Latarnie morskie w poezji [1]

Nie wiem w zasadzie jak to się stało, że prowadząc tyle lat bloga o tematyce latarnianej nie pojawiła się tutaj poezja, w której pojawia się motyw przewodni moich wpisów. Najwyższa pora to nadrobić! Dlatego dziś następuje inauguracja nowego cyklu pt. Latarnie morskie w poezji.

Bardzo często w treściach utworów poetyckich nie będzie wiadomo o jaką latarnię chodzi. Ale liczy się to, że poeta o niej napisał więc w jakiś sposób poruszyła go i natchnęła. Poniżej wiersz Kazimierza Wierzyńskiego z lat 30-tych XX wieku.

Kazimierz Wierzyński urodził się 27 sierpnia 1894 w Drohobyczu, zmarł 3 lutego 1969 w Londynie – polski poeta, prozaik, eseista. Zdobywca złotego medalu w konkursie literackim IX Letnich Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928. Debiutował w 1913 roku. Książką, którą sam Wierzyński uznał za „dzieło swojego życia” była Wolność tragiczna (1936) – zbiór poematów w stylu romantycznym. Jego postać stała się bohaterem piosenki Jacka Kaczmarskiego pod tytułem Kazimierz Wierzyński.

Kazimierz Wierzyński

O latarni morskiej

Nie bój się tej latarni, której smuga drżąca,
Jak wahadło, rozcina noc na dwie połowy
I ciemność nagłym cięciem raz po raz roztrąca,
Aż słychać przelot światła, świst błyskawicowy.

Nie bój się brzóz pod oknem, gdy światło je łuska,
Szpera w liściach i szumi i las niepokoi,
Na włosy spadnie księżyc, liliowa piuska,
I głowy drzew do ręki położą się twojej.

Nie bój się, gdy z firanki posypie się kruchej,
Złoty szron po podłodze, po szybach, po ścianie,
I gołoledzią szkliste prześlizną się duchy,
Nie bój się, miła moja, zmienimy mieszkanie.

Jest jeszcze wielka przestrzeń, jest wolna swoboda:
Morze, gdzie będzie puściej, niż tutaj, i czarniej!
Słyszysz, jak huczy w dole, jak woła nas woda,
Odpłyniemy okrętem bez żadnej latarni.

z tomu „Gorzki urodzaj”, 1933

Poniżej fotografia poety z 1928 roku, autor nieznany / wikipedia.org oraz latarnia w nocy - ilustracja freepik.com

Fot. główna wpisu PIRO4D/Pixabay