedostępnych dotąd – obszarów. A że czasami po wejściu nie da się już zejść to inna sprawa.

Dla kogo jest ta opowieść o sympatycznej odważnej kotce? Na pewno dla młodszych dzieci. Jeśli same mają kota odbiorą te historie przez pryzmat własnych doświadczeń. Jeśli nie mają, może książka będzie dobrym wstępem do rozmów o wprowadzeniu do rodziny zwierzęcego przyjaciela. Dużą czcionka będzie wygodna dla dzieci już czytających ale sprawdzi się również w wieczornych czytaniach przed snem przez rodzica.

Na koniec muszę podkreślić atuty wizualne tej publikacji. Bo książki jak jedzenie też często kupuje się a na pewno sięga po nie patrząc na okładkę. To ona przykuwa nasz wzrok i woła z półki. A na okładce widzimy prześliczną słodką koteczkę. Chce się od razu zajrzeć do środka. Jestem zachwycona ilustracjami Anety Krella-Moch! Wszystkie kotki z obrazków są tak słodkie a ich oczka i spojrzenia czarujące. Wygodny format i sztywna oprawa ułatwia śledzenie ilustracji przez dziecko podczas czytania np. w łóżku. Jeśli ta historia Wam się spodoba z pewnością poszukacie innych książek Anny Bichońskiej. Zajrzyjcie koniecznie na ofertę na stronie wydawcy (www.wydawnictwobis.com.pl).

Reasumując: Latarnica poleca!

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Minka i jej kocie przygody

Autor: Anna Bichońska

Ilustracje: Aneta Krella-Moch

Wydawca: Wydawnictwo bis

Objętość: 84 strony

Oprawa: twarda

Format: 165 x 235 mm

Dziękuję Wydawnictwu bis za egzemplarz recenzencki.

Poniżej okładka - front i tył

Poniżej wybrane rozkładówki książki

Poniżej sesja z moją kocią modelką Myszą – która cierpliwie wysłuchała w dwa wieczory historii o kotce Mince

Fot. Latarnica / marzec 2024


Latarnica poleca [vol. 53]

Mają wiele uroku książkowe cykle, bo zapewniają, że przy końcówce lektury nie żegnamy się z bohaterami i ich światem na zawsze. Jeśli książka jest dobra, jeśli postacie wzbudzają w nas pozytywne emocje, a ich życie jest takie, w którym chętnie jako czytelnik się odnajdujemy, to dobijając do ostatniej strony lektury czuje się ogromny żal. Opuścimy znany teren i ruszymy w nieznane. A czasami uczucie tęsknoty jest tak dominujące, że nie wiemy czy będziemy chcieli przeskoczyć w inny literacki świat. Doświadczałam tego stanu od dziecka i mam nadal już jako dorosły czytelnik.

Na szczęście istnieją cykle. I cyklem jest też "Ulica Pazurkowa". Miałam tą świadomość zaczynając czytać tom pierwszy i zapoznając się z historią rodziny Kociejków. Poznajemy ich w chwili wyjątkowej. Po pierwsze ta historia dzieje się  tuż przed i w święta Bożego Narodzenia (a kto zaprzeczy i nie przyzna wyjątkowości tej porze roku?). Po drugie, los rodziny za chwilę bardzo się zmieni. A to za sprawą nieplanowanej wizyty kota Ogryzka i jego apetytowi na karpia. Podwójny życiowy fikołek! Niecodzienność wkraczająca w codzienność!

I tak odkrywamy, że na ulicy Pazurkowej jest nieduży wielorodzinny dom. W domu tym poza Kociejkami mieszka i kilka innych rodzin oraz osób samotnych, które próbują jakoś te swoje sąsiedzkie układy, swady i zgody klocek po klocku na co dzień poukładać. Ale jak wiadomo ile ludzi tyle charakterów, temperamentów i poziomów relacji.

Życie codziennie domu na Pazurkowej wywraca do góry nogami kot. Ale czy to kogoś dziwi? Skoro koty rządzą światem to co dopiero jednym domem. Taki tam fikuśny rudzielec skrada natychmiast serca Kociejków i ich dzieci, ale obecność kota szybko staje się  już nie tylko ich sprawą. Ona płynnie przejdzie na każdego mieszkańca tego niewielkiego domostwa. Nie dość, że kot wzbudzi różne emocje i odkryje prawdziwe twarze kociarzy i antykociarzy to po prostu pewnego dnia Ogryzek tak jak nagle się pojawił tak zniknie!

NIe jest moim zamiarem opowiadanie tej historii, bo cała radość to jej odkrywanie karta po karcie. Od karpia i Ogryzka się zaczyna, ale idzie swoim torem dalej i tak mając na półce już cały cykl (w chwili obecbej 4 tomy) możemy wskoczyć w życie bohaterów i w inne pory roku. Nie dość, że mamy stały zestaw postaci (mieszkańców domu przy Pazurkowej) to na plan wchodzą i nowi bohaterowie (także zwierzęcy). W kolejnym tomie poznamy nowych lokatorów (a jak i dlaczego jest nagle wolne mieszkanie to już sami doczytacie). Rodzina Nowicjuszów przybywa z synkiem i swoim psem Pierogiem, a Karolek idealnie pasuje jako kolejny chłopiec do zgranej paczki dzieciaków z domu przy Pazurkowej.

W tomie 2 i 3 (Nowi lokatorzy oraz Matylda i Klopsik) mamy porę letnią. Cudowny czas wakacji kiedy dziecaki mogą sobie wymyślać od samego rana zabawy, kiedy pogoda pozwala na bieganie w terenie, a okolica ulicy Pazurkowej całkiem fajna, bo i w pobliżu Lasek Kocimiętki, Kocia Polanka, Różany Stawek i ulice o wdzięcznych nazwach: Majerankowa, Jabłkowa, Truskawkowa czy Nagietkowa. Od razu miałam jakieś takie luźne skojarzenia do cudownego własnego okresu wakacji z lat szkoły podstawowej, kiedy zachwyciłam się lekturą "Dzieci z Bullerbyn". Tak samo ciepłe emocje, grupka przyjaciół, zabawy i wspólne przygody.

Najnowszy tom 4 (Zaklinacz kotów) ukazał się w 2023 roku i dostał nagrodę Książki Roku 2023 portalu granice.pl. Z niego to dowiemy się m.in. jak można poradzić sobie ze spanikowanym kotem na drzewie oraz pomalutku dorastamy wraz bohaterami dziecięcymi. Lokatorzy domu przy Pazurkowej wciąż są dla siebie jak jedna rodzina i łączą ich wspólne cele, pasje oraz zwierzęta. Suszarnia - poza latem, kiedy najchętniej odwiedzany jest domek pod drzewem w ogrodzie - jest miejscem spotkań dzieciaków, ale i regularną miejscówką na omawianie bieżących spraw wszystkich mieszkańców. Z resztą popatrzcie na nią na ilustracjach. Aż chce się tam pójść!

Patrząć jak rozwija się akcja spodziewam się kolejnych tomów i nie bedę ukrywać, że chętnie już bym poznała ciąg dalszy. "Ulica Pazurkowa" to przesympatyczna opowieść dla młodszych i starszych. Czytelnik w każdym wieku coś odkryje dla siebie i ma szerokie spektrum postaci z kilku pokoleń - więc zawsze można się z kimś zidentyfikować. Podoba mi się, że opowieści Aleksandry Struskiej-Musiał poza główną osią akcji poruszają ważne problemy i zjawiska takie jak nasz stosunek do zwierząt, osób starszych, wzajemna opieka międzypokoleniowa, uczynność, tolerancja dla inności, niepełnosprawność, akceptacja wśród rówieśników, ucieczka od problemów w swój wąski świat, współpracwa w grupach, rozwiązywnaie konfliktów u dzieci i dorosłych.

Książki z tej serii mogą wnieść dla dziecka wiele dobrych treści, podsuwających nienachalnie różne rozwiązania w sytuacjach, które każdy z nas kiedyś przeżywał. Główne opowieści każdego tomu są wciągające, lekko i dobrze napisane. Aż sama się zdziwiłam jak bardzo mocno i głęboko wskoczyłam w ten świat i się w nim rozgościłam jako niewidzialny obserwator/ czytelnik.

Bardzo polecam te książki na prezenty dla dzieci. Są wspaniałe na tzw. wieczorne lektury przed snam i do polekturowej dyskusji. Zadowolą młodych miłośników psów i kotów. A może wspomogą czasami tak trudne rodzinne rozmowy na temat tego czy przygarnąć psa lub kota. Autorka pokazuje jkak wiele dobrego wnoszą w nasze życie zwierzęta i jak pozytywnie potrafią nas odmienić.

Na koniec muszę jeszcze podkreślić, że tekst dopełniają cudowne ilustracje, a sztywna oprawa i poręczny format z dużą czcionką pomagają w dobrym odbiorze i np śledzeniu treści przez oglądanie obrazków w czasie gdy dorosły czyta książkę dziecku.

Reasumując: Latarnica poleca!

Na cykl "Ulica Pazurkowa" składają się 4 tomy przygód bohaterów mieszkających w jednej kamienicy przy tytułowej ulicy

4 tomy mają nie tylko przepiękne ilustracje ale i cudowne, dobrane graficznie wyklejki okładek

Poniżej okładki cyklu front i tył

Podstawowe dane książki:

Tytuł: Ulica Pazurkowa

Podtytuł: tom 1 Na tropie Ogryzka, tom 2 Nowi lokatorzy, tom 3 Matylda i Klopsik, tom 4 Zaklinacz kotów

Autor: Aleksandra Struska-Musiał

Ilustracje: Monika Rejkowska (tom 1-3), Katarzyna Zielińska (tom 4)

Wydawca: Wydawnictwo bis

Objętość: 64 strony

Oprawa: twarda

Format: 165 x 235 mm

Poniżej przykładowe rozkładówki z wnętrza książki:

Nie byłoby recenzji, a już na pewno nie ominęłaby ona  tzw. kociej historii, gdyby nie pozowałaby z tymi egzemplarzami moja doświadczona kocia modelka Mysza.

Dziękuję Wydawnictwu bis  za egzemplarze recenzenckie (tom 1 i 4) i możliwość szybkiego zapoznania się z tym cyklem!

Fot. Latarnica / luty 2024


Licytacje książek na Dzień Kota wspierające schronisko

Dwa dni temu - w sobotę - była magiczna data  17 luty! A skoro tak to był Dzień Kota! Wszędzie w sieci mnóstwo okazji, prezentów, rabatów, konkursów. Na facebokowym profilu mojej kotki Myszki jest przyjemne z pożytecznym. Od dawna wiadomo, że duet książka + kot to najlepszy sposób spędzania wolnego czasu (zwłaszcza w taką pogodę jak dziś!). Zatem mam dla was zabawę, w której miłośnik kotów, czytania ale i człowiek wrażliwy na los innych mruczków będzie mógł je jednocześnie wspomóc. Od soboty przez tydzień będzie szansa zlicytowania jednej z 3 wspaniałych kocich książek od Wydawnictwo BIS z Warszawy. Każdy tytuł jest wystawiony i opisany w osobnym poście i pod nim w komentarzach można deklarować kwotę, a tym samym datek który umożliwi mi zrobienie zakupów dla mruczących podopiecznych Schroniska dla zwierząt w Poznaniu.
Najwyższa oferta na dzień: piątek 23 lutego, godzina 23:59 wygrywa. Nabywca zobowiązuje się pokryć jednocześnie koszt wysyłki - preferuję paczkomat (koszt 16,99 zł). A jeśli będzie to osoba z Poznania może odebrać osobiście. Zachęcam i bardzo zapraszam do wspomagania kociarni ❤ Jeśli ta forma wspierania się Wam spodoba  i sprawdzi może za jakiś czas wrócię z innymi książkami. Wydawnictwu BIS dziękuję za przekazane egzemplarze.
Poniżej książki wystawione na licytację:
"Minka i jej kocie przygody" Anna Bichalska
"Ulica Pazurkowa - Na tropie Ogryzka" Aleksandra Struska-Musiał
"Ulica Pazurkowa - Zaklinacz kotów" Aleksandra Struska-Musiał

Fot. Latarnica - modelka Mysza Errorka, książki od Wydawnictwa BIS / luty 2024


Zdjęcie na niedzielę - 11 lutego 2024

Przygotowując ostatni wpis o wakacjach z 2021 roku na Półwyspie Helskim podczas przeglądania zdjęć z Kuźnicy wpadła mi w oczy ta fotografia i od razu pomyślałam sobie: jaką letnią sielankę przedstawia! Stary dom, lato, drzewa owocowe i spokojnie drzemiący przed wejśćiem kot. Czegóż chcieć więcej do pełni szczęścia?

Na przekór wciąż panującej zimie niech dziś pobędzie tu fotografia z lata, mimo że dzień był pochmurny.

Fot. Latarnica / czerweic 2021


Kocie lato 2021 [7]

Krawacik a raczej Krawacikowa czy Pani Krawacik - przy pierwszym spotkaniu i nadaniu imienia nie wiedziałam jakiej płci jest kotek - to kotek z którym spotykam się w Kuźnicy od kilku lat. Nie wiem co się z nim dzieje w ciągu całego roku ale latem bytuje zawsze przed szopkami ze sprzętem rybackim nad Zatoką Pucką. Ma tam też swoją ławeczkę i miseczki. Czy to kotek tylko dokarmiany czy częściowo domowy - nie wiem. Ale jest w tym samym miejscu co roku i za dnia wyleguje się tej okolicy tam gdzie akurat jest mu najprzyjemniej.

W 2021 roku kiedy po roku przyszłam się z koteczką przywitaj przybiegła do mnie. Nie daje się specjalnie dotknąć ale czasami przy okazji karmienia uda się bliziutko podejść czy musnąć futro.

Kotka ma przepiękne złote oczy. NIestety czarne kiedyś futerko jest w coraz gorszej kondycji i zmienia barwę co zazwyczaj świadczy o zarobaczeniu organizmu. Kotka znana jest stałym bywalcom Kuźnicy. Dokarmiana w sezonie - wierzę że ma zapewnione posiłki i ciepły kąt poza okresem wakacyjnym.

Miło było kolejny rok spotkać kuźnicznego kota. Niektóre tak szybko znikają a inne zostawiają po swoim odejściu głęboką ranę w sercu jak mój kochany bury Czochracz.

Poniżej galeria zdjęć z portowym Krawacikiem z lata 2021 roku

Fot. Latarnica / czerweic 2021

Zdjęcia Krawacika z lata 2020 roku znajdziecie w archiwalnym wpisie:

https://latarnica.pl/2022/02/11/kocie-lato-2020-8/

Zdjęcia z 2019 roku:

https://latarnica.pl/2020/04/17/kocia-strona-wakacji-2019-3/