Dziś na warsztat biorę dopiero co przeczytaną i świeżo przeżytą lekturę: „Chłopca z wyspy” Maxa Ducosa. Niech nikogo nie zmyli sugerowany wiek czytelnika ze strony internetowej wydawcy określony na przedział 6-9 lat. Owszem – to będzie Czytelnik idealny – bo może się identyfikować z bohaterem książki i najpełniej go zrozumieć, ale… Dorosły wrażliwy odbiorca literatury (zwłaszcza taki, który wciąż po trochu czuje się jak dziecko w odkrywaniu nowych literackich światów) będzie równie ukontentowany tą przygodą.
Tak wiem, nie mogę być tutaj obiektywna, bo książka jest historią z latarnią w tle, a to już czyni ją w moim mniemaniu wyjątkową. Niestety nic nie poradzę na to, że stopień zamiłowania do latarń morskich osiągnął u mnie już lata temu apogeum. I nie da się tego leczyć. Ale i nawet taką historię można popsuć słabym stylem czy materiałem ilustracyjnym. W tym przypadku nie ma o tym mowy. Z resztą sami spójrzcie na sam koniec i te przykładowe ilustracje. Coś wspaniałego!
Zatem jedno jest już ustalone – co do grafik i kunsztu malarskiego Maxa Ducosa nie ma czego się doczepić. Piękne pejzaże, wspaniałe barwy, fajna kreska a latarnia, którą można zaliczyć do jednej z głównych bohaterek tej historii jest piękna i jak malowniczo położona. Aż mnie ciekawi czy autor inspirował się jakimś autentycznym obiektem z wybrzeża Francji. Tak czy inaczej ogląda się te obrazki przy lekturze z ogromną przyjemnością i wyszukuje detale.
Fajnym zabiegiem jest wyróżnienie kolorystyczne i stylistyczne ilustracji, które są powiązane z opowieścią z przeszłości jednego z dwóch męskich bohaterów. Mamy bowiem tutaj zetknięcie dwóch światów: realnego (ten świat reprezentuje Tymek) i tego zza… Oj chyba za dużo bym zdradziła. Powiedzmy, że druga płaszczyzna akcji rozgrywa się w świecie z latarnią, wyspą o stromych brzegach i wodach, w których postrach sieje Dodekapus. Tam mieszka też drugi chłopiec – Morgan. Tajemniczo brzmi? I niechaj tak pozostanie, bo podczas czytania będzie mniejsza przyjemność zaskoczenia.
Sama historia bazuje na sprawdzonym i tak lubianym w pewnym wieku schemacie: ja żyję tu i teraz, ale nagle pod wpływem pewnego zdarzenia czy gestu odkrywam wrota do innego świata i tam się udaję by przeżyć wielką przygodę. Niech ktoś powie, że w młodym wieku nie marzył o takiej historii? Przejścia/bramy do innych światów zdarzały się bowiem na kartach książek, za drzwiami starych szaf, w dziuplach drzew, za zarośniętymi nieużywanymi drzwiami itp. Tutaj jest to coś zupełnie innego.
Treści niesione nie bezpośrednio w głównym nurcie tej opowieści są bardzo uniwersalne. Na wierzchu mamy historię z gatunku przygody – fajną i trzymającą w napięciu z elementami historycznymi i wspominkowymi. A między wersami mamy podrzucone tematy dojrzewania, relacji wśród rodzeństwa gdy jedno dorasta i zaczyna się interesować innymi sprawami niż zabawa, mamy temat ekologii i szacunku dla świata przyrody, wykorzystywania w życiu nauk wpajanych nam przez rodziców, ekspansji cywilizacji bardziej rozwiniętych na małe lokalne społeczności, a także obnażenie brzydkich ludzkich cech jak chciwość i kierowanie się w życiu tylko władzą pieniądza.
Zatem historia uniwersalna, mądra i pobudzająca do myślenia na wiele tematów. Może też wywołać dyskusję na tematy pokrewne między dziećmi i rodzicami.
Reasumując krótko i zwięźle: Latarnica poleca!
Podstawowe dane książki:
Tytuł: Chłopiec z wyspy
Tytuł oryginalny: Le garcon du Phare
Autor: Max Ducos
Przekład: Monika Szewc-Osiecka
Ilustracje: Max Ducos
Wydawca: Polarny Lis
Objętość: 64 strony
Format: 224 x 300 mm
Oprawa: twarda
Wydanie: Warszawa 2020
Poniżej aranżacje z okładką i kilka przykładowych rozkładówek tej pięknie ilustrowanej książki
Fot. Latarnica
Kocia modelka przeszkadzajka: kotka Mysza