Latarnica poleca [61]
Czy lubicie powracać do ulubionych bohaterów książkowych? Czy macie tak jak ja, że bardzo przyzwyczajacie się do świata książki, w której aktualnie przebywacie i żal wam jest pod koniec czytania rozstania i z tymi miejscami i postaciami? Mnie zazwyczaj dopada taki smutek, gdy docieram do finałów historii książkowych. Czasami wręcz zwalniam z tempem czytania, by jeszcze trochę nacieszyć się tym wykreowanym przez pisarza światem.
Wombat Maksymilian jest takim bohaterem, do którego można na szczęście powrócić jak do dobrego kumpla i przeżyć z nim nowe przygody. 12 listopada miała miejsce premiera - obok misji na dachu świata - kolejnych przygód Wombata Maksymiliana - tym razem w Chinach. Nikomu nie trzeba dziś mówić jaką potęgą gospodarczą jest w obecnych czasach to państwo i jak wiele wokół nas i w naszych domach produktów wyprodukowanych właśnie w tym ogromnym i bardzo gęsto zaludnionym kraju. Byłoby dziwne, gdyby Wombat Maksymilian przemierzając Bhutan czy Nepal nie trafił do tej azjatyckiej krainy, której zawdzięczamy mnóstwo wciąż używanych wynalazków nawet sprzed tysięcy lat.
Maksiu jest wciąż w niekończącej się podróży i przeżywa nadal swą wielką przygodę. Nie po drodze mu powrócić do rodzimej Australii i martwiącej się tam o niego rodziny. Czasami dopada go myśl o powrocie, ale kiedy kończy się jedna misja, zaraz zaczyna kolejna. Musi stale iść przed siebie, choć sam najchętniej to by przed sobą kopał tunele, bo przecież to wombatom wychodzi najlepiej. A jemu na pewno, skoro przekopał się z rodzinnych stron aż na inny kontynent.
Dla przypomnienia wombaty to małe, okrągłe włochate stworzenia z rodziny torbaczy. Lubią zajadać korzonki i roślinki czyli to klasyczni wegetarianie. Ich ojczyzną jest kontynent australijski. W trzecim tomie przygód tego słodkiego zwierzaka (a każdy nadaje się do czytania jako samodzielna niezależna powieść podróżnicza) przemierzamy z Maksymilianem kraj zwany Chinami. Nasz bohater jak zwykle nie potrafi rozpoznać, gdzie tym razem rzucił go los, ale znajduje na swojej drodze miejscowego przewodnika. Tym razem takim nieocenionym pomocnikiem i przyjacielem zostaje szczurek o imieniu He. Maksymilian w życiu nie przypuszcza, że w Państwie Środka przyjdzie mu znienacka spotkać się ze swoją rodziną, choć będą to raczej same kłopoty, z których trzeba będzie jakoś po wombaciemu z honorem wybrnąć.
W „Wombacie Maksymilianie i rodzinie w tarapatach” mamy okazję poznać bliżej postać jego starszego brata Klopsa. Dlaczego futrzak nosi takie imię dowiecie się również z tej historii. Autor Marcin Kozioł użył w tej opowieści takiego zabiegu, że Klopsik szukający Maksymiliana w różnych krajach ma osobno poświęcone mu rozdziały, których jest narratorem i które są czytelnie wyróżnione w książce. Póki się oboje nie spotkają oko w oko samotnie przemierzają nieznane sobie kraje. A wszystko przez tęskniącą za bratem ich młodziutką siostrę Malinkę. To ona wywołała lawinę niefortunnych zdarzeń, bowiem przy pierwszym wyrwaniu się Maksia w świat wskoczyła za nim w jego wykopany wombaci tunel i… no właśnie. Wpadła w prawdziwe tarapaty! Mamy więc nie tylko powieść podróżniczą, ale wręcz konkretne wątki gangstersko-kryminalne.
Jeśli „Rodzina w tarapatach” będzie waszym pierwszym spotkaniem z tymi bohaterami to możecie się zastanawiać co znaczą te wombacie łapki z tajnym szyfrem. Od razu rozwieję wasze wątpliwości. Książki o Wombacie Maksymilianie to coś więcej niż zadrukowane strony. A zadrukowane są pięknie, bo chińską przygodę wzbogacają BARDZO liczne i PRZEPIĘKNE fotografie wykonane przez Autora, które pokazują nam wszystkie opisywane miejsce. A odwiedzimy tutaj m.in. Wielki Chiński Mur, Pekin, Szanghaj, Hongkong i Makao. Poznacie też co to uliczki hutongu. Tym „czymś więcej” wombaciego cyklu jest jego multimedialność. Drogi Czytelniku - bądź koniecznie uzbrojony w dostęp do internetu. Tajne kody z łapek przenieś w stosowne deszyfrujące okienko na stronie WombatMaksymilian.pl a odkryją się przed tobą dodatkowe multimedia: zdjęcia, mapy, filmy. Ja np. z wielką ciekawością sprawdziłam jak brzmi tradycyjny chiński instrument oraz jakie wrażenie robi koncert na największe bębny z Wieży Bębna. Coś niesamowitego!
Poza fotografiami wydawnictwo zdobią prześliczne ilustracje pana Mariusza Andryszczyka. To dzięki niemu wombaty są jak żywe i nie mogę oczu nasycić tymi słodkimi krągłymi kształtami. O realizm i dbałość faktograficzną powieści zadbała pani Elvira Eevr Djaltchinova-Malets, historyk sztuki i antropolog kulturowa. W chińskiej przygodzie Maksia dużo dowiemy się o kulturze, religii, i tradycji Chin. Sami zobaczycie, że wombaty odwiedzą te najważniejsze i słynne miejsca. Natrafią nawet podczas spaceru na pomnik samego Bruce’a Lee.
Jak zawsze mamy tu super nakreślone postacie. Sympatyczny szczurek He jest bardzo pomocny w zrozumieniu kraju, w którym żyje, choć najbardziej zna go od strony kanałów i śmietnisk restauracji. A skoro Autor wyjawi wam dlaczego Klops został Klopsem to poznacie również historię imienia Malinki. No i pojawi się również znany z nepalskiej przygody Pan Dudek!
Podobnie jak w pozostałych książkach cyklu od strony naukowej Maksymiliana wspomaga jego Tata Wombat (chodząca encyklopedia) oraz podróżniczka Zuza - przyjaciółka i sprawczyni tego, że namówiła naszego bohatera na publikację swoich przygód. Wiedza dopełniająca to z czym spotyka się bohater jest odpowiednio wyróżniona na kartach książki. W chińskiej przygodzie Czytelnicy zetkną się również ze sztuką kaligrafii, Zakazanym Miastem, terakotową armią, siecią podziemnych kanałów, starymi chińskimi grami, a znajomość jednej sprawi, że Maksiu… Nie, jednak wam nic więcej nie zdradzę. Przeczytajcie sami.
Na koniec pytanie, ale odpowiedzcie sobie szczerze. Lubicie czytać? Ja nie wyobrażam sobie dnia bez chwili na książkę, ale nie każdy to lubi i nie każdy dysponuje wolnym czasem. Ale lubicie przygodę, podróże i fajne historie? To możecie odetchnąć. Nic straconego! Przygody Wombata Maksymiliana są dostępne również w formie dźwiękowej. W Legimi znajdziecie audiobooki czytane przez aktora Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego.
Jeśli jeszcze ma ktoś wątpliwość czy warto udać się do dalekich krajów z Masymilianem, to dodam że książki otrzymały prestiżowe nagrody. Mają na swoim koncie:
Nagrodę Magellana:
Nagroda główna dla najlepszego przewodnika dla dzieci ogłoszona przez „Magazyn Literacki Książki”, „Kontynenty” i „Podróże”
Nagrodę Komitetu Ochrony Praw Dziecka.
Nagroda główna w XXI konkursie „Świat przyjazny dziecku” dla książki „Wombat Maksymilian i Królestwo Grzmiącego Smoka”
Wydawca podaje, że historie o Maksymilianie najbardziej trafią do czytelnika w wieku 7-12 lat. Ale przyznam się , że mnie bardzo wciągnęły te opowieści. Zatem to lektura dla każdego. I jest to fantastyczny środek by zainteresować dzieciaki światem i odmiennymi kulturami. Ale i dla młodszych czytelników Wydawnictwo Bumcykcyk ma coś w tym temacie. Dla dzieci w wielu 4-8 lat ukazały się już dwa tomy z nowej serii o Malince Wombat. Więc i młodsze i starsze znajdą coś dla siebie. Aby zobaczyć pełną ofertę zajrzyjcie koniecznie na bumcykcyk.com. I jestem przekonana że bez względu na to, od której przygody zapoznacie się z tym bohaterem, na jednej książce się nie skończy.
Reasumując: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Wombat Maksymilian i rodzina w tarapatach”
Autor: Marcin Kozioł
Ilustracje: Mariusz Andryszczyk
Zdjęcia: Marcin Kozioł
Wydawca: Wydawnictwo Bumcykcyk
Wydanie II: 2024
Objętość: 208 stron
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 166 x 220 mm
Poniżej front i tył okładki
Poniżej wybrane rozkładówki książki
Poniżej sesja 3 tomu serii z kotką Myszką i jej chinńska przygoda
Dla przypomnienia dodam, że przygody Wombata Makrymialiana to cykl 3 książek (na chwilę obecną) i można je kupować i czytać w dowolnej kolejności.
Latarnica poleca [60]
Czy macie wokół siebie młodych odkrywców i podróżników? A może ty sam - dorosły już Czytelniku - czujesz się wciąż po trochu dzieckiem i potrafisz zachwycać się światem właśnie na ten otwarty, bez uprzedzeń i niczym niezmącony dziecięcy sposób?
12 listopada miała miejsce premiera nowych wydań przygód Wombata Maksymiliana w Nepalu i w Chinach. Nie słyszeliście dotąd o nim? Nie wiecie czym, a raczej kim są wombaty? Trzeba to szybko nadrobić. Wystarczy, że spojrzymy na okładkę i już widać czym charakteryzuje się to włochate stworzenie. Bywa kojarzone z dużymi chomikami, bobrami, borsukami, świnkami morskimi, ale tak naprawdę najbliżej mu do misiów koala (które oczywiście misiami nie są) za to i jedne i drugie należą do rodziny torbaczy i zamieszkują odległy kontynent australijski. Wombaty lubią kopać długie tunele i ta cecha może im czasami przysporzyć całkiem nieplanowanych zdarzeń. Tak było w przypadku Maksymiliana, który kopał i kopał a to sprawiło, (bardzo to upraszczając) że dziś mówimy już o nim jako o podróżniku a nie zasiedziałym przedstawicielu gatunku na swoim kontynencie.
Wszystko co dotąd przeżył z dala od rodzinnego domu zanotował na kartach 3 niezwykłych książek, które możecie czytać w dowolnej kolejności. Dziś chciałabym się skupić na jego nepalskiej przygodzie. A raczej tajnej misji, bo został wysłany do tego kraju prosto przez mnichów z Bhutanu, którzy podali mu tajemniczą kopertę z treścią pisaną w bardzo, bardzo dziwnym języku. Bynajmniej nie ludzkim. Choć Maksymilian akurat nie zrozumiałby ani ludzkiego ani każdego innego. No poza językiem wombacim oczywiście.
Dla nas Europejczyków Nepal to bardzo egzotyczne miejsce. Dla przybysza z Australii również się takim wydaje. Maksymilian dostaje się do Nepalu na pokładzie bhutańskich (smoczych) linii lotniczych, ale dalej będzie już musiał radzić sobie sam, a przy tym kontynuować ważną misję.
Pewnie najdzie kogoś myśl: ale jak tu czytać o tak nieznanym kraju - wyobraźni nam nie starczy aby to wszystko objąć! Mam w tej kwestii bardzo dobrą wiadomość. Przygody Maksymiliana to coś więcej niż książka o przygodach w dalekich krajach. Ma dwa niezaprzeczalne dodatkowe atuty:
1/ wydawnictwo wzbogacają BARDZO liczne i przepiękne fotografie Autora, które pokażą nam wszystkie opisywane miejsce. Więc jeśli o czymś czytamy to zaraz też widzimy te egzotyczne pejzaże, budowle czy przedstawicieli miejscowej fauny i flory, nie zabraknie też portretów ludzi dorosłych i tych jeszcze całkiem małych
2/ Uwaga! Czytając Wombata Maksymiliana bądź wyposażony w dostęp do internetu! Te książki zawierają tajne kody! Jeśli traficie podczas lektury na wombacie łapkę z szeregiem cyfr czy liter to nie ma co zwlekać. Trzeba wejść na stronę www.wombatmaksymilian.pl i rozszyfrować kod - dzięki czemu otrzymujemy dostęp do dodatkowych materiałów multimedialnych - można odnaleźć się w terenie na mapie , można przejrzeć pokonaną trasę, obejrzeć film albo np rozejrzeć się w danym miejscu. Jak? Pod kodami ukryte są fotografie do obejrzenia w 360 stopniach (pełna panorama!) zatem możemy się nieźle zakręcić na miejscu!
Nie będę ukrywać. Sama miałam podczas tej deszyfryzacji sporo uciechy i przyjemności oglądania nieznanych miejsc. OK, wspomniałam o zdjęciach i nowoczesnym aspekcie lektury multimedialnej ale nie mogłabym - sama jako plastyk z wykształcenia i pracująca cale życie w branży projektowo-graficznej - pominąć cudownych ilustracji pana Mariusza Andryszczyka. To dzięki jego kresce Maksymilian ożywa w tej książce i wszędzie go pełno. Jest taką futrzastą kulką - uroczą, czasami nie za bardzo zgrabną, ze słabszą kondycją ale takie są wombaty - słodkie zwierzaki!
Nie chcę tutaj nic zdradzać z samej intrygi i przebiegu tajnej misji, (tajne to tajne cicho sza!), ale uwierzcie, jest to wszystko podane w taki sposób, że tylko napięcie narasta i bardzo chce się poznać na czym ta misja polega i jak się dla bohaterów skończy. Tak, mamy tu obok Maksymiliana świetne postacie państwa Dudków (ptaki dudki), gadatliwą kozę długouchą, która chciałaby wybrać się do Włoch czy Hiszpanii, lecz każda wyprawa i przygoda bardzo ją kusi, ale nade wszystko intryguje postać bossa miejskiej dżungli, który okazuje się kluczow postacią do powodzenia misji zleconej wombatowi przez mnichów z Bhutanu.
Poza intrygą godną ludzkiego agenta 007 akcja rozgrywa się w konkretnych miejscach Nepalu. I to takich z tych ważnych dla kraju, kultury, religii, tradycji… Kibicując Maksymilianowi na jego niełatwej drodze w nowym kraju mamy okazję poznać ten region właśnie od strony historycznej i kulturowej. Ogromne zasługi ma tu pani Elvira Eevr Djaltchinova-Malets, historyk sztuki i antropolog kulturowa - która w przypadku tej serii czuwa nad merytoryczną redakcją. Możemy więc też przyswoić dodatkową wiedzę przy okazji towarzyszenia wombatowi w misji ratunkowej w Dudkostanie - jak o swoim kraju mawia para dość narcystycznych ptaków. Pamiętajmy że Nepal to cudowne widoki, to kraj różnorodny będący nazywanym dachem świata i mający na swoim terytorium znane ośmiotysięczniki - wyzwanie alpinistów z całego świata.
Tą wiedzę uzupełniają Czytelnikowi dwaj narratorzy, którzy nie podróżują z Maksymilianem, ale wiedzą co się z nim dzieje i na szybko dopowiadają mu wszystko co niezbędne o miejscach, które na swoich krótkich łapkach przemierza.
Pierwszy to Tata Wombat. Nie rusza się z rodzimej Australii za to ma wręcz encyklopedyczną wiedzę. Drugi to spisująca opowieści Maksia podróżniczka Zuza. To ona namówiła naszego bohatera na publikację swoich przygód i ona dopowiada tam, gdzie tata wombata nie podołał. A wszystkie to dodatkowe ciekawostki są jasno i czytelnie wyróżnione graficznie w książce. Nie można się pogubić!
Powiem szczerze, że spędziłam wyjątkowe trzy listopadowe wieczory całkowicie przenosząc do Nepalu. Trzeciego wieczoru wiedziałam, że bez względu na czas i godzinę muszę poznać zakończenie i dowiedzieć się jak przebiegła tajna misja. Jestem przekonana, że każdy Czytelnik nie będzie potrafił odmówić sobie szybkiego dotarcia do wielkiego finału tej historii. A przecież na jej końcu tak naprawdę zaczyna się już kolejna wyprawa. I Maksymilian nie ma czasu na odpoczynek, bo musi udać się do następnego kraju. Ale o tym opowiem osobno i przy następnej okazji.
Jest jeszcze jeden istotny atut w kontekście serii książek o Wombacie Maksymilianie. Chodzi o osobę Autora. W przypadku książek, których akcja rozgrywa się w konkretnych krajach ma znaczenie fakt czy osoba pisząca widziała te miejsca na własne oczy czy opisy powstają na podstawie wyłącznie przeprowadzonych badań i dostępnych gdzieś tekstów pisanych oraz fotografii. W tych książkach czuje się, że to o czym pisze Marcin Kozioł jest osobistym doświadczeniem i spostrzeżenia z tym związane wypływają na bazie własnych doświadczeń. Co więcej wręcz czuć, że Autor te kraje „skosztował” to znaczy zna ich smaki, zapachy, aurę, ludzi, sytuacje, zwyczaje itp. To dodaje opowieściom autentyczności i tak bardzo obrazowo przemawia. No, a fotografie są trafione w punkt, jakby robione czasami pod konkretną scenę. Wielkie gratulacje za wybór zdjęć! Czuć profesjonalistę, wytrawnego podróżnika (z aparatem odwiedził ponad 60 krajów) i te lata współpracy z National Geographic Polska.
Na koniec ważna informacja dla tych, którzy nie mają dużo czasu na czytanie. Nic straconego! Przygody Wombata Maksymiliana można wysłuchać w formie dźwiękowej. W Legimi dostępne są audiobooki czytane przez aktora Krzysztofa Plewako-Szczerbińskiego. Więc Maksymilian może trafić do waszego domu w postaci niedrukowanej, a tak samo intensywnie pozwoli przeżywać swoje przygody. I to całą rodziną jednocześnie zasłuchaną.
Jeśli jesteście zainteresowani pełną ofertą wydawnictwa (a zapewniam, że jest w czym wybierać) zajrzyjcie na ich stronę internetową: bumcykcyk.com Traficie tam m.in. na lektury dla młodszych odbiorców przygód Maksymiliana, których bohaterką jest Malinka Wombat. - młodsza siostra Maksia. Te krótkie, pięknie ilustrowane historie uciszą z pewnością małych miłośników zwierząt.
Reasumując: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Wombat Maksymilian i misja na dachu świata”
Autor: Marcin Kozioł
Ilustracje: Mariusz Andryszczyk
Fotografie: Marcin Kozioł
Wydawca: Wydawnictwo Bumcykcyk
Objętość: 288 strony
Oprawa: miękkna ze skrzydełkami
Format: 166 x 220 mm
Poniżej front i tył okładki:
Poniżej okładka i miejsce akcji tomu 2 przygód Womabta Maksymiliana: NEPAL
Poniżej wybrane rozkładówki z przepięknymi fotografiami Autora i ilustracjami Mariusza Andryszczyka:
Poniżej kotka Mysza i jej chwile z Maksymilianem:
Przygody Wombata Maksymiliana to przeuroczy cykl książek podróżniczych. W tej chwili można już cieszyć oczy serią 3 tytułów. A chciałoby się tylko więcej i więcej!
Recenzja powstała dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Bumcykcyk.
Autor Wombata Maksymialiana przekazał również 2 egzemlarze na świąteczną licytację na rzecz kotów z poznańskiego schroniska. Książki można licytować i jednocześnie wspomóc koty do dnia 3 grudnia na profilu Myszy na faceboku (fb.com/MYSZA.Errorka)
Latarnica poleca [vol. 57]
Kochacie wombaty? Ja bardzo! Nie wiecie co to takiego? A raczej kim są? A może słowo wombat brzmi dla was obcojęzycznie albo przypomina nazwę rasy przedstawiciela obcej cywilizacji? Nic bardziej mylnego. Wombaty to nieduże ssaki z rodziny torbaczy - prawdopodobnie blisko spokrewnione z uroczymi misiami koala. Zamieszkują tak odległy dla nas kontynent australijski, ale są w tej chwili bardzo popoularne w internecie - podobnie jak kapibary i kawie domowe (dawniej nazywane świnkami morskimi). Jak wygląda w naturze wombat? O właśnie tak:
Fot. wikipedia.org
Taki właśnie futrzasty australijski ssak jest bohaterem serii książeczek "Malinka Wombat". A raczej bohaterką, bo jak imię wskazuje Malinka to dziewczyna, która umiłowała podkreślać swoją urodę malinową kokardą na głowie. Poniżej sami zobaczycie jak pięknie ona wygląda i jakie same ciepłe uczucia wzbudza.
Do moich rąk trafił drugi tom serii pt. "Malinka Wombat i Kanagurek". Zatem już po spojrzeniu na okładkę wiemy, jakie zwierzaki będą bohaterami tej egzotycznej przygody. Ale zanim się ona wydarzy poznamy rodzinę Malinki - Tatę Wombata (zapalony czytelnik), Mamę (miłośniczkę sztuki) i jej dwóch braci: Klopsa (kto zgadnie co lubi?) oraz Maksymiliana - znanego podróżnika - bohatera innego cyklu powieści.
Malinka też ma swoją specjalizację - jest reporterką (coś czuję, że duży wpływ na to miał brat podróżnik). A skoro tak, to musi być czujna i mieć bystre oko na to co się wokół dzieje, bo nigdy nie wiadomo, co nas spotka wartego szybkiego opisania. Czasami powodem do chwycenia za pióro może być spotkanie Pani Kangurowej wraz z jej synkiem Kangurkiem.
Malinkę i Panią Kangurową połączyło jedno zadanie - obie miały trafić do biblioteki w wombackim lasku, aby oddać pożyczone książki. Ale jak to w życiu - nie wszystko poszło gładko po ich myśli.
Cykl o "Malince Wombat" skierowany jest do dzieci w wieku 4-8 lat. To nieduże objętościowo książeczki, ale jak się już zacznie je czytać i oglądać ilustracje to nawet ja - czytelnik dorosły - całkowicie dałam się uwieść tej opowieści. Autor Marcin Kozioł (znany mi już z cudownej "Mony Mysi" - zajrzyjcie koniecznie do 56 odcinka cyklu Latarnica poleca) jak zawsze pisze zabawnie, lekko i nie da się powstrzymać uśmiechu przy lekturze. W takich opowieściach sami stajemy się tą historią, bo całkowicie wchodzimy w nią i nie jesteśmy już w Europie Środkowej, ale teleportujemy się do gorącej Australii. Lektura uczy i pobudza do poszerzania wiedzy o nowych gatunkach zwierząt. Może zainspirować młodego przyrodnika do dalszego rozwijania swojej raczkującej pasji.
Podobnie jak przy "Mona Mysi" książeczkę ilustrowała Monika Urbaniak. Tego się nie da oddać słowami - to trzeba oglądać i chłonąć wzrokiem. Wombaty są oddane przeuroczo. Podobnie jak środowisko, w którym żyją. Aż chciałoby się pogłaskać ich futerka. Jeśli ta historia się wam spodoba koniecznie sięgnijcie też po tom 1 pt. "Malinka Wombat i Klops" (książki z tej serii można czytać w dowolnej kolejnosci). A jak potrzeba wam szerszego spojrzenia podróżniczego to lekturą obowiązkową będzie "Wombat Maksymilian".
Na samym końcu książeczki właśnie swoje przysłowiowe trzy grosze wtrąca starszy brat Malinki i prezentuje swoje notatki z obserwacji kangurów - przez co mamy wiedzę w pigułce o tym gatunku zwierząt. Ta lektura może też być zachętą do rodzinnego odwiedzenia ogrodów zoologicznych, gdzie można spotkać prawdziwe wombaty i kangury.
Reasumując: Latarnica poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Malinka Wombat i kangurek”
Autor: Marcin Kozioł
Ilustracje: Monika Urbaniak
Wydawca: Bumcykcyk
Objętość: 432 stron
Oprawa: twarda
Format: 220 x 265 mm
Poniżej okładka – front i tył
Poniżej wyklejka w australijskim stylu oraz strona tytułowa
Tak zaczęło się nasze czytanie czyli ja i kotka Mysza podczas lektury "Malinki Wombat"
Poniżej okładka oraz wybrane rozkładówki książki
Poniżej fotosesja z moją kocią modelką Myszą
Fot. Latarnica
Wpis powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem Bumcykcyk.
Tą oraz inną książkę tego Autora i Wydawcy możecie nabyć (również w opcji z autografem Autora) na stronie wydawnictwa:
Latarnica poleca [vol. 56]
W zalewie wiosennych nowości książkowych reklama premiery „Mony Mysi” zdecydowanie przykuła mój wzrok. Jak tylko zobaczyłam postać uroczej myszki z parasolką patrzącej na mnie z okładki od razu kliknęłam w tytuł, aby dowiedzieć się o niej coś więcej.
Mam słabość do zwierząt. Mam słabość także do myszek i gryzoni, bo są urocze i piękne. Nie rozumiem krzyków i paniki na obecność myszy w jakimś pomieszczeniu. Według mnie dodają tylko uroku – gdziekolwiek by się nie pojawiły. Dlatego mysia bohaterka książeczki to dla mnie strzał w dziesiątkę i strzał prosto w moje serce. Byłam pewna, że Mona Mysia mnie zauroczy. A dodatkowo chciałam poznać jaką historię skrywa ta piękna książeczka.
Czy dzieci nudzą się w muzeum? Z pewnością tak. Duże sale, w których panuje zazwyczaj cisza i słychać tylko pisk podeszw butów zwiedzających. Wielkie obrazy, często w ciężkich złoconych ramach, tajemnicze postacie zerkające na nas z płócien. To nie jest środowisko, o którym marzą aby spędzać w nim czas.
A gdyby tak jednak zainteresować dzieci sztuką i tym co może nam dać obcowanie z wielkimi mistrzami pędzla z różnych epok? Niemożliwe? Ależ skąd! Jeśli przewodnikiem po muzealnych salach poświęconych różnym stylom w sztuce będzie sympatyczny rysunkowy bohater można przemycić w historię o łasej na ser myszce mini lekcje o wielkich malarzach dawnych epok i współczesności.
A najlepiej gdy treść współgra z tym co oczaruje oczy. A muzealne sale mają ten atut. Trzeba tylko poprowadzić przez nie Monę Mysię i dać jej wejść w świat obrazów (wręcz poczuć na sobie) dzieła malarzy epok dawnych jak i tych z XX wieku.
Od pierwszej strony dałam się wciągnąć tej opowieści. Z równie dużym zainteresowaniem spojrzałam na szyld i stanęłam pod gmachem muzeum jak Mona Mysia. Co czekało za jego drzwiami? Na pewno przygoda. Ale nie ona kusi myszkę. Jak u każdego zwierzaka – wizja smacznego posiłku może zmotywować do przełamania pewnych barier i strachu. W tym przypadku wizja smacznego sera stała się zapalnikiem do wejścia na nieznany teren muzeum.
„Mona Mysia” Marcina Kozła jest fantastycznym startem i pierwszymi krokami do ukazania dzieciakom ogromu i bogactwa świata sztuki malarskiej minionych epok. Dzięki temu, że bohaterka w poszukiwaniu swojego celu musi przejść przez kolejne sale staje oko w oko z obrazami reprezentującymi różne style malarskie. A da się to wszystko intensywnie przeżyć dzięki idealnemu połączeniu słowa z obrazem.
Tutaj muszę osobno podkreślić ogromne zasługi ilustratorki tej książki – Moniki Urbaniak. Wykonała wspaniałą pracę! Dzięki jej wybitnemu talentowi stworzyła przeuroczą postać Mony (ach ten nosek, wąsiki, zalotne oczy), a i potrafiła cudownie wkomponować ją w znane dzieła twórców sztuki dawnej i współczesnej. Prawdziwa uczta dla oczu.
Lektura tej książki przypomniała mi dwa piękne filmy dla dorosłego widza, w których bohaterowie wchodzą namacalnie w obrazy i jest to niezwykle ukazane na dużym ekranie. Mam na myśli film z 1999 roku „Między niebem i piekłem” z Robinem Williamsem oraz ekranizacje biografii malarki Fridy z Salmą Hayek z 2002 roku. Tam obrazy na naszych oczach ożywają i podobne doświadczenia ma mała myszka odczuwając na sobie artystyczne temperamenty malarzy, ich styl pociągnięć pędzla cz feerię barw. Aż kręci się w głowie.
W historii Mony młody odbiorca może zapoznać się między innymi z takimi nazwiskami i pojęciami stylów jak: Monet (impresjonizm), Picasso (kubizm), Dali (surrealizm), Warhol (pop-art) czy Rembrandt (sztuka baroku). Informacje o charakterystycznych cechach prac danego malarza są tak wplecione w treść, że zupełnie nie odbiera się ich jako suchych i niestrawnych faktów z historii sztuki. Tutaj wielki ukłon w stronę Autora, który świetnie podszedł do tematu i w żadnej części tej opowieści nie zniechęca i nie nudzi czytelnika.
Byłoby wspaniałe, gdyby po lekturze „Mony Mysi” dzieciaki same chciały odbyć wycieczki do muzeów w swojej okolicy. Po cichu liczę że będą takie przypadki, podobnie jak to, że książeczka skusi do samodzielnych prób malowania i testowania różnych metod kładzenia farby i używania różnych podłoży malarskich.
Jako miłośniczka sztuki i absolwentka szkoły sztuk pięknych odnalazłam w tej książce swoje dawne, pierwsze fascynacje malarstwem i wróciłam pamięcią do kilku ulubionych malarzy (Picasso, Dali, Warhol). W dzieciństwie uwielbiałam przeglądać albumowe wydania książek z reprodukcjami malarstwa z różnych epok. „Mona Mysia” z pewnością skusi i inne dzieci do takich doświadczeń, a może w domowych biblioteczkach znajdą książki o sztuce.
Opowieść o myszce Monie przeznaczona jest dla czytelnika w wieku 5-9 lat. Już do samodzielnego czytania, ale i również do wysłuchania i pooglądania. Jestem przekonana, że spodoba się dzięki niezwykłemu połączeniu treści z obrazem. Ilustracje mają tutaj ogromne znaczenie i dopowiadają o malarstwie to co nie opisano słownie. Premiera książki odbyła się w kwietniu tego roku. Trzymając egzemplarz w dłoni czuć miły aromat farby drukarskiej. A może to magiczny zapach farb z pracowni opisywanych artystów? W końcu książki to magiczny świat dzięki któremu przenosimy się, gdzie tylko chcemy. „Mona Mysia” zawędrowała wraz z Autorem na targi książki do Bolonii gdzie prezentowała się wspaniale razem z innymi tytułami wydawnictwa Bumcykcyk.
Marcin Kozioł jest autorem kilkudziesięciu książek dla dzieci i młodzieży. To wytrawny podróżnik pasjonat, który przez wiele lat pracował w National Geographic Polska. Z aparatem fotograficznym zwiedził ponad 60 krajów. Bogactwo doświadczeń zawodowych i podróżniczych czuć na kartach jego książek. Z ilustratorką Moniką Urbaniak współtworzy także serię przygodowo-podróżniczą „Malinka Wombat”. Ale o tym napiszę Wam już wkrótce przy innej okazji.
Reasumując: Latarnica poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: "Mona Mysia"
Autor: Marcin Kozioł
Ilustracje: Monika Urbaniak
Wydawca: Bumcykcyk
Objętość: 48 stron
Oprawa: twarda
Format: 220 x 265 mm
Poniżej okładka – front i tył
Poniżej wyklejka w styla malarstwa Pollocka oraz strona tytułowa
Poniżej okładka oraz wybrane rozkładówki książki
Poniżej fotosesja z moją kocią modelką Myszą, z którą wspólnie przeczytałyśmy tą książkę
Fot. Latarnica
Wpis powstał dzięki współpracy z Wydawnictwem Bumcykcyk.
Tą oraz inną książkę możecie nabyć (również w opcji z autografem Autora) na stronie wydawnictwa: