Nie wątp w błękit nieba, gdy nad twoim dachem stoją ciemne chmury – mówi indyjskie przysłowie.

Trudno optymistycznie patrzeć w jutrzejszy dzień skoro mróz trzyma, a zaspy wokół nas rosną w zastraszającym tempie. Zamarzła już nawet Zatoka Pucka, Zalew Szczeciński i Wiślany. Rybacy podobnie jak kierowcy muszą odkopywać i odladzać swoje kutry. Niestety mają jedną dodatkową trudność. Trasa, po której chcieliby ruszyć na połów jest w przeciwieństwie do dróg  bardziej niedostępna. Gdyż zmieniła swoją postać z cieczy na ciało stałe. Pamiętam taki styczeń sprzed kilku lat na Półwyspie Helskim. Zatoka wyglądała jak wielkie  boisko futbolowe z białą nawierzchnią. Można było po niej spokojnie spacerować i spotykaliśmy na tym niecodziennym szlaku wielu spacerowiczów, a nawet i łyżwiarzy. To był piękny zimowy poranek. Mróz szczypał w twarz, a śnieg pod stopami skrzypiał i skrzył się tysiącem odblasków pod wpływem ostrego słońca. Zima poza dużymi aglomeracjami ma swoje uroki. Nad morzem bywa kapryśna, nieprzewidywalna, ale te puste miasteczka i kurorty mają wtedy zupełnie inny charakter. Wreszcie widać je w całej krasie. Niepoprzysłaniane kiczowatymi budkami i straganikami domy tworzą niemal senną atmosferę, ale jak się dobrze wpatrzymy wszęzie toczy się normalne życie, choć trochę wolniej i inaczej.  Dla wielu mieszkańców to wciąż pogoda i natura dyktuje warunki i kształtuje przebieg dnia. Uwielbiam ten  pozasezonowy spokój nad Bałtykiem. Na pustej plaży można się poczuć jak ostatni człowiek na planecie Ziemia. To dziwne i  refleksyjne ale jednocześnie bardzo przyjemnie doświadczenie.

Fot. główna wpisu pixabay.com