Nie ma wakacji bez Szwedzkiej Górki [1]

W zasadzie stwierdzenie z tytułu tego wpisu mówi wszystko o moim stosunku do tego miejsca. I rokrocznie zamęczam Was zdjęciami i opisami z pieszej wyprawy na ukochaną wydmę. Ale nie mogę się bez tego obyć.

Wyprawa do nieczynnej latarni - ilekroć przebywam na Półwyspie Helskim - jest PO PROSTU obowiązkowa. To jest dla mnie tak naturalne jak odwiedziny Rozewia czy latarni Hel. Obecność na tym uroczym wzniesieniu - obowiązkowa. Tak się składa że zazwyczaj moim eskapadom do tej latarni towarzyszą wielkie upały lub chociaż słoneczna aura.

I dobrze się składa bo latarnia z Góry Szwedów w słońcu jest najpiękniejsza. Wiem, że idealizuje to miejsce, że miewam niezrozumiałe porywy serca jakie zdarzają się jeszcze tylko na Przylądku Rozewie. Ale serce nie sługa. Jak kocha to już na zabój. I nieczynna konstrukcja na wysokiej wydmie pod Helem budzi we mnie ogromne emocje i nie wyobrażam sobie, aby miała zniknąć z mapy naszego wybrzeża mimo, że jej stan jest od lat bardzo kiepski.

Wiem też po licznych rozmowach z miłośnikami latarni, że wszystkim nam zależy aby ta latarnia trwała i była na mapie naszego wybrzeża. Tak czy inaczej mam rękę na pulsie w tym temacie i staram się być na bieżąco.

Poniżej pierwsza odsłona tegorocznego spaceru do latarni. trochę przekornie potrzymam Was jeszcze w napięciu i w tym wprowadzającym odcinku samej latarni nie zobaczycie, jedynie uroki szlaku wiodącego na wydmę. Ale czy jest jakiś piękniejszy las nad nasze polskie nadmorskie sosnowe? Najbardziej lubimy dotrzeć do latarni ruszając spod Muzeum Obrony Wybrzeża. A plażą od Helu to szliśmy na Górę Szwedów grube lata temu. Trzeba będzie kiedyś tą trasę sobie przypomnieć.

Dodam dla przypomnienia, że latarnia została zbudowana w 1936 roku (oby dotrwała swoich setnych urodzin!), a od 1990 roku jest wyłączona i pozostawiona sobie samej.

Fot. Latarnica / czerwiec 2017


Zdjęcie na niedzielę - 15 października 2017

Dziś popatrzmy wprost w serce latarni. Poniżej piękna fotografia optyki latarni morskiej w Niechorzu. Zdjęcie wykonane zostało w 2011 roku - w samej końcówce wakacji.

Fot. Tomasz Lerczak


Prezenty niespodzianki z latarniami

Miesiące sierpień i wrzesień przyniosły mi niespodziewane podarunki związane z latarniami. Najpierw w sierpniu wzbogaciła się moja kolekcja latarnianych kubków o jeszcze jeden okaz, którego nie miałam.

Poniżej ten kubeczek i kartka z dalekiego Kazachstanu, która do mnie przybyła od chrześniaka.

Poniżej prawie cała (bo oczywiście o jakimś egzemplarzu na pewno zapomniałam) kolekcja latarnianych kubeczków i puszeczek na herbaty.

Miesiąc październik przyniósł aż dwie latarniane niespodzianki. Dostałam kubeczek, który śmiało może stanowić serię z tym otrzymanym w sierpniu. Oba jako że są wysokie a wąskie idealnie pasują pod dyszę mojego ciśnieniowego ekspresu do kawy.

Poniżej kubeczek - tym razem z pasiastą latarenką.

A wraz z drugim kubeczkiem do moich rąk trafiła nie lada gratka: ilustrowana pięknymi akwarelami mapa z latarniami morskimi USA. Poniżej mapa po rozłożeniu.

Poniżej fragment tejże mapy z opisywaną w tym tygodniu latarnią Big Red (Holland Harbor Light) ze stanu Michigan.

Dziękuję: Mirella Kamińska, Anna Żebrowska i Maciej Płaza za TAKIE niespodzianki! 


Cenię rodzimy koci design

Coraz częściej na rodzimym rynku natrafiam na małe manufaktury i rodzinne firmy zajmujące się produkcją naprawdę udanych gadżetów dla kotów. Są one tak przemyślane i opracowane pod kątem surowca, aby rozpieszczać i spełniać gusta naszych domowych tygrysów.

Ostatnio na rynku pojawiły się tekturowe drapaczki NEO oznakowane logotypem CatRoom. Te cudownie przemyślane leżyska-drapaki są w ofercie firmy Skolik z Chorzowa. Firma ma również swoją stronę na facebooku, gdzie dominują zdjęcia zadowolonych Klientów czyli kotów zachwyconych swoim nowym sprężynującym i dopasowującym się pod ciało legowiskiem.

Wiadomo nie od dziś że kot plus tektura równa się wielkie szczęście. Jedne preferują do drapania bardziej powierzchnie pionowe, inne natomiast uwielbiają ścierać pazurki na płaszczyznach płaskich, ułożonych bezpośrednio na podłodze.

Myślę, że NEO zadowoli każdego kota. Posiada bowiem unikalną konstrukcję, w której leży cały jego sukces. To nie tekturowa mata, ale sprężysta pracująca powierzchnia. Drapak jest dość spory, ale producenci już informują, że wkrótce pojawi się na rynku jego mniejsza odmiana.

Plusem dużej powierzchni NEO jest fakt, że doskonale daje się zwijać w rulon i chować w karton, w którym przybywa do nas przesyłka przez co nie musi być na stałe rozłożony - co ma zaletę przy małych mieszkaniach.  Na jednym legowisku doskonale znajdą dla siebie miejsce naraz dwa a nawet i trzy dorosłe koty. Więc nie dojdzie do sytuacji, że jedno zwierzę czeka gdy inne z drapaczka korzysta.

Kot Error dostał taki drapak w prezencie od zakoconej Cioci Joanny w ostatnim dniu września i to była miłość od pierwszego wejrzenia. Nie miałam wątpliwości, że nowy mebel się spodoba bowiem mój kocur kocha tekturę. Zaskoczeniem jest sama konstrukcja i jak świetnie została przemyślana. Drapaczek pięknie pracuje pod leżącym na nim kotem, Error od razu zaczął go drapać i  docenił fakt, że może się swobodnie wyciągnąć na jego powierzchni. Docenił nawet samo opakowanie (wąska kartonowa tuba) co zobaczycie również na zdjęciach poniżej.

Jeśli wasz kot lubi kartoniki i tektury, jeśli drapanie innych powierzchni w domu to problem - zakupcie swoim pupilom NEO. Wygląda fantastycznie i bardzo designersko, a kosztuje tylko 39 zł. Myślę, że to najlepiej wydanie pieniądze, a radość zwierzaka bezcenna. I na pewno\"mebel" przetrwa sporo czasu, bo nie rozpada się od razu pod pazurem kota.

Ten wpis nie jest tekstem sponsorowanym. Po prostu cieszą mnie takie drobne rodzime produkty, które są od początku dokładnie przemyślane, aby spełniały wszelkie oczekiwania przyszłych Klientów. A że w tym przypadku są nimi koty nie ma znaczenia. Ich opiekunowie najszybciej będą wiedzieli kiedy ich mruczki są zadowolone. Cieszę się dodatkowo, że tak dobry produkt jest w ofercie firmy polskiej i tylko można mieć nadzieję że pojawią się u nich i inne ciekawe rozwiązania.

W ofercie CatRoom są już też kocie wieże INKA. Niestety jak na gabaryty mojego mieszkanka zdecydowanie za duże ale na pewno spełnią swą funkcję w domach z kilkoma kotami, domach tymczasowych czy kocich kawiarniach, bo jednej z nich już taki domek został nawet wstawiony.

Poniżej test drapaka NEO z oferty CatRoom, testerem jest wybredny klient kot Error.

fot. Latarnica


Karta z kalendarza - latarnia października - Holland Harbor Light

Typowo już jesienny miesiąc październik przynosi w kalendarzu wizerunek latarni ze stanu Michigan.

Zdjęcie wykonane w jesiennej stylistyce idealnie oddaje piękną złotą porę roku. Poniżej karta z naściennego kalendarza:

Poniżej kilka faktów nt tej latarni:
– latarnia znajduje się w hrabstwie Ottawa, w stanie Michigan, przy wlocie do kanału łączącego jezioro Michigan z jeziorem Macatawa
– latarnia bywa nazywana potocznie Big Red
– pierwszą latarnią zbudowaną w tym miejscu była mała, kwadratowa konstrukcja drewniana, zbudowana w 1872 roku
– pierwsze światło nawigacyjne w wybudowanym specjalnie budynku w 1907 roku
– latarnia Big red została zautomatyzowana w 1932 toku
– w 1970 roku miała zostać zlikwidowana jednak mieszkańcy protestowali i zawiązał się komitet obrony latarni
– w roku 2007 Departament Spraw Wewnętrznych Stanów Zjednoczonych stwierdził, że Holland Harbor Light będzie pod ochroną
– jest dwunastą latarnią morską w stanie Michigan
– wysokość wieży 9,8 m
– budulec konstrukcji budynku - drewno

Poniżej zdjęcie dzienne z wikipedia.en/fot. Bill Konrad - zdjęcie z 2004 roku

Poniżej historyczne ujęcie latarni pokazujące jej położenie na końcówce falochronu - z archiwum U.S. Coast Guard, autor fotografii nieznany

Poniżej ujęcie zimowe z lighthousefriends.com


Zdjęcie na niedzielę - 8 października 2017

Dziś powracam pamięcią do wakacji sprzed roku czyli do czerwca 2016. Wtedy było naprawdę bardzo gorące lato.

To zdjęcie portu w Kuźnicy powstało późnym wieczorem po pięknym słonecznym dniu. Doskonale widać oświetlenie portu w tym światło ze stawy nawigacyjnej (czerwone).

Fot. Tomasz Lerczak / 2016


Kocie lato czyli kot w wielkim mieście

Bardzo dawno nie było już tutaj (teraz osoby nie lubiące koty mogą sobie odpuścić oglądanie tych zdjęć) mojego domowego tygrysa. Skończyło się kolejne lato więc wypada pokazać jak spędzał je w domoych kątach Error.

Od 2 lub 3 lat nie zabieram go już na łono natury ze względów zdrowotnych. Jest zbyt schorowanym kotem i przewożenie w upale czy przebywanie na zewnątrz nie zawsze mogłoby dla niego się dobrze skończyć. Poza tym tegoroczne lato bardzo źle znosił. Jako astmatyk reagował na humorzastą aurę i było przez lipiec i sierpień naprawdę trudno.

Ale poniżej prezentowane zdjęcia mają na celu pokazanie tych miłych domowych chwil życia kota. Zatem kto ma ochotę niechaj ogląda. Zdjęcia pochodzą tylko z okresu czerwiec-sierpień. Error - oczywiście tylko na jego zasadach - jest kotem nakolankowym, ale nie było tak od początku. To przyszło z czasem. Tak więc opiekunowie kotów - nie traćcie nadziei!

Fot. Latarnica / 2017


Ze starej prasy [50]

Tak się czasami ze starą prasą ma, że jedyny interesujący materiał zdjęciowy pojawiał się jedynie na okładce. Ale czasami ta okładka ma taką wagę ilustracyjną, że nie potrzeba już nic więcej. Uważam, że kwietniowy numer "Morza" z 1934 roku swoją szatą zewnętrzną wynagradza brak zdjęć latarni w środku tego wydania.

Wprawdzie obiekt z okładki to nie typowa latarnia morska, ale główki falochronów w porcie gdyńskim stanowią przepiękne nawiązanie architektoniczne do dobrych projektów wież latarni morskich.

Poniżej urokliwa okładka tego wydania "Morza", a dalej dla przypomnienia unikalne, znalezione w sieci, zdjęcie z budowy tych główek w okresie powstawania nowoczesnego portu w Gdyni oraz widok współczesny, prezentowany już 5 lat temu tutaj na Latarnicy.


Ciekawostki aukcyjne [15]

Dziś powracam do aukcyjnych ciekawostek. Tym razem trochę inne przedmioty. Bardziej w kierunku przedmiotów starych z tzw. "duszą", ale będzie i trochę sztuki współczesnej. Wszystkie zdjęcia są tzw. aukcyjne stąd czasami na starych kartkach znaki wodne sprzedawcy.

Fot. aukcyjne.


Kocie wakacje nad morzem [1]

Jak co roku okres letnich wakacji to czas rozstania z moim domowym kocurem Errorem. Ponieważ wiem, że ma najlepszą opiekę ta rozłąka jest do wytrzymania. Choć emocje są zawsze i rozdarte serce też.

Z drugiej strony wiem, że wakacje nie będą czasem odpoczynku od kotów. W Kuźnicy i w ogóle nad morzem czekają liczne mruczki, liczące na towarzystwo i dobre jedzenie. W moim wakacyjnym bagażu musi się znaleźć miejsce na kupowaną przez rok kocią karmę - właśnie pod kątem wakacji i dokarmiania  kotów miejscowych. Jak zwykle było jej za mało, jak zwykle dokupowałam na miejscu. Mam zresztą wrażenie, że w tym roku kotów było więcej. A może moje czujne oczy po prostu je widziały.

Najmilszą niespodzianką było spotykanie tych przedstawicieli kotowatych, które pamiętam sprzed roku i lat wcześniejszych. To wielka ulga, że przetrwały kolejny rok. Smutny natomiast był fakt że nie zobaczyłam się ze Zdenkiem ze stacji PKP Kuźnica - moim ubiegłorocznym ulubieńcem. Cóż, już wtedy wyglądał kiepsko i był kocurem po przejściach o czym świadczyły liczne rany i zadrapania oraz poszarpane uszy, ale to zawsze niemiłe rozczarowanie. Tym bardziej że przez 10 miesięcy w Poznaniu często o nim myślałam i bardzo cieszyłam się na nasze kolejne spotkanie.

Nie dane mi było rownież spotkać szylkretowej Łapki ze stacji. Ale ona chorowała na astmę i jako kot wolno bytujący miała małe szanse dać sobie z tą chorobą radę bez specjalistycznej opieki.

Ale miałam zaszczyt poznać koty nowe. Każde takie spotkanie zostawiło trwały ślad w moim sercu. I zostało uwiecznione na zdjęciach, które będę tu w kocim cyklu wrzucać.

Poniżej kot Obróżek (wszystkie imiona zostały nadane przeze mnie, nadając imię kot zostaje kimś konkretnym z całą swoją osobowością a nie zwykłym anonimowym zwierzakiem) w głównym przejściu na plażę. Obróżek pojawiał się wcześnie rano i późnym popołudniem oraz wieczorem, zawsze był głodny, zawsze chętnie doskakiwał do miseczki. Poza tym miał na stałe wyłożoną miseczkę którą ją wypełniałam i inne osoby też.

Poniżej Szyszka (fotografia nr 2 i 4). Jakże miło było spotkać kotkę, którą poznałam już rok temu. Bardzo przyjazna i bardzo barankująca ludzi, miała stale grono karmicieli. Obok Szyszki na stacji urzędowała nowa koteczka trikolorka.

Poniżej Obróżek w trakcie posiłku pod szopką u sąsiada na przeciwko

Poniżej Salomon [fot. 4x]. Salomon to wyjątkowy kot. Ma swój dom. Mieszka właśnie w domu przy przyjściu na plaże i lubi zwiedzać okolicę. Ponieważ jego ludzie łowią rybi i wędzą we własnej wędzarni Salomon jest dobrze odkarmiony. Ma konkretną sylwetkę i przepiękne zdrowe futro. Ale to nie jest powodem, aby nie korzystał z przywiezionych przeze mnie chrupek. Salomon jest ufny, daje się głaskać i ładnie pozuje. Bywa, że wypuszcza się na plażę i roślinność wydmową.

Fot. Latarnica / czerwiec 2017


Kuźnica - czyli moje miejsce nad Bałtykiem

Dziś pociągnę jeszcze trochę temat Kuźnicy. Prezentowane dziś zdjęcia powstały w 3 i 4 dzień wakacji.

Bardzo lubię z rana wybrać się na dłuższy spacer z aparatem. Ponieważ połowa czerwca to jeszcze okres przed sezonem głównym wszędzie panuje miły spokój i cisza.

Ta okolica uzdrawia mnie samą swoją obecnością. Kocham tą bliskość plaży i drugiej plaży nad zatoką Pucką. Wszędzie jest blisko, woda wokół z każdej strony. Choć obejście Kuźnicy nie zajmuje dużo czasu pokonywanie tych samych ścieżek nigdy mi się nie nudzi.

Codziennie jest w tym coś nowego bo nowa/inna jest pogoda, wysokość fali lu jej brak, nowe światło, zapachy...

Poniżej efekt takich spacerów i próba uchwycenia paru fajnych miejsc.

Fot. Latarnica / czerwiec 2017


Kuźnica Hel - pierwsze wrażenia po roku

Zawsze ważny - jeśli nie najważniejszy - jest ten pierwszy dzień po roku przerwy i czekania na powrót TUTAJ. Ważny, bo chyba patrząc wstecz na ostatnie urlopy na Półwyspie Helskim -  potem najbardziej zapada w pamięć.

tym roku jak przyjechaliśmy było pochmurnie ale szybko wyszło słońce jakby chciało nas nie zniechęcać i dać promyk nadziei, że oto zaczynają się wakacje. TEN jedyny długi urlop w ciągu roku, wyczekiwany i wymarzony.

Niby znam to miejsce jak własną kieszeń, niby nic nie zaskoczy ale serce bije mocno, oczy łapią każdy skrawek pejzażu, chłoną znane zapachy, kolory, faktury...  Dzień rozpoczęcia wakacji to w tym roku był piątek 16 czerwca.

Jeszcze wcześnie, jeszcze trwał rok szkolny, ale ja zawsze czekam na ten luźniejszy, przedsezonowy czas bo lubię ciszę, spokój i brak tłoku. Było tak jak sobie wymarzyłam.

Poniżej kilkanaście różnorodnych tematycznie zdjęć wykonanych tego dnia po przyjeździe. Wszystkie w ukochanej Kuźnicy. Tam naprawdę odpoczywam, tam się relaksuje i stawiam do pionu, ładuję akumulatory.

Poniżej: taką pogodą przywitała nas Kuźnica... ale nie trwało to długo.

Chmury minęły, a dalsza część dnia wyglądała optymistycznie...

Fot. Latarnica / 16 czerwca 2017


Zdjęcie na niedzielę - 24 września 2017

Dziś w zdjęciu na niedzielę niechaj nas rozgrzeje światło z laterny latarni jastarnickiej. Zdjęcie zostało zrobione na Półwyspie Helskim w 2016 roku latem.

Specjalnie czekaliśmy, aby automat włączył optykę, żeby mogło powstać takie zdjęcie.

Fot. Tomasz Lerczak / 2016


Widoki z podróży [5] - Wyspy Kanaryjskie - Punta de Jandia

Jaką latarnię spotkali na wakacyjnej drodze w tym roku moi Czytelnicy? Na pewno taką uroczą jak Faro Punta de Jandia na wyspie Fuerteventura. Kasia - blogerka (jej kulinarne dokonania można śledzić https://okawrosole.pl,  miłośniczka kotów, dobrej lektury oraz mórz i latarni podczas wakacji na Wyspach Kanaryjskich dotarła do latarni Punta de Jandia. Dzięki niej dotarły do mnie trzy fotografie, które prezentuje poniżej.

Fot. Katarzyna Felczak / 2017

Poniżej kilka faktów nt tej latarni:
– zbudowana w ok. 1864 roku
– obiekt aktywny
– wysokość światła 33 m n.p.m.
– charakterystyka - biały błysk co 4 sekundy
– zasięg światła to 22 Mm
– wysokość wieży 19 m
– latarnia to jednokondygnacyjny budynek z wieżą - laterna jest przeszklona
– do latarni można bezpośrednio podejść, ale wieża jest zamknięta
– budulec wieży stanowi miejscowy kamień

Poniżej zdjęcie dzienne - fot. Wikipedia.org/ H. Zell  oraz zdjęcie satelitarne z Google Maps


Ciekawostki aukcyjne [14]

Dziś powracam do mniej lub bardziej ciekawych przedmiotów wypatrzonych na internetowych aukcjach, a powiązanych z latarniami morskimi.

Jak w każdej branży można natrafić na prawdziwe perełki i cacka oraz zestawić je z przedmiotami kiczowatymi i nieudolnie wykonanymi.

Fot. aukcyjne


Historyczna uroczystość na Rozewiu [4] - wernisaż w Stodole

Dziś powracam do ostatniego punktu oficjalnych uroczystości na Rozewiu, które miały miejsce 17 czerwca br. Już po podniosłej i ważnej uroczystości nadania latarni Rozewie II im. Jana Kasprowicza goście zaproszeni na tą uroczystość oraz przebywający na przylądku turyści mogli uczestniczyć w wernisażu prac Władysława Jarockiego, którego to prace zaprezentowane w sali wystaw "Stodoła" naprzeciwko latarni Rozewie I.

Dlaczego w tym dniu pokazano prace tego znanego malarza mocno związanego z tematyką podhalańską i tatrzańską? Choć malarz mieszkał na stałe w Krakowie i do końca życia był związany z Tatrami to w 1920 poślubił starszą córkę Jana Kasprowicza Annę. Poprzez to małżeństwo artysta często bywał w willi "Harenda" – domu Kasprowicza w Zakopanem.

Jarocki wraz z żoną jeździł a nasze wybrzeże w okresie letnim - właśnie na Rozewie - gdzie podpatrywał i malował Kaszubów podczas codzienych prac. Część z nich można zobaczyć na poniższych zdjęciach.

Dziękuję Towarzystwu Przyjaciół Narodowego Muzeum Morskiego za piękną oprawę tych uroczystości. Bardzo miło spotkać było również latarnika z Rozewia - z rodziny latarników Adrianów. Dziękuję za rozmowę i miłe słowa na temat mojego bloga.

Fot. Latarnica / 17 czerwca 2017

Przy okazji uroczystości na Rozewiu WRESZCIE miałam okazję poznać w cztery oczy Kasię Foigt, która robi przez okrągły rok przepiękne zdjęcia naszego wybrzeża - głównie okolic Trójmiasta i Półwyspu Helskiego. Jej fotografie bardzo często prezentuję w cyklu "Zdjęcie  na niedzielę", gdyż zasługują na takie wyróżnienie. Więcej zdjęć Kasi znajdziecie na https://www.facebook.com/Kasia-Foigt-Fotografia-Nadmorska-536794559730583/

Fot. Kasia Foigt 2017


Zdjęcie na niedzielę - 17 września 2017

Trudno uwolnić się od rejonu Półwyspu Helskiego. Jeszcze trudniej od latarni morskich.

Dziś wrześniowe, bardzo urocze, z nisko wiszącymi chmurami  zdjęcie z cypla helskiego - w oddali nad linią drzew góruje charakterystyczna czerwona wieża latarni morskiej.

Fot. Grzegorz Elmiś


Karta z kalendarza - latarnia września 2017 - Point Marshall Maine

I już połowa września. Najwyższa pora na prezentację kalendarzowej latarni września. W tym miesiącu jest nią latarnia ze stanu Maine - Point Marshall. 

Poniżej kilka faktów o tym bardzo charakterystycznym obiekcie:
– zbudowana w 1857 roku
– obiekt aktywny nawigacyjnie
– wysokość światła 9 m n.p.m.
– charakterystyka światła - ciągłe białe światło, dzień i noc
– wysokość wieży 9,5 m
– wieża malowana na biało, laterna na czarno
– na niższej kondygnacji znajduje się Muzeum Latarni Morskiej, a na piętrze znajduje się biuro dozorcy
– latarnia przeszła remont w 1986 roku, dobry stan wieży i obiektów wokół przywróciło Towarzystwo Historyczne St. George - Muzeum działa od 1990 roku (np. w 1995 roku zrekonstruowano letnią kuchnię, aby zapewnić więcej miejsca na eksponaty)
– latarnia pojawiła się w filmie Forrest Gump<
– obecnie latarnia jest wciągnięta na tzw. listę Maine Lights
– obiekt znajduje się na końcu Marshall Point Road w Port Clyde
– muzeum otwarte w godzinach popołudniowych, wieża zamknięta
– właścicielem obiektu jest miasto św. Jerzego (Town of St. George)

Poniżej karata wrześniowa kalendarza:

Poniżej zdjęcia dzienne - fot. listsoflights.com

Poniżej stara kartka pocztowa, fot. z leuchttrum-welt.net

Poniżej historyczne ujęcie z 1895 roku, fot. Wikipedia.org

W latarni przy muzeum znajduje się sklep z pamiątkami a w nim np. takie cuda (fot. marshallpoint.org)

Poniżej widok satelitarny z Google Maps i Street view z Google Maps

Fot. górna wpisu - Wikipedia.org - 2014 Derek Ramsey


Latarnia Niechorze z drona [2]

Dziś nie można mówić o pechu daty 13 dnia miesiąca, bo jakże pechem miałyby być tak fantastyczne zdjęcia latarni morskiej.

To druga i ostatnia odsłona zdjęć Niechorza z drona. Dwa ujęcia, na których widać latarnię na klifie i plażę poniżej, skłoniły mnie do poszukania podobnych archiwalnych ujęć fotografii lotniczej sprzed II WŚ i pozwoliłam je sobie dorzucić dla porównania zmian jakie zaszły w tej okolicy.

Kartki archiwalne ze zbiorów Latarnicy i fot.aukcyjna (ze znakiem wodnym).

Fot. firma FotoDron.PRO


Widoki z podróży [4] - Wyspy Kanaryjskie - latarnia Morro

Wasze podróże z latarniami w tle są po części moimi, bo kiedy przygotowuję te wpisy ja również podróżuję do miejsc, które odwiedzaliście, choć moja podroż odbywa się tylko wirtualnie.

Dziś przenosimy się na Wysypy Kanaryskie. Bardzo popularny rejon dla polskich turystów. A konkretnie skaczemy na wyspę Fuerteventura i piękny półwysep Jandia. Na cyplu jego południowej części stoi latarnia Morro (w spisach latarń funkcjonuje jako Morro Jandia Lighthouse lub Morro Jable - Jandia).

Poniżej kilka faktów o tym obiekcie:
– zbudowana w 1991 roku
– obiekt aktywny nawigacyjnie
– wysokość światła 61 m n.p.m.
– charakterystyka światła - dwa białe błyski co 10 sekund
– wysokość wieży 59 m
– wieża w kolorze białym
– do latarni wiedzie droga dojazdowa
– w pobliżu znajdują się popularne kurorty

Przy okazji serdecznie zapraszam i polecam blog kulinarny Kasi Oka w rosole https://okawrosole.pl, oraz stronę blogu na Facebooku https://www.facebook.com/okawrosoleczyliKaFkagotuje i stronkę facebookową wspaniałego kota Franusia, który jej towarzyszy na życiowej drodze https://www.facebook.com/franuskafki/

Poniżej latarnia Morro Jable w obiektywie Kasi [2x]

Poniżej położenie latarni w rejonie Półwyspu Jandia (południowa część wyspy Fuerteventura)

Poniżej sylwetka latarni w świetle zachodzącego słońca - fot. listsoflights.com

Poniżej zdjęcia latarni z Wikipedii.com / fot. Ele.photo 2017, fot. Michael Caven 2011, fot. Dirk Vorderstrasse 2013