Nie ma to jak wyrzucenie wraz z litrami potu wszystkich napięć i stresów całego kończącego się tygodnia. O dobroczynnym działaniu aktywnego trybu życia wiadomo nie od dziś. Ja przekonałam się o tym całkiem niedawno. I pewnie długo bym jeszcze trawła w błogiej nieświadomości, gdyby nie poważna decyzja, że jedynie porządne zmęczenie się fizyczne w fitness klubie pomoże mi okiełznać napięcia nagromadzone po każdym zakończonym dniu pracy. Dla niektórych osób pewnie jeszcze lepsze od ćwiczeń byłyby zajęcia ze sztuk walki, w których mogliby atakować przypięte na przeciwniku podobizny swoich ulubionych kontahentów i klientów firmy, czy choćby ich logo zawieszone np. na worku bokserkim. Mnie wystarcza godzina intensywnego stepu, po której pojawia się miła amnezja wypędzająca ze świadomości każdy najdrobniejszy problem, a w jej miejsce wchodzi dobroczynny ból różnych partii mięśni i ogólne samopoczucie fizycznego zmęczenia – tak miłe i odstresowujące.
Terapia ruchem jest niezastąpiona przy każdego rodzaju problemach związanych z nerwówką dnia codziennego. Choć kiedyś nienawidziłam zajęć z wf-u i najchętniej wagarowałabym na każdej takiej lekcji, to obecnie czekam z wytęsknieniem na piątkowy wieczór. Przy głośnej muzyce, której rytm z każdą minutą ćwiczeń wzrasta , pod nieustępliwym okiem trenerki Izy, wszyscy wypruwamy sobie żyły…. ale po godzinie takiej orki oczyszczenie psychiczne jest cudowne. To tak jakby zrobić restart swego mózgu. Wszystkie śmieci zakłócające system znikają – a maszyneria zaczyna działać jakby dopiero została powołana do życia.
Wreszcie zaczyna się tak wyczekiwany weekend! Zatem pora iść przygotować sobie grzańca galicyjskiego z pomarańczą… i nadrobić trochę czytanie. Niech żyje świadomość, że jutro nie trzeba się zerwać – jeszcze o zmroku – do pracy! To naprawdę wspaniałe! Budzikom śmierć!
Fot. głowna wpisu pixabay.com