Piwne etykiety z polskimi latarniami [13]

Po dwóch latach przerwy wracam do piwnego cyklu bowiem kaszubski Browar Bytów wypuścił piwo z latarnianą etykietą o pięknej nazwie Welcome to Hel. Bytów po latach powrócił do tradycji warzenia dobrego piwa i tak wspomina o tym fakcie na swojej stronie internetowej:

Bytów Browar Kaszubski znajduje się na pięknych i czystych terenach. Regionalne piwo jest warzone metodami tradycyjnymi z dużą pasją i zaangażowaniem. Cieszy nas fakt, iż możemy kontynuować piwowarską tradycję Bytowa, której początek sięga XIX wieku.Nasze pierwsze piwo - Bytów Jasne Pełne - zostało rozlane do butelek i wyruszyło w Polskę w styczniu 2016 roku. Od tego czasu sukcesywnie rozwijamy naszą ofertę. Obecnie warzymy kilkadziesiąt rodzajów rzemieślniczych piw w tym klasyczne gatunki dolnej i górnej fermentacji. Ponadto mamy w swojej ofercie smakowe Lagery z dodatkiem naturalnych soków i  syropów.

Regionalnie, a konkretnie w naszym uroczym Helu można nabyć butelkowane piwo w typie pils (paseryzowane, niefiltrowane) Welcome to Hel. Na frontowej etykiecie pojawiła się sylwetka helskiej latarni morskiej. Poniżej wyrób bytowski z helską latarnią.

Fot. Lidia Czuper / wrzesień 2023

 


Perełki helskiego Cypla – latarnia morska [2]

Dziś ciąg dalszy opowieści o helskiej latarniach morskich.

Pierwsza murowana latarnia w HELU

W 1807 r. zwycięski Napoleon w "pokoju w Tylży" wydzielił Gdańsk jako Wolne Miasto, które otrzymało m.in. cały Półwysep Helski. Po upadku Napoleona, mocą uchwał zapadłych na Kongresie Wiedeńskim (zakończonym w 1815) Gdańsk został włączony ponownie do państwa pruskiego. Z tego okresu pochodzi pierwsza murowana z cegły latarnia morska z prawdziwego zdarzenia, której budowa trwała z powodu wojen napoleońskich aż 20 lat!

Latarnia ta budowana w Helu przez władze Prus  została ukończona w 1826 roku. Okrągła, biała, murowana wieża miała 42 m wysokości i była zwieńczona ciemnozielona lanterną. Ponieważ na Helu jesienią i zimą szaleją silne sztormy, konstrukcja latarni była bardzo silna a jej mury miały u podstawy 2 m grubości. Mimo to jednak latarnia chwiała się w czasie wichrów, a, jej wychylenia od pionu przekraczały czasem 20 cm.

Powyżej: kartki z przedwojenną latarnią Hel, ze zbiorów Muzeum Helu

Dnia 1 sierpnia 1827 roku zapalono na niej po raz pierwszy 6 lamp zasilanych olejem rzepakowym, które były widoczne z odległości 17 Mm. Latarnia stała się od razu wielką pomocą nawigacyjną i dumą Helu.  W powstałym wtedy, pruskim „Wieńcu pieśni” o Helu tak ją opiewano:

Helska latarnio!

Ty stawiasz czoło sztormom!

Ty przetrwasz jeszcze wieki!

Ty blada, kamienna, znacząca drogę wieżo,

Często w trwodze szukana i podziwiana!

Kartka z cytowanym powyżej wierszem - z obiegu z lipca 1906 roku; pocztówka ze zbiorów MOW

Nad Bałtykiem, niedaleko latarni stał semafor dla wskazywania kierunku i siły wiatru, a na południe od niej znajdowała się stacja sygnałowa wyposażona w armatkę, z której w czasie gęstej mgły strzelano co 4 minuty. W  grudniu 1910 roku w wyniku niekontrolowanego wybuchu przy ładowaniu tej armatki zginął latarnik May. Upamiętnia to stojąca do dziś tablica – niestety z błędnie podana datą.

Poniżej na fot. 1 - semafor helski z wiatrowskazem 1931 rok, fot. 2-3 przedwojenne kartki pocztowe ze zbiorów Latarnicy

W 1919 w wyniku Traktatu Wersalskiego cały półwysep helski przypadł Polsce, natomiast Gdańsk i okolice ustanowiono Wolnym Miastem. W 1926 r. władze polskie zainstalowały lampę naftową z siatką żarową i czterema soczewkami.

W 1929 roku zmieniono wygląd latarni - wieżę otynkowano w biało-czerwone poziome pasy. W 1938 roku na latarni po raz pierwszy zapłonęło światło elektryczne -  zainstalowano trzywłókową żarówkę o potężnej mocy 3000 W. 

Powyżej latarnia pomalowana w poziome pasy, kartki ze zbiorów Muzeum Helu

Latarnię można było zwiedzać, trzeba było tylko wdrapać się po 180 stopniach na galerię, skąd rozciągał się wspaniały widok na morze, półwysep helski i widoczny na widnokręgu ląd. Z galerii widać było wysoki brzeg w rejonie Gdańska, Sopotów (jak się wtedy mawiało) i budującej się Gdyni, a przy dobrej widoczności można było zobaczyć wieżę kościelną w Pucku i latarnią morską Rozewia. 

Ta helska latarnia służyła aż do wybuchu II Wojny Światowej. Dowódca obrony Helu komandor Włodzimierz Steyer zdecydował, że dla utrudnienia namiarów dla ciężkiej artylerii niemieckiej ostrzeliwującej Hel należy wysadzić widoczne z daleka budowle. 19 września 1939 polscy saperzy wysadzili helska latarnię morską, wysadzili także latarnię morską w Jastarni i wojskową wieża obserwacyjną na Górze Szwedów.

Chwila po wysadzeniu latarni w 1939 roku, fot. z kolekcji Irene Elsner

Zarys fundamentów starej, helskiej latarni jest do dziś widoczny, jako owalny skwerek kilkanaście metrów przed wejściem do obecnej latarni.

W dniu 1 lipca 1928 roku latarnię odwiedził Marszałek Józef Piłsudski, w czasie jednej ze swoich nielicznych wizyt nad polskim morzem i nawet wszedł na jej szczyt.

Wizytę tę upamiętnia wbudowana w ścianę – nowej, zbudowanej w czasie wojny latarni - tablica pamiątkowa, ufundowana w 1999 roku przez Stowarzyszenie "Przyjaciele Helu".

Powyżej główne wejście do latarni w Helu i na prawo na murze tablica pamiątkowa przypominająca o pobycie Marszałka w latarni. Fot. Latarnica - czerwiec 2019

Dane techniczne tej latarni: 
– wysokość światła ponad wodą – 37,6 m n.p.m.
– wysokość wieży – 41,7 m, 
– zasięg - 17 Mm (31,5 km)
– charakterystyka światła: Światło: 30 s, przerwa: 30 s

Tekst: Władysław Valle Szarski - dyrektor Muzeum Obrony Wybrzeża w Helu

Fot. główna wpisu - fragment planów przedwojennej helskiej latarni - ze zbiorów Muzeum Helu


Ocalić od zapomnienia

Dziś drodzy Czytelnicy mojego bloga mam dla Was rarytas. Tekst będzie dłuższy niż zwykle, ale jest artykułem, który swego czasu wpłynął od Autorki do "Helskiej Blizy".

Tekst jest o latarnikach z Helu a nawet konkretnym jednym zdarzeniu z odległej przeszłości. Zapraszam do poczytania (zachowałam oryginalną pisownię artykułu - w postaci w jakiej dostałam).

tekst: Anna Staniszewska - malarka

OCALIĆ OD ZAPOMNIENIA

Artykulik ten oparłam na mało stosunków znanych, a fascynujących pamiętnikach Wacława Leszczyńskiego „Ludzie naszego Wybrzeża” wydanych w Kanadzie, w Toronto, w roku 1966. Drugie wydanie ukazało się również w Toronto w r. 1981. O ile mi wiadomo, w Polsce pamiętniki te nie zostały nigdy opublikowane, natomiast ich fotokopia znajduje się w miejscowej bibliotece publicznej w Helu.

Wacław Leszczyński pierwszą wojnę światową spędził częściowo w Rosji. W latach 1927-1930 służył w polskiej Marynarce Wojennej, ukończył szkołę specjalistów morskich i zdobył specjalność radiotelegrafisty. W latach trzydziestych pływał w marynarce handlowej. W międzyczasie pracował na latarniach morskich. Przez pewien czas był nawet kierownikiem latarni Hel, przełożonym latarników Jana Myślisz i Konrada Budzisza. Po najeździe hitlerowskim w czasie próby odwiedzenia rodziny został aresztowany i wywieziony w głąb ZSRR, a po zawarciu układu Londyn-Moskwa  (1941 r.) zwolniony – odbył wędrówkę dookoła świata, zanim dotarł do Wielkiej Brytanii. Przeżył m.in. storpedowanie statku „Empress of Canada”. W roku 1943 pływał na „Burzy”. Po wojnie powrócił do Marynarki Handlowej.

Zasadniczą część swojego fascynującego opracowania Wacław Leszczyński poświęca służbie brzegowo-morskiej oraz dziejom polskiego latarnictwa. 

Jan Myślisz, urodzony w 1895 r., rodowity kaszub i rybak w 1920 r. (w czasie, gdy gen.Haller obejmował w posiadanie polski dostęp do morza) wstąpił do wojska polskiego i poszedł na front wschodni, gdzie za okazane męstwo otrzymał srebrny krzyż Virtuti Militari.

Po zwolnieniu z wojska w r. 1922 objął obowiązki bosmana portu w Pucku. W roku 1924 został przeniesiony na Hel na stanowisko latarnika i w krótkim czasie mianowany starszym latarnikiem. 

Najstarszy z obsługi helskiej Blizy – Konrad Budzisz – odczuwał współzawodnictwo i wyróżnienie Jana Myślisza jako swoja krzywdę i poniżenie.

Jan Myślisz był obdarzony potężnymi barami i dłońmi. W służbie w latarni w obcowaniu z ludźmi umiał sobie dawać radę i nigdy nie pozwalał sobie dmuchać w kaszę. 

Budzisz natomiast miał budowę szczuplejszą. Myślisz był czarniawy, a Budzisz uchodził za jasnego blondyna. Ale Konrad budzisz górował nad Janem Myśliszem w sprawach gospodarczych i wiedział jak wydać ciężko zapracowany grosz. Dla niego, poza pracą istniała głównie rodzina (żona oraz dzieci) i dom.

Dodam, że ród Budziszów jest do dziś liczny. W samej Kuźnicy znaczna część rybaków nosi to chlubne nazwisko. A jeden z dwóch obecnych latarników to też Budzisz (Konrad Budzisz był bratem jego dziadka).

Tak, krok po kroku zbliżyłam się do wydarzenia, które zamierzam opisać;

Tej nocy służbę na latarni miał Jan Myślisz. Wziąwszy przygotowane na noc jedzenie oraz pobrawszy po drodze z magazynu paliwo Jan Myślisz otworzył drzwi latarni i zaczął się wspinać na górę. W połowie drogi mimo wrodzonej krzepy musiał jak zwykle przystanąć na kilka minut, aby złapać oddech i otrzeć pot z czoła. 

Na szczycie latarni była oszklona kopuła, a w samym jej środku stałą aparatura optyczna. Latarnik naprzód nalewał nafty silnopłomiennej do zbiornika, potem pompował powietrze i w ten sposób wytwarzał ciśnienie gazu. Musiał uważać, aby środek płomienia palników był w centrum wypukłej soczewki „optyki” otaczającej dookoła płomień. Ażeby samo ognisko było więcej skupione zakładał na płomień specjalną AZBESTOWĄ KOSZULKĘ.

Promienie świetlne wychodzące z ogniska palnika pod ostrymi kątami przechodziły przez szkła optyczne i były kierowane systemem soczewek zaopatrzonych na końcach w pryzmaty. Promienie świetlne wychodzące z latarni biegły w przestrzeń jakby zwartą wiązką pod odpowiednim katem nachylenia. Do obracania zasłony „optyki” służył ciężar, który trzeba było podnieść do góry za pomocą korby, nastawić regulator i ciężar spadając powoli obracał tę zasłonę. (Później, w r. 1938 latarnię zelektryfikowano i obecnie obsługiwanie jej wymaga wchodzenia latarnika na górę tylko w przypadkach awarii.) 

Owego wieczoru Jan Myślisz zwolnił ciężar. Latarnia zaczęła wydawać błyski, rzucając snopem światło, które obracało się równocześnie.

W kopule wydzielały się spaliny, dlatego dyżurka latarnika znajdowała się o piętro niżej. Ukończywszy swą pracę Jan Myślisz zszedł do dyżurki, zjadł kolację i zmęczony rozłożył się na ławie. Około północy powinien dopompować gazu i ponownie nakręcić ciężar obrotowy. Niestety nie zrobił tego…

Ciężar obrotowy doszedł do dna latarni i zasłona „optyki” stanęła a płomień latarni wygasł. 

Po północy w mieszkaniu kapitana portu Hel rozdzwonił się telefon, 

- Tu kapitan portu w Gdyni. Dlaczego latarnia nie świeci? Statek włoski telegrafuje, że osiadł na mieliźnie.

No i nastąpiło piekło!!!

Statek włoski, choć szybko ściągnięty z mielizny, żądał odszkodowania.

Rano kapitan portu, zgodnie z przepisami postanowił, że za miesiąc odbędzie się rozprawa w Izbie Morskiej w Gdyni z udziałem wszystkich stron. A jako najkompetentniejszego rzeczoznawcę wyznaczył Konrada Budzisza.

Miesiąc upłynął i w Gdyni, w Izbie Morskiej rozpoczęła się rozprawa. 

Jan Myślisz zapytany co myśli o całej sprawie odpowiedział:

- podczas pracy odkręciła się śrubka od pompy sprężającej gaz i z tego powodu nie można było uzyskać ciśnienia, gdyż pompę należało naprawić.

Następnie sędzia zwracając się do rzeczoznawcy zapytał:

- panie Budzisz, co pan jako rzeczoznawca sądzi o zeznaniu Myślisz i czy w ogóle było to możliwe?

Odpowiedź Budzisza była krótka:

- nie.

- a jak to pan uzasadnia?

- musiał głośno chrapać, to nie słyszał jak stanęła obrotnica zasłony. To samo stało się  z płomieniem latarni. 

W wyroku Myślisz otrzymał surową naganę. Było to gorzkie upokorzenie dla Jana Myślisza, rodowitego Kaszuba, starszego latarnika, ławnika sądu miejskiego, prezesa związku rybaków, komendanta straży pożarnej, zastępcy wójta, a w dodatku kawalera orderu Virtuti Militari.

Cóż, w ciągu owych wszystkich trudnych lat, gdy latarnik ciężko pracował fizycznie, zdarzyło się to tylko raz. Koń ma cztery nogi, a też się potknie.

Dla mnie cała ta sprawa przydaje tylko temu pomnikowemu skądinąd człowiekowi naszego wybrzeża ludzkich wymiarów.

Podczas okupacji hitlerowskich zarówno Jan Myślisz jak i Konrad Budzisz byli długo pod naciskiem gestapo, które żądało, aby wpisali się na listę uprzywilejowanych. Obaj kategorycznie odmówili wszelkiej współpracy z okupantem. W wielkim nieszczęściu utraty niepodległości okazało się że jeden i drugi byli z najszlachetniejszego kruszcu.

Obaj czuli jednakowo:

 „Nie ma Kaszeb bez Polonii, a bez Kaszeb Polsczi”.

Konrad Budzisz długo chorował, wreszcie uległ częściowemu paraliżowi i zmarł.

Wielu przyjaciół i znajomych odprowadzało starego latarnika na cmentarz. Spoczął między rybakami i obrońcami Helu. Na świeżym grobie złożono bukiety i wieńce. Jeden z piękniejszych pochodził od Jana Myślisza. Czytałam, że gdy ludzie zaczęli się już rozchodzić, to właśnie on został najdłużej przy grobie starego przyjaciela z latarni.

Jan Myślisz zmarł w 1975 roku. Jest również pochowany na helskim cmentarzu.

p.s. Fotografię Jana Myślisza w mundurze latarnika użyczyła mi jego wnuczka

Poniżej legitymacja "Virtuti Militari" (rewers i awers)

Poniżej fotografia Jana Myślisza

Poniżej opis na rewersie fotografii Jana Myślisza, dopiski Jerzego Maliszewskiego

Materiały: (tekst i fotografie) z archiwum MOW w Helu.

Opisywane w artykule zdarzenia dotyczą przedwojennej latarni morskiej w Helu. Jej trzy fotografie poniżej.

Fot. z archiwum Muzeum Helu (również główna wpisu)


Latarnia morska Hel - 2018

Wspominając wakacje AD 2018 nie sposób osobno nie wyróżnić wizyt "w" lub "przy" latarniach morskich. Nawet jeśli się idzie w te same miejsce rok po roku, zawsze coś ulega zmianie, jest inne.

W ostatnie lato zaskoczył mnie prawie dobiegający końca remont zabytkowego domu latarników. Myślałam z żalem, że ten obiekt już przepadnie, że trzeba go spisać na straty. A tu niespodzianka! Elewacja zewnętrzna była w zasadzie skończona, robotnicy wykańczali wnętrza przygotowywane pod turystów jako całoroczne kwatery do wynajęcia i wszystko prezentowało się wyśmienicie.

Sama helska bliza wygląda dobrze. Jest zadbana i jej czerwonawa wieża jest dobrze widoczna z różnych punktów spacerowych. Idąc jedną z dróg do plaży nad otwartym morzem, również nad linią drzew można już wypatrzyć górną partię latarni. Pierwsze zdjęcia pokazują właśnie jak ją widać z daleka.

Fot. Latarnica - czerwiec 2018


Najstarsza helska bliza

Jeśli chce się rozmawiać o historii helskich latarni morskich, nie sposób nie wspomnieć tej, o której wiemy najmniej - ale której istnienie potwierdzają pisane źrodła.

Zanim na Helu pojawiły się "klasyczne" latarnie, mające postać zwężających się ku górze murowanych wież na helskiej kosie znajdowała się tzw. bliza mająca postać wysokiego żurawia z wiszącym miedzianym koszem. W nim palono smołę i węgiel drzewny.

Notkę prasową na temat wizyty w Helu króla Jana III Sobieskiego (XVII wiek) prezentowałam już na Latarnicy w cyklu Ze starej prasy. Dziś pragnę jedynie przypomnieć archiwalne ujęcia pewnego kopca, który stanowił dawną podstawę blizy. Odkrycie to miało miejsce przed II WŚ na terenach przy helskim Kurhausie (Hotel Polonja).

Poniżej artykuł prasowy nt odkrycia ruin latarni.

Ze zbiorów Muzeum Helu.

Poniżej archiwalne ujęcia miejsca odkrycia ruin.

Odsłonięta podstawa starej blizy
ok.1937

Ze zbiorów Muzeum Helu - 2x

To tyle jeśli chodzi o historię i najstarszą helską latarnię. Można próbować sobie dziś wyobrazić taki obiekt w postaci dużego żurawia, bo przywykliśmy jednak do bardziej klasycznych latarni czyli wysokich wież zwieńczonych laternami z sercem latarni - czyli jej optyką (aparatem świetlnym).

Ale jest takie miejsce we współczesnym Helu, gdzie możemy replikę starej blizy zobaczyć w realu. To Muzeum Helu - placówke, o której również już pisałam i pokazywałam na fotografiach.

Muzeum mieści się w poniemieckim betonowym bunkrze, zaraz za torami kolejowymi idąc / jadąc w kierunku z Helu do Juraty. Ma swoją stronę internetową http://muzeumhelu.pl/ oraz profil na facebooku - https://www.facebook.com/muzeumhelu/

Na "dziedzińcu" przed wejściem do bunkra stoi wysoko i góruje nad nami właśnie taka dawna helska bliza. Poniżej kilka jej ujęć o różnej porze.

Fot. Muzeum Helu- 5x

Serdecznie dziękuję Panu Ryszardowi Kretkiewiczowi z Muzeum Helu za podzielenie się opublikowanymi dziś materiałami.