Nie wrzucam często wpisów do tego cyklu. Chcę by przemówił tylko od czasu do czasu. Prezentowane miejsca są czysto osobistym wyborem „skażonym” często niezrozumiałymi zachwytami. Ale serce nie sługa. Bywa że zabije mocno wobec pewnego obiektu czy miejsca i tak jest tym razem. Bo tym tytułowym magicznym miejscem jest kawiarnia „Kossakówka” w Juracie.

Gdyby dawnego bungalowu i pracowni znanego malarza Wojciecha Kossaka nie przemianowano w czasach współczesnych na kawiarnię to tym miejscem byłby pewnie dawny dom malarza, może muzeum… Stało się tak, że mamy obiekt gastronomiczny ale w tak uroczym miejscy z prawie 100-letnią historią, że cieszę się iż mogę je odwiedzać – spędzając przy okazji trochę czasu dokładnie w tym miejscu.

Jestem zakochana w dawnej Juracie. Jaka to Jurata? To letnisko z czasów przedwojennych – okresu, gdy powstawała i wszystko realizowano według określonego planu budowy nadbałtyckiego kurortu na miarę tych popularnych z południa Europy.

Nazwa letniska odwołuje się do bogini Juraty, której miłość do urodziwego rybaka nie znalazła aprobaty srogiego ojca. Jeśli dobrze ramię†am, została wyłoniona w ogólnopolskim konkursie. Wszystko zaczęło się w latach 20-tych XX wieku kiedy to w lutym 1928 roku Spółka Akcyjna „Jurata” objęła 150 hektarów terenu na helskim półwyspie. Tak zaczęła się historia tego kąpieliska dla elit – za jakie uchodziła w początkowych latach. Parcele pod zabudowę nabywali znani ludzie ze świata sztuki, kultury i polityki.

Jeden z domków stał się letnią pracownią i wakacyjną odskocznią dla malarza Kossaka i jego rodziny. Niestety próżno dziś spacerując uliczkami Juraty znaleźć echa 20-lecia międzywojennego i pierwszej zabudowy. Nieliczne domki z tamtych lat zostały mocno przebudowane (rozbudowane) lub całkowicie przearanżowane. Na kilku posesjach można odczuć jeszcze ducha rodzącego się kurortu.

Mimo to, kiedy spaceruję wąskimi uliczkami wytycznomymi pośród cudownego sosnowego lasu od strony Zatoki Puckiej, wypatruje dawnych lat i wspomnień o tym miejscu, które tak bardzo mnie zauroczyły, że ostatecznie „Kossakowska” trafiła do tych umiłowanych miejsc, do których chętnie i z emocjami powracam. Ogromny wpływ na to miała lektura sprzed lat „Maria i Magdalena” Magdaleny Samozwaniec – cudownie napisane wspomnienia o rodzinie Kossaków, w których Jurata też odgrywa znaczącą rolę.

W tzw. wakacyjnych wpisach z Półwyspu Helskiego z różnych lat pokazywałam bardziej szczegółowo to miejsce. Dziś tylko migawki dla oddania klimatu miejsca i najbliższego otoczenia kawiarni. Zachęcam do osobistego przespacerowania się ulicami Juraty i odkrywania jej przeszłości dla siebie.

Poniżej kilka ujęć z drogi do kawiarni czyli co nam zostało z tamtych lat.

Poniżej kawiarnia „Kossakówka” w dawnym domu artysty.

Fot. Latarnica / czerwiec 2020 i czerwiec 2021

Na koniec chciałabym zachęcić zainteresowanych nie tylko tym miejscem, ale całym procesem powstawania „kurortu z niczego” do lektur książek, które dla mnie są kluczowe jeśli chodzi o informacje o tej miejscowości i jej historii. Już jestem ciekawa jak będą uczczone setne urodziny tego popularnego miejsca wypoczynku nad Bałtykiem.