Dla bezpieczeństwa na morzu

Na Przylądku Rozewie niedaleko latarni pojawił się nowy obiekt. Jest nim maszt GMDSS. Ten obiekt radionawigacyjny nadzoruje Urząd Morski w Gdyni.

Czerwiona tablica na płocie obiektu informuje:

Obiekt radionawigacyjny bezpośrednio odpowiedzialny za bezpieczeństwo życia na morzu. Niszczenie lub zakłócanie pracy urządzeń surowo wzbronione.

Fot. Latarnik z Rozewia / luty 2021


Zdjęcie na niedzielę - 28 luty 2021

Dziś zdjęcie zapowiedź. Bo z pewnością pojawi się po lekturze recenzja tej opowieści, w której tytułowa Lampka to córka latarnika. Książka Annet Schaap dostała prestiżową nagrodę Gouden Griffel (w roku 2018) i została przełożona na dziesięć języków.

Fot. Latarnica / luty 2021


Latarnie zimowo... [4]

Tak mnie cieszy w tym roku ten zimowy cykl. Ostatnie lata zima bywała różna, często łagodna i jakoś nie dostawałam tak licznie serii zdjęć latarń z naszego wybrzeża.

W tym roku - fotografie spływają pięknym nurtem - i z ogromną radością je publikuje, bo sama po siebie wiem, iż wielu miłośników latarń ma tylko okazje widzieć je najczęściej w lecie.

Osobiście widziałam latarnie o każdej porze roku i naprawdę tym którzy nie są przekonani polecam pobyt zimą nad Bałtykiem. Jest równie wspaniały co latem. Także wizualnie i jako plener do wykonywania zdjęć.

W tym odcinku fotografie związane z latarnią w Jarosławcu. Poniżej zimowe kadry za dnia i po zmroku (z włączonym światłem) oraz nowa (zamontowana 2 lata temu) lodowa optyka. Dwa lata temu ta latarnia przeszła również gruntowny remont.

Fot.: Łukasz Żuchowski / instagram.com/jaroslawiec


Ogród Botaniczny pod śnieżną pierzynką

Staram się o każdej porze roku zaprezentować jakie zmiany w przyrodzie zachodzą w naszym poznańskim ogrodzie botanicznym. Mam to szczęście, że nie jest daleko i aby się tam znaleźć wystarczy niedługi spacer na własnych nogach.

W sobotę 13 lutego była tak ładna pogoda (słońce plus niewielki mróz ale śnieg wciąż nie topniał), że postanowiłam to wykorzystać i podejść z aparatem do botaniku.

Ludzi spacerujących było sporo lecz łapałam takie kadry by była tylko zima i roślinność. Poniżej wybór zdjęć z tego spaceru.

Fot. Latarnica/ 13 luty 2021


Morska rzecz

Wiele razy pisałam tutaj, głównie przy prezentacji cyklu Ciekawostki aukcyjne, że na naszym rynku przedmioty związanem z morzem i latarniami najczęściej mieszczą się niestety w grupie, którą najkrócej można określić jako pamiątkarski kicz. Ani to ładne, ani dobrze wykonane, ani nie oddaje ducha miejsc, które ma przypominać. Niektóre figurki latarń to wręcz koszmarki daleko odbiegające od pierwowzoru.

Dlatego bardzo się cieszę, gdy natrafiam na przedmioty estetyczne, z klimatem, powiązane z morzem do tego stopnia, że ich budulec stanowi np. drewno wygładzone morską wodą. Podoba mi się oszczędna kolorystyka, zachowanie struktury drewna, prostota form.

Morska rzecz to marka stworzona nie przez kogoś żyjącego daleko do naszego wybrzeża, ale przez samego latarnika z Jarosławca. Już długi czas śledziłam w internecie te przedmioty bo mnie urzekły od pierwszego spojrzenia, ale nie miałam pojęcia kto jest ich Autorem. Jeśli przejrzy się galerię prac to od razu widzimy, że spod rąk latarnika wychodzą dekoracje tworzone z drewna zbieranego na bałtyckich plażach.

Sam Autor pisze tak o swoim rękodzielena profilu facebookowym:

Wszystkie prezentowane wyroby są rękodziełem. Każdy z nich jest niepowtarzalny. Wszystkie powstają z pasji i zamiłowania do morskiego stylu. Staram się nadać im niepowtarzalny klimat, który pozwoli nabywcy choć na chwilę przenieść się w nadmorskie strony Bałtyku.Tworząc swoje wyroby chcę zachować ich naturalne piękno. Pragnę, aby głęboko kojarzyły się z przyrodą, słońcem i przede wszystkim morzem.

Według mnie (ale to ocena czysto subiektywna) tak powinny wyglądać przedmioty dekoracyjne związane z naszym wybrzeżem. Jestem oczarowana stylem, emocjami które wzbudzają, przywoływaniem chwil nadmorskich przy obcowaniu z tego typu przedmiotami. Polecam profil Autora na Facebooku i instagramie (podaję je na końcu wpisu).

W tym roku Morska Rzecz obchodzi 5 urodziny. Tak się też zbiegło, że materiał o Autorze prac nakręciła i wyemituje stacja TVN. To idealne podsumowanie pierwszych lat działalności. Od siebie szczerze gratuluję i życzę wielu kolejnych wspaniałych rzeźb z morza i dla ludzi kochających morze.

Poniżej sześć prac z motywem latarni (moje ulubione)

Poniżej inne motywy wykonane przez Artystę

Fotografie i autor prezentowanych prac Łukasz Żuchowski / instagram.com/morskarzeczfacebook.com/morskarzecz


Zdjęcie na niedzielę - 21 luty 2021

Zostajemy w klimacie zimy i śniegu. Dziś obiekt, który raz pojawiał się na liście naszych latarń a raz znikał. Obecnie Sopot jest na tej liście.

Fotografia powstała w tym miesiącu. W jej centrym latarnia Sopot czyli obudowany wieżą komin zakładu leczniczego, w którym zamontowano w górnej partii światło nawigacyjne.

Fot. Kasia Foigt / luty 2021


Latarnie zimowo... [3]

Tak się składa, że ten zimowy cykl sam się pisze... Ciągle napływają do mnie zimowe zdjęcia naszych latarń. Jak im się oprzeć? Nie można! Jest prawdziwa zima więc korzystajmy z takich widoków.

Poniżej latarnia w Nowym Porcie oraz zachodnia (zielona) latarenka wejściowa Nowego Portu.

Fot. Czesiek Pajkert / luty 2021

Poniżej lutowy śnieżny pobyt w Stilo,

fot. Joanna Jaworska / luty 2021


Unikalne stare ujęcia latarni [2]

Wracam dziś do kolejnych rzadkich i niezwykłych ujęć naszych latarń z okresu przedwojennego. Warto je pokazywać, warto wracać pamięcią do tego jak wyglądały 100 lat temu te miejsca.

Poniżej trzy unikalne ujęcia z Rozewia z książki pana Apoloniusza Łysejko "Polskie latarnie morskie na pocztówkach"

Poniżej Rozewie w okresie międzywojennym, ech te niezalesione przestrzenie przylądka, te widoki na morze, na fot. 1 w oddali dwie latarnie, ostatnia kartka to wiejski sielankowy pejzaż, fot. polska-org.pl

Poniżej latarnia i droga przy niej z lat 30-tych XX wieku, fotografię wykonał łodzianin Roman Wajnikonis wypoczywający w tym regionie w latach 1930-38

Poniżej archiwalne ujęcia z helską latarnią, fot. 1-2 ze zbiorów Ryszarda Kretkiewicza, fot. 3 - wycieczka nad morze członków Ligi Morskiej i Kolonialnej Okręgu Radomsko-Kieleckiego, IKC lata 30-te XX wieku, fot. NAC W tle przedwojenna latarnia morska, po lewej fragment domu latarników

Poniżej latarnia w Helu lata 30-te XX wieku, fot. 1 aukcyjna, fot. 2 ze starej prasy (prawdopodobnie miesięcznika "Morze") ze zbiorów Latarnicy

Poniżej grupa wycieczkowa pod latarnią w Helu (fot. aukcyjna) i nieistniejąca już latarnia w Borze (fot. polska-org.pl)

Poniżej latarnia Świnoujska - fot. ze strony facebookowej tej latarni


Dedykacje latarnika Leona Wzorka

Dziś rarytas dla miłośników Rozewia i oczywiście naszych wszystkich latarń. Każdy kto odwiedził kiedykolwiek Rozewie wie, że ulica którą dochodzi cie do latarni Rozewie I z główną ekspozycją muzealną jest nazwana ulicą Leona Wzorka.

A Leon był pierwszym polskim latarnikiem, który rozpoczął tam służbę po odzyskaniu przez Polskę niewielkiego pasma wybrzeża, a tym samym dostępu do Bałtyku. Rok temu było 100-lecie objęcia przez Leona posady latarnika na Przylądku Rozewie.

Fot. Latarnica / czerwiec 2020

Sama postać Leona Wzorka zasługuje na opowieść książkową czy filmową. Wielokrotnie o nim wspominałam tutaj, bo miał wybitny talent rozsławiania latarni rozewskiej wśród letników i mediów swoich czasów. Dzięki niemu nierozerwalnie związana jest z Rozewiem postać pisarza Stefana Żeromskiego, dzięki niemu tłumy letników waliły do latarni (w tamtych czasach istniało coś takiego jak Księga gości latarni) i to zjawisko masowej turystyki trwa do dziś, choć mamy już XXI wiek.

Korespondując z Asią Wzorek Głowacką - dla której postać Leona Wzorka i rozewskie legendy to część rodzinnej historii zgadałyśmy się kiedyś, że ciekawie byłoby zobaczyć odręczne pismo Leona. Uznałyśmy wspólnie, że będzie to raczej niemożliwe ze względu na II wojnę światową, która położyła kres wielu cennym dokumentom i pamiątkom, a tu nagle dostałam od niej maila, że w książce pana Apoloniusza Łysejko "Polskie latarnie morskie na pocztówkach" są reprodukcje rewersów przedwojennych kartek z rozewską blizą z lat 30-tych XX wieku, na których wpisał się na pamiątkę nasz słynny latarnik. Co ciekawe posługiwał się w tych wpisach imieniem Tomasz.

Poniżej książka dzięki której dotarłyśmy z Asią do zdawałoby się rzeczy niemożliwej. Nigdy nie należy tracić nadziei!

Ponieważ książka leży u mnie na półce w części księgozbioru dotyczącego spraw morza i wybrzeża szybko zajrzałam do niej i nic nie znalazłszy przypominałam sobie, że zwiera przecież płytę z pełną kolekcją pana Apoloniusza i tam przeszukałam zbiory pod tym kątem czytając wpisy na rewersach. I tak trafiłam na trzy kartki i trzy bezcenne wpisy, w których Leon Wzorek dopisuje na końcu zawsze "Pierwszy polski latarnik morski". Jakże to pasuje do jego osoby i ogromnego patriotyzmu.

Poniżej trzy kartki ze zbiorów Apoloniusza Łysejko - awersy + rewersy.

Poniżej zdjęcia latarnika Leona Wzorka ze zbiorów rodzinnych Joanny Wzorek Głowackiej [3x]

Poniżej Leon Wzorek wśród harcerek - z pewnością opowiadał im o związkach Stefana Żeromskiego z tą latarnią, fot. Narodowe Archiwum Cyfrowe


Zdjęcie na niedzielę - 14 luty 2021

Nadal póki można i są fantastyczne fotografie pozostaje w klimacie zimy na naszym wybrzeżu. Dziś latarnia Rozewie I sfotografowana 28 stycznia br. Spadł wtedy świeży śnieg i przylądek był tak cudnie biały.

Fot. Renata Łojek Ostrowska - Sołtys Rozewia / styczeń 2021


Latarnie zimowo... - 2

W tym roku wyjątkowo obficie spływają do mnie zimowe ujęcia naszych latarni. Muszę tą dobrą koniunkturę wykorzystać i od razu je tutaj zaprezentować. Póki za oknami mróz i biało.

Poniżej latarnia Jarosławiec ze stycznia 2021, fot. Joanna Jaworska

Poniżej latarnia w Jastarni, fot. Lidia Czuper / 31.01.2021

Poniżej latarnia Hel, fot. Lidia Czuper / 31.01.2021

Poniżej zima we Władysławowie, główki portowe w śniegu oraz plaża - w tle Przylądek Rozewie, fot. Kasia Foigt - 31.01.2021, ostatnia zdjęcie Jurata - fot. Kasia Foigt, 22.01.2021


Latarnia lutego 2021

Tak się składa, że co roku w kalendarzu latarnianym zdarza się powtórka jakiejś latarni. Są takie latarnie w USA, które swą popularnością pod względem robienia im zdjęć biją inne na głowę. Jedną z nich jest Portland Head Light ze stanu Maine, którą już kilkakrotnie miałam w swych naściennych kalendarzach.

Fakt, jest bardzo fotogeniczna - o każdej porze roku wygląda fantastyczne, bo pięknie położona i ładna architektonicznie. Poniżej karta lutowa z kalendarza 2021:

Dlatego tradycyjnie już danych technicznych i jej historii w pigułce nie powtarzam. Zapraszam do zajrzenia do archiwalnych wpisów Latarnicy:

https://latarnica.pl/2019/09/30/latarnia-z-kalendarza-wrzesien-2019/
https://latarnica.pl/2019/03/13/latarnia-z-kalendarza-marzec-2019/

Latarnie zimowo... - 1

Dziś z racji panującej w kraju zimy pooglądajmy mało popularne widoki czyli nasze wybrzeże i latarnie w zimowej szacie.

Poniżej Rozewie I i aleja wiodąca do latarni. fot. Renata Łojek Ostrowska - sołtys Rozewia

Poniżej przylądek Rozewie z drona i latarnia Rozewie I i II, fot. Konrad Kędzior

Poniżej zimowy Sopot - widok na latarnię i widok na molo z jej wieży, fot. Kasia Foigt

Poniżej zima przy latarni Stilo, fot. latarnik ze Stilo

Poniżej ostatnia niedziela stycznia - rozświetlona słońcem wieża Rozewia II, fot. latarnik z Rozewia

Poniżej uliczka wiodąca do latarni Hel i latarnia, fot. Monika Mucha

Poniżej zima przy latarni w Świnoujściu, fot. z strony facebookowe Latarnia Morska w Świnoujściu


Zdjęcie na niedzielę - 7 luty 2021

Ponieważ nadal jesteśmy w zimowych miesiącach to pozostajemy w tym cyklu (póki się da i mam takowe materiały) przy śnieżnych lub czasowo wykonanych zimą fotografiach latarń bądź wybrzeża.

Dziś powracamy do Darłówka i przyprószonego białym puchem falochronu wschodniego, u podnóża którego stoi latarnia.

To ujęcie na szczęście nie starszy architektonicznym koszmarkiem który obecnie stoi po drugiej stronie kanału ani nie pokazuje nowoczesnego budynku tuż za latarnią. Wszystko jest tak jak powinno. Latarnia i kanał portowy, pustka, zimno, cisza...

Fot. Kasia Foigt / styczeń 2021


Monety z latarniami - Kikut

Dziś pochwalę się analogiczną nową monetą - z serii, z której prezentowałam 8 stycznia we wpisie Świnoujście. Tym razem moneta z rzadko prezentowaną latarnią - Kikut.

Pojawia się ona na przedmiotach latarnianych nie często z pewnością ze względu na fakt, że jest (obok Jastarni i póki co Rozewia II) latarnią zamkniętą dla turystów.

Pod wieżę Kikuta można podejść (to piękny spacer oznakowanym szlakiem w lesie) ale to wszystko. Wieża zamknięta na cztery spusty. Latarni bez dozoru na miejscu, automatyczna. Wokół las, a kawałek dalej plaża i Bałtyk. Kiedyś była to kamienna wieża widokowa. Z czasem dobudowano jej górną partię, zadaszono i wstawiono optykę. Na jednym ze zdjęć poniżej archiwalną fotografię, na której wieża jest jeszcze z okresu tuż przed przeróbką na latarnię morską.

Poniżej moneta i kartki pocztowe. Przedmioty kolekcjonerskie ze zbiorów Latarnicy.

Fot. główna wpisu – Projekt LATERNA


Najlepsze lektury 2020 - ranking osobisty [2]

Dziś drugi odcinek subiektywnego rankingu moich NAJ książek za rok 2020. Tym razem ten trudniejszy wybór, bo chciałabym pokazać książki/powieści, które zrobiły na mnie największe wrażenie.

Kiedy przeglądam spis lektur za rok 2020 co chwila przy danym tytule myślę: Super, ekstra, ta to była fajna. Ale wtedy musiałabym tu stawić bardzo dużo pozycji. Chcę pośród tych naprawdę dobrych znaleźć perełki, czyli takie które poza tym, że dostały maksymalną notę miały w sobie to coś więcej, coś co siedzi we mnie po ich przeczytaniu do dziś, jakiś rozdział, scenę która utkwiła w pamięci, poruszyła, dała po głowie.

Takie podejście powoduje że ilość książek się uszczupla i dam radę wybrać te na podium i wyróżnienia. Zatem jeszcze raz przejrzę spis i już się dzielę moimi wyborami.

NAJLEPSZYMI książkami 2020 roku, które wstawiam na podium (kolejność przypadkowa, bo tego już nie potrafię ustawić która z nich jest tą NAJ):

Ruta Sepetys "Sól morza" / Henning Mankell "Włoskie buty" / Michael Crummey "Bez winy"

Z opisu wydawcy:

SÓL MORZA - Zima 1945 roku. Troje młodych ludzi. Trzy tajemnice.

Druga wojna światowa zbliża się ku końcowi. Tysiące uchodźców szukają ratunku przed nadciągającą Armią Czerwoną. W trakcie ewakuacji Prus Wschodnich krzyżują się drogi trojga nastolatków. Emilia, Joana i Florian – każde z innego kraju, każde dręczone poczuciem winy, strachem i wstydem – muszą zrobić wszystko, by dostać się na pokład Wilhelma Gustloffa. Tylko czy zdołają sobie zaufać? I czy to wystarczy, żeby przetrwać?

Ode mnie: wstrząsająca historia uchodźców zmierzających na pokład Wilhelma Gustloffa. W tym rejsie widzieli swoje ocalenie. Jak się stało każdy wie. Jedna z największych katastrof morskich. Powieść wręcz naturalistyczna, waląca po głowie emocjami, przerażająca prawdą o pewnych epizodach II wojny światowej. Zostaje w człowieku na długo. Już po lekturze z ogromnym zainteresowaniem oglądałam dokumenty nt tego rejsu dostępne na YouTube. Polecam!

Z opisu wydawcy:

WŁOSKIE BUTY - Na niewielkiej bałtyckiej wyspie od dwunastu lat mieszka samotnie Frederick Welin, sześćdziesięciosześcioletni emerytowany lekarz. Rytm jego życia wyznaczają codzienne poranne kąpiele w wykuwanym codziennie przeręblu. Jedynymi towarzyszami jego samotnej egzystencji są stary pies i równie wiekowy kot oraz pojawiający się od czasu do czasu hipochondryczny listonosz. Tak trwa to niezmącone niczym życie aż do momentu, w którym na otaczającym wyspę lodzie pojawia się kobieca postać, wspierająca się na chodziku. Okazuje się nią Harriet, miłość życia Fredericka, którą prawie czterdzieści lat wcześniej opuścił bez słowa. Dawna kochanka żąda spełnienia złożonej wiele lat wcześniej obietnicy - chce, żeby Frederick zawiózł ją nad leśne jezioro, o którym niegdyś opowiadał. Ruszają więc w podróż, która całkowicie zmieni starzejącego się, złamanego życiem człowieka.

Dziwaczna prośba dawnej miłości pociągnie za sobą lawinę zdarzeń i spotkań, które nie pozwolą byłemu lekarzowi wieść dawnej, wycofanej egzystencji, ale zmuszą go do powrotu do życia i rozliczenia z przeszłością.

Ode mnie: To była moja pierwsza styczność z tym znanym i cenionym autorem. Od pierwszej strony zakochałam się w tej opowieści i jej niespiesznej fabule. Jest ona taka ociężała jak wiek i schorzenia głównego bohatera a jednak wpada się w jej czar, język, styl, pejzaże i nie idzie przestać czytać. Postać dawnej kochanki wkracza gwałtownie w samotne i uporządkowane życia bohatera i wszystko się zmienia. Odkrywamy kolejne karty. Przeszłość miesza się z teraźniejszością. Coś wspaniałego językowo. Zakochałam się w tej wysepce i miejscach gdzie rozgrywa się akcja. Doskonała historia i niepopularnej schyłkowej fazie życia.

Z opisu wydawcy:

BEZ WINY - to odważna, czuła i przewrotna powieść psychologiczna najwyższej próby, rozgrywająca się w swoistym zawieszeniu poza światem: w przestrzeniach szarości, w których miłość, niewinność i wrodzona ludzka prawość ścierają się z ciemnotą, lękiem i popędami instynktu.

Bohaterami rozgrywającej się na przełomie XVIII i XIX wieku powieści „Bez winy” są Ada i Evered, rodzeństwo żyjące wraz z rodzicami w odciętej od świata zatoczce na północnym wybrzeżu Nowej Fundlandii. Gdy pewnej strasznej zimy oboje rodzice umierają, dzieci postanawiają pozostać w samotnej chacie nad wodą i kontynuować tam jedyne życie, jakie znają – rok po roku, przez całe lato, w nieludzkich warunkach łowić ryby, aby zarobić na zapasy pozwalające przetrwać kolejną srogą zimę. Niespełna dwunastoletni Evered i o dwa lata młodsza Ada będą musieli zmierzyć się jednak nie tylko z głodem, chorobą i żywiołami. Staną również twarzą w twarz z własnym niebywale ograniczonym pojęciem o świecie oraz nienazwanymi, coraz trudniejszymi do kontrolowania, narastającymi w skrajnym odosobnieniu emocjami – osiągającymi apogeum, gdy w okresie dorastania zacznie budzić się między nimi całkowicie dla nich niezrozumiałe napięcie seksualne...

Ode mnie: Miałam mieszane uczucia. Wiedziałam, że powieści tego autora są wysoko oceniane i zachwycają, ale bałam się że nie podołam, że będzie to za trudne, za ambitne. Jakież było moje miłe rozczarowanie. Nie dość, że nowy Autor - do nich podchodzę z rezerwą - bo albo się sprawdzi, albo już nigdy więcej nie sięgnę. To jeszcze osadza akcje książek na mojej ukochanej Nowej Fundlandii. Czy zepsuje mi obraz tych ziem tak mile zapamiętanych po "Kronikach portowych" i "Zwariowanej łódce"? A jednak od pieszych zdań czułam że to będzie zachwyt. Byłam sama zaskoczona jak wciągnęła mnie ta powieść. Bohaterowie mówią trochę archaicznym językiem, to bardzo prości ludzie, historia dramatyczna, przygnębiająca, wręcza porażająca pod każdym względem. Pokochałam ten styl i to co Autor chce nam przekazać. Napisane przepięknie, bez ubarwiania i wiele scen nie chce wyjść z głowy. Jakbym tak była i na własne oczy podglądała bohaterów. Na bank sięgnę kolejne książki Crummeya.

Podsumowanie: Ciekawym faktem jest to, że trzy najważniejsze powieści 2020 roku to wszystko dla mnie autorzy nieznani i mój pierwszy kontakt z ich twórczością. Mam już kolejne tytuły, które wyszły spod ich pióra i na pewno sięgnę, aby poczuć czy czar był jednorazowy (a nawet jeśli tak to te historie i tak się bronią) czy podtrzymają swoją formę literacką w moich oczach.

WYRÓŻNIENIA:

S.K. Tremayne - Zanim umarłam / Peter May za całokształt tj wszystkie 4 tytuły przeczytane w 2020 roku - Człowiek z Wyspy Lewis, Jezioro tajemnic, Na szlaku trumien i Na gigancie / Eric Berg za całokształt tj dwa tytuły przeczytane w 2020 - Zatokę cieni i Dom mgieł

ZANIM UMARŁAM - od wydawcy:

Przeżyła wypadek, ale prawdziwy koszmar miał się dopiero zacząć… Kath nie może się nadziwić swojemu szczęściu – z wypadku, którego nie powinna przeżyć, wyszła lekko poobijana i z tymczasową utratą pamięci. Rodzina nie podziela jej entuzjazmu. Mąż jest oziębły, a córka zachowuje się dziwnie. Kath wciąż zadaje sobie jedno pytanie: o czym jej nie mówią?

Ode mnie: Tremayne dla mnie to tzw. pewniak podobnie jak dwoje pozostałych wyróżnionych pisarzy. Pisze pod pseudonimem, ale to brytyjski pisarz i dziennikarz. Odkąd przeczytałam jego "Bliźnięta z lodu" mam już za sobą wszystkie 4 wydane w Polsce powieści. Każda zachwyciła i zostawia po sobie wrażenie, że w ramach gatunku (thriller psychologiczny) to najwyższa półka. Biorę w ciemno wszystko co napisze.

ERIC BERG

DOM MGIEŁ - od Wydawcy

Przeszłość zawsze Cię dogoni. Czy naprawdę chcesz spotkać swoich dawnych znajomych?
Czwórka przyjaciół z młodości na wiele lat traci kontakt ze sobą. Kiedy w końcu odnajdują się dzięki internetowi i mediom społecznościowym, postanawiają spędzić ze sobą weekend na malowniczej wyspie Hiddensee. Podczas spotkania dochodzi jednak do tragedii. Podczas burzliwej, sierpniowej nocy trzy osoby giną od strzału z broni. Dodatkowo jedna z kobiet zostaje ciężko ranna i zapada w śpiączkę.
Dwa lata po masakrze sprawę na nowo analizuje dziennikarka Doro Kagel. Czy uda się jej odkryć, co naprawdę wydarzyło się tej przerażającej nocy.

ZATOKA CIENI - od Wydawcy:

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem.
Czego nigdy nikomu nie zdradzisz?
Marlene Adamski z nieznanych powodów skacze z balkonu swojego
domu. Uchodzi z upadku z życiem, lecz od tej pory nie mówi ani
słowa. Psychoterapeutka Ina Bertholdy nie potrafi wyjaśnić zachowania
sześćdziesięciodwuletniej żony piekarza. Ponieważ sprawa
nie daje jej spokoju, jedzie do meklemburskiej wioski Prerow, by
odwiedzić pacjentkę. Wydaje się, że Marlene jest otoczona troskliwą
opieką, lecz postawa jej męża wprawia Inę w  zdumienie.
Mężczyzna nawet na chwilę nie zostawia żony sam na sam z psychoterapeutką.
Robi wszystko, by uniemożliwić kobietom rozmowę.
Czternaście miesięcy wcześniej w kuchni Adamskich zbiera się przy
stole osobliwe towarzystwo. Zgromadzeni planują coś potwornego…

Ode mnie: jego pierwszą powieść pt "Ruiny na wybrzeżu" przeczytałam w 2017 roku. Zrobiła tak ogromne wrażenie (z resztą pamiętam o niej do dziś), że czekałam z niecierpliwością na kolejne. I tak przyszły już dwie i obie nie zawiodły. Berg to pisarz niemiecki (kiedyś wydawało mi się że nie cenię literatury niemieckiej ale po zachwytach nad cyklem Petera Wolfa o Fryzji już w życiu tak nie powiem) piszący połączenie kryminałów z thrillerami. Obie historie są wspaniałe i czyta się jednym tchem.

PETER MAY

CZŁOWIEK Z WYSPY LEWIS - od Wydawcy

Druga część, po "Czarnym domu", trylogii Petera Maya o wyspie Lewis

CZŁOWIEK BEZ IMIENIA
Niezidentyfikowane zwłoki zostaną znalezione w torfowisku na wyspie Lewis. Jedyną wskazówką do odkrycia do tożsamości jest zbieżność DNA z lokalnym rolnikiem.

CZŁOWIEK BEZ PAMIĘCI
Jednakże Tormond Macdonald, starszy pan cierpiący na demencję, twierdzi, że jest jedynakiem.

CZŁOWIEK BEZ WYBORU
Gdy rodzina Tormoda prosi o pomoc Fina Macleoda, czuje się on w obowiązku rozwiązać tę zagadkę

JEZIORO TAJEMNIC - od Wydawcy:

Hebrydy Zewnętrzne to mroczne i surowe miejsce, gdzie w ciągu jednej nocy może zniknąć jezioro, ukazując wrak awionetki ze zwłokami zaginionego przed laty słynnego rockmana.

I nie ma w tym żadnej magii.

Są za to głęboko skrywane konflikty zamkniętej purytańskiej społeczności, jest podłość i chciwość.

I jest mur milczenia.

Jeśli Fin Macleod go nie zburzy, nie odkryje, co naprawdę zdarzyło się na wyspie Lewis przed siedemnastu laty. A musi to zrobić, bo chociaż nie pracuje już w policji, to wciąż myśli jak inspektor.

NA GIGANCIE - od Wydawcy

Pięciu nastolatków z marzeniami. 
Pięć dekad strachu.
JEDNA MROCZNA PRAWDA.

Glasgow, 1965 rok. Jack Mackay, nieustępliwy, uparcie dążący do celu nastolatek, nie wyobraża sobie życia, które miałoby być nudne i przewidywalne. Chłopak ma tylko jedno marzenie, a jest nim przeprowadzka do Londynu. Udaje mu się przekonać czterech muzyków ze swojego zespołu, by wyjechali do Wielkiej Brytanii, gdzie czeka ich kariera muzyczna.

Glasgow, 2015 rok. Sześćdziesięciosiedmioletni Jack Mackay nie ma odwagi spojrzeć wstecz na życie pełne niepowodzeń i przeciętności. Wciąż nękają go obrazy tego, co wydarzyło się przed pięćdziesięciu laty. Dręczą go wspomnienia, przed którymi tak uciekał.

Londyn, 2015 rok. Martwy mężczyzna leży w jednopokojowym mieszkaniu. Nad jego ciałem stoi bezlitosny zabójca. Nie odczuwa żadnych wyrzutów sumienia. To, co pięć dekad temu zaczęło się jako niewinna pogoń nastolatków za marzeniami, dziś stało się koszmarem na jawie, gotowym zniszczyć życie wszystkich pięciu mężczyzn.

„Na gigancie” jest trzymającym w napięciu thrillerem, przedstawiającym losy trwającej półwiecze przyjaźni między pięcioma chłopakami, których połączyły wspólna pasja i wspólne marzenia, a wszystko to na tle dwóch wyjątkowo klimatycznych miast.

NA SZLAKU TRUMIEN - od Wydawcy:

Wyspa Harris, Hebrydy Zewnętrzne.
Wyrzucony na plażę mężczyzna nie ma pojęcia, gdzie się znajduje ani kim jest. Stopniowo dowiaduje się kolejnych szczegółów o sobie: nazywa się Neal Maclean i zjawił się na Harris przed rokiem, by pisać książkę. Tyle że w jego komputerze nie ma po niej ani śladu. Jedyne, co znajduje w domu, to mapka z zaznaczoną trasą zwaną Szlakiem Trumien.

Wyspa Flannana.
Na niezamieszkanej wysepce archipelagu Hebryd Zewnętrznych, z której ponad sto lat temu w tajemniczych okolicznościach zniknęło trzech latarników, zostają znalezione zwłoki zamordowanego mężczyzny. Policja podejrzewa Macleana. A jemu trudno dowieść niewinności, skoro nadal niewiele pamięta i sam nie jest o niej przekonany.

Edynburg.
Karen Flemming, zbuntowana nastolatka, która od dwóch lat zmaga się z traumą po samobójstwie ojca naukowca, dostaje od jego przyjaciela dziwny list napisany przez ojca przed śmiercią. I budzi się w niej podejrzenie, że tata wciąż żyje, a za jego zniknięciem może stać koncern, w którym pracował.

Ode mnie: Peter May szkocki pisarz i scenarzysta. Jego "Czarny dom" tom 1 trylogii Wyspa Lewis przeczytałam w 2018 roku i została jedną z moich książek roku. To było wielkie BUM i WOW jednocześnie. Miłość od pierwszego akapitu. I w żadnej kolejnej książce mnie nie zawiódł. Najczęściej akcja jego powieści rozgrywa się na wyspach szkockich ale bywają wyjątki. Od kryminalnych powieści odstaje "Na gigancie" - to już literacki majstersztyk! Coś na kształt genialnej "Ostatniej kolejki " Grahama Swifta ale po szkocku. Nie odmowie sobie nigdy lektury tego co napisze. Jestem już wierną fanką na zawsze.

Fot. okładek z internetu (głównie z portalu lubimyczytac.pl)

Fot. główna wpisu:  Janko Ferlic / pexels.com


Kocia strona wakacji 2019 [12]

To ostatni koci odcinek nawiązujący do zdjęć mruczków powstałych latem 2019 roku na Półwyspie Helskim. Jak wcześniej uprzedzałam "moja" portowa ekipa: Pomykacz, Nieśmiałek i Chłopak zza Winkla zdecydowanie wymagali poświęcenia im kilku odcinków.

Tak bardzo byli tego lata fotogeniczni a nasza relacja z dnia na dzień umożliwiała mi robienie coraz ciekawszych kadrów. Wzrastało zaufanie budowane systematycznym dokarmianiem i smacznymi kocimi przysmakami.

Poniżej trzeci zestaw zdjęć. Do dziś pamiętam emocje podczas ich robienia (czasami musiała niemal płasko leżeć w trawie co budziło zainteresowanie letników) albo zsuwałam się po kamieniach ku wodzie zatoki, aby lepiej uchwycić ich obecność przy krzakach i na wielkich kamieniach. Ale było warto! każdej spędzonej z nimi minuty. Czasami takie wieczorna sesja trwała nawet dwie godziny mojego siedzenia by uchwycić te kilkanaście fajnych kadrów.

Fot. Latarnica 2019/ Kuźnica


Zdjęcie na niedzielę - 31 stycznia 2021

Było tej zimy w tym cyklu nocne ujęcie optyki z Rozewia z księżycem, było śnieżne ujęcie Góry Szwedów czy Darłówka. Pora na piękne zdjęcie latarni Stilo z księżycowej pory, która nie jest dla wielu dostępna.

To latarnicy widzą najbarwniejsze zachody słońca z laterny czy urocze księżycowe noce na 12-godzinnej zmianie od 19:00 do 7:00 rano.

Fot. Latarnik ze Stilo/ 2021


Rozewie o północy - kiedy słychać buczki...

Jest taka noc, kiedy o północy na rozewskim klifie rozlega się obowiązkowo potężny dźwięk buczków. Ale żeby się one odezwały należy odpowiednio całą aparaturę przygotować i dokonać rozruchu pneumatycznych buczków mgłowych. Zdjęcia pokazują rozruch.

Buczki w rozewskim blizarium uruchamiane są tradycyjnie w sylwestrową noc 31 grudnia o północy. Dźwięk trwa 1-2 minuty. To coś niesamowitego, że mamy takie piękne muzealne już urządzenia i eksponaty, a historia rozewskiego latarnictwa jest wciąż żywa. Przy czynnej latarni Rozewie I znajduje się siłownia oraz sprężarki służące do uruchamiania sygnału mgłowego. Latarnik mający służbę zawsze wita Nowy Rok z buczkiem w tle. Wszystko działa dzięki dobrej pracy i dbałości wielu pokoleń latarników.

Interesujący artykuł na temat pracy latarników na Rozewiu z urokliwymi zdjęciami możecie przeczytać tutaj: http://extra.natemat.pl/wspolczesny-latarnik-kiedys-za-brak-swiatla-zabijali

Fot. Latarnik z Rozewia

Fot. główna wpisu depositphotos.com


Najlepsze lektury 2020 - ranking osobisty [1]

Tak się składa, że dziś przypadają moje urodziny. Nie może być lepszej okazji do przedstawienia swoich osobistych wybranych "NAJ" lektur za rok 2020. Jak pokazuje spis udało mi się prawie osiągnąć cel - czyli 104 lektury.

Skąd bierze się ta liczba? Otóż rokrocznie biorę udział w zabawie na facebooku - Przeczytam, 52 książki w roku. To takie całoroczne wyzwanie stawiające pułap przeczytania jednej książki tygodniowo. Kiedy się to osiągnie wchodzi się na pułap 104 książek, czyli 2 x 52 co daje dwie książki na tydzień. Ja rok 2020 skończyłam z 99 tytułami na liczniku. Kilku jednak zabrakło.

Z efektu liczbowego i jakościowego jestem bardzo zadowolona. I choć większość oceniłam na maksymalną notę, to wśród nich zawsze są takie, które wybijają się na tle innych. Czasami to sprawdzeni autorzy, czasami w ciągu roku poznaję nowego twórcę i jest wielkie olśnienie i zachwyt.

Podobnie jak na początku roku 2020 podzielę ten wpis na lektury NAJ w kategorii Literatura związana z wybrzeżem oraz Literatura faktu/reportaż/biografia.

W drugim wpisie podzielę się moimi typami wybranymi z powieści autorów rodzimych i światowych. To zawsze najtrudniejszy wybór.

Literatura związana z wybrzeżem

Na podium za rok 2020 wchodzą (kolejność przypadkowa):

Jurata - cały ten szpas

Dziewięćdziesiąt lat temu zauroczeni swoim morzem Polacy zamarzyli o kurorcie z prawdziwego zdarzenia. Jurata natychmiast stała się ulubionym miejscem wakacyjnych pobytów ówczesnych elit. Można tu było spotkać Wojciecha Kossaka, zajeżdżającego przed swój dom lśniącym automobilem. Plażą przechadzał się prezydent Mościcki, a w luksusowych pensjonatach zatrzymywały największe gwiazdy z Bodo, Smosarską i Kiepurą na czele.

Krótka przedwojenna historia zakończyła się we wrześniu 1939 roku. Letnicy wyjechali, a Niemcy skwapliwie korzystali z jurackiej infrastruktury. Odpoczywali tu lotnicy Luftwaffe i młodzież z Hitlerjugend.

[...] Anna Tomiak opowiada o nadmorskim kurorcie od jego początków w 1928 roku, przez zmianę w centrum wczasów pracowniczych, aż po powrót do elitarności w latach 90. i czasy współczesne. [opis od Wydawcy]

Ode mnie: To kolejna książka o historii Juraty, którą dosłownie połknęłam. Uwielbiam patrzeć na nią przez pryzmat okresu gdy się rodziła jako ekskluzywny kurort dla elit i kocham wyszukiwać na miejscu ocalałe resztki dawnej świetności.

Wakacje 1939

Od marca 1939 roku Polska graniczyła z III Rzeszą nie tylko od zachodu, ale też od południa, mimo to, jeszcze na początku lata niewielu było pesymistów. Do sezonu urlopowego przygotowywano się jak zwykle nieco wcześniej. Oprócz niepokojących wieści, w gazetach znajdowało się także miejsce dla wakacyjnych tematów i anonsów zachęcających do spędzenia urlopu w znanych kurortach.

Ludzie z pierwszych stron gazet: Nałkowska, Barszczewska, Halama, Mościcki, Gombrowicz i ci mniej znani: Straszewicz, Parnell, Pruszkowski, Roszkowska, Stempowski - w scenerii upalnego lata. Ich nadzieje, tęsknoty, żarty, marzenia i plany. Szlaki przemierzane luksusowymi, szybkimi wagonami o aerodynamicznych kształtach, liniami LOT-u, ale także własnymi samochodami oraz ekonomicznymi wagonami trzeciej klasy. 
Największą popularnością wśród elity cieszą się: Zakopane, Jurata, Krynica, Zaleszczyki i urokliwe letniska: Kosów Huculski, Jaworze, Kazimierz. Słoneczny polski modernizm Ciechocinka oraz campingi wagonowe.

W drugiej połowie sierpnia – choć to przecież pełnia sezonu – ośrodki wczasowe powoli pustoszeją. Coraz więcej złych wieści u schyłku tego lata sprawia, że wielu urlopujących, skraca swoje wywczasy. Wrzesień tego roku będzie miał zupełnie inne barwy. [opis od Wydawcy]

Ode mnie: To kolejna tego typu pozycja na naszym rynku zbliżona choćby do "Pokoju z widokiem - lato 1939" Marcina Wilka (również ją wyróżniłam wśród lektur za 2019 rok). Aż ciarki przechodzą, gdy czyta się o wakacjach 1939 roku wiedząc już co się wydarzyło 1 września 1939 roku. Bardzo interesująca, doskonale napisana.

Kuźnica - gdzie morze całuje zatokę

Kolejna publikacja Małgorzaty Abramowicz o czasach dwudziestolecia międzywojennego nad brzegiem Bałtyku. Opowiada o przemianie małej wioski rybackiej w modne letnisko, o nieustającej walce z żywiołem, o ludziach, którzy na wąskim pasku ziemi, między Wielkim i Małym Morzem z ogromną determinacją walczyli o swoje domy. Jak zwykle pomocne były: prasa międzywojenna, notatki i artykuły, zachowane w archiwach dokumenty, pocztówki, ilustracje i zdjęcia z prywatnych albumów. [opis od Wydawcy]

Ode mnie: nie mogło zabraknąć w wydaniu książkowym lektury dotyczącej mojej ukochanej Kuźnicy na Półwyspie Helskim, do której jeżdzę od 1997 roku. Dla mnie ta książka ma bardzo osobisty wymiar. czytałam z wypiekami na twarzy i wzruszeniem, bo znam każdy kąt tej małej rybackiej miejscowości na najwęższym odcinku półwyspu. Na dodatek cenię wszystkie monografie pani Abramowicz i mam już niestety za sobą te lektury. Szkoda tylko, że niektóre archiwalne zdjęcia tak niewielkich rozmiarów.

Dwa wyróżnienia:

Ode mnie: Prace pani Ireny Elsner ("Półwysep Helski...") bardzo cenię, bo sama przeszukuje archiwa, dociera do niesamowitych dokumentów i tekstów w archiwach niemieckich i własnym sumptem wydaje naprawdę wartościowe publikacje dotyczące wybrzeża i historii (głównie okolic Choczewa, ale nie tylko).

Ode mnie: Sopot między wojnami - połączenie wspaniałych archiwaliów fotograficznych i bardzo ciekawe tematyczne rozdziały. Dla kogoś kto lubi a nawet kocha Sopot pozycja obowiązkowa.

Literatura faktu/reportaż/biografia

Na podium za rok 2020 wchodzą (kolejność przypadkowa):

Kocie chrzciny

Kissanristiäiset, kocie chrzciny, to pretekst do świętowania, muzyki, śpiewu. Finowie umieją imprezować i nie stronią od alkoholu, tak w towarzystwie, jak w samotności (to słynne fińskie „gaciopicie” w domu, na kanapie, w bieliźnie lub wyciągniętych dresach). Ale Małgorzata Sidz zaprasza nas nie tylko do zabawy – uchyla przed nami drzwi do fińskich domów, przedstawia fińskie rodziny, opowiada o fińskiej mentalności, o pracowitości i wyrozumiałości, alkoholizmie i samotności. Zabiera nas do domków letniskowych i do domów spokojnej starości. Pisze o historii, skomplikowanych relacjach z sąsiadami i o mniejszościach, ale też o Muminkach, Tove Jansson i saunach. Jej Finlandia to kraj wymykający się stereotypom, pełen sprzeczności i podziałów, wspaniały i trudny zarazem. Kraj lata i zimy. [opis od Wydawcy]

Ode mnie: dopiera ta lektura i wnikliwa analiza tego kraju tak mocno mi uświadomiła jak jak kocham Finlandię. Każdy rozdział zachwyca. Kraj, ludzie, zwyczaje, przyroda, kultura. Pochłonęłam z ogromnym apetytem.

Przeżyć - moja tragedia na Nanga Parbat

W styczniu 2018 roku Tomasz „Czapkins” Mackiewicz i Élisabeth Revol stanęli na wymarzonym szczycie Nanga Parbat. Mieli to zrobić po swojemu i bez żadnego rozgłosu. Jednak w drodze powrotnej Czapkinsa dopadła choroba wysokościowa. Revol sprowadziła go do szczeliny w śniegu około 800 m poniżej szczytu, gdzie został na zawsze. – Jest mi zimno, chcę odpocząć – miał powiedzieć w ostatnich słowach, które w intymnym wyznaniu na łamach tej książki wspomina Francuzka.

„Przeżyć. Moja tragedia na Nanga Parbat” jest osobistym, emocjonalnym zapisem dramatu Élisabeth Revol, ocalałej dzięki brawurowej akcji ratowniczej prowadzonej przez himalaistów, którzy w tym czasie uczestniczyli w Zimowej Narodowej Wyprawie na K2 – Adama Bieleckiego, Jarosława Botora, Denisa Urubkę i Piotra Tomalę. Revol po raz pierwszy z tak szczegóowo wspomina przebieg tragicznych wydarzeń. Szczera do bólu, konfrontuje się z własną traumą i emocjami, by swoimi słowami opowiedzieć tę intymną historię, która wydarzyła się na oczach milionów ludzi na całym świecie.

„Wciąż wracam do tego, co przeżyłam tam z nim – a potem już bez niego. Kiedy jestem sama, przychodzą mi do głowy jednocześnie tysiące słów, widzę tysiące niuansów. Może potęga słów złagodzi ból… Cały czas myślę o nim; o tym, jak żył, o jego filozofii, jego sztuce życia, jego miłości do Nangi…” – fragment listu Élisabeth Revol do tragicznie zmarłego partnera wspinaczkowego Tomka Mackiewicza [opis od Wydawcy]

Ode mnie: w 2019 roku wyróżniłam "Czapkinsa" opowieść biograficzną o Tomku Mackiewiczu - partnerze wypraw Revol na Broad Peak. Tym razem historia tej drugiej. I to jak napisana! Jedna z najlepszych książek biograficzno-górskich jakie czytałam i jakie przeżyłam, bo dostarczyła mi sporo nerwów i wzruszeń. TO tak świeża historia i pamiętam tamte trudne dni i wieści na jakie się czekało nasłuchując media.

Życie po Broad Peak

Opowieść żony himalaisty.

W marcu 2013 roku świat przeżywał wielki sukces czterech polskich himalaistów – pierwsze zimowe wejście na Broad Peak. Chwilę później cała Polska zamarła. Dwóch wspinaczy rozpoczęło dramatyczną walkę o życie, a kiedy ją przegrali, rozgorzała narodowa dyskusja o etyce himalaizmu i partnerstwie w górach. Dysputy i oskarżenia ciągnęły się tygodniami, tymczasem w Zakopanem, z dala od zgiełku, została pogrążona w rozpaczy rodzina Maćka Berbeki – jego żona Ewa i czterech synów. Od ponad trzydziestu lat ich wspólnego życia Ewa bała się właśnie tego momentu. Choć byli jedną z nielicznych par w świecie alpinistów, których góry nie rozdzieliły, ostatecznie to one zabrały najważniejszą osobę w jej życiu. A mimo to syn Maćka, Franek, żegnając Ojca, powiedział w imieniu całej rodziny: „Chciałbym podziękować Bogu za góry, które ukształtowały naszego Tatę i towarzyszyły mojej rodzinie od bardzo dawna. I wciąż będą towarzyszyć”.

Ta książka to opowieść o miłości, pasji i akceptacji… aż po grób. [nota od Wydawcy]

Ode mnie: kolejna górska i biograficzna lektura. Wywiad rzeka z żoną znanego himalaisty Maćka Barbeki. Bardzo osobista rozmowa, bardzo szczera, bardzo poruszająca. Najwyższa półka tego gatunku.

Dwa wyróżnienia:

Ode mnie: Krzysztof Wielicki - dla mnie człowiek legenda, doskonały wspinacz i kierownik wypraw wysokogórskich. Nie znałam jego życia prywatnego, ani drogi do gór. Tą książkę czyta się jednym tchem i jest bardzo wciągająca. Także jako portret pewnych dekad z dziejów PRL oraz inny obraz tego samego środowiska górskiego czasów współczesnych. Wielkie i małe wyprawy od kulis i logistyki, do tego naprawdę bardzo ciekawe życie pełne pasji i namiętności.

Ode mnie: Niech to szlak - wydawało by się że będzie to suchy pełen faktów obraz zebranych i wybranych wypadków w naszych górach, ale ta książka to coś więcej. To nie tylko współczesne wypadki ale i sięganie daleko wstecz - nawet o 100 lat. Różnorodne epoki, rożne pobudki i motywacje wspinania, różne rozmiary tragedii. To nie kronika policyjna - to obraz środowiska ratowników ale i przykry często portret polskiego turysty górskiego, który nie czuje respektu przed grozą gór i jest w swych decyzjach naiwny i lekkomyślny.

Fot. główna wpisu Janko Ferlic / pexels.com