Latarnica poleca [63]
Ze zbiorami opowiadań mam problem. Od zawsze. Choć bardzo je lubię (a nie każdy miłośnik książek lubi sięgać po tą formę) zazwyczaj ostatecznie sprawiały mi zawód. Dlaczego? Statystycznie rzecz ujmując najczęściej zawierały kilka świetnych tekstów, parę średnich no i kilka takich, które całkowicie zabijały ich ostateczną ocenę. Po każdej takiej lekturze byłam zła na te słabiutkie historie, które zapadały w pamięć najdobitniej i tak naprawdę nigdy nie powinny się znaleźć w druku. Nie wiem czy w przypadku zbioru jednego autora - pisarze czasami na siłę dopisują kilka opowiadań na zlecenie wydawcy by objętość gotowej książki była obszerniejsza bądź spełniała wymogi jakiejś serii - tak czy inaczej podchodzę do takich wydawnictw naprawdę ostrożnie.
Kiedy zobaczyłam w sieci zapowiedź antologii opowiadań polskich autorów o kotach w głowie miałam tylko jedno! „Tak! Tak” Wspaniale. To kiedy premiera?” Ale za chwilę przyszło otrzeźwienie czytelnicze. Rety! Temat, który kocham i wielbię w literaturze, a który zapewne paru zaproszonych pisarzy totalnie położy i nie wyczuje klimatu. Czy wszyscy zebrani to kociarze? Czy mają pojęcie o tych zwierzakach? Dzielą z nimi pisarską codzienność? A jeśli nie, co z tego wyniknie dla książki o idei samej z siebie bardzo słusznej i pożądanej na rynku wydawniczym. Nie miałam okazji dotrzeć na specjalne spotkanie poświęcone temu wydawnictwu na Poznańskich Targach Książki w marcu tego roku. Z jednej strony żałuję, z drugiej i tak byłabym dopiero przed lekturą i niewiele wiedziała o tym co zawiera.
Od razu się przyznam. Przelatując szybko wzrokiem po nazwiskach autorów zaprezentowanych na okładce znałam i kojarzyłam tylko jedno - Katarzyny Bereniki Miszczuk. A jak wyszło po przeczytaniu notki o tej pisarce - kojarzyłam osobę, która jest współzałożycielką Wydawnictwa Mięta - dzięki któremu trzymam teraz ten koci zbiór w rękach.
Kiedy rozpakowałam paczkę od Wydawcy lekko się przeraziłam objętością książki. Prawie 400 stron - kiedy ja to przeczytam? Nie wspominając czasie potrzebnym do ułożeniu sobie w głowie opinii, a potem przelaniu wszystkiego na słowa. A jednak 11 opowiadań i 396 stron zabrało mi z życia tylko 3 świetnie spożytkowane kwietniowe wieczory. Wędrowałam od jednej historii do drugiej i jakoś tak trudno było się powstrzymać i odłożyć książkę na półkę. Może też dlatego, że zebrani pisarze są reprezentantami przeróżnych gatunków literackich, mają odmienne doświadczenia zawodowe, inne ścieżki życiowe co ostatecznie zaowocowało totalnie nieporównywalnymi do siebie opowieściami o naszych kociskach. Poczytamy typową obyczajówkę, romans, fantasy, kryminał czy horror. A w każdej odsłonie mamy inne oblicze kota i inne role jakie mogę pełnić w życiu człowieka.
Wiadomo, że przy tego typu wydawnictwach nie ma co mówić - nawet ogólnikowo - o treści, bo zdradzi się zbyt wiele. Ale nie będę spoilerować jeśli napiszę, że oto mamy na rodzimym rynku bardzo udaną antologię tematyczną, której głównym motywem są koty. Brzmi cudownie dla kociarzy? I tak naprawdę jest!
Wychodząc z założenia, że kilka story będzie słabszych robiłam sobie krótkie notatki o każdym opowiadaniu i nadawałam mu już po przeczytaniu ocenę. Jakie było moje zdziwienie - gdy już po dotarciu do końca ostatniego 11-tego opowiadania spojrzałam na moje oceny (w skali od 1-5 gdzie 5 to najwyższa nota) i nie znalazłam ani jednego poniżej solidnej noty 4+. [!] Ewenement? Na to wygląda i wyjątek od reguły! Już nie mogę narzekać na zbiory opowiadań i wrzucać je do jednego worka.
Bardzo podoba mi się, że zawarte w „Kiciusiach, kotach, sierściuchach” teksty są tak różne, a ich motyw główny - czyli KOT - potraktowany na różnych poziomach gatunkowych. Poznawałam te historie mierząc się z silnymi emocjami. Bo wywołują one cały ich wachlarz. Był strach, rozpacz, zdenerwowanie, smutek i przyjemne ciepło rozlewające się po duszy. Nawet broniłam i łezkę przejmując się losem dwóch bohaterów. Bo koty dają nam tak wiele dobrego, a my ludzie bywamy potworami i często obchodzimy się z nimi paskudnie. Nie we wszystkich opowiadaniach koty są traktowane dobrze i godnie. Ale każda historia wciąga od pierwszej stron.
Oczywiście mam swoich faworytów. To te przy których zapisałam bez wahania notę 5. I na 11 tekstów dostało ją 7 kocich opowieści. Zaproszeni pisarze wspaniale wywiązali się z tego trudnego tematycznie zadania. Bo koty to cały złożony wszechświat i zwierzęta wciąż nie do końca oswojone i zależne od ludzi. Można by o nich tomiska pisać i nigdy do końca nie odkryć wszystkich kart. Ale to zwierzaki doskonałe, piękne same z siebie, a kiedy już nam zaufają powinniśmy czuć się najbardziej docenionymi i wyróżnionymi istotami na ziemi.
Futrzani bohaterowie antologii „Kiciusie, koty...” to zwierzęta dzielące z nami mieszkania i domy, ale też dzikie istoty z tajemniczych światów. Jedni je kochają, a drudzy nienawidzą czy zupełnie nie rozumieją ten kotomannii jaka opanowała współczesny świat i internet. Ale nie oszukujmy się, to one rządzą mediami społecznościowymi, to ich historie często wyciskają łzy i pozwalają w dobroczynnych zbiórkach osiągnąć ogromne sumy na ich ratowanie, ale to również i one traktują nas jak osobistą służbę i nie mają z tym żadnego problemu.
Koty opanowały współczesny świat. Potrafią sprzedać niemal wszystko, zachwycają swym majestatem i tajemniczością. Nie mają wypisanych uczuć na pyszczkach. Wiem coś o tym, bo sama dzielę życie z kotką adoptowaną ze schroniska i to ona towarzyszyła mi całej lekturze „Kiciusiów, kotów, sierściuchów’. To mój drugi kot. Poprzedni również był adopciakiem po przejściach. I nadal czuję ze wiele mam jeszcze do odkrycia o tym gatunku.
Czy zachęcałabym do przeczytania tego zbioru Wydawnictwa Mięta? Kociarzy namawiać nie trzeba, równie mocno jak koty większość z nich kocha książki, więc ten tytuł jest obowiązkowym w ich biblioteczkach. A każdy inny Czytelnik i miłośnik książek? Według mnie te teksty się obronią i spodobają, bo to kawał dobrego pisarstwa. Jeśli ktoś lubi opowiadania powinien sięgnąć i po nie, a może odkryje nawet w nich dla siebie koty, które nie wzbudzały dotąd żadnych emocji.
Na koniec muszę dorzucić jeszcze mój zachwyt warstwą edytorską. Tom jest przepięknie wydany - sztywna oprawa, tłoczenia, przepiękna okładka ze świetnie uchwyconymi mruczkami robi swoje! Aż chce się przesuwać po papierze dłońmi. Do tego każde opowiadanie zaczyna się indywidualną ilustracją z kotem. Sama przyjemność oglądania i brawa dla ilustratorki. Wydawca do tego zachwytu dorzucił jeszcze niespodziankę w przesyłce egzemplarza recenzenckiego, bowiem w książce znalazłam zakładkę i naklejkę, a sam tom był opasany sznurkiem z słodką zawieszką z kotem. Bardzo mnie to szarpnęło za serducho jako kociarę.
Reasumując LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Kiciusie, koty, sierściuchy” - antologia
Autor: różni autorzy: Tomasz Betcher, Karolina Głogowska, Magdalena Kruszewska, S.J. Lorenc, Ewa Małecki, Katarzyna Berenika Miszczuk, Joan Neumann, Aga Sana, Wojciech Wojnicz, Marek Zychla, Izabela Żukowska
Ilustracje: Marta Róża Żak
Wydawca: Wydawnictwo Mięta
Wydanie I: Warszawa 2025
Objętość: 396 stron
Oprawa: twarda, szyta, z tłoczonymi napisami
Poniżej front i tył okładki, wyklejka z kocimi łapkami oraz spis treści
Poniżej wybrane strony książki i przepiękne ilustracje otwierające kolejne opowiadania
Poniżej moja ulubiona modelka i towarzyszka wszystkich lektur – kotka Mysza i jej chwile z "Kiciusmiami, kotami, sierściuchami”
Recenzja powstała dzięki współpracy barterowej z Wydawnictwem Mięta
Tak wspaniale wyglądała przesyłka z antologią, która do mnie dotarła i zaskoczyla miłymi kocimi dodatkami