Praga [7] - Złota Uliczka cz. II

Szybciutko po prezentacji pierwszych zdjęć z praskiej Złotej Uliczki wstawiam część drugą. Na fotografiach wszysto to co wpadło mi w oko i albo zachwyciło, albo zaciekawiło.

Niewielkie domki zawierają wiele interesujących detali, a wystawy okienne (głównie z rękodziełem) przyciągają wzrok. Są tam urocze sklepiki. Zakupiłam w nich ślicznego drewnanego ptaszka wycinanego w ażurowe wzory - wykorzystuję jako ozdobę na choinkę oraz drewnianą podkładkę pod kubki z kotami ułożonymi w symbol jin i  jang, kupiłm również ołówki z kotami, kilka kartek pocztowych i zakładkę do książek.

Fot. Latarnica / Praga - wrześień 2024


Praga [5] - Złota Uliczka cz. I

Jednym z pierwszych skojarzeń dla wielu osób pytanych o Pragę jest Złota Uliczka. Nie każdy już wie jak ona wygląda, ma raczej swoje wyobrażenia o tym miejscu, ale łączy ją z tym miastem niemal automatycznie. Nie miałam własnej wizji tej atrakcji Pragi. Idąc do niej wiedziałam, że na pewno będzie to miejsce fotogeniczne z ciekawymi detalami i widoczną długą historią. Znajduje się na terenie Zamku Praskiego w dzielnicy Hradczany.

Wikipedia tak podaje jej dzieje w skrócie:

Złota Uliczka - cz. Zlatá ulička. Dawniej nazywała się ulicą Złotniczą (Zlatnická), gdyż była prawdopodobnie siedzibą miejscowych złotników – pracujących dla skarbu, znajdujących w ten sposób schronienie za murami zamku. Powstała między romańskim i późnogotyckim obwarowaniem północnej części zamku. Do zamkowych łuków muru obronnego, wzniesionego ok. 1500 r. przez Benedykta Rejta, dobudowano małe domki.  Poddasza domków tworzą chodnik obronny. W XVI w. znajdowały się tu mieszkania zastępcze, za czasów cesarza Rudolfa II zajmowali je członkowie straży zamkowej. Później na Złotej Uliczce mieszkała praska biedota. W XX w.uliczka zmieniła charakter. W domku nr 22 w 1917 r. pisał swoje dzieła Franz Kafka. [...] Po drugiej wojnie światowej domki przestały służyć jako miejsce zamieszkania – w latach 50. XX w. wysiedlono ostatnich mieszkańców. Obecnie znajdują się w nich oryginalne sklepiki, galerie i wystawy, przyciągające uwagę licznych turystów.

Poniżej pierwsze co zobaczyłam po minięciu płatnych bramek - urocza kawiarneka. Jednka klientów zero. Zapewne ceny specjalne i nie warto przepłacać, ale samo miejsce mnie zauroczyło i ta pustka przy stolikach dla zdjęcia tylko na plus.

Poniżej pierwsza galeria moich zdjęć  uliczki (ech, mogłabym tam zapstrykać się na śmierć!). Jedyny minus, że od kilku lat wejście jest biletowane, płatne (wcale niemało) i nie ma osobnego biletu tylko do tego miejsce ale tzw. pakiet kilku atrakcji turystycznych. Chcesz czy nie kupujesz. Bo jednak bycie w Pradze  i nie zobaczenie Złotej Uliczki to byłoby ogromne niedopatrzenie. Minus? Dzikie tłumy i brak spokoju przy robieniu zdjęć, trudno łapać kadry bez ludzi, trudno nie być popychanym, poganianym... Cóż taki urok popularnych miejsc.

Fot. Latarnica / wrześień 2024


Praga [4] - metro i miasto by night

Tak jak pisałam w 3 pierwszych odcinkach o moim jesiennym pobycie w Pradze, bedę od czasu do czasu podrzucać tutaj kolejne wpisy o tym co zachwyciło mnie w tym mieście. Nie  poznałam je na tyle by poprawnie operować nazewnictwem dzielnic, miejsc, zabytków, ale wiem co mi się podobało, co zachwycało oczy. Dziś krótki wpis o "kolorowym" metrze i troche ujęć nocnych z tego miasta.

Praga stała się dla mnie (poza Warszawą) pierwszym europejskim miastem, w którym miałam okazję podróżować metrem. Zachwycił mnie ten kolorowy wystrój stacji - z jednej strony prosty, powtarzalny a jednak mający przez zmianę barw swój urok. Fantastycznie skraca się czas pokonywania sporych odległosci dzięki podróżowaniu metrem i trochę przerażała mnie głębokość położenia posczególnych stacji pod ziemią. Wyobraźnia oraz wrodzona klaustrofobia działały...

W każdym miejscu, które się odwiedza warto je zobaczyć i w świetle dnia i po zmroku. Czy to miejscowości nadmorskie, górskie czy duże metropolie. Nie odpuściłam sobie również popatrzenia na Pragę po zapadnięciu zmroku.

Fot. Latarnica / Praga wrzesień 2024


Praga [3] - wzgórze Petrin

Jak wspomniałam w 2 odcinku tego cyklu - Petrin  w Pradze znane jest głównie z wieży widokowej na wzór paryskiej wieży Eiffla. Ale samo wzgórze, na którym ona stoi ta metalowa konstrukcja, to pełny ogrodów i parków zielony teren na lewym brzegu Wełtawy w sąsiedztwie Hradczan.

Poza wieżą, która dała mi uczucie namiastki obcowania z latarnią morską w stolicy Czech, urzekły mnie i inne zabudowania oraz zielone zakątki (we wrześniu mające już też gamę jesiennych barw). Nie dodałam wcześniej, że na wzgórze można się również dostać kolejką, ale ja zdecydowanie polecam urokliwy spacer, który na jednym odcinku przypominał mi schody wiodące od opaski betonowej przy plaży w Niechorzu, a wiodące ku samej zabytkowej latarni. Więc takich odczuć  i podobieństw z ukochanym miejscami na wybrzeżu osobiście miałam więcej. Ale pewnie to tylko moje jednostkowe, subiektywne spostrzeżenia. Poza tym uważam, iż zawsze piesza wycieczka daje nam szanse zobaczenia takich zakątków i miejsc, które nie da się dostrzeć i poczuć np. z przesuwającej się swoim ustalonym torem kolejki. Ale każdy musi to dostosować do siebie i swoich możliwości.

Dziś w galerii, poza jeszcze trzema ujęciami na ktorych załapała się wieża, pokazuję to co było piękne w jej otoczeniu: budynki sakralne, mała i większa architektura, ciekawa restauracja no i obłędne widoki na Hradczany. Dla mnie jedno z TOP miejsc w stolicy Czech do zobaczenia. POLECAM!

Fot. Latarnica / wrzesień 2024


Praga [2] - odrobina Paryża w stolicy Czech

Czy odwiedzając po raz pierwszy Pragę spodziewałam się, że stanę w takim miejscu iż poczuję się bardziej parsyko niż prasko? Zdecydowanie nie. Ale nad stolicą Czech góruje dobrze widoczna wieża widokowa tzw. Petřínská rozhledna (wieża Petrin), która została zbudowana na wzór paryskiej wieży Eiffla. Wybudowana została w roku 1891 w związku z Wystawą Jubileuszową i samo podejście na wzgórze jest już urocze zaczynając spacerem urokliwymi uliczkami idącymi raz w górę a raz w dół, mijając piękne winnice i stare sady z wiekowymi już jabłoniami.

Wieża Petrin ma 65,5 metra wysokości, ale góruje nad miastem na wysokości 324 metrów n.p.m., a sama metalowa konstrukcja waży 175 ton. Otwarta jest cały rok, a aby dostać się na górną platformę widokową trzeba pokonać 299 schodów (dwie klatki schodowe, osobno dla wchodzących i schodzących z wieży). Dla ludzi ze słabszą kondycją jest też winda (dodatkowo płatna). Osobiście na wieży nie byłam, była już późna pora, a moja siostra która w tej wyprawie była przewodnikiem (dodam, że idealnym i doskonale przygotowanym) miała jeszcze trochę atrakcji w planie. Ale wiadomo, że jeśli już ktoś znajdzie się na samej górze to ma przepiękny widok na całą stolicę Czech.

Mnie ta wieza oczywiście nasunęła też skojarzenia z latarniami morskimi.  Więc i zdjęcia klatek schodowych w środku kojarzyły się z tymi obiektami.  Poza tym polecam samo otoczenie już na górze, bo mamy tam piękny park, urocze zabudowania świeckie i sakralne. A jesienią wygląda to naprawdę uroczo. No i wracając pieszo w dół ku centrum Pragi można mieć nieziemskie widoki, zwłaszcza kiedy nagle nad Pragą rozbłyśnie popołudniowo-wieczorne słońce i sprawi, że miasto mieni się kolorami złota.

Tylko się dziwiłam, że po parku nie spacerują eleganckie paryżanki w długich sukienkach z ozdobnymi parasolkami i panowie w smokingach. POdczas tego spaceru miałam wrażenie podróży w czasie i czuć było ducha dawnych lat, czasów już tak abstrakcyjnych dla nas ludzi XXI wieku.

Strona interentowa o wieży dla turystów:

https://turistickamapa.cz/petrinska-rozhledna-petrin/

Fot. Latarnica / wrzesień 2024


Praga [1] - po prostu tramwaje...

Dziś was zaskoczę. Inauguruję cykl, który nie ma nic współnego z morzem i wybrzeżem. Ba, dotyczy kraju bez dostępu do morza. A jednak TO miasto skradło moje serce i dopiero we wrześniu tego roku byłam w nim pierwszy raz. Będę te wrzucać swoje zachwyty. Nie wymagajcie bym wam opisywała to co jest na fotografiach, bo na tyle jeszcze się nie znam na Pradze, abym pisala o jej historii. Ale wizualnie zachwytów był ogrom, aż tak że przwiozłam ponad 1000 zdjęć. Część wpisów będzie tematycza, część po prostu pokaże miejsca, które mnie urzekły czy detale. Ale będą i kocie akcenty, i książkowe, a nawet... - nie byłabym sobą - znalazłam w Pradze prawdziwą latarnię i wiele latarni morskich w różnych postaciach dostrzegłam. Czym się również z wami podzielę. Na pierwszy ogień coś co mnie urzekło. Praskie tramwaje, choć nie miałam okazji się żadnym przejechać. A teraz żałuję...

Poniżej stare z nowymi, w tym także tzw. trasy turystyczne po Pradze obsługiwane przez zabytkowy tabor.

Fot. Latarnica / wrzesień 2024


Zdjęcie na niedzielę - 22 września 2024

9-12 września br. spędzilam z moją siostrą na zwiedzaniu Pragi. Dla niej to była już kolejna wyprawa (była w Padze już kilkanaście jeśli nie więcej razy), ale dla mnie to była pierwsza podróż do tego miasta, które od razu skradło mi serce. Ale nie byłabym sobą gdybym na Wełtawie nie wypatrzyła latarenki. Poniżej tryptyk latarniany z Pragi.

I od razu dodam, że wypatrzyłam tam dużo latarni morskich, które wam tu jeszcze pokażę choć nie takich na obiektach wodnych. Ale mimo to udało mi się wypatzręć całkiem sporo jak na kraj bez dostępu do morza.

Fot. Latarnica / Praga - 11 września 2024