Latarnie morskie w poezji [5]
Dziś w cyklu poetyckim krótki 6-ciowiersz Maryli Wolskiej. Został on opublikowany w "Gryfie" w 1909 roku, a jednocześnie wykorzystał go Franciszek Fenikowski jako motto jednego rozdziału "Zakochanych w Rozewiu".
Znaszli tę ziemię, słowiański synu,
wyhaftowaną złotem bursztynu,
gdzie morska fala przez tysiące lat,
pieści piaskowe ławy drzemiące!
Gdzie nad brzegami zdradliwą nocą
wśród fal latarnie morskie migocą!
Maryla Wolska
Poetka urodziła się we Lwowie w 1873 roku, a zmarła w tym samym mieście w roku 1930.
Na stronie wolnelektury.pl tak w skrócie opisano jej biografie:
Poetka młodopolska; pseud. Zawrat, D-mol, Iwo Płomieńczyk, Tomasz Raróg; pierwotnie nazywała się Maria Młodnicka, znana pod nazwiskiem męża, inżyniera-wynalazcy. Jej matka, Wanda z d. Monné była narzeczoną Artura Grottgera, a po jego śmierci wyszła za mąż za jego przyjaciela, malarza Karola Młodnickiego; w domu Młodnickich panował kult Grottgera, w przypadku Maryli zaowocowało to przygotowaniem bogato ilustrowanego wydania pamiętników i listów matki oraz jej narzeczonego, tworzących ,,dzieje miłości", jak głosi podtytuł Arthura i Wandy (1928).
Lwowski dom Maryli i Wacława Wolskich, zwany Zaświecie, był miejscem spotkań artystów, m.in. literatów z grupy ,,Płanetników", do której należał Oskar Ortwin oraz Leopold Staff, którego debiutowi poetyckiemu patronowała; u Wolskich bywał także Ignacy Paderewski, platoniczna miłość pani domu.
Wolska prowadziła obszerną korespondencję, dotąd w dużej części nieopublikowaną; oprócz wierszy, pisała artykuły publicystyczne, biografie, prowadziła pamiętnik, zatytułowany Quodlibet (wyd. 1974). Styl jej poezji ewoluował od pozytywistycznego, spod znaku Konopnickiej, przez młodopolski pesymizm, po bliską duchowi dwudziestolecia prostotę, które doszła do głosu w ostatnim tomie, zatytułowanym Dzbanek malin (Medyka 1929). W zbiorze tym krytyka doceniła szczególnie krótkie, aforystyczne utwory oraz cykl wspomnieniowych wierszy O dawnym Lwowie.
Poniżej zdjęcie poetki z wikipedia.org
Latarnie morskie w poezji [4]
Dziś do poetyckiego cyklu trafia fragemnt "Powrotu" Heinego - całość można zobaczyć tutaj:
https://pl.wikisource.org/wiki/Powrót_(Heine,_tłum._Kraushar)
Kim jest Autor? Christian Johann Heinrich Heine, właśc. Harry Chaim Heine (ur. 13 grudnia 1797 w Düsseldorfie, zm. 17 lutego 1856w Paryżu) – niemiecki poeta żydowskiego pochodzenia, przedstawiciel romantyzmu, jeden z najwybitniejszych niemieckich liryków, prozaik, publicysta.
POWRÓT
Przy rybackiej, niskiej chacie,
Patrzyliśmy się w dal morza,
Mgły wieczorne nadciągnęły,
Mknąc w dalekie wód przestworza...
Morskich latarń zapalonych,
Światło błysło w morza fali,
A w tem świetle — jak widziadło,
Statek czerniał gdzieś w oddali...
Mówiliśmy o przygodach,
Jakie głębia morza kryje,
O rybaka smutnym losie,
Co wśród grozy śmierci żyje...
O dalekich lądu brzegach,
O krainie klęsk i cudów,
O dziwacznych obyczajach,
Rozmaitych ziemi ludów...
Nad Gangesem kwiatów gąszcze,
Różnobarwnym lśnią szkarłatem,
Tłumy ludzi klęczą w ciszy,
Przed lotosu cudnym kwiatem.
Tam znów, brzydcy Lapończycy,
Płaskogłowi, płaskonosy,
Smażą ryby przy ognisku,
Krzycząc, jęcząc w niebogłosy.
A dziewczęta to słuchają...
Wreszcie zmilkły wszystkie gwary,
Siny statek znikł w oddali
Morze pokrył obłok szary...
Heinrich Heine
(wyd. 1880 rok)
Poniżej portret poety pędzla Mortiza Daniela Oppenheima (reprodukcja z wikipedia.org) oraz tomik poezji z którego pochodzi ten wiersz - wydanie Wydawnictwo Morskie Gdańsk 1987
Latarnie morskie w poezji [3]
Cykl poetycki na Latarnicy ingurował wiersz Kazimierza Wierzyńskiego. Wtedy również przybliżyłam sylwetkę poety i pokazałam wam jego zdjęcie. Dziś kolejny wiersz tgeo poety, w ktorym pojawia się latarnia morska.
Kazimierz Wierzyński
Ja jestem falą
Ja jestem falą.
Zmierzchy i zorze
We mnie się palą,
Oddycha morze.
Lot mój podnieca-
A gdy przygarnie,
Wśród skał zaświeca
Morskie latarnie.
Popłyńcie ze mną,
W dal, marynarze!
Nie będzie ciemno,
Wiatr drogę wskaże.
Skąpię Was pianą,
W piasku osuszę.
Swoje we wiano
Dajcie mi duszę.
Popłyniem w morze,
Morze bez końca.
Pod blask ułożę
Was mego słońca.
A gdy Was strudzę
W tym moim biegu,
Na złotej smudze
Dobijem brzegu.
Tu Was zostawię…
Wiersz można odsłuchać w interepretacji Doroty Godzic na youtube.com
https://www.youtube.com/watch?v=D3VYTm-38qI
Poniżej zdjęcia poety ze zbiorów NAC
Latarnie morskie w poezji [2]
Prezentowany dziś wiersz został opublikowany w książce Jana Piepki pt. "W cieniu blizy" (wybór felietonów), która ukazała się w 2004 roku w Gdyni w wydawnictwie VAM.
Bliza
Szepnęłaś - cóż mi życie, cóż ludzkie serce znaczy?
Patrz, oto rozewska bliza
co noc tnie mrok
żółtymi nożycami luksów
i wskazuje drogę tym, dla których ląd to ocelanie.
Nie mów tak, bo warto żyć.
Roman Repeć
(wydrukowane w "Radarze" nr 6 - czerwiec 1979)
Fot. Rozewia I - Latarnica / lipiec 2024
Fot. główna wpisu PIRO4D/Pixabay
Latarnie morskie w poezji [1]
Nie wiem w zasadzie jak to się stało, że prowadząc tyle lat bloga o tematyce latarnianej nie pojawiła się tutaj poezja, w której pojawia się motyw przewodni moich wpisów. Najwyższa pora to nadrobić! Dlatego dziś następuje inauguracja nowego cyklu pt. Latarnie morskie w poezji.
Bardzo często w treściach utworów poetyckich nie będzie wiadomo o jaką latarnię chodzi. Ale liczy się to, że poeta o niej napisał więc w jakiś sposób poruszyła go i natchnęła. Poniżej wiersz Kazimierza Wierzyńskiego z lat 30-tych XX wieku.
Kazimierz Wierzyński urodził się 27 sierpnia 1894 w Drohobyczu, zmarł 3 lutego 1969 w Londynie – polski poeta, prozaik, eseista. Zdobywca złotego medalu w konkursie literackim IX Letnich Igrzysk Olimpijskich w Amsterdamie w 1928. Debiutował w 1913 roku. Książką, którą sam Wierzyński uznał za „dzieło swojego życia” była Wolność tragiczna (1936) – zbiór poematów w stylu romantycznym. Jego postać stała się bohaterem piosenki Jacka Kaczmarskiego pod tytułem Kazimierz Wierzyński.
Kazimierz Wierzyński
O latarni morskiej
Nie bój się tej latarni, której smuga drżąca,
Jak wahadło, rozcina noc na dwie połowy
I ciemność nagłym cięciem raz po raz roztrąca,
Aż słychać przelot światła, świst błyskawicowy.
Nie bój się brzóz pod oknem, gdy światło je łuska,
Szpera w liściach i szumi i las niepokoi,
Na włosy spadnie księżyc, liliowa piuska,
I głowy drzew do ręki położą się twojej.
Nie bój się, gdy z firanki posypie się kruchej,
Złoty szron po podłodze, po szybach, po ścianie,
I gołoledzią szkliste prześlizną się duchy,
Nie bój się, miła moja, zmienimy mieszkanie.
Jest jeszcze wielka przestrzeń, jest wolna swoboda:
Morze, gdzie będzie puściej, niż tutaj, i czarniej!
Słyszysz, jak huczy w dole, jak woła nas woda,
Odpłyniemy okrętem bez żadnej latarni.
z tomu „Gorzki urodzaj”, 1933
Poniżej fotografia poety z 1928 roku, autor nieznany / wikipedia.org oraz latarnia w nocy - ilustracja freepik.com
Fot. główna wpisu PIRO4D/Pixabay