Latarnica poleca [vol. 58]
Czy można być szaleńczo zakochanym w miejscu, w którym nigdy nie postawiło się osobiście swojej stopy? Według mnie jak najbardziej, bo doświadczyłam tego wielokrotnie i te miłości wciąż są żywe i budzą intensywne emocje. Tak jest w moim przypadku m.in. z Islandią – krajem dalekim i tajemniczym, a który dzięki jego obecności w literaturze faktu i beletrystyce skradł moje serce.
Wszystko zaczęło się od kryminałów i książek podróżniczych. A w moim platonicznym zakochaniu utwierdziły mnie liczne fotografie z tego kraju często pojawiające się w mediach społecznościowych. Nagle dziwna i obca Islandia stała się miejscem, do którego wyjeżdżali do pracy moi znajomi. Nie Niemcy, Wielka Brytania czy choćby Skandynawia, ale właśnie Islandia. Potem coraz popularniejsze były wyjazdy turystyczne. Marketing szeptany głosił że tam jest naprawdę co oglądać, a pejzaże są niesamowite. Dla pasjonatów fotografowania istny raj.
Jeszcze wtedy nie do końca ogarniałam co takiego jest w tym kraju, sama szukałam informacji i przeglądałam internet. Wszystko co wpadało w moje ręce fascynowało. W moim przypadku książka będąca klasycznym przewodnikiem po kraju zupełnie by się nie sprawdziła, bo nie wybieram się (póki co) na Islandię i pisanie o tym co mam zobaczyć i gdzie się udać w danym rejonie kraju nie byłoby ciekawe, choć moją wiedzę na pewno by trochę poszerzyło.
Za to książki opisujące Islandię jako „zjawisko” całościowe, prowadzące przez różne aspekty życia na tej wyspie, a opisywane jeszcze przez kogoś kto często i dużo tam bywa i sam jest zafascynowany tym krajem to już przepis na książkę idealną, po którą chętnie bym sięgnęła.
I tak wrzuciła mi się w oczy w internecie reklama tytułu „Islandia. Tam gdzie elfy mówią dobranoc” Pauliny Tondos. Być może nie rzuciłabym się jak wygłodniały wilk od razu do sprawdzania co to za książka, ale już sama okładka BARDZO przykuwa wzrok, bo jest tak inna od klasycznych książek przewodnikowych czy podróżniczych. A skoro jak głosiła okładka – miała być o Islandii to bardzo mnie zaciekawiła.
Książka Pauliny Tondos to nie przewodnik. Nie jest to też osobista relacja z wyprawy czy wielu wypraw do tego kraju, choć one na pewno dały idealną bazę pod to co ostatecznie powstało. Autorka zamknęła w 4 częściach (geografia, historia, wierzenia i życie codzienne) w zasadzie wszystko co chcielibyśmy wiedzieć o tym kraju, a nawet i więcej bowiem jej skrupulatność i drążenie tematu jest ogromne i od pierwszej strony czyta się to wyśmienicie. Nawet jeśli podczas lektury budziły się we mnie jakieś pytania okazało się ze już za parę stron Autorka mi na nie odpowiada i wszystko klarownie wyjaśnia.
Ogromnie ciekawe były dla mnie części środkowe o historii i wierzeniach. Lubię znać przeszłość danego miejsca a historia Islandii sięga daleko wstecz i jest przeplatana ciągłą walką ludzi z tak ciężkim do okiełznania klimatem i warunkami panującymi na wyspie. Nie miałam pojęcia jak zmienne były losy jej mieszkańców, pod rządami jakich krajów się znajdowała i jak to się stało, że gładko stała się nagle osobnym suwerennym bytem.
Opis życia codziennego na Islandii sprawił mi ogromną przyjemność. Zwłaszcza rozdział o języku (mam ogromny problem z czytaniem nazw własnych i nazwisk islandzkich), imionach i nazwiskach oraz kuchni. Wiecie, że właśnie tam można skosztować jedną z najgorszych potraw świata? Sami jako Polacy nie jesteśmy gorsi, bo nasza czernina też jest w czołówce.
Paulina Tondos idealnie wyselekcjonowała z bogatej historii i codzienności to wszystko co może zainteresować kogoś wybierającego się na Islandię lub po prostu zakochanego w niej tak jak ja na podstawie opisów i relacji innych osób. Z ogromną przyjemnością „odlatywałam” przy każdym rozdziale. Nawet te aspekty, które interesują mnie ciut mniej są tak podane że książka nie ma słabszych podrozdziałów. Od samego początku aż do ostatniej strony czyta się ją z tym samym zainteresowaniem. Ma też tą zaletę, że ze względu na 4 tematyczne działy i dość krótkie podrozdziały można ją też czytać z doskoku i w dowolnej chwili odkładać, nie tracąc nic z treści ani nie powodując że za chwilę wyjdzie się z tematu i ciężko będzie powrócić.
Ogomnie ciekawe były dla mnie części środkowe o historii i wierzeniach. Lubię znać przeszłość danego miejsca, a historia Islandii sięga daleko wstecz i jest przeplatana ciągłą walką ludzi z tak ciężkim do okiełznania klimatem i warunkami panującymi na wyspie. Nie miałam pojęcia jak zmienne były losy jej mieszkańców, pod rządami jakich krajów się znajdowała i jak to się stało, że gładko stała się nagle osobnym suwerennym bytem.
Opis życia codziennego na Islandii sprawił mi ogromną przyjemność. Zwłaszcza rozdział o języku (mam ogromny problem z czytaniem nazw własnych i nazwisk islandzkich), imionach i nazwiskach oraz kuchni. Wiecie, że właśnie tam można skosztować jedną z najgorszych potraw świata? Sami jako Polacy nie jesteśmy gorsi, bo nasza czernina też jest w czołówce.
Paulina Tondos idealnie wyselekcjonowała z bogatej historii i codzienności to wszytsko co może zainteresować kogoś wybierajacego się na islandię lub po prostu zakochanego w niej tak jak ja na podstawie opisów i relacji innych osób. Z ogromną przyjemnością "odlatywa;am" przy każdym rozdziale. Nawet te aspekty, które interesują mnie ciut mniej są tak podane że książka nie ma słabszych podrozdziałow. Od samego początku aż do ostatniej strony czyta się ją z tym samym zainteresowaniem. Ma też tą zaletę, że ze względu na 4 tematyczne działy i dość krótkie podrozdziały można ją też czytać z doskoku i w dowolnej chwili odkładać, nie tracąc nic z treści ani nie powodując że za chwilę wyjdzie się z tematu i ciężko będzie powrócić.
Ogromne wrażenie robi na mnie przekazana czytelnikowi wiedza o tym kraju. Jak możemy wyczytać Autorka powraca tam regularnie i oprowadza grupy wycieczkowe. Islandia skradła jej serce i to się czuje. Mimo opisywania wielu wad czy niedogodności na jakie natrafimy wyjeżdżając do kraju elfów jest to absolutnie napisane w taki sposób że te minusy jakoś zupełnie nie zniechęcają a wręcz zaciekawiają i pchają ku próbie skonfrontowania siebie z takimi a nie innymi realiami życia na Islandii.
Ogromnym atutem książki jest jej edytorska oprawa. O okładce (powalającej!) już wspomniałam, ale drugą rzucającą na kolana atrakcją są jej zdjęcia. To cudowne kadry, tak podobne do tych, które od lat mnie fascynowały podczas przeglądania internetu. Mnie oczywiście od razu przykuła wzrok jedna fotografia z latarnią morską. W końcu temat tego bloga zobowiązuje,.
Każdy kto obawia się, czy przebrnąłby przez tak szczegółową opowieść o obcym kraju zachęcam do spróbowania na początek literatury kryminalnej, która wyszła spod pióra popularnych islandzkich pisarzy. Nie będę nawet próbowała kopiować tutaj ich nazwisk, ale łatwo znajdziecie ich powieści. To pomoże wam wejść w klimat wyspy i miejscowych społeczności. Mnie żadne z nich nie zawiodły. Po prostu uwielbiam.
Książka ma też piękny projekt graficzny - ciekawie opracowane są tzw. strony rozdziałowe otwierające poszczególne części. Dobrze dobrana czcionka i szerokość marginesów sprawia, że czyta się bardzo przyjmnie. "Islandia" została wydana w Bezdrożach - ta marka już od wielu lat funkcjonuje na rynku wydawniczym jako specjalizująca się w przewodnikach i książkach podróżniczych. Bardzo Wam ją polecam. Należy do szerszej Grupy HELION, gdzie można znaleźć książki z wielu dziedzin. Każdy kto kocha podróże i jest ciekawy świata znajdzie zapewne coś dla siebie właśnie w Bezdrożach. Opowieść Pauliny Tondos nie zawiedzie nikogo zainteresowanego Islandią - czy to mającego za sobą już podróż do tego kraju czy planującego ją. Jest pełna ciekawostek ale i szczerego ukazania jak jest tam naprawdę. Nie ukrywa, nie koloryzuję. Tylko do nas należy decyzja czy chcemy się z tym zmierzyć. Na początek polecam na papierze a radość dla czytelnika najwyższej klasy. Takich książek o innych krajach chciałabym na rynku wydawniczym jak najwięcej.
Reasumując: Latarnica poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: "Islandia - tam gdzie elfy mówią dobranoc"
Autor: Paulina Tondos
Publkacja z licznymi kolorowymi fotografiami
Seria: Książki podróżnicze Bezdroży
Wydawca: Bezdroża / Grupa Helion
Objętość: 296 stron
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 140 x 205 mm
Poniżej okładka – front i tył
Poniżej okładka oraz wybrane rozkładówki książki
Poniżej sesja plenerowa książki "Islandia" zainspirowana jej treścią
Nie byłoby tego wpisu bez tradycyjnej fotosesji z moją kocią modelką Myszą, z którą wspólnie w kilka majowych wieczorów przeczytałyśmy tą książkę
Fot. Latarnica - maj 2024 (sesja fotogrfaiczna w plenerze powstała głównie w alpinarium Ogrodu Botanicznego UAM Poznaniu)
Wpis powstał dzięki współpracy z Grupą Wydawniczą HELION
Ksiązkę możecie nabyć w internecie bezpośrednio na stronie Bezdroży, np.
https://bezdroza.pl/ksiazki/islandia-tam-gdzie-elfy-mowia-dobranoc-wydanie-2-paulina-tondos,begde2.htm#format/d
Jest też dostępna w formie ebooka.
Widoki z podróży [51]
Kolejną latarnią i dalekim przystankiem w tym cyklu podróżniczym moich Czytelników będzie Islandia i latarnia - Grótta Light, Reykjavík. W maju dotarły do mnie te piękne fotografie:
Fot. Małgorzata Kulej / 2020
Poniżej kilka faktów nt tego obiektu:
– zbudowany w 1897 roku
– obiekt aktywny
– wysokość światła 24 m n.p.m.
– trzy błyski co 20 s, biały, czerwony lub zielony w zależności od kierunku
– budulec wieży stanowi beton
– wysokość wieży 23 m
– elewacja wieży biała, laterna czerwona
– Grótta to wyspa na końcu półwyspu Seltjarnarnes, około 15 km na zachód od centrum Reykjavíku
– latarnia morska stanowi wejście do portu w tym mieście
– latarnia morska jest również popularnym miejscem do oglądania zorzy polarnej
– wieża zamknięta dla turystów
– przy wieży dwa budynki
Poniżej kilka fotografii z wikimedia.org
Fot. główna wpisu Małgorzata Kulej
Latarnia morska Hvalnes - Islandia
Dziś powrócę na chwilę do latarni z Islandii, które pięknie obfotografował podczas rowerowej eskapady korespondent terenowy Latarnicy Radek Literski.
Na szlaku znalazła się m.in. ta pomarańczowa wieża (swoją drogą ten kolor elewacji jest w Islandii bardzo popularny jako barwa latarni morskich) nazywana latarnią Hvalnes. Co wiadomo o tym obiekcie?
Poniżej kilka faktów nt tego obiektu:
– zbudowany w 1954 roku
– obiekt czynny nawigacyjnie
– wysokość światła 29 m n.p.m.<
– wysokość wieży 12 m
– położony na wybrzeżu południowym Islandii, na przylądku Austerhorn
– budulec wieży to beton
– do latarni można się dostać od autostrady przybrzeżnej
– wieża zamknięta dla turystów
Poniżej zdjęcia latarni Hvalnes wykonane przez Radka [5x]
Poniżej zdjęcie latarni na listsoflights.com
Poniżej widok na drogę dojazdową z Street View Google Maps
Poniżej widok satelitarny z Google Maps
Fot. główna wpisu - Wikimedia.org
Unikalne zdjęcia latarni Brik z Islandii
19 listopada w zdjęciu na niedzielę prezentowałam jedną fotografię latarni morskiej Brik z Islandii, do której dotarł w tym roku mój terenowy korespondent Radek Literski.
Zdjęć tej latarni nie znajdziecie w przestrzeni internetu, nie ma jej obfotografowanej w bardzo rozbudowanych spisach latarń świata.
Radkowi udało się trafić na ładną pogodę i poniżej kilka zdjęć wykonanych tego dnia podczas podroży po Islandii.
Na fotografiach widać na jakim odludziu i w jak trudnym terenie znajduje się ta mała latarnia morska. Radku BARDZO dziękuję za podesłanie zdjęć!
Fot. Radek Literski
Zdjęcie na niedzielę - 19 listopada 2017
Dziś w zdjęciu na niedzielę rarytasik. Po pierwsze rzadko tu trafia latarnia zagraniczna. Po drugie ta konkretna została uwieczniona po paz pierwszy na oficjalnej fotce.
Fotografia powstała podczas rowerowej wyprawy po Islandii terenowego korespondenta Latarnicy. Poniżej unikalna fotka latarenki Brik.
A tak o okolicznościach i tym wyzwaniu fotograficznym napisał autor na blogu z wyprawy:
Czy w obecnych czasach można coś eksplorować? Kosmos, a na Ziemi niezdobytych miejsc już niewiele. Ale można sobie szukać małych białych plam i pobawić się eksplorację... Mi się to udało. Największa baza danych o istniejących latarniach zawiera o nich wszystkie informacje. Prawie. Niekiedy czegoś brakuje. Bohaterką tego postu jest ta mała latarenka Brik której nikt do tej pory nie zrobił oficjalnego zdjęcia - z publicznych miejsc jest niewidoczna, a i sposób dotarcia pozostawał nieznany.
Gratuluję dotarcia do tego miejsca i pięknej pogody do pstryknięcia fotki.
Fot. Radosław Literski / lipiec 2017
Gdy korespondent wyrusza na Islandię
Latem tego roku korespondent terenowy Latarnicy - Radek Literski - wyruszył na wyprawę rowerową na Islandię, gdzie zamierzał również odwiedzić jak najwięcej latarni i je obfotografować.
Wszystko zaczęło się w lipcu a pierwszą spotkaną latarnią była ta pomarańczowa wieża Keflavik. Latarnie Islandii z tego co widzę przeglądając jego fotki są takie skromne i niskie. Zapewne nadrabiają swoim położeniem w terenie.
Na początku wyprawy zaliczone zostały też te kolejne (zdj. 2 i 3) a przy okazji Radek mógł cieszyć oczy takimi pięknymi widokami. Ach te klify! (fot. 3).
-
-
Keflavik -
-
Fot. Radek Literski
Fot. główna wpisu - allposters.com