Latarnia i problem kocio-ptasi

Do dzisiejszego wpisu zainspirowała mnie historia wyczytana w  "Kocie story", a związana z latarnią na Stephens Island, kotem latarnika i miejscową populacją ptaka łazika. Fragment rozdziału "Polowanie na wróbla" pochodzi z "Kocie story" Katarzyny Burdy (wyd. Zwierciadło, 2023)

Stephens Island znajduje się na najbardziej wysuniętym na północ krańcu Marlborough Sounds na Wyspie Południowej Nowej Zelandii. Poniżej widok satelitary z Google Maps z lokalizacją latarni.

Poniżej wizerunek łazika - obie ilustracje z wikipedia.org

Poniżej archiwalne zdjęcia latarni, latarników z żonami - lata 30-te XX wieku (na rękach jednego z nich tuatara - gad występujący tylko w Nowej Zelandii) oraz widok z wieży latarni z lat 60-tych XX wieku, fotografie z nowozelandziej strony National Library

Poniżej kilka informacji o tej latarni:

– zbudowana w 1894 roku
– wysokość wieży 15 m
– wysokość światła 183 m n.p.m.
–  żeliwna wieża malowana na biało
– to najwyżej położone  światło latarni Nowej Zelandii
– maoryska nazwa wyspy to  Takapourewa
– niedostępna dla turystów
– wieża zamknięta - latarnia znajduje się na terenie rezerwatu
– terenem opiekuje się Rezerwat Przyrody Stephens Island

Aktualny wygląd latarni, fot. ze strony www.maritimenz.govt.nz


Nowozelandzka latarnia Cape Brett Light

Tak się czasami w życiu układa, że pewne materiały spadają do mnie znienacka, a ich urokowi nie mogę się oprzeć. Nawet jeśli moją największą pasją są nasze rodzime latarnie morskie. Egzotyka miejsca, położenie latarni oraz fakt, że raczej nigdy osobiście tam nie dotrę (choć nigdy nie należy mówić "nigdy") sprawiły, iż muszę się z wami podzielić tymi zdjęciami i to szybko.

Na fotografiach poniżej obejrzycie kilka ujęć niesamowicie położonej latarni morskiej na Wyspie Północnej (North Island) Nowej Zelandii - jednej z dwóch głównych wysp tego państwa.

Fotografie są całkiem aktualne - wykonane zostały bowiem w listopadzie 2018 roku. Ich autorką jest Marzena Józefczyk, której świetne zdjęcia z kraju i ze świata możecie znaleźć na facebookowej stronie Pstrykowisko: https://www.facebook.com/Pstrykowisko/

Po lewej stronie kadru słynna skała Hole in the Rock.

Fot. Marzena Józefczyk / 2018 [6x]

Poniżej kilka faktów nt tej latarni:

– zbudowana w 1910 roku
– obiekt nieaktywny nawigacyjnie od 1978 roku w starej wieży
– aktywne białe światło błyskowe usytuowane jest na białej cylindrycznej wieży z włókna szklanego o wys. 4 m stojącej przed zabytkową latarnią morską – wysokość światła 146 m n.p.m.
– wysokość wieży zabytkowej latarni 15 m
– okrągła żeliwna wieża, pomalowana na biało
– poniżej stoku z latarnią jednopiętrwy dom latarników - obecnie służy turystom
– do 2005 roku latarnia była w tanie krytycznym i wymagała remontu
remont obiektu przeprowadzono w 2007 roku
– w 2009 roku obiekt zarejestrowano jako zabytkowy i ważne miejsce historyczne
– Cape Brett jest narodowym rezerwatem krajobrazowym i znajduje się na końcu surowego półwyspu
– dostęp do latarni taksówką wodną lub pieszo około 20 km od Rawhiti-Whangamumu Road
– wieża latarni zamknięta, może być otwarta dla wycieczki zorganizowanej (dla większej grupy)
– opiekun obiekytu: Maritime New Zealand

Przy okazji chciałabym zachęcić do pooglądania i poczytania jeszcze ciepłej od maszyn drukarskich książki, którą zdobią i dopełniają wspaniałe fotografie wspomnianej już autorki zdjęć. "Gdy śmieją się oczy - czyli M. i T. w podróży" Marzeny Józefczyk i Tomasza Zawistowskiego to literacka przygoda okraszona humorem i trafnymi obrazami. Czyta się lekko, a przy okazji odwiedzamy różne kraje i kontynenty.

Cała istota tej książki ukryta jest w świetnie dobranym tytule. Te chwile, gdy śmieją się nam oczy są szczerym wyrazem istoty przeżywanych chwil. Oczy nie kłamią. Śmieją się, gdy działamy z pasją, gdy realizujemy siebie i sięgamy w realu po marzenia. I nie jest nawet ważne jakie problemy po drodze napotkamy, jakie kłody rzuci nam los pod nogi.

Nie będę ukrywać. Osobiście również "maczałam palce" w tym dziele, bowiem projekt graficzny i skład to moja skromna praca przekładająca dorobek autorów w realną papierową książkę. W tym przypadku projektowanie nic wspólnego z pojęciem "praca" nie miało. Bowiem każdy kolejny rozdział był czystą przyjemnością i przygodą, a kontakt z Autorami wyśmienity. Nawet jeśli podczas korekt byli tysiące kilometrów dalej, w mniej lub bardziej cywilizowanym terenie.

Książkę szczerze polecam, dostępna przez facebooka lub zamówienie na adres e-mail:


Privacy Preference Center