Zamarznięta zatoka
Nie wątp w błękit nieba, gdy nad twoim dachem stoją ciemne chmury - mówi indyjskie przysłowie.
Trudno optymistycznie patrzeć w jutrzejszy dzień skoro mróz trzyma, a zaspy wokół nas rosną w zastraszającym tempie. Zamarzła już nawet Zatoka Pucka, Zalew Szczeciński i Wiślany. Rybacy podobnie jak kierowcy muszą odkopywać i odladzać swoje kutry. Niestety mają jedną dodatkową trudność. Trasa, po której chcieliby ruszyć na połów jest w przeciwieństwie do dróg bardziej niedostępna. Gdyż zmieniła swoją postać z cieczy na ciało stałe. Pamiętam taki styczeń sprzed kilku lat na Półwyspie Helskim. Zatoka wyglądała jak wielkie boisko futbolowe z białą nawierzchnią. Można było po niej spokojnie spacerować i spotykaliśmy na tym niecodziennym szlaku wielu spacerowiczów, a nawet i łyżwiarzy. To był piękny zimowy poranek. Mróz szczypał w twarz, a śnieg pod stopami skrzypiał i skrzył się tysiącem odblasków pod wpływem ostrego słońca. Zima poza dużymi aglomeracjami ma swoje uroki. Nad morzem bywa kapryśna, nieprzewidywalna, ale te puste miasteczka i kurorty mają wtedy zupełnie inny charakter. Wreszcie widać je w całej krasie. Niepoprzysłaniane kiczowatymi budkami i straganikami domy tworzą niemal senną atmosferę, ale jak się dobrze wpatrzymy wszęzie toczy się normalne życie, choć trochę wolniej i inaczej. Dla wielu mieszkańców to wciąż pogoda i natura dyktuje warunki i kształtuje przebieg dnia. Uwielbiam ten pozasezonowy spokój nad Bałtykiem. Na pustej plaży można się poczuć jak ostatni człowiek na planecie Ziemia. To dziwne i refleksyjne ale jednocześnie bardzo przyjemnie doświadczenie.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Zadanie na dziś
Po śnieżnych przeżyciach dzisiejszego poranka, po którym wciąż czuję ogromny ból ramion od włożonego wysiłku w odlodzenie auta, postanawiam do jutra rana opracować skuteczną metodę na szybkie i efektowne odśnieżanie samochodu... Póki co mam jedynie pustkę w głowie, a na swoim koncie złamaną kolejną skrobaczkę do szyb. To już druga w przeciągu kilku dni. Jak tak dalej pójdzie wykupię zimowy abonament na niezbędny kierowcom zimowy sprzęt. Oby po przebudzeniu nie czekała mnie niespodzianka zmuszająca zaspany umysł do zabawy intelektualnej w stylu: Zgadnij które z aut jest twoje?
Bo po obfitych opadach białego puchu zawsze można omyłkowo odkopać samochód sąsiada i niebywale go tym uszcześliwić. Ale czy on w ramach rewanżu odkopie i nasz? Dobrego sąsiada poznasz po czynach jego! Zatem życzę wszystkim zmotoryzowanym powodzenia o poranku! Być może spotkamy się pod blokiem uzbrojeni w sprzęt odkopująco-odmrażająco-skrobiący. Jakby nie było aura sprzyja porannym rozmowom o pogodzie jak nigdy wcześniej tej zimy. Kto zna jakieś skuteczne zaklęcia odmrażające proszony jest o stawienie około 7 rano na parkingu.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Ta najważniejsza lektura
Jeszcze na dobre nie oswoiłam się ze zmianą daty (ciekawe ile jeszcze razy odbierając przesyłkę na poczcie wpiszę rok 2009), a pomału zapełnia się już lista tegorocznych książek. Startuje zazwyczaj bardzo dobrze. Jakoś styczeń sprzyja czytaniu, bo i cała zima jest taka kocykowa, fotelikowa i czytelnicza. Ale potem bywa już coraz gorzej i coraz mniej książek udaje się w jednym miesiącu przeczytać. Bo nie uznaję odkładania lektury bez dotarcia do jej ostatniej strony, nawet gdyby była najgorszym gniotem. Wiem, że to strata czasu. Jonathan Carroll mawiał na spotkaniach z czytelnikami, że jeśli książka nam nie odpowiada po paru stronach należy ją po prostu wyrzucić przez okno. Ja tego nie potrafię. Za bardzo szanuję słowo drukowane. Nawet jeśli mnie nie do końca satysfakcjonuje.
Wpisując listę lektur 2009 roku zastanawiałam się, która zasługuje na tytuł NAJ, choć maksymalną notę otrzymało sporo. Nie potrafię wybrać tej jednej, ale w pierwszej trójce zdecydowanie znalazłyby się:
Pierwsza miłość Francine Prose (recenzję mojego autorstwa tej książki można przeczytać na:
http://www.pinezka.pl/recenzje/3588-wyboista-droga-w-trudny-czas, Do nowego anioła Arno Bohlmeijer i Moje drugie ja Salley Vickers.
Dopiero teraz dostrzegam, że wszystkie te powieści łączy jeden wątek: śmierci kogoś bliskiego. Zarówno Prose jak i Vickers to jedne z moich ulubionych współczesnych pisarek. W zasadzie sięgam po ich kolejne książki w ciemno, wiedząc że jako czytelnik nie będę zawiedziona, a lektura skłoni do wielu refleksji. Arno Bohlmeijer był autorem mi nieznanym Do nowego anioła otrzymałam w prezencie), ale głęboko poruszył opowiedzianą historią walki o życie swoje i swojej rodziny. To w zasadzie statyczna, bardzo spokojna i rzeczowa (chwilami wręcz naturalistyczna) relacja z okropnego wypadku samochodowego i jego skutków. Podejrzewam, że książka miała dla jej autora działanie terapeutyczne, ale dzięki swej szczerości, głębokiej życiowej prawdzie i świadomemu nie upiększaniu nawet najtrudniejszych chwil staje się taka również dla czytelnika. Może pocieszyć, wzruszyć, ukoić, podkreślić wartość więzi rodzinnych, miłości małżeńskiej, dać nadzieję i pozwolić godnie przejść przez najtrudniejszy okres tuż po starcie kogoś najbliższego.
Moje drugie ja o świetnie napisana opowieść o terapeucie i jego pacjentce, która trafia pod jego opiekę po nieudanej próbie samobójczej. Kolejne sesje terapeutyczne ujawniają coraz więcej szczegółów z życia bohaterki i rysują pejzaż niezwykłej miłości sprzed lat. Częste spotkania w gabinecie odkrywają coraz to nowe karty i zbliżają obojga do siebie. Autorka doskonale przedstawiła budzącą się bliskość i to jakie wywołuje ona skutki w życiu bohaterów.
Wszystkie trzy książki idealnie czyta się w mroźne zimowe wieczory przy kubku aromatycznej, korzennej herbaty, ze śniegiem zacinającym za oknem. To lektury, o których długo się pamięta i mogą sprowokować do ciekawych dyskusji, o ile zdecydujecie się je przeczytać z kimś ukochanym. A zapewniam, że warto.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Muzyka na przysypany śniegiem dzień
Ten utwór dopada mnie z całą mocą raz na jakiś czas. Nie wiem co takiego ma w sobie, że lubi wygodnie rozgościć się w podświadomości i chodzić za mną przez cały dzień. Dziś również był taki poranek. Spojrzałam za okno, w przysypany świeżym białym puchem zimowy pejzaż, wiatr zacinał i tworzył małe trąby powietrzne uderzające w spieszących i przygarbionych przechodniów, a w mojej głowie zabrzmiały pierwsze nuty tej piosenki... Muzyka Brainstrom ma w sobie zimny wiatr północy, szum morza, skrzypienie śniegu... Idealna na taką porę jak ta.
http://www.youtube.com/watch?v=_04n7LQ52Hk&translated=1\">Brainstorm, French Cartoon
Fot. główna wpisu pixabay.com
Kolor nadziei
Nadzieja zawiera w sobie światło mocniejsze od ciemności, jakie panują w naszych sercach.
Jan Paweł II
Marzenie o czymś nieprawdopodobnym ma swoją nazwę. Nazywamy je nadzieją.
Jostein Gaarder, Dziewczyna z pomarańczami
Wśród morza ewentualności: tego, co potrzebne, mniej potrzebne i zbyteczne, tego, co przyjemne, a pożyteczne, tego, co szkodliwe, bardziej szkodliwe, a smakowite, tego, co opłacalne, bardziej opłacalne, a krzywdzące drugiego człowieka, tego, co prawdziwe, mniej prawdziwe, kłamliwe, ale dające korzyści. Nie zgubić się w tym gąszczu ani nie rozstrzygać fałszywie. Nie zgubić się ani na chwilę, ani na miesiąc, ani na całe życie. Umieć wrócić, gdy się pobłądzi. Umieć odkryć błąd, przyznać się do tego, że się było nieuczciwym, brutalnym, egoistycznym, że się skrzywdziło drugiego człowieka. Potrzeba drugiego człowieka , który pomoże, ostrzeże, upomni w imię dobra, życzliwości. Potrzeba drugiego człowieka, który uratuje od rozpaczy. Potrzeba człowieka wiernego, który nie zdradzi nie odejdzie, nie opuści, nie zdarzy się czas próby, niepowodzeń, klęsk, katastrof życiowych, gdy wszyscy się odsuną, potępią, zapomną, który pocieszy, podeprze, poda rękę, pozwoli uwierzyć siebie, przyniesie nadzieję i radość.
ks. Mieczysław Maliński
Dziękuję losowi za wszystkich ludzi jakich mam wokół. Za to, że wiedzą nie tylko jakich używać słów, ale kiedy nimi obdarowywać. To wielka sztuka.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Samotna jedna gwiazda
Z sms-a od przyjaciela:
Każda noc broczy gwiazdami by w końcu uciec przed światłem dnia.
Dziś doświadczyłam w szarym świetle zimowego dnia zarówno ciemności nocy, jak i blasku nadziei. Póki ona istnieje nic nie umiera... Wczoraj Kościół obchodził święto Trzech Króli. Jakie dziś - po ponad 2 tysiącach lat - płynie z tego wydarzenia przesłanie dla współczesnego człowieka? Najważniejszym jest jedna prosta prawda: żeby dostrzegać i iść za znakami, które objawiają się nam na ścieżce życia. Nie ważne czym one są. Czy lekturą, która zawoła z bibliotecznej półki w określonym, idealnym czasie. Czy numerem telefonu, który nagle przebije się na plan pierwszy z odmętów pamieci i odbędziemy tą jedną ważną rozmowę. Czy tylko pośpieszną myślą przelatującą przez świadomość jak kometa, ale mogącą zmienić całą przyszłość czy relacje z kimś bliskim. Wsłuchujmy się w dźwięki ciszy, bo one też są muzyką. Wytężmy wzrok, bo wokół są osoby oczekujące tego zainteresowania. Rozważmy senny motyw, który jako podszept losu, przynosi czasami najlepsze i najprostsze rozwiązania... Odpowiedź leży czasami tak blisko. Nie warto lekceważyć znaków - choćby miały postać samotnej gwiazdy na pustce nocnego nieba.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Zmutowane książki
Motto dnia:
Życie jest nieustannym tworzeniem
Lew Tołstoj
W sieci pod linkiem: http://centripetalnotion.com/2007/09/13/13:26:26/ można obejrzeć niesamowite rzeźby Briana Dettmera - prawdziwe mutacje książek - które zyskują nowy formalny kształt, ale wciąż pozostają tym czym były pierwotnie.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Wzgórze Dzikich Róż
Jest takie miejsce na północy Polski, gdzie na wysokim klifowym brzegu smaganego wiatrem przylądka ziemia łączy się z morzem i niebem w jedno. To cudowny dar natury mający swą niezwykle długą historię: i tą o pierwszym rozpalanym ogniu, żeby ci na morzu nie zabłądzili, i tą o parze kochanków wybierających śmierć w topieli od niewoli najeźdzców czy o zdradzieckich piratach zaklętych w buki. Nad linią drzew góruje pojedyncza wieża, ale jeśli się zagłębimy w okolicy, tych wież będzie już para. Choć jedna niepozorna, mniejsza, na uboczu, jakby zapomniana... Kto raz tam przyjedzie z pewnością powróci. Każda pora roku ma na przylądku swój urok i wabi kolorytem pejzażu. Miejsce do pierwszych prób artystycznych z fotografii wymarzone. Nie na darmo pisarz Franciszek Fenikowski - Poznaniak z urodzenia, a Gdańszczanin z wyboru - napisał kiedyś sympatyczną książeczkę o wymownym tytule Zakochani w Rozewiu. Bo właśnie od głębokiego uczucia wszystko się tam kiedyś zaczęło i zbudowało legendę tego miejsca.
O tym niewielkim kawałku kaszubskiej ziemi napisano wiele. I nigdy nie były to słowa obojętne i pozbawione wielkich emocji. Nawet reportażyści dawali się wciągnąć w mgłę wieków historii oplatających to miejsce i poruszająco pisali o Rozewiu i najsłynniejszym latarniku Leonie Wzorku, który potrafił być już w latach przedwojennych mistrzem marketingu sławiącym magię tego zakątka na cały nasz kraj.
Bogusław Holub, dziennikarz tygodnika "Wybrzeże" pisał w jednym z swoich reportaży:
[...] Nie ma czarodzieja na Wzgórzu Dzikich Róż. Pozostała legenda, którą był już za życia. Pozostał w przekazie ustnym tych, którzy przeżyli z nim wielką morską przygodę. Pamiętali o nim przed każdymi świętami Bożego Narodzenia i Nowego Roku. Przeglądałem nadesłane do Niego karty z życzeniami, ozdobne litery zdań. Jednego roku nadeszło na to wzgórze dwieście siedemnaście takich ozdobnych życzeń z całego kraju. Cieszył się tą pamięcią o sobie, tym tajemniczym związkiem nieoczekiwanej miłości. Odwdzięczał się tym malcom swoją wyobraźnią, talentem, sztuką improwizacji. Nieraz przysłuchiwalem się jego balladom. Niby mówił o tym samym miejscu, o tej samej historii, lecz za każdym razem inaczej. [...] zawsze w pełnej gali, w czapce z kotwicą, marynarskim mundurze, białej koszuli związanej czarnym krawatem. Inaczej nigdy się nie pokazywał. Sam siebie nazywał Niewolnikiem Światła. Wskazywał płaskorzeźbę brata, który wierność temu światłu w 1939 roku opłacił życiem. A on przejął po nim to palenisko na szczęście statków, które je widzą. Władysław Wzorek - Niewolnik Światła - Latarnik na Rozewiu. A może Wielki Mag, kapłan morskiej wyobraźni. Zawistni cynicy próbowali obalić Jego legendę. Ale ostała się ona jak te buki, jak ta latarnia i całe rozewskie wzgórze dzikich róż.
Fot. główna wpisu Latarnica
Lektury 2010
Poniżej roczny spis lektur od stycznia do grudnia z subiektywnymi ocenami.
1. Z pamiętnika niemłodej już mężatki- Magdalena Samozwaniec - styczeń - nota 5
2. Oskar i Pani Róża- Eric-Emmanuel Schmitt - styczeń - nota 5
3. Arytmie- Janusz Leon Wiśniewski - styczeń - nota 4
4. To jest twoje wspaniałe życie- Johna O'Farrell - styczeń - nota 5
5. Ludzie na walizkach - Szymon Hołownia - styczeń - nota 5
6. City 1 - antologia polskich opowiadań grozy- styczeń/luty - nota 5
7. Pod osłoną nocy- Sarah Waters - luty - nota 5
8. Demony i anioły - Opowieści starej Ustki- Marcin Barnowski - luty - nota 5
9. Kiedy byłem dziełem sztuki- Eric Emmanuel Schmitt - marzec - nota 5
10. Uczennica pasiecznika-Laurie R. King - marzec - nota 5
11.Oddech wieków - sagi srebrzystej Gdyni- Franciszek Fenikowski - marzec/kwiecień - nota 4 i 1/2
12. Zupełnie nowy przyjaciel- Mike Gayle - kwiecień - nota 5
13. Opowieści helskie- Antoni Pieprz - kwiecień - nota 5
14. Śpij, kochanie śpij- Joanne Harris - kwiecień/maj - nota 5
15. Kraina Chichów - Jonathan Carroll - kwiecień/maj - nota 5
16. Ulice Poznania. Secesyjne domy przy ulicy Roosvelta- Małgorzata Podgórna - maj - nota 5
17. Przeboje sezonów- Krzysztof Daukszewicz - maj - nota 4
18. Ostatni wykład- Randy Pausch - maj - nota 5
19. Poza ciszą- Jonathan Carroll - maj - nota 5
20. Rio Anaconda- Wojciech Cejrowski - maj/czerwiec - nota 5
21. Fronasz- Miłka Malzahn - czerwiec/lipiec - nota 5
22. Klasycy sztuki. Turner i Constable- lipiec - nota 5
23. Historia Ziemi Puckiej- W. Odyniec - lipiec/sierpień/wrzesień - nota 4
24. Moja piękna pralnia- Hanif Kureishi - lipiec - nota 4
25. Camberwell Beauty- Jenny Eclair - lipiec - nota 4
26. Ktoś we mnie- Sarah Waters - lipiec - nota 5
27. Jastarnia miejsca, ludzie , zdarzenia- Ryszard Struck - lipiec - nota 5
28. Arcydzieło- Miranda Glover - lipiec - nota 5
29. Ogrody Kensington- Rodrigo Fresan - lipiec/sierpień - nota 5
30. Latarnia morska Jarosławiec- Iwona Pietkiewicz - sierpień - nota 2
31. Latarnia morska w Niechorzu - Paweł Pawłowski - sierpień - nota 5
32. Szkoda, że cię tu nie ma- Mike Gayle - wrzesień - nota 5
33. Brama na świat. Gdynia 1918-1939- opr. Maciej Rdesiński - wrzesień - nota 5
34. Virginia Woolf. Biografia- Quentin Bell - wrzesień/listopad - nota 5
35. Rzeczy ulotne- Neil Gamain - listopad/grudzień - nota 4
36. Sława aż do śmierci - Ben Elton - grudzień - nota 5
37. Marina- Carlos Ruiz Zafon - grudzień - nota 5
38. Wielka encyklopedia Koty tom 1 - Opieka- Bruce Fogle - grudzień - nota 5
39. Wielka encyklopedia Koty tom 2- Opieka - Bruce Fogle - grudzeń - nota 5
40. Wielka encyklopedia Koty tom 3- Zdrowie - Bruce Fogle - grudzeń - nota 5
41. Rockmann- Wojciech Mann - grudzień - nota 5

Fot. Photo by Kaboompics.com from Pexels.com
Fot. główna wpisu - Thought Catalog / Pexels.com
Emocje licytanta nałogowca
Dopiero czwarty dzień Nowego Roku a ja - ku nieopisanej radości - nie tylko nie straciłam wiary w ludzi, ale jeszcze na dodatek uzyskałam dowód, że wciąż są jeszcze tacy, którzy potrafią coś zrobić bezinteresownie. Dziękuję mojemu miłemu rozmówcy e-mailowemu, miłośnikowi historii Pomorza, okolic Jastrzębiej Góry i Rozewia, który zaoferował pomoc, zaprosił do siebie (mimo, że znamy się krótko i zaledwie tylko wirtualnie) i umożliwi w przyszłości obejrzenie swoich bogatych zbiorów książek, czasopism, dokumentów, kartek pocztowych i zdjęć, wśród których na pewno znajdę cenne archiwalia na temat latarni morskich. To już kolejna osoba z terenów wschodniego wybrzeża, która tak otwarcie udziela informacji i materiałów bliskich moim zaintersowaniom. W niepamięć odchodzą wtedy te złośliwe, wręcz będące typowymi listami z pogróżkami, wiadomości od licytantów z serwisów aukcyjnych, którzy po przegranej walce o jakiś przedmiot wyładowują swoje frustracje w niemiłych e-mailach. Osobiście jestem zdania, że licytacje na serwisach interenetowych to "hobby" bliskie hazardowi (wpada się w nie po uszy ), ale każdy uczestnik ma równie szanse. Zwycięzca bierze wszystko - jak śpiewała kiedyś Abba - i jeśli przegramy możemy mieć pretensje tylko do siebie samych za zbyt ostrożną licytację albo kiepski refleks.
Oczywiście, że zalewa mnie krew kiedy ktoś w ostatniej sekundzie sprząta mi wypatrzony przedmiot sprzed nosa, ale żeby zaraz siadać do klawiatury i bluzgać takiej osobie? Nie rozumiem tego... Owszem, zdarzało mi się nawet posłać e-mail gratulujący wygranej i życzyć powodzenia w przyszłości. Bywało i tak, że takie gratulacje sama otrzymywałam - i wtedy od razu wiadomo, że nasz aukcyjny konkurent to ktoś z kim warto się ścigać i stanąć po jednej stronie.
Zatem puszczam w niepamięć niemądre i prostackie groźby życząc wszystkim licytantom udanych wygranych w 2010 roku! Pamiętajmy , że sukcesem jest zakup za najniższą cenę przy maksymalnych emocjach i wysokim poziomie adrenaliny. Kto kiedykolwiek poczuł kołatanie serca w ostatnich sekundach licytacji wie o czym mówię.
Nazywam się kotmonika i jestem uzależniona od... Allegro.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Spóźnione marzenia i postanowienia
Jeśli możesz coś zrobić lub marzysz, że mógłbyś to zrobić, zabierz się za to. Odwaga ma w sobie moc geniuszu.
Johann Wolfgang Goethe
Chciałabym w tym roku ruszyć wreszcie z moją książką o latarniach i zakończyć go chociaż z jednym gotowym rozdziałem z monografią jednej z nich. Póki co mam odwagę sfromułować takie stwierdzenie... Jak będzie w praktyce czas pokaże.
Fot. główna wpisu pixabay.com
Zimowa szkoła przetrwania
Dzisiejszej nocy na niebie spaceruje niesamowity księżyc. Niestety przyniesie ze sobą nawrót mrozu... Ale to dopiero za dzień, dwa... Tuż przed nadejściem zmroku w śnieżnej scenerii najpiękniejszego poznańskiego parku na Sołaczu karmiłam z drewnianego pomostu kaczki resztkami pieczywa zakupinego jeszcze w starym roku. Jakże walczyły o kawałek strawy! Szkoda, że zimą mniej pamiętamy o dokarmianiu zwierząt. A może pamiętamy, tylko nie chce się nam nosa wysunąć poza ciepłe mieszkania, kiedy na dworze zimno i śnieży. Na szczęście dziś było więcej takich specerowiczów z torbami wypchanymi chlebem. To pozwoliło mi bez wyrzutów sumienia powrócić do domu. Ale uzmysłowiło też odwieczną prawdę, że zima jest dla wielu organizmów prawdziwą szkołą przetrwania.
Fot. Latarnica
Fot. główna wpisu pixabay.com
Niewidzialna granica zmiany daty
I znów nadeszła noc kiedy wraz z wybiciem północy zmienia się nie tylko dzień miesiąca, ale i rok. Dopiero w tej chwili w pełni odczuwam jak błyskawicznie minął ostatni rok. Czy będzie już teraz tylko coraz szybciej? A jeśli tak, to w jakim trzeba być wieku, aby dotrzeć na swój osobisty szczyt, z którego odtąd będziemy już tylko lecieć na łeb na szyję w dół, z coraz większą prędkością pokonując kolejne lata? Nie potrafię zlokalizować jednoznacznie tej chwili. Jedno nie ulega zmianie - z każdym rokiem obserwuję jak TA prędkość się niestety zwiększa.
Tradycyjnie wkroczyłam w 1 stycznia z nową lekturą i już nietradycyjnie - zupełnie zapomniałam o jakimś noworocznym postanowieniu. Po raz drugi mam styczność z prozą Magdaleny Samozwaniec. Po jej Marii i Magdalenie zostały we mnie same miłe wspomnienia, zwłaszcza tych fragmentów, kiedy pisarka zdawała w pamiętnikarskim stylu relację z pieszej wycieczki na latarnię morską na Helu. I to jaką latarnię! Relacja dotyczyła lat przedwojennych zatem mówi o wieży, która już nie istnieje i jest jedynie historycznym faktem. Tym razem zaczytuję się (to w tym przypadku jak najlepsze określenie, bo w dwa dni połknęłam ponad połowę książki) w Pamiętniku niemłodej już mężatki. Ilekroć czytam o czasach, które już bezpowrotnie odeszły, o rodzinach, w których tak ważne były wzajemne relacje, a jednak każdy z osobna był wybitną twórczą indywidualnością - jakiś żal ściska serce, taki uniwersalny smutek za rzeczami utraconymi, albo takimi, które nam nie były dane. Nie wiem dlaczego tak jest, ale dla mnie Nowy Rok to zawsze jednak bardziej smutek niż nadzieje i radość z nadejścia czegoś nowego. Zdecydowanie więcej spoglądam wstecz niż w przyszłość - może dlatego widzę więcej cieni.
Fot. główna wpisu pixabay.com