Jeszcze na dobre  nie oswoiłam się ze zmianą daty  (ciekawe ile jeszcze razy odbierając przesyłkę na poczcie wpiszę rok 2009), a pomału zapełnia się już lista tegorocznych książek. Startuje zazwyczaj bardzo dobrze. Jakoś styczeń sprzyja czytaniu, bo i cała zima jest taka kocykowa, fotelikowa i czytelnicza. Ale potem bywa już coraz gorzej i coraz mniej książek udaje się w jednym miesiącu przeczytać. Bo nie uznaję odkładania lektury bez dotarcia do jej ostatniej strony, nawet gdyby była najgorszym gniotem. Wiem, że to strata czasu. Jonathan Carroll mawiał na spotkaniach z czytelnikami, że jeśli książka nam nie odpowiada po paru stronach należy ją po prostu wyrzucić przez okno. Ja tego nie potrafię. Za bardzo szanuję słowo drukowane. Nawet jeśli mnie nie do końca satysfakcjonuje.

Wpisując listę lektur 2009 roku zastanawiałam się, która zasługuje na tytuł NAJ, choć maksymalną notę otrzymało sporo. Nie potrafię wybrać tej jednej, ale w pierwszej trójce zdecydowanie znalazłyby się:

Pierwsza miłość Francine Prose (recenzję mojego autorstwa tej książki można przeczytać na:

http://www.pinezka.pl/recenzje/3588-wyboista-droga-w-trudny-czas,  Do nowego anioła Arno Bohlmeijer  i Moje drugie ja Salley Vickers.

Dopiero teraz dostrzegam, że wszystkie te powieści łączy jeden wątek: śmierci kogoś bliskiego. Zarówno Prose jak i Vickers to jedne z moich ulubionych współczesnych pisarek. W zasadzie sięgam po ich kolejne książki w ciemno, wiedząc że jako czytelnik nie będę zawiedziona, a lektura skłoni do wielu refleksji. Arno Bohlmeijer był autorem mi nieznanym Do nowego anioła otrzymałam w prezencie), ale głęboko poruszył opowiedzianą historią walki o życie  swoje i swojej rodziny. To w zasadzie statyczna, bardzo spokojna i rzeczowa (chwilami wręcz naturalistyczna) relacja z okropnego wypadku samochodowego i jego skutków. Podejrzewam, że książka miała dla jej autora działanie terapeutyczne, ale dzięki swej szczerości, głębokiej życiowej prawdzie i świadomemu nie upiększaniu nawet najtrudniejszych chwil staje się taka również dla czytelnika. Może pocieszyć, wzruszyć, ukoić, podkreślić wartość więzi rodzinnych, miłości małżeńskiej, dać nadzieję i pozwolić godnie przejść przez najtrudniejszy okres tuż po starcie kogoś najbliższego.

Moje drugie ja o świetnie napisana opowieść o terapeucie i jego pacjentce, która trafia pod jego opiekę po nieudanej próbie samobójczej. Kolejne sesje terapeutyczne ujawniają coraz więcej szczegółów z życia bohaterki i rysują pejzaż niezwykłej miłości sprzed lat. Częste spotkania w gabinecie odkrywają coraz to nowe karty  i zbliżają obojga do siebie. Autorka doskonale przedstawiła budzącą się bliskość i to jakie wywołuje ona skutki w życiu bohaterów.

Wszystkie trzy książki idealnie czyta się w mroźne zimowe wieczory przy kubku aromatycznej, korzennej herbaty, ze śniegiem zacinającym za oknem. To lektury, o których długo się pamięta i mogą sprowokować do ciekawych dyskusji, o ile zdecydujecie się je przeczytać z kimś ukochanym. A zapewniam, że warto.

Fot. główna wpisu pixabay.com