Co zrobić i jak podejść do tematu, gdy ma się napisać o książce, która jest tak niewielka objętościowo, a mimo tego wzbudza tak wiele dobrych emocji?
Są takie opowieści, które od początku chwytają za serce. Nie będę udawać, że gdyby chodziło o książkę o sekretnej piekarni – pewnie nie zwróciła by ona mojej uwagi. Ale to krótkie dodatkowe słowo, że piekarnia jest „kocia” to już czyni z tej książeczki zupełnie inną historię. I chce się ją od razu poznać i zajrzeć co takiego skrywa.
Jak wspomniałam początek był idealny. Dlaczego? Bo oto od pierwszego zdania jasne jest miejsce akcji: Tallinn – stolica Estonii. No i już mnie autorka tym ma! Mamy bowiem kraj nadbałtycki, mamy perspektywy kocie – to mi się podoba i pragnę tylko wiedzieć jak się to wszytsko rozwinie.
W jednym z niedużych, drewnianych domów o kolorze niebieskim mieszkają dwa koty: Wilbur i Pchełka. (wszystko oczywiście widzimy strona po stronie na cudownych ilustracjach). Ale to nie domek z samymi kotami. Mieszka z nimi i ich ludzka obsługa – ot zwyczajna rodzina: Mama, Tata i Helka. I w zasadzie pewnie ich życie toczyłoby swoim utartym torem, gdyby nie postanowiono, że stary piekarnik – zużyty i nieatrakcyjny już wizualnie – należy wysłać na piekarnikową emertyturę i zakupić nowy. I tak w kuchni zachodzi zmiana. Ale zanim wjechał nowy sprzęt koty odkrywają, że za piekarnikiem w ścianie jest fantastyczna tajemnicza dziura. A dziura + koty to idelany duet. Wiadomo! Kot MUSI sprawdzić i zbadać osobiście takie miejsce – to leży w jego naturze.
Trudno pisać tak, aby jak najmniej zdradzić, bo nie będzie już uroku czytania i zaskoczenia treścią, ale pewnie każdy się domyśli, że koty odkryją coś ciekawego po tej drugiej stronie. Ale poza odkryciem nowych przestrzeni, które w końcu i porządnym kotom się znudzą musi być jeszcze jakiś super pomysł na wykorzystanie nowego terytorium. A że koty nęciły słodkości i ciasteczka to postanowiły rozkręcić biznes i mieć swoją piekarnię.
Wypieki mogą slużyć na własne potrzeby, ale mogą też dawać radość i innym stworzeniom. Koty z estońskiego domu miały wybór. Poszły zdecydownie jedyną słuszną drogą. A jaką? To już sami przeczytacie. Po drodze spotkają stada szczurów słuchające szczurzego rapu i myszy oraz różne gatunki ptaków co to okrychami ciastek nie pogardzą. Staną też na dodze biznesowej kociej konkurencji, a do ich duetu dołączy w domu wielkie kocisko Aksel.
Historia „Sekretnej kociej piekarni” wciąga w odbiorze dzieciaki, zostało to sprawdzone, przetestowane na małej grupie i chcą mieć ją czytaną i to nawet raz za razem. Ja dostrzegłam w książce Heleny Laks atuty, które spodobały się personalnie mnie – czytelnikowi już dorosłemu i dużo czytającemu. Ale oczywiście nie każdy uzna, że to historia warta pochylenia się nad nią. A ponieważ kocham to do czego serce samoczynnie szybciej bije to w „Kociej piekarni” urzekło mnie kilka rzeczy:
- miejsce akcji – stolica kraju nadbałtyckiego
- bohaterowie – zaradne sympatyczne koty o wdzięcznych imionach
- rozkręcany biznes – piekarnictwo – któż nie lubi rogalików, pączków, ciastek cynamonowych? (popularnym wypiekiem w Estonni jest tzw kringiel czyli drożdżowy wieniec cynamonowy)
- sympatyczny obraz rodziny razem ze starszym pokoleniem – osobą dziadka który zajmuje się Helką w trakcie jej choroby
- cudowne ilustracje Reginy Lukk-Toompere – chce się długo wpatrywać w detale rysunków i wsiąka się przez te obrazki w czytaną historię
Poniżej Tallinn – miejsce akcji „Sekretnej kociej piekarni”, fot. wikipedia.org
Na koniec chciałabym dodać, że książka została wydana w ramach projektu tłumaczeniowego “Literackie zbliżenia”, dofinansowanego przez Komisję Europejską w programie Kreatywna Europa Kultura.
Reasumując: LATARNICA poleca!
Podstawowe dane książki
Tytuł: „Sekretna kocia piekarnia”
Autor: Helena Laks
Przekład z estońskiego: Anna Michalczuk-Podlecki
Ilustracje: Regina Lukk-Toompere
Wydawca: Wydawnictwo EZOP
Wydanie I: Warszawa 2019
Objętość: 48 stron
Oprawa: twarda
Format: 24,5 x 21,6 cm
Poniżej front i tył okładki
Poniżej przykladowe rozkładówki
Poniżej sesja zdjęciowa z moją kotką Myszką – ogromną miłośniczką ciastek (oczywiście jest to towar w domu zakazany, ale czasami talerzyk z okruszków wyczyści)
Fot. Latarnica / maj 2025